T.Bogusz T.Bogusz
453
BLOG

Tusk - dwa grzechy kardynalne

T.Bogusz T.Bogusz Polityka Obserwuj notkę 0

Przed  momentem Andrzej Duda został Prezydentem.

Zmiana, nie tylko polityczna, ale także pokoleniowa następuje na naszych oczach. Mniej więcej połowa z wyborców czuje się jednak zawiedziona - głosowaliśmy na Komorowskiego. Chcieliśmy aby wygrał, bo nie wyobrażamy sobie pisopaństwa - powtórki z lat 2005-2007. Wygrał jednak Andrzej Duda - trzeba to zaakceptować. Trzeba też liczyć, że może jednak myliliśmy się utożsamiając zwycięstwo Dudy ze zwycięstwem PiSu? Może tak, może nie? Zobaczymy jesienią.

Pytanie z gatunku oczywistych nasuwa się teraz wielu z nas: dlaczego Duda wygrał? W moim przekonaniu Duda wcale nie wygrał. To Komorowski przegrał. Jeszcze kilka miesięcy temu Komorowski miał poparcie 60-70% a Duda 20%. Jeszcze rok temu Duda kojarzony był z drugim garniturem PiSu - współpracownikiem Lecha Kaczyńskiego i nic poza tym. Ot Poseł. Ot Europoseł. Jakich wielu. Dziś 'ot europoseł' został 'ot Prezydentem'.

Więc jakim cudem wygrał? 

Wygrał ponieważ w 2010 roku, po katastrofie smoleńskiej Donald Tusk doprowadził do tego, że kandydatem Platformy Obywatelskiej na Prezydenta RP został Bronisław Komorowski. Jak pamiętamy, kandydatów było dwóch. Przeprowadzono nawet coś w stylu prawyborów. Ale bez względu na to, czy prawyboroby były prawdziwie przeprowadzone i przeliczone, czy nie, desygnowanie Komorowskiego do walki o prezydenturę było błędem. Co za różnica, czy na to stanowisko został wyznaczony bezpośrednio przez Tuska, czy na jego 'prośbę' w wygranych prawyborach.

Platformie wydawało się, że kandydat spolegliwy, jowialny i tatusiowaty, który posiedzi w Pałacu i raz na rok coś dla picu zawetuje, będzie kandydatem idealnym. Na 2010 rok pewnie był. Czas był wtedy dla narodu nieciekawy. Ludzie mieli co innego na głowie, niż spolegliwego prezydenta, No i najważniejsze: w Polsce wyborów się nie wygrywa, w Polce wybory się przegrywa. A z Komorowskim walczył wtedy Jarosław Kaczyński - i on te wybory wtedy przegrał.

Wyobraźmy sobie, że prezydetem został by Radek Sikorski. Nie mnie tworzyć teraz political fiction, o tym jak Sikorski stanowił by ten urząd, ale wyobraźmy sobie Sikorskiego w obecnej kampanii wyborczej. Wyobraźmy sobie start z poziomu 70% i pierwsze oznaki spadków. Czy Sikorski walczył by (a raczej nie walczył by) tak jak Komorowski? Wystarczy spojżeć na Twitter i zobaczyć jak w mediach społecznościowych radzi sobie Komorowski a jak Sikorski. Komorowski myślał, że od 2010 roku nie zmieniło się nic, i metoda a-la 'Wystarczy być' to skuteczna droga do sukcesu. Zapomniał, że w 2010 roku pokolenie urodzone po 1989 roku pisało matury. Dziś skończyli studia. Wtedy jeszcze byli dziećmi, dziś stali się dorosłymi Polakami - Polakami, którzy myślą i mają już wyznaczone życiowe cele.

Jest to grzech kardynalny Donalda Tuska numer jeden: eliminacja Sikorskiego z wyścigu prezydenckiego w 2010 roku i wprowadzenie do Pałacu Komorowskiego.

Mija cztery lata. Donald Tusk nie wiedzieć czemu (dobry materiał na notkę) zostaje szefem Rady Europy. Mamy swoiste deja vu. Znowu trzeba wyznaczyć odpowiedzialnych ludzi na odpowiedziane stanowiska. Główie na dwa stanowiska: szefa Platformy i szefa rządu. Na obu zasiada Ewa Kopacz.

Przy całym szacunku dla Pani Kopacz, przy pełnej świadomości jej dokonań (choćby sprawa szczepionek) gołym okiem widać podobieństwo do sytuacji z 2010 roku. Na stanowisko, które wymaga silnej ręki i arcysilnego charakteru z grona ludzi wybiera się słabeusza. Był Schetyna, był ponownie Sikorski. Było kilku innych. Tusk z tej talii kart, mając Asy, Króle i jednego Jockera wybiera Damę. Damę Trefl -  Ewę Kopacz. 

Już po chwili widzimy siłę i moc Pani Premier. W sporze z górnikami Pani Premier odgraża się w TV a górnikom przyklepuje wszystko co chcą. Jest to pierwszy symptom przyszłego upadku. Dzisiejsza kampania pokazała, że po 7 latach PiS nareszcie coś ugrał i coś wygrał. Nie, nie wygrał. To zgodnie z logiką polskiej polityki - po 7 latach Platforma coś przegrała. Własną słabością i nie-nie-robieniem. Czy tak wyglądała by kampania, gdyby szefem rządu i PO był Schetyna? Albo Sikorski? Sikorski 'kopem w górę' unieszkodliwiony został na stanowisku Marszałka, a o Schetnie właśnie czytam na Twitterze. Podobno idzie ponownie w odstawkę.

Schetyna w odstawkę, Sikorski unieszkodliwiony. A gdzie zmierza Platforma? Minutę po ogłoszeniu wyników wyborów Ryszard Petru napisał na Twitterze: "Platforma otrzymała czerwoną kartkę". Uchwycił tym zdaniem moc chwili. Dwa tygodnie temu SLD i PSL ugrały po 2% głosów. Dziś PO przegrywa jesienne wybory. Tak właśnie uważam - Platforma Obywatelska właśnie przegrała jesienne wybory. Premierem będzie Jarosław Kaczyński. Kim będzie Antoni? Aż boję się pomyśleć.

Jest to grzech kardynalny Tuska numer dwa: przekazanie władzy Damie Trefl majac w zanadrzu Asy mogące nadal skutecznie kierować PO. 

Tymi dwoma grzechami Tusk sprowadzi Platformę do roli partii opozycyjnej na następne lata. Nie wiem tylko co na to Polacy, bo jeśli pisowskie zagrywki z lat 2005-7 mają się powtórzyć, to różnie może być.

Mam nadzieję, że nie mój kandydat, Andrzej Duda dziś (w powyborczy poniedziałek) zajmuje się ryglowaniem tylnych drzwi swojej prezydenckiej limuzyny. Jeśli dopuści, że mu się tam rozsiądą Prezes z Antonim - skończy jak Komorowski. Jeśli je porządnie zarygluje - kto wie? Trzymam kciuki - za Polskę.

T.Bogusz
O mnie T.Bogusz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka