Tezeusz Tezeusz
100
BLOG

Andrzej Miszk: Zaufać znaczy pokochać

Tezeusz Tezeusz Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

W dzisiejszej scenie Zwiastowania Maria bezwarunkowo zawierza Bogu, który słowami anioła Gabriela zaprasza ją do zostania Matką Syna Bożego. Zainspirowany tą sceną, a jednocześnie pamiętając o temacie naszych Rekolekcji, chciałbym rozważyć postawę zaufania do drugiego człowieka jako szczególny przejaw miłości albo jej braku.

Maria zawierza Bogu bezwarunkowo, ponieważ kocha Go miłością silną, ufną i czystą. Jej zawierzenie niesłychanemu zaproszeniu Boga wyrasta wprost z jej miłości, która godzi się przyjąć najbardziej niemożliwy scenariusz życia i pójść w całkowitej ciemności wiary za Słowem Boga niewidzialnego.

Nasze ludzkie zawierzenie/zaufanie drugiemu człowiekowi oznacza, że wierzymy jego słowom i czynom. Nie tylko jakimś konkretnym, ale też wierzymy jakiemuś człowiekowi, ponieważ w swej istocie jest wiary-godny. Być może rzadko myślimy o zaufaniu drugiemu człowiekowi jak o akcie miłości czy jej odmowy, gdy nie ufamy lub przestajemy ufać. W codzienności zwykle myślimy o zaufaniu jako pewnej funkcji roztropności, pewnej moralnej i praktycznej intuicji, która ma służyć przede wszystkim naszemu bezpieczeństwu i interesom, i zabezpieczać je przed ludźmi, którzy mogą nam zaszkodzić, jeśli zaufamy im, a nie okażą się tego godni. Takie egoistyczne postrzeganie naszego zaufania lub jego odmowy jest charakterystyczne dla etapu życia, na którym to moje JA jest wciąż najważniejsze, gdy INNI jeszcze nie zaistnieli w moim życiu jako bliźni, godni bezwarunkowej miłości. Ale nawet wówczas pod warstwą egoizmu i interesownego postrzegania zaufania jest w nas obecny potencjał zaufania bezinteresownego, które rodzi się z miłości i czeka na swe urzeczywistnienie.

Co znaczy ufać drugiemu człowiekowi z miłości do niego? Po pierwsze, ufam mu, bo zakładam, że jest dzieckiem tego samego Ojca, stworzonym z miłości dla szczęścia i życia wiecznego. Ten fundamentalny akt zaufania drugiemu człowiekowi wyrasta z zaufania do samego Boga, któremu wierzymy, że jest dobry i stworzył człowieka dobrym, na swój obraz i podobieństwo. Ufam drugiemu człowiekowi – zanim cokolwiek powie czy zrobi – bo jest darem samego Boga. Po drugie, ufam drugiemu człowiekowi, bo wierzę, że z natury jest raczej dobry, niż zły i że żadne zło nigdy nie zmaże w nim obrazu dobroci Boga. Po trzecie, ufam mojemu bratu i siostrze, to znaczy wierzę im, że w swej istocie chcą oni mojego dobra: są mi życzliwi. Po czwarte, ufam drugiemu człowiekowi, bo pragnę żyć z nim w przyjaźni, pragnę mu wierzyć i powierzyć siebie samego.

W codziennej praktyce ten ideał zaufania drugiemu z miłości i dla miłości jest w swej pełni trudny do spełnienia i napotyka nieraz olbrzymie trudności. Jakie? Zwykle nasze próby zaufania drugiemu człowiekowi obarczone są bolesnymi doświadczeniami zawodu, a nawet zdrady ze strony innych, zwłaszcza tych, których uważaliśmy za bliskich i godnych zaufania. Doświadczenie osobiste i cudze uczy, że należy być raczej ostrożnym w ufności wobec innych, bo zbytnia ufność skazuje nas i naszych bliskich na poważne zagrożenia: bycia okradzionym, znieważonym, zranionym, oszukanym, zdradzonym, skrzywdzonym, okłamanym. W ludzkim doświadczeniu niewiele jest chyba boleśniejszych doświadczeń, niż utrata zaufania do bliskiej osoby czy szerzej do ludzi w ogóle. Utrata zaufania jest doświadczana jako rana separacji od bliźniego. Nie ufając drugiemu, niejako negujemy w nim przede wszystkim dobrą wolę, jeśli nie w ogóle, to na pewno wobec nas. Negacja dobrej woli staje się jednocześnie utratą naszej wiary w jego człowieczeństwo, możliwość przemiany i nawrócenia. Człowiek, który utracił nasze zaufanie, staje jakby poza kręgiem dzieci Bożych, przestaje być moim bliźnim, a je tym samym przestaję mieć wobec niego etyczne zobowiązania.

Bywa też, że przyczyną utraty zaufania do innych jest ciąg rozczarowań, których sami staliśmy się przyczyną: gdy przestajemy ufać sobie, kontrolować swoje życie, zaczynamy kłamać, oszukiwać, zdradzać, krzywdzić innych, przestajemy ufać samym sobie. A w konsekwencji innym.

Bez względu na to, jak poważnie uzasadniona jest ograniczenie, a nawet całkowita odmowa naszego zaufania do konkretnych osób lub grup ludzi, nigdy nie przestajemy być odpowiedzialni za jakość naszego zaufania wobec innych, ponieważ żadne przecierpiane zło nie upoważnia nas do odmowy miłości wobec drugiego człowieka, również krzywdziciela. Nawet, a może szczególnie wówczas, gdy staje się to niesłychanie trudne czy wydaje się wręcz niemożliwe.

Dla celów rekolekcyjnych, to znaczy poprawy jakości naszego życia jako ludzi i chrześcijan, warto przeformułować dotychczasowe interpretacje zaufania: przestać myśleć o nim głównie w kategoriach egoistycznych zabezpieczeń przed zagrożeniami, jakimi mogą być nasi bliźni, a zacząć myśleć o zaufaniu jako naszej miłości lub jej odmowie wobec drugiego człowieka. Czym mniej w moim życiu spontanicznego zaufania wobec innych, tym mniej w nim miłości człowieka i samego Boga. I w tej kwestii nie ma się co usprawiedliwiać, choćby nawet było czym. Odmawiając fundamentalnego i konkretnego zaufania drugiemu człowiekowi, tym samym odmawiam uznania w nim człowieka i dziecka Bożego. Odmawiam uznania w nim swojego bliźniego, godnego mojej bezwarunkowej miłości.

Co robić w tych trudnych sytuacjach, gdy uzasadnione jest ograniczenie zaufania, by nie narazić na poważne niebezpieczeństwo siebie i bliskich czy nawet większej wspólnoty jak Ojczyzna? Myślę, że nasze ograniczenie zaufania powinno być proporcjonalne do faktycznych przyczyn, zawsze jedynie tymczasowe, gotowe do przywrócenia pełni zaufania. Nigdy nie możemy pozwolić, by to tymczasowe ograniczenie stawało się trwałe i dogmatyczne. Nigdy – nawet gdy sytuacyjnie czy funkcjonalnie ograniczamy nasze zaufanie do kogoś - nie możemy sobie pozwolić na utratę fundamentalnego zaufania do drugiego człowieka: do jego zasadniczej dobroci, synostwa Bożego, możliwości przemiany. Funkcjonalne i uzasadnione ograniczenie zaufanie nie może stawać się naszą trwałą postawą odmowy miłości drugiemu człowiekowi. Zaufanie rodzi się z miłości i ginie wraz z nią. Ostatecznie przecież zaufać drugiemu oznacza pokochać go.

Na koniec chciałbym za wstawiennictwem Marii modlić się do Boga o łaskę całkowitego zawierzenia Jego Słowu kierowanemu do nas, a jednocześnie o łaskę ufności drugiemu człowiekowi, który jest darem miłości Bożej dla nas.

www.tezeusz.pl

Rozważanie na Piątek III tygodnia Adwentu, rok A2

Polecamy także inne rozważania rekolekcyjne - Rekolekcje Adwentowe Tezeusza 2013

Tezeusz
O mnie Tezeusz

Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie. Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.  Z "Misji" Tezeusza.  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo