„Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu” - ta myśl jest odpowiedzią Jezusa na zachwyty nad świątynią.*
Każdy z nas może zbudować sobie taką własną wewnętrzną świątynię. Coś, co się ceni, podziwia, co jest siłą napędową. A Jezus mówi, że przyjdzie czas, kiedy to, co podziwiamy, legnie w gruzach. To, co budujemy własną mocą, pewnego dnia minie. Jest to gorzka nauka, ale potrzebna. Gdyby to, co budujemy własnymi siłami, nie upadło, trwalibyśmy przy tym i nie poszlibyśmy dalej. Tylko to, co jest oparte na fundamentach ze skały Jezusa, przetrwa w obliczu wojen, trzęsień ziemi, plag, głodu, prześladowań.
I inny aspekt tych słów. Jan Paweł II nazwał naszą współczesną rzeczywistość cywilizacją śmierci. Pod pozorem dobra, humanizmu, humanitaryzmu, mniejszego zła – niszczone są fundamenty świata chrześcijańskiego. Człowiek przyznaje sobie prawo do decydowania o życiu i śmierci. Mamy glosować, kiedy życie się zaczyna i kiedy powinno się zakończyć. To fałszywa droga. Człowiek nosi w sobie skazę, pójdzie za tym, co łatwiejsze. Żeby docenić głębię, trzeba w nią wejść, zasmakować, a to wymaga dużo trudu i starań. Nie każdy podejmie taki wysiłek.
Kiedyś czytałam opowiadanie s-f (już nie pamiętam autora).Wtedy jego treść była tak nieprawdopodobna, że nawet przez myśl mi nie przeszło, że może się ziścić. Dziś ze smutkiem odkrywam, że powoli podążamy w tym kierunku. To był świat, w którym rodzice decydowali, czy dziecko jest człowiekiem. Mieli na to pięć lat. Taki maluch żył w domu rodzinnym, ale nie miał gwarancji przeżycia. Dopiero gdy jego rodzice podpisali papiery, że jest człowiekiem, miał pewność, że go nie zabiją. Gdy dziecko kończyło pięć lat i nie miało papierka, przyjeżdżała ciężarówka i zabierała je. Ślad po nim ginął. Pamiętam rozmowy pomiędzy maluchami, które bardzo się starały, aby rodzice je uznali. Z podziwem patrzyli na kolegów, którzy mieli papier człowieka.
Dziś w Polsce toczy się dyskusja o prawie do decydowania o życiu i śmierci. W imię humanizmu i wygody przemyconej tylną furtką podważa się fundament, na którym opiera się cywilizacja judeochrześcijańska. W imię egoizmu i konsumpcjonizmu wmawia się ludziom, że białe jest czarne, a czarne jest białe. Nie chcę się dać pochłonąć przez królestwo fałszu i iluzji. Mówię nie dla wszystkich fałszywych proroków, którzy pod pozorem dobra albo mniejszego zła domagają się przyzwolenia na zabijanie ludzi – tych, którzy nie mogą się bronić.
Świat oszalał, a ja nie chcę się dać wciągnąć w to szaleństwo. Prawo ustanowione przez Boga uwiera. Dlaczego? Bo jest wymagające, bo nie ma w nim drogi na skróty. Bo mówi, że nad człowiekiem Ktoś jest – to chyba najbardziej bolesny aspekt. Trzeba pokory, aby zaakceptować prawo, ład Boży. Gmach naszego świata się chwieje, widać to coraz wyraźniej. Rośnie grupa ludzi, dla których antropologia chrześcijańska jest jak kamyk w bucie – uwiera. Pewnego dnia możemy mieć nowe prawo. Prawo egoizmu i pychy. Zastanawiam się, czy to już może zapowiedź czasów ostatecznych, czy jeszcze nie. Na razie jesteśmy jak ta żaba, która wyleguje się w garnku z ciepłą wodą i nie chce dostrzec, że pod garnkiem cały czas podkładają do pieca.
„Stoimy obecnie w obliczu największej z historycznych konfrontacji, jakich doświadczyła ludzkość. Nie sądzę, aby szerokie kręgi społeczeństwa amerykańskiego lub też szerokie kręgi społeczności chrześcijańskiej zdawały sobie z tego w pełni sprawę. Stoimy teraz w obliczu ostatecznej konfrontacji między Kościołem a anty-Kościołem, Ewangelią a anty-Ewangelią. Konfrontacja ta leży w planach Opatrzności Bożej. Jest to próba, przez którą cały Kościół Chrystusowy (…) przejść musi.”**
Cywilizacja śmierci charakteryzuje się tym, że człowiek staje na miejscu Boga. I decyduje, co jest dobre, a co złe.
„Strzeżcie się aby was nie zwiedziono...”
Cywilizacja kłamstwa i pozorów – tak bym nazwała moje wrażenia z dalekiego i bliskiego zasięgu (Polska, Europa, Świat). Pod pozorem mniejszego zła wprowadza się tylnymi drzwiami kłamstwo. Michael O'Brien*** w książce „Pamięć przyszłości” napisał, że zezwalamy na owo mniejsze zło, które służy ogółowi, aby zachować wygodę i komfort. Pozwalamy decydować za siebie, bo w zamian zdejmowane są z naszych ramion kolejne problemy, z którymi nie chcemy się zmierzyć. Ten cykl esejów z początku lat 90 aż do chwili obecnej opisuje rzeczywistość Kanady i USA widzianą oczami katolika. Odnoszę wrażenie, że Polska wkracza w te same dylematy i kłopoty mniej więcej z kilkuletnim opóźnieniem, ale czas dziś biegnie o wiele szybciej (globalizacja, Internet).
Cywilizacja śmierci już zaczęła burzyć świątynię (porządek świata chrześcijańskiego). Na naszych oczach rozsadzane są fundamenty domu, w którym mieszkamy, w pewnym momencie ściany runą i wielu zginie pod gruzami.
Jaka w tym wszystkim jest rola chrześcijanina? Dać świadectwo prawdzie i nie tracić nadziei bo „...włos wam z głowy nie zginie...” Nie dać się zwieść, zmanipulować. Nie pozwolić, aby pozorne korzyści i wygoda złagodziły rzeczy straszne – moralnie złowieszcze. Takie jak eutanazja, która pod pozorem ulżenia cierpieniom i udrękom nieuleczalnie chorych sankcjonuje zabójstwo na życzenie.
Od kilku lat uczestniczę w rzeczywistości hospicyjnej. Do „Domu Opatrzności Bożej” trafiają ludzie w stanie terminalnym. Nikt nie słyszał prośby któregoś nich, aby go zabić. Człowiek otoczony opieką innych ludzi nie chce odbierać sobie życia. Często jest to zmaganie do końca z własnym przeznaczeniem. Eutanazja jest wygodną wymówką dla tych, którzy nie chcą podarować swojego czasu, wysiłku, obecności, pieniędzy dla potrzebujących wsparcia i opieki nieuleczalnie chorych. Taniej jest pozbyć się „kłopotu”. Wywiera się presję na ciężko chorych osobach, że są ciężarem, że nie ma z nich pożytku, że najlepsze, co mogą zrobić, to uwolnić świat i swoich bliskich od problemu. Ile egoizmu jest w tej „humanitarnej” idei? Jest to coś potwornego, jest to ograbianie tych najmniejszych z nadziei, że ich obecność do końca ma sens. Że życie ludzkie jest bezcenne, każda sekunda ma wartość i znaczenie. A wartość i znaczenie nadaje obecność, szacunek i wspólnota. Tacy ludzie u kresu swoich dni są darem szczególnym. Uczą nas wartości życia, przebywanie z nimi przywraca właściwe proporcje pomiędzy sprawami ważnymi i nieistotnymi. Obecność wśród rzeczywistości hospicyjnej leczy ducha „zranionego” współczesną histerią, szumem medialnym, zagonieniem wśród codziennych obowiązków.
Wejście do hospicjum jest jak zanurzenie się w inną rzeczywistość i uwierzcie, że to nie ta rzeczywistość jest chora, tylko ta poza murami hospicyjnymi. Myślę, że lekarstwem na cywilizację śmierci, cywilizację kłamstwa jest bezinteresowność. Bezinteresowna miłość. Niedawno uczestniczyłam w spotkaniu wolontariuszy, każdy z nich powiedział, że o wiele więcej otrzymuje w hospicjum niż daje.
Odpowiedzią na współczesny pseudohumanizm jest antropologia chrześcijańska. Odpowiedzią na wybór mniejszego zła poprzez eliminację najsłabszych i najmniejszych (eutanazja, aborcja) jest szacunek do każdej istoty ludzkiej. Antropologia judeochrześcijańska traktuje każdego człowieka jak cały świat. Czy zniszczymy cały świat, aby świat sąsiedni nie odczuwał dyskomfortu? Czy zniszczymy cały świat, aby światy sąsiednie uwolnić od niewygody podjęcia odpowiedzialności za własne decyzje? To jest właśnie taki wybór, mniejsze zło służy do tego, aby jednych zabić a drugim okaleczyć duszę. Mniejsze zło jest zdejmowaniem odpowiedzialności z tych, którzy zaplątali się w sytuacje trudne życiowo poprzez własne decyzje, wybory lub okoliczności zewnętrzne. I ofiarowanie im wyjścia awaryjnego – uwolnienia od odpowiedzialności, uwolnienia od konsekwencji – tylko że wyjście awaryjne to ulga na chwilę, a potem trzeba przejść przez piekło. Im bardziej będą próbowali zdejmować z nas odpowiedzialność i usuwać konsekwencje naszych wyborów, tym dramatyczniejsze decyzje przyjdzie nam podejmować później.
Uczeń Chrystusa powinien wystrzegać się egoizmu, mniejszego zła. Zło jest złem, obojętnie jak je nazwiemy: mniejsze czy większe. Dekalog i błogosławieństwa z Kazania na Górze są fundamentem, który pozwoli przetrwać apokaliptyczne próby.
Pseudohumanizm okalecza ducha, a nie ma nic bardziej smutnego, niż człowiek z chorym duchem. Można być sparaliżowanym, ale mieć w sobie siłę ducha, wolę walki, która wywołuje podziw u osób o zdrowym ciele. Natomiast jakże smutnym jest obraz człowieka „zdrowego” któremu brak owej wewnętrznej siły.****
* Świątynia była dumą i oczkiem w głowie Izraela. Budowano ją przez 40 lat.(http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awi%C4%85tynia_Jerozolimska)
** Z przemówienia Karola Wojtyły, wygłoszonego podczas wizyty w USA w roku 1976, zamieszczonego w „The Wall Street Journal”
*** „Pamięć przyszłości” Michael O'Brien (http://www.studiobrien.com/)
**** Film „Gattaca, szok przyszłości” doskonale to pokazuje (reżyser i scenarzysta - Andrew Niccol)
Rozważanie na XXXIII Niedzielę Zwykłą, rok C2
Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka
Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie.
Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.
Z "Misji" Tezeusza.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości