Tezeusz Tezeusz
162
BLOG

Małgorzata Frankiewicz: Pan Bóg z dworca ZOO

Tezeusz Tezeusz Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Przygotowując się do pisania rekolekcyjnych rozważań, trafiłam na artykuł Christiane Felscherinow: powrót dziewczyny z dworca ZOO. Rzecz dotyczy niemieckiej narkomanki, która pod koniec lat siedemdziesiątych stała się sławna za sprawą autobiograficznej książki „My, dzieci z dworca ZOO”, później również sfilmowanej. Dziś Christiane ma 51 lat i jeszcze żyje, co biorąc pod uwagę jej przejścia może budzić spore zdziwienie. Choruje na żółtaczkę typu C, ma wciąż pokłute ręce, bo gdy nie radzi sobie z rzeczywistością, sięga od czasu do czasu po heroinę. Boi się samotności, więc gdy słyszy głosy albo widzi ubranych na czarno mężczyzn w swoim korytarzu, idzie do schroniska… A to tylko echa o wiele straszniejszych przeżyć sprzed lat, niegroźne już właściwie powiewy cichnącego huraganu…

Czy byliście kiedyś nocą na dworcu w dużym mieście – nie tylko przejazdem, przysypiając między jednym a drugim pociągiem? Czy po prostu włóczyliście się tam albo w najbliższych okolicach, w pobliskim parku, wśród okolicznych kamienic, przyglądając się uważnie innym zabłąkanym o tej dziwnej porze ludzkim istotom? Jeżeli nie, to nie zachęcam. Nie chodźcie tam w każdym razie ani z ciekawości, ani z chęcią pomocy, ale bez odpowiedniego fachowego przygotowania. Z własnego doświadczenia wiem, że gdy patrzy się na brudnych i dziwacznie ubranych bezdomnych, na często podstarzałe prostytutki płci obojga, na ludzi łapczywie wyciągających ze śmietników pety i resztki jedzenia, gdy trzeba opędzać się od żebrzących półprzytomnych alkoholików i narkomanów, to na myśl przychodzi raczej szatan niż Pan Bóg.

Po co zresztą odwoływać się do tak ekstremalnych doświadczeń? Statystyki pokazują, że w Polsce żyje ponad milion osób uzależnionych od alkoholu. Do tego dochodzą narkomani, lekomani, osoby podejmujące różnego rodzaju autodestrukcyjne działania. Nasi bliscy: małżonkowie, rodzice, dzieci, rodzeństwo, przyjaciele, sąsiedzi… Szczęśliwi, którym dane było uniknąć takich problemów!

Jeżeli jednak nie należysz do tych szczęśliwców i patrzysz na człowieka trzęsącego się w delirium, rozważając telefonicznie z pracownikiem pogotowia kwestię, czy wystąpiło już zagrożenie życia i zdrowia; jeżeli musisz szybko opatrzyć czyjeś pocięte żyletką i mocno krwawiące nogi, irytując się, że gumowe rękawiczki zaginęły znowu w najmniej odpowiednim momencie; jeżeli wchodzisz w urojony świat osoby, która nie za bardzo cię już rozpoznaje, bo wiesz, że tylko dzięki takiemu irracjonalnemu dialogowi unikniesz poważnych obrażeń własnego ciała; jeżeli możesz uczciwie powiedzieć, że w takich i podobnych sytuacjach widzisz obraz Boga w drugim człowieku – to jesteś kimś naprawdę świętym. Podziwiam i bardzo ci tego zazdroszczę, bo dla mnie jest to niedościgły ideał. Ja myślę wtedy raczej o sprawach praktycznych, a gdy później przychodzi czas na refleksję, to ogarnia mnie bezsilna wściekłość. I pytam: Dlaczego, Panie Boże, dlaczego?

O ludziach, których wspomnienia tu przywołuję, nie można by na pewno powiedzieć słowami psalmisty:

Błogosławiony człowiek,

który nie idzie za radą występnych,

nie wchodzi na drogę grzeszników

i nie zasiada w gronie szyderców.

Lecz w prawie Pańskim upodobał sobie

i rozmyśla nad nim dniem i nocą.

 

Do nich odnoszą się raczej inne słowa psalmu: są jak plewa, którą wiatr rozmiata…

                                                              *

To pokolenie – nadwrażliwe, rozemocjonalizowane, w ucieczce przed nudą pędzące za wciąż nowymi i coraz silniejszymi doznaniami; nieufne wobec jakichkolwiek autorytetów, bo naznaczone traumą ubiegłowiecznych totalitaryzmów; płacące straszliwą cenę za zbyt szybkie tempo zachodzących w świecie zmian; rozpaczliwie szukające utraconego raju w alkoholu, narkotykach, seksie; skoncentrowane przez całe życie na tym, aby nie dorosnąć…

Z przeznaczonego na dziś fragmentu Ewangelii dowiadujemy się, że ludzie żyjący w czasach Jezusa też zasłużyli sobie na ostrą krytykę. I mimo różnicy historycznych uwarunkowań pewnie nawet sporo wad mieli podobnych… A jednak Jezus przychodzi do takich właśnie ludzi, którzy nie chcą lub nie umieją postępować zgodnie z przykazaniami, żyje wśród nich i za nich umiera. Tak, Jezus umiera również za tych, którym wytyka błędy, których gani, o których wie, że ostatecznie doprowadzą do Jego śmierci. Krytykuje, ale nie pozostawia ludzi samych ze słowami krytyki, bo to oznaczałoby potępienie i skazanie na beznadziejną rozpacz. Wiarygodność Jego twardych słów wynika stąd, że zechce wziąć na swoje barki ciężar wskazywanych przez siebie ludzkich grzechów.

Jakże łatwo przychodzi nam krytykowanie… Słowa same cisną się na usta albo pod palce na klawiaturze komputera. Jedni wolą powtarzać sprawdzone frazesy, inni podejmują własne analizy, na których podstawie tworzą odkrywcze, błyskotliwe teorie, lecz niewielu chce się zaangażować i wziąć odpowiedzialność za krytykowane sprawy… Mówimy przyjacielowi: „Źle postępujesz”, a gdy pojawiają się przykre następstwa jego działań, cieszymy się po cichu, że wyszło na nasze i nie spieszymy się wcale z pomocą… Wygłaszamy na temat innych ludzi niekoniecznie prawdziwe opinie, nie przejmując się w ogóle, jakie to może mieć konsekwencje dla ich dalszego życia…

Dzisiejszy fragment Ewangelii przypomina, że jeśli chcę naśladować Jezusa, to muszę brać odpowiedzialność za oceny i opinie wypowiadane o innych ludziach – tych bliskich, z którymi rozmawiam prawie codziennie i tych, których może nigdy osobiście nie spotkam. A to znaczy, że krytykując, powinnam mieć też jakąś wizję realnego wsparcia i zaradzenia trudnościom. Krytyka wyłącznie z pozycji obserwatora, chociażby bardzo uważnego i przenikliwego, ale bez chęci osobistego zaangażowania, może być najwyżej przejawem narcyzmu, złośliwości albo ideologicznej gry.

                                                        *

Ks. Adam Winski zachęca, aby w ramach towarzyszących tym rekolekcjom osobistych ćwiczeń ułożyć litanię osób i okoliczności, które stały się moją drogą do Boga. Litanii nie będzie, ale chciałabym tutaj wspomnieć o jednym ważnym wydarzeniu, które odcisnęło piętno na moim życiu. Zdarzyło mi się mianowicie, że mówiłam bardzo pięknie i udzielałam mądrych rad w oparciu o mój pracowicie kształtowany system wartości. Tyle tylko, że, nie zauważyłam, czego oczekuje ode mnie rozmówca. A on oczekiwał, żebym przestała gadać i wytrzymała ciężar, brzydotę jego cierpienia, żebym chwyciła go mocno za rękę i nie pozwoliła mu odejść w ciemną noc, w takie mniej więcej klimaty, jak te opisane powyżej…Byłam prawdopodobnie ostatnią osobą, która z nim rozmawiała. Wkrótce dowiedziałam się, że nie żyje.

Teraz niosę ze sobą przez życie ciężar niesprostania tamtej sytuacji. Gdy spotykam kogoś poranionego czy pogubionego i żałosnego w tym swoim stanie, nie potrafię dostrzec w nim obrazu Boga, ale wyraźnie widzę obraz tamtego człowieka, którego kiedyś zostawiłam samego… O tamtym człowieku myślę, gdy udzielam konkretnej pomocy, a także wtedy, gdy wykłócam się z Panem Bogiem, aby nie powtarzały się podobne życiowe tragedie, aby ci często najwrażliwsi, szczególnie uzdolnieni nie marginalizowali się wskutek nałogów, nie zamykali się w swoich światach gdzieś między dworcowym śmietnikiem i schroniskiem dla bezdomnych, nie popełniali samobójstw… Może jeszcze tego jednego albo tą jedną, Panie Boże, ocalisz, a może dwoje lub troje…

We wstępie do tegorocznych rekolekcji Andrzej Miszk pisze, że każdy inaczej tematyzuje obraz Chrystusa w drugim człowieku oraz że warto tę osobistą uprzywilejowaną drogę do Boga poprzez drugiego człowieka pielęgnować i rozwijać w sobie. Moja droga do Boga poprzez drugiego człowieka jest widać taka, że wiedzie od niesprostania konkretnemu ludzkiemu nieszczęściu do coraz żarliwszej modlitwy za tych, których tylko Bóg potrafi obronić przed nimi samymi. Może niektórym z was podobnie zdarzyło się nie sprostać. Nie poddawajcie się rozpaczy! Niesprostanie też może być bodźcem do nawrócenia, bo Bóg prowadzi nas do siebie różnymi drogami.

www.tezeusz.pl

Rekolekcje Adwentowe Tezeusza 2013

Rozważanie na Piątek II tygodnia Adwentu , rok A2
 
Polecamy także
Tezeusz
O mnie Tezeusz

Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie. Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.  Z "Misji" Tezeusza.  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo