Tadeusz Tumalski Tadeusz Tumalski
665
BLOG

NASA, VOYAGER-2 1986; Miranda; Co wiemy o Systemie Urana?

Tadeusz Tumalski Tadeusz Tumalski Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Panie Redaktorze, do 'Nauki' proszę! (dziękuję).

Miranda księżyc Urana. Fotografie pochodzą z misji Voyager-2.

Spróbujmy przeanalizować szczegóły tych kilku fotografii misji Voyager sprzed lat. Bo jak dotąd najwyraźniej nikt ich w Pasadenie zbyt świadomie nie oglądał. Dla lepszego oglądu szczegółów wstawiam poniższy link, gdyż serwer S24N nie pozwala podlinkować  grafiki. 

Tu  (Miranda duużaa... biiig...)

image

Mamy zatem trzy nietypowe rejony powierzchni tego księżyca A,B,C i duży wyłom, jakby kanion oznaczony na fotografii ?1, noszący nazwę 'Verona Rupes'. Kolejność liter w oznaczeniu fragmentów powierzchni nie jest przypadkowa, gdyż najwyraźniej powstały te formacje w różnym czasie i w tej własnie kolejności.

Fragment A jest najwyraźniej najstarszy, gdyż erozja powierzchni, tudzież grawitacja księżyca rozmyła szczegóły tego fragmentu. Pomijam tutaj obróbkę samych zdjęć w JPL, ale zakładam, że staranność obróbki była ta sama przy wszystkich zdjęciach, gdyż całość powstała z montażu mozaiki wielu fotografii.

Fragment B  najwyraźniej młodszy od A, gdyż cały obrys tego  profilu składa się ostrzejszych obrazów rowów i wałów wokół tego obszaru. Erozja nie wypłaszczyła jeszcze tych elementów jak w A.

Fragment C najmłodszy,  noszący jeszcze najwyraźniej 'odciski palców sprawcy' i najlepiej widoczny na zdjęciach Mirandy z sondy Voyager-2. 

Pytanie zatem mamy do rozważenia:

- jak to się stało, że trzy tak nietypowe, różniące się między sobą i tak odmienne od całości powierzchni Mirandy  formacje, powstały na powierzchni tego księżyca? 

Opowieści o tym, że Miranda  była w przeszłości "rozbijana" i to kilka razy przez rożne 'impakty' i zbierała się znów 'do kupy', są kontynuacją dawnego, znanego od dziesięcioleci, kwilenia dziecka zagubionego we mgle, podobnie jak to ma miejsce w przypadku Księżyca naszej Ziemi, o czym pisałem w moim artykule Moon's Maria  . Bo logiczne spojrzenie na powierzchnię Mirandy wykazuje jednoznacznie, że te trzy formacje na jej powierzchni nie powstały przez jakieś gwałtowne 'impakty', czyli uderzenia... Trzeba tylko otworzyć oczy i nie bać się własnych myśli. 

Przeanalizujmy zatem krok po kroku, to co widzimy na tych fotografiach z sondy Voyager-2 z r. 1986. 

Pierwszy i znaczący dowód naszego 'śledztwa' to są liczne kratery na powierzchni Mirandy. Kratery 1.2.3.4.6.7. (numer 5. chyba diabli 'Corela' ponieśli, ale to były te żółte strzałki). Z obrazu tych kraterów widzimy, że każde 'energiczne' uderzenie nawet małych obiektów w powierzchnię tego księżyca pozostawiło mniej czy bardziej 'krateropodobny' okrągły ślad. W przypadku tych trzech dużych i zróżnicowanych obszarów na powierzchni Mirandy o jakichkolwiek kraterach nie może być mowy, gdyż nie mają one żadnych cech krateru. Wystarczy spojrzeć na powierzchnię Księżyca, Merkurego no i Ziemi. Na Księżycu chociażby 'Tycho', na Ziemi 'Arizona', na Merkurym to szkoda czasu żeby wyliczać. A Miranda miałaby być "wielokrotnie rozrywana i sklejana". A gdzie dowody? Z NASA Imaging Team nikt nie przedstawił nawet śladu dowodu. Słowa ot tak, rzucane na wiatr.

image

Fig.1

Więc spójrzmy na parametry fizyczne tego księżyca.

-  gęstość ok. 1,2 g/cm^3

- średnica ok. 470 km 

Oznacza to, że Miranda nie jest niczym innym jak kulą lodową o średnicy 470 km, z dodatkiem kurzu kosmicznego, okrążającą Urana. Ta kula lodowa nosi wyraźne ślady kraterów po uderzeniach jakichś mini-meteorytów i innych drobiazgów kosmicznych, które z dużą prędkością uderzyły w powierzchnię Mirandy. Tutaj musimy sobie zadać pytanie,

- co by się stało z tą kulą lodową, gdyby zderzyła się ona z obiektem kosmicznym o wymiarach porównywalnych z jej promieniem  (obiekty A,B,C) i poruszającym się z prędkością tych mini-meteorytów, których kratery widzimy na powierzchni Mirandy?

Każda z takich kolizji przy prędkościach 'meteorytowych' rozbiłaby ten lodowy księżyc jak się rozbija kula śniegu rzucona mocno o mur. A na powierzchni Mirandy mamy spokój i ciągłość oryginalnej, starej powierzchni. Popatrzmy na powyższej fotografii Fig.1 na element ?2 , na wąski przesmyk (ok. 40-50 km) między obszarami B i C. Tutaj poniżej powiększenie Fig.2, dla lepszej percepcji. Nie będę sięgał do Corela, bo świeczki szkoda. Lewy dół obszar C , prawa góra obszar B.

Kto przy zdrowym zmyśle wzroku może głosić, że na tej fotografii mamy jakieś ślady 'impaktów', katastrof czy demolowania tego księżyca? Kratery mniejsze czy większe, starsze czy młodsze, są wyraźne, a czym są te duże pomarszczone obszary na tym zdjęciu? Co to są te równoległe rowy i wały okalające te wszystkie trzy obszary na Mirandzie? Gdyby B i C były efektem jakichś 'impaktów' to jak mógłby ten wąski przesmyk między nimi pozostać nietknięty i nie odkształcony?  Każdy krater 'uśrednia' obrys impaktora, tak jak widzimy to na wszystkich fotografiach kraterów w Układzie Słonecznym. Na fotografiach tych trzech obszarów Mirandy widzimy nie kratery, a swoisty 'turyński całun' obiektów, które na powierzchni Mirandy 'zadokowały', bo na pewno nie uderzyły w nią jak meteoryt. 

Wszystkie te trzy obszary są śladami jakie odcisnął(!) a nie wybił na powierzchni Mirandy każdy z tych trzech 'sprawców'. Te trzy obiekty zadokowały na powierzchni Mirandy podobnie jak Sojuz dokuje na ISS. Może tylko prędkość względna była nieco większa niż przy ISS.

image

Fig.2

Żeby wyjaśnić mechanizm 'dokowania' tych trzech obiektów (A,B,C) na powierzchni Mirandy musimy zerknąć na dwa dość specyficzne księżyce Saturna 'Epimetheus and Janus' . Te dwa zlepki jakiegoś 'gruzu kosmicznego' (gęstość poniżej 1) okrążają Saturna po orbitach odległych od siebie o jedyne 50 km(!). Co kilka lat spotykają się ci osobnicy na orbicie wokół Saturna. Jeden drugiego przyspiesza, drugi pierwszego odwrotnie i w efekcie 'zamieniają' się orbitami. Sonda Cassini sobie kiedyś mocno wzięła do serca te dwa osobniki i nawet jakieś filmy kiedyś przysłała. Patrząc na fizyczne parametry tych księżyców, gdzie stosunek największej 'rozpiętości' wymiarów jest 136:193 km, stosunek mas jest ok. 1:3,6, to możemy sobie wyobrazić, że taki 'orbitalny taniec' w wykonaniu tych księżyców jeszcze przez jakiś czas jest możliwy.  

image


Wyobraźmy sobie jednak sytuację, gdzie jednym z tych obiektów jet Miranda z jej średnicą 470 km i drugi obiekt ok. 150 km. Przy niezbyt odległych orbitach i stosunku mas ok. 2 rzędy wielkości większym, już ten orbitalny taniec ('epimetheus_janus') nie może długo trwać, gdyż dla mniejszego księżyca nie wystarczy miejsca, żeby wyprzedzić 'dużego brata'. W drodze na wyższą, czy niższą orbitę przetnie on powierzchnię 'większego brata' i zadokuje na jego powierzchni. Przy niewielkiej prędkości względnej fakt ten nie pozostawił nawet większych śladów na powierzchni Mirandy. I tak to się właśnie odbyło, bez "śladów kraterowych". Mniejszy 'towarzysz' przykleiał się grawitacyjnie do 'dużego brata'. 

I tak po zadokowaniu fragmentu 'A' siła grawitacji Mirandy zaczęła 'wgniatać' go do środka bryły tego księżyca. Obrys tego obszaru (gdzieś na wiki nazwanego 'torem wyścigowym') powstał częściowo przez 'efekt łyżwy', czyli rozpuszczanie lodu przez nacisk 'gościa', a z drugiej strony przez wypływ niezestalonych frakcji ze środka Mirandy, gdzie ciśnienie utrzymuje wnętrze w stanie płynnym. Ten sam proces miał miejsce później po zadokowaniu 'gościa kosmicznego' B . 

Najciekawszy i na szczęście najlepiej chyba sfotografowany jest 'najmłodszy' fragment C  na powierzchni Mirandy. Miał bardzo nieregularny kształt z jednej strony tworząc jakby ostrze. Po zadokowaniu na powierzchni Mirandy siła grawitacji wciskając go w powierzchnię spowodowała, że ostrze to zadziałało jak dłuto, które rozłupało powierzchnię Mirandy i wypchnęło brzegi pęknięcia   do góry. W efekcie powstał uskok Verona Rupes  o wysokości ok 20 km. 

image

Fig. 3

 F - chisel' force

Przy najbliższej misji NASA do planet zewnętrznych OCEANUS dobrze by było zbadać skład chemiczny fragmentu C , gdyż wygląda na nieco twardszy od powierzchni Mirandy, a te jasne obszary też są jakieś 'niejasne'. Ciekawe skąd ten osobnik pochodził.

Jeśli natomiast misja OCEANUS wystartuje przy tym samym poziomie (nie)wiedzy o naszym Układzie Słonecznym co w roku 1977 misja Voyager, to efektem będą znów tysiące wspaniałych fotografii a nasza wiedza pozostanie na poziomie niesprawdzonych i niesprawdzalnych hipotez o kolizjach i konwekcjach. Kolizje jako lek na wszystko co niejasne materialnie w ciałach niebieskich i w parametrach orbit, a konwekcje do wnętrza i pól magnetycznych. I Uranus będzie dalej malowany jako takie śmieszne avocado obok obrazu jego pola magnetycznego, który to obraz pola wyraźnie pokazuje, że takie symetryczne avocado to bzdura.

image

A widać to było już przed laty na fotografiach misji Voyager i teleskopu Hubble'a. Przed laty pokazałem mój artykuł w CALTECH w Pasadenie, ale w NASA jest takie tempo pracy, że nawet taczki nie mają czasu załadować.

Stąd moja propozycja i prośba jednocześnie do NASA

- siądźmy i porozmawiajmy. Rozmowa nigdy jeszcze nauce nie zaszkodziła. 

To może uchroni całą agencję NASA i naukę na naszej planecie przed stratą czasu, zasobów materialnych i intelektualnych na wałkowanie starych i błędnych hipotez.

Pozdrawiam szanowne grono zainteresowanych

Ciekawy (i szukający) odpowiedzi na pytania odsuwane w kolektywną podświadomość fizyków zawodowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie