Teologia Polityczna Teologia Polityczna
200
BLOG

Mateusz Kędzierski: Koniec quasi suwerenności?

Teologia Polityczna Teologia Polityczna Polityka Obserwuj notkę 5

Rosja ostro zareagowała w odpowiedzi na ustalenia brukselskiej konferencji potencjalnych kredytodawców i państw zainteresowanych modernizacją ukraińskich gazociągów – jej delegacja nie doczekała nawet postanowień końcowych, wcześniej opuszczając Brukselę na znak protestu przeciwko ignorowaniu jej interesów. Łatwo było to przewidzieć, ponieważ wdrożenie programu przyjętego w ramach porozumienia podpisanego w Brukseli 23 marca b.r. obejmującego m.in. modernizację ukraińskiego sektora gazowego w celu dostosowania go od wymogów Unii Europejskiej oraz finansowanie tych działań przez międzynarodowe instytucje finansowe takie jak Bank Światowy, Europejski Bank Inwestycyjny oraz Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, oznaczają koniec rosyjskiej dominacji nad Ukrainą w dziedzinie energetyki, a także silne powiązanie jednego z kluczowych obszarów ukraińskiej gospodarki z unijnym obszarem ekonomicznym. Zwiększenie przepustowości ukraińskich gazociągów do 60 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie, będące jednym z postanowień brukselskiej konferencji, stawia pod znakiem zapytania sensowność rosyjskich projektów Nord Stream i South Stream. Ukraina ma szansę stać się przez to częścią europejskiego systemu energetycznego, robiąc jednocześnie krok w stronę akcesu do Europejskiej Wspólnoty Energetycznej.

 

Stąd też nie dziwią liczne podejmowane przez Rosję próby zdyskredytowania podpisanego w marcu porozumienia, jak również naciski wywierane na zachodnich partnerów Rosji, głównie Niemcy i Włochy, aby te zablokowały cały projekt. Rosja oczywiście zadeklarowała, iż może znaleźć innych odbiorców gazu, jeśli jej interesy nie będą brane pod uwagę (co oznacza w zasadzie jawne przyznanie, że uważa Ukrainę za wyłącznie swoją strefę wpływów), lecz trudno jej pogróżki brać na poważnie, zwłaszcza w okresie niskich cen surowców energetycznych i światowej recesji.


Władze na Kremlu starają się załatwiać swoje interesy na terenie Ukrainy ponad głowami samych Ukraińców, szukając porozumienia z Unią Europejską, a zupełnie ignorując stanowisko Ukrainy, wobec której stosują raczej napomnienia i groźby niż partnerski dialog. Można to było zauważyć także w wystąpieniu ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa, który jeszcze przed podpisaniem ukraińsko – unijnego porozumienia, w przemówieniu wygłoszonym 21 marca uznał Partnerstwo Wschodnie za narzędzie służące Brukseli wzmacnianiu jej siły. Interesy państw biorących udział w tym projekcie nie mają widocznie dla ministra Ławrowa żadnego znaczenia, gdyż zasugerował, że Rosja nie pozwoli sobie na utratę wpływów na obszarze postsowieckim. Kolejnym argumentem na rzecz tej tezy jest stanowisko Niemiec, Francji i Włoch w kwestii przyznania wsparcia wysokości 200 milionów euro na budowę gazociągu Nabucco. Są to środki z funduszu unijnego opiewającego na 5 miliardów euro przeznaczonego na przeciwdziałanie skutkom kryzysu gospodarczego oraz zwiększanie bezpieczeństwa energetycznego UE. Wewnątrzunijni przeciwnicy projektu nie mogąc go zablokować starali się maksymalnie zmniejszyć przyznane fundusze, w efekcie zabrano 20% z kwoty pierwotnie planowanej przez Komisję Europejską - oczywiście nie jest suma w jakikolwiek sposób znacząca (całość inwestycji szacuje się na 7,9 mld euro).

 

Ważniejszy jest wydźwięk polityczny, Unia pod przewodnictwem Czech potwierdziła tą decyzją polityczną wolę kontynuowania prac nad Nabucco oraz dywersyfikacją dostaw gazu do Europy. Pytanie tylko na ile to poparcie jest stabilne, tym bardziej, że sam projekt ma licznych oponentów wewnątrz Unii (m.in. niemieckie koncerny zaangażowane w Nord Stream) oraz kłopoty zewnętrzne, jak chociażby niezakontraktowanie jeszcze dostaw gazu czy brak porozumienia z Ankarą w sprawie przesyłu gazu przez Turcję. Niemcy mogą jeszcze okazać się skutecznym hamulcowym.


Kanclerz Angela Merkel opowiedziała się za konsultacjami z Rosją porozumienia Ukraina – UE, a stanowisko rządu RFN najdobitniej wyraził minister gospodarki Karl - Theodor zu Guttenberg, mówiąc 7 kwietnia w Moskwie, że modernizacja ukraińskich gazociągów możliwa jest tylko przy udziale Rosji. Nie jest to oczywiście novum w stosunkach państw unijnych z Rosją, warto wspomnieć choćby wykupienie przez spółkę Eni w kwietniu 2007 roku w czasie wyprzedaży aktywów doprowadzonego do bankructwa koncernu naftowego Jukos 20% jego akcji za 3,7 miliarda dolarów, które owa spółka następnie odsprzedała rządowemu Gazpromniefti (miało to uwiarygodnić przejęcie Jukosu oraz pomóc znacjonalizować koncern wcześniej należący do Michaiła Chodorkowskiego za pośrednictwem włoskiego kapitału). Rosja jest zresztą największym poza Unią partnerem gospodarczym Włoch i Włosi nie mają zamiaru zmieniać swoich z nią stosunków.


Ostatnio, z powodu casusu Bułgarii (której władze wystąpiły o wzmocnienie monitoringu unijnego, co popiera zresztą większość bułgarskiego społeczeństwa) głośno dyskutuje się kwestie obcych wpływów w suwerennych państwach, istnienia ,,protektoratów’’ UE oraz granic ingerencji zewnętrznej. Sytuacja w Bułgarii rodzi pewne niebezpieczeństwa dla niezależności, choć nie sądzę, aby były one większe niż te zapisane w Traktacie Lizbońskim. Kosowo jest niczym więcej jak protektoratem unijnym i jednym z większych błędów Zachodu w ostatnich latach (jest to państwo absolutnie niesamodzielne, nie posiadające także żadnej podstawy ekonomicznej do samostanowienia, będące zatem w najbliższych kilkunastu latach potencjalnym oraz realnym kłopotem dla społeczności międzynarodowej oraz krajów z nim sąsiadujących), Bułgaria za to traci własną suwerenność w wyniku nieudanej postkomunistycznej transformacji, której przebieg zastopował rozwój kraju oraz jego instytucji.


Podobna rzecz dzieje się na Ukrainie, którą na dodatek Rosja i główne państwa Unii rozgrywają w sposób przypominający mocarstwa rozbiorowe i Rzeczpospolitą w wieku XVIII. Polska nie może brać w tym udziału ze względów moralnych, ale też strategicznych – w takiej grze na pewno prędzej czy później zwyciężą Rosjanie, choćby z powodu determinacji, którą widać w ich poczynaniach, a która wynika z newralgicznego położenia i znaczenia Ukrainy dla kremlowskiej geopolityki. Prawdziwa emancypacja Ukrainy spod dominacji rosyjskiej może się dokonać poprzez związanie jej z zachodnią gospodarką, zaistnienie Ukrainy w zachodniej świadomości politycznej i kulturalnej i za tym powinniśmy jak najmocniej lobbować. Protesty na Majdanie już nie wystarczą, był on niewątpliwie czymś niezwykle doniosłym, ukraińską aferą Rywina, kiedy to Ukraińcy pokazali swoje niezadowolenie z ówczesnych władz oraz stanu własnej państwowości, jednakże obecnie potrzeba na Ukrainie strukturalnej i instytucjonalnej przebudowy państwa oraz zmiany jego kierunku. Czas na te wszystkie zmiany, których w Polsce po pewnej aferze zabrakło…

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka