Tezeusz Tezeusz
50
BLOG

Jolanta Łaba: Nauka Wniebowziętej

Tezeusz Tezeusz Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Potem ukazał się wielki znak na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. (Ap 12,1)

Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć. (1 Kor 15,26)

Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia. Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest imię Jego. (Z Ewangelii św. Łukasza)

 

Dziś rozważamy wyjątkowy koniec bardzo wyjątkowego życia ludzkiego. Zazwyczaj droga ludzkiego egzystowania kończy się śmiercią. Chrześcijanie modlą się o tzw. dobrą śmierć, nieuciążliwą, bez bólu, spokojną itd. Wierzą, że  dusza ludzka po śmierci spotyka się ze Stwórcą, który poddaje ją osądowi. Nastąpić ma coś w rodzaju bilansu zysków i strat, którego wynik zaowocuje konkretnym skutkiem. Dusza powędruje dalej zostawiając za sobą ziemskie bytowanie. I właśnie to, co zostawi za sobą wyznaczy drogę w nowym wymiarze egzystencji. Kościół w nauce zwanej eschatologią (nauka o rzeczach ostatecznych) uczy, że po śmierci ciała duszę czeka kilka możliwości. Zwyczajowo mówimy o nich „niebo, piekło i czyściec”.

Maryja „skończyła” inaczej. Nietypowo. Takich sytuacji Biblia przywołuje więcej (wniebowzięcie Henocha, zniknięcie Mojżesza, ognisty rydwan który uniósł w niebo Eliasza), ale mimo wszystko historia życia matki Jezusa jest jedyna w swoim rodzaju.

Niewiasta obleczona w słońce

Pewna legenda mówi, że orły jako jedyne ptaki na świecie potrafią bez szwanku dla zdrowia patrzeć prosto w tarczę słońca. Podobno od dzieciństwa ćwiczą się w spoglądaniu na słońce, aby ich wzrok przyzwyczaił się do ciepła i mocy promieniowania tej gwiazdy. Ich oczy przystosowują się do tego, bo zarastają specjalną błoną ochronną. Dzięki temu słońce nie oślepia ich, nie drażni wzroku i nie parzy ich oczu. Mogą więc bez strachu latać ponad chmurami, blisko słońca. Mogą latać najwyżej ze wszystkich ptaków. Kiedy polują czy patrolują swój rewir – słońce im nie przeszkadza, zawsze jest ich sprzymierzeńcem.

Legendę tę opowiada się zuchom, najmłodszym członkom harcerskiej społeczności, aby potem zacząć im tłumaczyć zasady Prawa Zuchowego. Znaczek Zuchowy przedstawia orła na tle słońca. Właśnie po to, aby dziecko mogło zapamiętać, że słońce to symbol doskonałości, znak królewskiego pochodzenia. I także symbol Boga. Do doskonałości trzeba dążyć od początków swego życia, przyzwyczajać się do jej blasku i mocy, uczyć się chodzenia jej drogami.

Orzeł i słońce to symbole boskie i królewskie. Nie bez znaczenia jest apokaliptyczny opis znaku na niebie: niewiasty obleczonej w słońce. To opis osoby będącej bardzo blisko Boga, którego moc jest straszliwa dla stworzenia. Mimo, że niewiasta jest blisko tej mocy, nie podlega jej niszczącemu działaniu. Moc Boga nie razi jej, nie paraliżuje, nie krzywdzi. Obleczona w tę moc niewiasta jest znakiem Boga. To On jest płaszczem ochronnym dla istoty stworzonej, która egzystuje w obecności i w rzeczywistości Bożej. To jakby – pisząc nieco fantastycznym językiem – ochrona przed skutkami kontaktu „międzyegzystencjalnego”. Ona – stworzenie i On – Bóg Stwórca Absolutny i doskonały – razem w jednej rzeczywistości.

Maryja – jak wierzy Kościół – była człowiekiem bez grzechu. Czyli stworzeniem doskonałym, nową Ewą. Bóg przygotował ją w ten sposób na Propozycję Jej Życia. A ona zrobiła tylko jedno. Powiedziała „TAK”. Nie: „No tak, ale…”, „OK, OK, ale może byś mi wyjaśnił…”, „tak, jednak czy nie sądzisz…”

Po prostu „TAK”. Wbrew rozsądkowi. I potwierdzała to niejednokrotnie kiedy zawierzała Bogu prowadzącemu ją przez dramatyczne zdarzenia jej rodziny i misji Jezusa. To takie można chyba powiedzieć TOTALNE zawierzenie Bogu wynikało właśnie z bezgrzeszności. Z braku skażenia grzechem.

Kiedy sobie próbuję wyobrazić jak to jest być bez grzechu, to jedyne co mi do głowy przychodzi to słowo: niewyobrażalne. Jak to jest? Nie czuje się pokus? Czy nie podlega się im po prostu? Nie ulega się wizjom własnego wspaniałego planu życia? Czy może zawsze się wie, jaka jest wola Boga i po prostu się mówi „tak”? Zawsze wiedzieć i być pewnym woli Boga w swoim życiu – to chyba musi być wspaniały dar. Nawet pod krzyżem i przy grobie własnego syna mówić Bogu „tak, zgadzam się na to, Ty wiesz co robisz”. Niewyobrażalne.

Wniebowzięcie

„Po dopełnieniu swego ziemskiego życia Najświętsza Dziewica Maryja została wzięta z ciałem i duszą do chwały nieba, gdzie uczestniczy już w chwale Zmartwychwstania swojego Syna, uprzedzając zmartwychwstanie wszystkich członków Jego Ciała”. (KKK 974)

"Na koniec Niepokalana Dziewica, zachowana wolną od wszelkiej skazy winy pierworodnej, dopełniwszy biegu życia ziemskiego z ciałem i duszą wzięta została do chwały niebieskiej i wywyższona przez Pana jako Królowa wszystkiego, aby bardziej upodobniła się do Syna swego, Pana panujących oraz Zwycięzcy grzechu i śmierci" (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 59; por. ogłoszenie przez papieża Piusa XII w 1950 r. dogmatu Wniebowzięcia Błogosławionej Dziewicy Maryi: DS 3903). Wniebowzięcie Maryi jest szczególnym uczestniczeniem w Zmartwychwstaniu Jej Syna i uprzedzeniem zmartwychwstania innych chrześcijan.” (KKK 966)

Wniebowzięcie polega na osiągnięciu stanu wiecznej szczęśliwości z Bogiem bez uczestnictwa w stanie pośrednim jakim jest śmierć. Nie ma więc tego przejścia i rozdzielenia ciała od duszy, nie ma stanu oczyszczenia, sądu. Od razu następuje wejście w rzeczywistość Boga bez konfliktu ontologicznego, który żartobliwie określiłabym tak: skończony byt włazi niemal w butach w świat bytu nieskończonego. Doskonały Bóg zaprasza stworzenie, czyli istotę zupełnie różną od siebie pod względem istnienia w czasie i przestrzeni. Zaprasza do swego wymiaru egzystencji bez przeprowadzania przez bramę śmierci – konieczną do przejścia w większości wypadków.

Zastanawiam się (zupełnie teoretycznie, bo jak inaczej), jak to jest możliwe?

Mistycy w swoich dziennikach i pismach na różne sposoby próbowali opisywać stany ekstaz i kontaktu z bogiem podczas trwania ich ziemskiej egzystencji. Pisali o wielu etapach drogi, o oczyszczaniu władz zmysłowych i emocjonalnych, o katharsis duszy, o stanach typu „pustynia” czy „wielka pociecha”. Na końcu tych wszystkich duchowych przygód miał czekać Bóg w Swej wspaniałości, a ich duchowe oczy wreszcie mogły Go zobaczyć takim jaki On jest. Tak sobie myślę, że mistycy to takie orły, które potrafią po wielu ćwiczeniach patrzeć w słońce majestatu Boga bez mrużenia powiek i bez skutków ubocznych w postaci zapalenia spojówek (o ile dusza ma spojówki).

A gdyby Maryja napisała taki dziennik duszy, to jak by określiła to, co wiedziała o Bogu i jaką z nim miała relację? Może modlitwy Zdrowaś Mario i Magnificat – pamiątki po pamiętnym dialogu Elżbiety i Marii, są odpowiedzią na to pytanie? „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. (…) Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”. Elżbieta wiedziała, co się dzieje. Sama doświadczyła wielkiego cudu i łaski. Była w ciąży, mimo że po ludzku rzecz ujmując było to niemożliwe. Wiedziała więc, bo sama tego doświadczyła, że skoro Bóg coś obiecuje, to znaczy że się to zdarzy.

A Maryja? Zobaczmy co odpowiedziała swojej krewnej:
„Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim. Bo wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy. Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia. Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny.”

Kiedyś podczas lekcji religii poświęconej Maryi i temu właśnie tekstowi, zapytałam podstępnie: Dlaczego w tych słowach Maryja jest taka pewna, że spotka ją jakiś zaszczyt? Czy to nie podejrzane?

Oczywiście ten ton podchwyciło kilka zadziornych osób i się zaczęło.

- A co to za pewność? Ona deklamuje jakiś wiersz, modli się i to wszystko.

- Jest zarozumiała? Chce żeby wszyscy ją podziwiali i błogosławili.

- To chyba jest pycha – ona się chwali Elżbiecie jaka to ona jest wyjątkowa.

Na szczęście jedna z dziewcząt nie wytrzymała i krzyknęła:

- No co wy, przecież ona była bez grzechu, nie mogła tak myśleć. Ona znała Pana Boga i żyła z Nim w przyjaźni. A przyjaciele sobie pomagają i dlatego była pewna, że to wszystko się uda.

Zapytałam więc jeszcze bardziej podstępnie:

- Aha, czyli oni sobie taki mały interesik na boku ukręcili tak? To jest kumoterstwo – ja ci coś dam, ty mi coś dasz, bo po znajomości. To chyba podejrzane, co?

Inna osoba podjęła trop poprzedniczki:

- Nie, Maryja nie mogła tak pomyśleć. A Bóg chyba nie jest aż taki podstępny. Oni nie mieli w tym interesu. Byli w przyjaźni i wspierali się – tak jak w rodzinie.

Koniec końców doszliśmy razem do konkluzji następującej: Maryja była pewna celu i kresu tego zadania, bo żyła w nieco innym wymiarze niż wszyscy dookoła. Ona nie miała w sobie niepewności, braku zaufania woli Boga, strachu, że On ją oszuka czy wykorzysta. Znała Go i trwała przy Nim, a On przy Niej. Tak jakby On był w Niej i dlatego nie przeżywała rozterek i wątpliwości tak samo jak np. my. Była tak blisko Boga, że bardzo dobrze Go rozumiała. Otaczała ją rzeczywista obecność Boża i dlatego mogła bez stresu taka modlitwę wyśpiewać jako hymn uwielbienia Boga, a nie hymn samochwalstwa. Ona wiedziała. Jej wiara połączona była z wiedzą wynikającą z braku grzeszności.

Dlatego wiedziała, że to co się jej zdarza i zdarzy doprowadzi ją do wspaniałego końca. Nie ma co się bać i zastanawiać, czy Bóg ma rację czy nie.

- Skoczysz ze Mną w WIECZNOŚĆ, Mario?

- Tak.

- Z zamkniętymi oczami?

-  Tak.

- I zostawisz swoje marzenia i plany życiowe? Zaufasz mi?

- Tak.

Kto z nas tak potrafi? Ile razy bunt i niezgoda na zdarzenia codzienności doprowadzają nas do życiowych tragedii, rozpaczy i depresji. Bo nie chcemy i nie umiemy odnaleźć w tym sensu, a co dopiero woli Boga.

Ostatnio nie mogę spać po nocach. Budzę się od kilku miesięcy o 3.00-4.00 nad ranem i przez godzinę, czasem dwie nie mogę zasnąć. Najpierw się wściekałam. Tabletek nasennych nie mogę brać, czytać o tej porze nie bardzo potrafię. Co tu robić w środku nocy w uśpionym domu?! Spędzałam więc czas na snuciu się od okna do okna albo leżałam w bezruchu czekając na upragniony sen. Byłam zła na Pana Boga, że dał mi taką fizjologię. Że czasem nie mogę spać.

Pewnego ranka wyszłam na balkon, bo upał był nieznośny i mieszkanie nagrzało się okropnie. Rano jednak jest chłodniej na dworze. I oniemiałam z zachwytu. Dzień budził się do życia. Mam widok na rozległe łąki. Słońce właśnie wstawało nad bajkowym morzem mgły, która unosiła się nad łąkami. Wyglądało to jak jezioro z najpiękniejszych snów. I jeszcze to światło wschodzącego poranka. Ptaki zaczynały kwilić nieśmiało, niektóre się od razu zabierały do śpiewania. Dlaczego ja tego wcześniej nie zauważyłam? Zapytam Pana Boga, pomyślałam.

Odkopałam spod sterty papierów na biurku książeczkę z medytacjami na każdy dzień i otworzyłam na bieżącym dniu. Odnalazłam tam zdanie: dziękuj za wszystko co się zdarza w twoim życiu, w tym czytaj wolę Boga.

I wtedy mnie olśniło: JUŻ WIEM!

Od tamtej pory już się nie złoszczę na te ranne pobudki, które serwuje mi mój organizm. Zawsze brakowało mi ciszy i spokoju, żeby zastanowić się spokojnie nad czymś, poczytać Pismo Święte i zwyczajnie spędzić czas z Bogiem na medytacji (bo pracy i działania pod rękę z Nim mam aż nadto). O czwartej czy piątej nad ranem nikt mi w tym nie przeszkadza, nikt nie chce ode mnie niczego. Mam czas, ciszę i spokój. Nawet jeśli jestem nieco senna i nieprzytomna, to chyba dobrze spędzony czas – wróciłam do czytania medytacji i innych form modlitwy. Bóg dał mi tę ranną godzinę w prezencie. Wystarczyło powiedzieć: „tak”. Bez żadnego: „ale o piątej nad ranem???”.

Maryja wniebowzięta uczy mnie postawy życia z Bogiem bez buntu, trudnego „tak, Panie” w każdej okoliczności życia i zaufania, że plan Boga jest lepszy niż mój własny i moje „widzimisię”. Oczywiście daleko mi do doskonałości, żaden ze mnie orzeł. Dobrze, że mamy Maryję. I wiersze o Niej. I to niech będzie pointa:

 

Najświętsza Maria Panna

Po cichym chodzi sadzie,

Na grusze, na jabłonie

Swe święte dłonie kładzie.

 

Nad ziół grzędami staje,

Nad kwieciem się pochyla,

Gdy ujrzy gąsienicę,

Przemienia ją w motyla.

 

Drzewom dodaje siły,

Owocom zaś słodyczy,

Warzywa barwi tęczą

I róże pilnie liczy.

(Ewa Szelburg-Zarębina)

 

 

Rozważanie na XX Niedzielę Zwykłą, Uroczystość Wniębowzięcia Najświętszej Maryi Panny, rok C2

Dzisiejsze czytania

www.tezeusz.pl

 

Tezeusz
O mnie Tezeusz

Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie. Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.  Z "Misji" Tezeusza.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości