Ted Cruz Ted Cruz
406
BLOG

Marzyli o Armacie ale spłoną w T-34

Ted Cruz Ted Cruz Polityka Obserwuj notkę 9
Dlaczego Kreml nigdy nie wyśle ​​nowego czołgu na front

Dlaczego Kreml nigdy nie wyśle ​​nowego czołgu na front


image


Mniej więcej trzy razy w miesiącu wszyscy tak zwani rosyjscy watażkowie konsekwentnie podają swoim słuchaczom jakieś daty początku zwycięstwa lub ogłaszają pojawienie się broni na froncie, która rzekomo zmieni reguły gry. Często mówi się o ulubionym horrorze Putina - czołgu T-14 „Armata”

Praktycznie każda aluzja, że ​​Kreml „podjął świadomą decyzję” i „teraz na pewno wygra Rosja”, odbierana jest przez rosyjską publiczność jako coś całkiem realnego. Mówili, że Putin wreszcie przestaje płatać figle

Jednak wojna na pełną skalę trwa już ponad 11 miesięcy i nikt nie widział na polu bitwy żadnej z najnowszych rosyjskich broni. Oczywiście okupanci używają swoich całkowicie nowoczesnych T-90 w różnych modyfikacjach, całkowicie udanych wersji Su-35 lub MiG-31, ale wszystkich tych produktów w żadnym wypadku nie można nazwać całkowicie autorskimi opracowaniami rosyjskiego przemysłu obronnego.

Rosja od 40 lat nie stworzyła niczego na swój sposób

Propaganda Kremla, wpajająca własnej ludności wyobrażenia o niewiarygodnej potędze armii rosyjskiej, od dziesięcioleci donosi, że inżynierowie okupacji stworzyli taką czy inną broń, która nie ma odpowiednika na całym świecie.

Tak mówiono o kompleksach operacyjno-taktycznych „Iskander”, które okazały się po prostu wdrożeniem radzieckich rozwiązań dla modernizacji „Oka” OTRK. A w praktyce, kiedy były używane w wojnie z Ukrainą, generalnie radziły sobie wyjątkowo słabo. Chwalona celność Iskanderów okazała się czymś, co leci prosto w kierunku startu.

A ile patosu było podczas prezentacji rosyjskich systemów obrony powietrznej. Na przykład najnowszy S-400 jest w stanie zestrzelić wszystko, co pojawi się w jego zasięgu, a system obrony powietrznej Pancyr z łatwością poradzi sobie ze wszystkim, co znajduje się w arsenale NATO. Dopiero w 2017 roku, kiedy USA uderzyły rakietami manewrującymi Tomahawk w lotnisko w Syrii, wszystkie „Pantcyrry” zostały natychmiast zniszczone. Ponadto Ukraina dość skutecznie niszczy rosyjskie systemy obrony powietrznej za pomocą niezbyt nowoczesnej broni

Oczywiście rosyjskich systemów obrony powietrznej nie można nazwać całkowicie gorszymi, ale o ich „niewiarygodne cechy” lepiej zapytać inżynierów lotniska Engels-2 - najważniejszego obiektu strategicznego rosyjskich sił powietrznych.


image


W rzeczywistości od rozpadu ZSRR rosyjski przemysł obronny nie przedstawił światu prawie żadnych naprawdę wysokiej jakości produktów, które nie były dziełem sowieckich specjalistów. A jeśli już coś powstało, to tylko pociski manewrujące typu Kalibr . Jednak i tutaj nie wszystko jest takie cudowne dla Rosji. W końcu kompleks hipersoniczny jest niewiarygodnie sztucznym produktem, który przemysł obronny kraju agresora jest w stanie wyprodukować tylko w bardzo ograniczonych ilościach.

Co więcej, każda „analogowa” rosyjska broń jest prawie w 100% uzależniona od dostaw zachodnich części zamiennych. Bez mikroukładów, żyroskopów i innych elementów technologicznych Rosjanie mogą zapomnieć o produkcji i modernizacji jakiejkolwiek broni.

Su-57 to kompletna kompromitacja

Jeśli jednak rosyjscy zbrodniarze wojenni używają pocisków manewrujących i Iskanderów przeciwko ludności cywilnej i krytycznej infrastrukturze, to są takie „cudowne gofry”, które nigdy nie pojawiają się na linii frontu. Bez wątpienia jest to „mega-sprawny myśliwiec 5 generacji” Su-57. I nie chodzi tu wcale o to, że części do tego „analogowego” samolotu „kupiono” na AliExpress, ale o to, że rosyjscy inżynierowie pracują równie dobrze jak automatyczny tłumacz na tej popularnej chińskiej stronie.

Wielozadaniowe myśliwce, które „Rosja z pewnością stworzy szybciej niż ktokolwiek inny na świecie”, są opracowywane od ponad 10 lat. Wydano na to dziesiątki miliardów dolarów, ale projekt, jak można było się spodziewać, okazał się martwy.

W końcu Rosjanie najpierw opowiadali całemu światu, jak „Su-57 przeszedł wszystkie testy”, choć nie mógł nawet wzbić się w powietrze, a przy pierwszych prezentacjach na pokazach lotniczych zamiast prawdziwego modelu samolotu , przewieziono stacjonarnego myśliwca z częściami piankowymi. Ponieważ nie mogli nawet w pełni złożyć prototypa


image

Rosyjski „myśliwiec piątej generacji” jest wtedy, gdy pracuje jeden z dwóch silników / fot. z rosyjskich mediów propagandowych


I nie ma się co dziwić, gdy „niesamowicie sprawni” twórcy jakoś „skończyli” Su-57, a samolot miał zostać przekazany Siłom Powietrznym Rosji, rozbił się z powodu awarii systemu sterowania. Aby nie być całkowicie zawstydzonym, rosyjscy wynalazcy szybko zmontowali drugą „seryjną” wersję myśliwca dosłownie z gówna – po rozmontowaniu szeregu „MiGów” i „Suszoków” na potrzeby „nowego” produktu. Od tego momentu minęło kilka lat, ale czy sytuacja z zaopatrzeniem rosyjskiej armii w samoloty Su-57 uległa poprawie?

 Nie ma mowy!

Mniej lub bardziej surowego modelu samolotu „piątej generacji” nie udało się wyprodukować w zakładach lotniczych w Komsomolsku nad Amurem.

Dlatego Rosjanie będą używać tych samolotów wyłącznie jako platform do odpalania starych sowieckich rakiet, a piloci Su-57 nigdy nie zbliżą się do granicy rosyjsko-ukraińskiej na odległość co najmniej 20 kilometrów. W końcu strasznie przykro jest stracić coś, o co cała Rosja modli się od wielu lat.


„Armata” zostanie wyprowadzona na front dopiero po epoce Szojgu i Putinia

Sytuacja jest taka sama w przypadku reklamowanego T-14. Czołgi wydają się istnieć. I prawdopodobnie nawet nie karton. Ale nikt nigdy nie zobaczy ich na linii frontu. Niektórzy okupanci żartują nawet, że Armata ruszy do walki dopiero wtedy, gdy Szojgu i Putin odważą się powitać linię frontu, co oczywiście możliwe jest tylko w opowieściach Pieskowa. Lub jeśli linia frontu zostanie nagle nazwana poligonem z aktorami FSOshnik.

Propagandyści tak aktywnie nagłaśniali rozwój Uralwagonzawodu, że podobno nawet martwi buriaccy czołgiści ślinili się, gdy padło słowo „Armata”. T-14, choć okazał się zupełnie bezużyteczną rzeczą, na którą wydano miliardy petrodolarów, stał się jednak „mocującą” ikoną rosyjskiego przemysłu obronnego. Na poziomie „carskiej armaty” – zupełnie nie nadaje się do użytku i nie wiadomo, do czego została stworzona.

„Rewolucyjny” czołg był rozwijany od 2009 do 2022 roku i miał wejść na uzbrojenie Rosjan w 2013 roku, ale daty te były ciągle przesuwane. Nawiasem mówiąc, wojska nadal nie mają ani jednej kopii T-14. Jednak jednocześnie kraj agresora nadal bezwstydnie okłamuje ludność, że Armata pewnego dnia zrobi plusk na froncie. Tak się jednak nigdy nie stanie, bo nie wiadomo nawet, czy twórcy zastąpili kartonowe części prawdziwym pancerzem.


image

Kartonowa "Armata" przed defiladą w 2015 roku / fot. z Twittera

Kreml nigdy nie przyzna, że ​​T-14 to maksymalnie nieudany projekt, który jest w stanie jedynie przetaczać się po Placu Czerwonym w paradach, aby „wanki” mogły zobaczyć „wielkość” rosyjskiego kompleksu obronno-przemysłowego. Jednak, jak pokazuje praktyka, „Armata” jedzie co drugi raz.

Ponieważ w przypadku pojawienia się „Armaty” (o ile faktycznie jest ona zdolna do prowadzenia i strzelania) na polu bitwy, czołg ten może zostać spalony przez konwencjonalne RPG, Rosjanie nigdy nie zaryzykują utraty choćby jednego modelu zdolnego do okupanci dumni ze swojego systemu obronnego. A jeśli ktoś jeszcze w to nie wierzy, niech sobie odpowie na pytanie: dlaczego kierownictwo Kremla jeszcze nie użyło tak wspaniałej broni?

Zamiast tego na polu bitwy prawdopodobnie pojawią się T-34. Te same, które Laos przekazał Kremlowi pod koniec grudnia. I choć w Moskwie mówią, że czołgów z II wojny światowej będą używać wyłącznie do parad i kręcenia historycznych filmów, istnieją spore podejrzenia, że ​​„Chmobike” będą musiały wziąć udział w rekonstrukcji „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej” gdzieś na terytorium z Donbasu.


W końcu nie bez powodu rosyjscy propagandyści zaczęli już kręcić historie o tym, że te czołgi opracowane przez Charkowskie Zakłady Czołgowe od 1940 roku są nadal „bardzo dobre”.

Tylko oni będą musieli walczyć nie z „Panterami” ale z „Leopardami” i „Abramsami”. A ruscy buriaci dosłownie będą się palić w stosach. Być może z myślami, że pewnego dnia T-14 zostanie wyniesiony na front, a wtedy Rosja na pewno wygra






Ted Cruz
O mnie Ted Cruz

Jestem patriotą nie cierpię chamstwa , obłudy i zdrajców Ojczyzny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka