Krótko i na temat. Zadziwiają mnie protesty przeciwko koncertowi niejakiej Madonny. Przecież ten schemat już nie raz ćwiczono. Ostatnio przy premierze filmu "Kod da Vinci". Nazwę to ogólnie Kościół poszedł przed jego premierą na wojnę z tym filmem. I co ? Tylko darmową reklamę mu zrobił. Film płaski jak deska i nudny jak cholera a tłumy waliły. Bo wicie rozumicie jak Kościół protestuje to zdradzą tam pewnie takie tajemnice, że Watykan się zawali. Przy drugiej części ww. filmu Kościół nie zrobił już takiego błędu i film przeszedł praktycznie bez echa.
Teraz błąd jest powtarzany tylko w jeszcze gorszej formie. Paru mogę zrozumieć ich intencje, ale mało przytomnych klientów robi jeszcze dodatkową reklamę koncertowi, który i tak by się sprzedał i odbył. A "wielbiciele" wiary spod znaku tzw. Salonu (w sensie Łysiakowskim) i okolic mogą znowu ukręcić swoje lody o polskim ciemnogrodzie i zacofaniu.
Czy nie jest to klasyczny strzał we własną stopę ? I zaznaczę jeszcze coś jakem może mało praktykujący, ale jednak katolik - przez myśl mi nie przeszło, że datę koncertu wybrano specjalnie, żeby kogoś obrazić. Nie mówię już o tym, że niejaka Madonna nie ma zdolności obrażania bo jej "prowokacje" są dość niskiej próby.
