Teologia Polityczna Teologia Polityczna
57
BLOG

Jakub Lubelski : Zerodziewięć akapitów od widza systematycznego

Teologia Polityczna Teologia Polityczna Polityka Obserwuj notkę 1

Jeden z publicystów „Dziennika” ukuł specyficzną figurę jaką dostrzegł w sferze publicznej – to figura studenta Profesora Legutki, który to student nie stroni od lektury „Teologii Politycznej”. Autor ów zachęcał grupę prawicowych uczniów aby porzucili swych mistrzów, aby się wyzwolili, aby się upodmiotowili i zaczęli myśleć i „mówić sobą”. Czy ów język własny miałby być językiem wypracowywanym w diagnozach „Dziennika” właśnie? Oto istota troski publicysty? Ojcobójstwo najczęściej jest krwawe i tragiczne. Jest jednak i inne możliwe oblicze owej fatalnej prawidłowości. W pewnym momencie syn profesora humanisty zaczyna kopać w piłkę i tak jak ojciec może być dumny z syna piłkarza, tak syn może pozostawać wdzięczny ojcu za wszystko co otrzymał, także za to, co z pozoru nie wydaje się być przydatnym do strzelania goli. W przypadku cytowanego publicysty, zachodzi podejrzenie, że ten w ogóle nie chce żeby „ojcowie” swym synom czytali i z nimi gadali a „synowie” żeby sobie w tę piłkę pograli.

 

Niepokorni ojcobójcy?

 

Z przekorą kupuję publicystyczną figurę z-„Dziennika”-rodem gdyż właśnie z tej perspektywy co tydzień oglądałem w marcu kolejne programy z cyklu „System 09”. Cykl ten z pewnością przyniósł orzeźwienie polskiej debaty. Dzięki przerwie w emisji dorobił się także małej mitologii. I to nie zaszkodziło a wręcz przeciwnie. Stąd zapewne, Krzysztof Kłopotowski – a to już zdaje się na wyrost – zaproponował pojęcie „pokolenia systemu 09”, sugerując iż na oczach widzów wytwarza się w dwudziestą rocznicę istnienia nowy język krytyki III RP. Oto wspólnie grupa młodych inteligentów, reprezentanci pokolenia trzydziestolatków, staje na czele i rozpoczyna antysystemowy przemarsz. Intuicje te potwierdza fragment tekstu jednego z uczestników programu, Krzysztofa Wołodźko: „Możliwe, że na naszych oczach – przy zachowaniu wszystkich proporcji – powstają rodowody nowych niepokornych, którzy czują się już na siłach, by wyartykułować swoje racje, a z drugiej strony wiedzą, że nie należą do mainstreamu, zasilają słowem i czynem środowiska i redakcje niszowych pism, od prawa do lewa.” I tu pojawia się pierwsza wątpliwość. Przemarsz ku czemu i jakie są te racje?


System 09 jakkolwiek przeze mnie wyczekiwany i doceniany, wzbudzał też pewnego rodzaju wątpliwości. Pierwszą wątpliwość nazwałbym „pseudoojcobójstwem”. Oto bowiem trzydziestolatkowie posługują się językiem, który w gruncie rzeczy jest krytyką społeczną wypracowaną przez dwa poprzednie pokolenia – czterdziesto i piećdziesięciolatków. Pamiętam czas kiedy na studiach w 2003 roku lektura „Demokracja Peryferii” Zdzisława Krasnodębskiego czy lektura esejów Profesora Legutki stanowiła pierwsze kroki w nauce tego języka. Młodzi, niepokorni antysystemowcy mówiąc o braku święta założycielskiego III RP, krytykujący w odcinku „Bogaćcie się” kapitalizm polski rodem z XIX wieku czy mówiący o imitacji i implementacji pomysłów na Polskę i traktowaniu jej tradycji i zasobów kulturowych jako obciach i balast, nie robią niczego więcej tylko popularyzują w nowocześnie zmontowanych klipach myśli z książek, które czytali już przywoływani studenci i seminarzyści. A są to książki ojców. Ci ojcowie zaś, jak się zdaje, nie zamieszkują nigdzie indziej jak w... systemie.


Antysystemowe zabawy ogniem

 

Kłopot drugi to właśnie przyjęcie retoryki systemu i antysystemu, owej ulotnej formuły systemu jako skandalu. Konsekwencją tego zabiegu jak się zadaje nie jest nowa myśl, a strategie i szarże retoryczne, które nazwałbym „zabawą ogniem”. Autorzy cyklu Andrzej Horubała i Wojciech Klata w tekście „Zapiski o skandalu” w „Rzeczpospolitej”, aby pokazać sprzeciw wobec nierówności społecznych, przekłamań historycznych, politycznej poprawności, komercjalizacji tak duchowości jak i kontestacji, wreszcie niesprawiedliwości na jakiej funduje się ład III RP, wszystko to wrzucają do jednego worka, który nazywają skandalem.

 

Każdy z tych problemów z pewnością wymaga osobnego namysłu i osobnej formuły sprzeciwu. Czy prawdopodobna skrótowość Autorów cyklu pozostaje bez konsekwencji? Nie da się zaproponować formuły naprawczej, reformatorskiej poza systemem. Co prawda Autorzy w interesujący sposób wychwytują prawo współczesnej debaty, wedle którego by być słuchanym należy przyjąć język mniejszości szykanowanej przez system. Pozostaje rozumieć, że skrajnie upraszczający, czasem – proszę o wybaczenie – groteskowy język anrtysytemowy nie jest niczym innym jak taką właśnie medialną strategią, jest niczym więcej jak metodą na zwrócenie na siebie uwagi. Ten gorąc nie sparzy nikogo. To sztuczny, zimny ogień efektownie migocący, który po odpaleniu szybko gaśnie. Oto przykład strategii.

 

Z kolei Michał Łuczewski tekstem „Zabiliśmy Mesjasza” prowokuje ospałych mieszczan umęczonych codziennym bieganiem wokół swoich spraw, staje z miotaczem ognia i nawołuje do wielkiego buchnięcia. Retorykę wewnętrznej przemiany, metanoi, rewolucji moralnej przyprawia wizją rozszalałego tłumu chłopów, którzy kiedyś cepami odbierali władzę panom. Łuczewski w swej retorycznej szarży afirmuje płomień i cep jako emanację polskiego ducha, którego tłamsić ma rozwój instytucji przez ostatnie dwadzieścia lat polskiej transformacji.

 

Łuczewski nie jest radykałem nie rozumiejącym znaczenia instytucji w życiu publicznym. Tych, którzy zechcą wepchnąć go na margines ekstremizmu bez problemu skontruje odpowiedzią rodem z serca akademii. Także w tym przypadku mamy zapewne do czynienia ze szczególnym zabiegiem stosowania języka ognia mającego prowadzić do „dotlenienia schłodzonych instytucji państwa”. Jeśli zaś tak nie jest, to mesjanizm Łuczewskiego stanowić może o wiele bardziej materiał na prozę, choć zachodzi obawa, że już wtórną. Oto przykład szarży.

 

System „bayer full”

 

Kłopot trzeci polega na formie. System 09 z pewnością z początku zaciekawiał nowoczesnością, poszukiwaniem bogatszej formuły przekazu i rozmachem. Mimo to, na końcu, pozostaje wrażenie chaosu, pośpiechu i zbędnej poetyki rodem z komiksu zmieszanego z tabloidem. Młodszym czytelnikom wystarczy, kiedy wyrażę obawę, że program został – przepraszam za antysystemową śmiałość – „przebajerzony”. Bartłomiej Kachniarz, zdecydowanie najbardziej afirmatywnie nastawiony do zastanej rzeczywistości, nie miał właściwie możliwości w przygotowanej formule przedstawienia swojego zamiłowania do sarmatyzmu. Sam jego tekst publikowany na łamach „Rzeczpospolitej” wymagałby osobnego komentarza i szeregu pytań do dalszej dyskusji i rozwinięcia. Łuczewski nie wyglądał zaś na takiego, który pragnąłby wyrwać operatorom kamery i roztrzaskać im je na głowach wołając o powrót ducha. Maciej Gdula, wypadł w tej formule zdecydowanie mało polemicznie, nawet wówczas, kiedy – co najtrwalej utkwiło mi w pamięci – Wołodźko przeprowadził smaczną krytykę Kingi Dunin, której nie mieściło się ponoć w głowie, że strajkujący robotnicy mogą cechować się obyczajowym konserwatyzmem. W „formule bayer full” nie wszystko daje się wyrazić.

 

Nie do przecenienia jest popularyzacja i wprowadzenie w ramach cyklu takich postaci jak Prof. Bronisław Misztal czy Prof. Maria Łoś. Kolejną zasługą Twórców cyklu jest także atrakcyjne zaprezentowanie krytycznej wizji polskich dwudziestu lat wolności – rzadka sprawa w telewizji. Jakie zatem wnioski? Pozostanę przy swoim i mimo, iż zasadniczo się opieram przyjęciu retoryki pro- czy antysystemowej: program zachęca do zakasania rękawów, nie obrażania się na rzeczywistość, szukania dotkliwych dla nas dziur i umiejętnego ich łatania. W warstwie działania zatem – ogień służący temu by zespawać, nie - by spalić. W warstwie intelektualnej – świadomość jednak wciąż aktualnego wyzwania, wypracowania własnego głosu bez ojcobójczej pozy i miotacza ognia. Tak by ojcowie mogli być dumni, a by synowie swobodniej podkręcali piłeczkę!

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka