Tiwaz Tiwaz
283
BLOG

Co mogą źli propagandziści, lubo o nieszczęściu dobrej pamięci

Tiwaz Tiwaz Polityka Obserwuj notkę 11
Dobra pamięć bywa atutem, ale bywa też przekleństwem - tak dla pamiętającego, jak i dla tych, którym ten pierwszy pamięta. Piszący te słowa cierpi na przypadłość niezłej pamięci i czasem sobie przypomina różne rzeczy i na dodatek mu się te rzeczy jakoś kojarzą, czasem wiodąc do prawdziwych wniosków, a te, jak powszechnie wiadomo, bywają drażniące, burzą spokój, źle wpływają na trawienie, zakłócają poczucie jednakiego z innemi postrzegania świata. Nic dobrego.

Ale do rzeczy. Owoż ostatnio nagłego przypomnienia doznałem czytając wstrząsające wiadomości o drugim życiu formatu audycji "W tyle wizji" wykancelowanej z TVP Info, formatu będącego, jak i wszystko co wyszło spod jego pióra, bardzo oryginalną koncepcją p. red. Marcina Wolskiego, tym razem w telewizji Fratrii, czy jakoś tak, bez p. red. Marcina Wolskiego, lecz za to ze wspaniałym garniturem prowadzących, z nadzwyczaj lotną orlicą pisowskiej rewolucji Dorotą Łosiewicz, genialnym erudytą i niezwykle taktownym polemistą Krzysztofem Feusettem oraz Stanisławem Janeckim, zapewne stanowiącym podręczny zasób pamięci faktów niepowiązanych. Przypomniał mi się magazyn "60 minut na godzinę", którym jako "nadredaktor" pan Wolski kierował w latach 70-tych, oraz fragment wierszyka, który w nim wygłaszał. Całości oczywiście nie pomnę, jednak najważniejsze, a więc pointa, utkwiła mi w pamięci. Brzmiała jakoś tak: nikt tak nie może zaszkodzić, skądinąd słusznej sprawie, jak źli propagandziści. Z treści wierszyka wynikało, że słuszne jest dzieło budowy socjalizmu i drugiej Polski pod światłym (nie rechotać!) kierownictwem tow. Edwarda Gierka, zaś szkodzą temu dziełu chwalcy niesłusznie rozkładający akcenty i propagujący niewłaściwe aspekty. Oj chłostał red. Wolski biczem satyry, oj chłostał!

Odnosząc wiekopomną i oryginalną myśl Redaktora do czasu obecnego, rozebrać to kluczowe zdanie o "skądinąd słusznej sprawie" i "złych propagandzistach" można, a nawet trzeba, z dwóch stron: od strony słusznej sprawy oraz od strony szkód spowodowanych przez złych propagandzistów. Co do słuszności katosocjalizmu Jarosława Kaczyńskiego, realizowanego z wielkim zapałem i iście europejskim profesjonalizmem przez jego zaufanego faktora Mateusza Morawieckiego, to zdania są podzielone. Jeżeli przyjąć kryterium trwania narodu oraz jego bogacenia się duchowego i materialnego, to można jedynie domniemywać mniejszą szkodliwość pisowskiego socjalizmu od implementacji "dorhrobku Oświecenia" - na własne uszy słyszałem, jak Tusk tak mówił. Tusk pojechał tym "dorhrobkiem Oświecenia" zapewne ufając, że nikt z jego słuchaczy tych "oświeconych" chorych bzdur nie czytał i że słowo "Oświecenie" wywołuje pozytywne skojarzania z czymś mądrym, słusznym, a może nawet i dobrym. Niemniej bezwiednie i "przy okazji" uzewnętrznił swój styl myślenia, oparty na prymitywnych sylogizmach, aforyzmach, racjonalizmie drapieżnika. Ten facet trwania narodu nie uzna za racjonalne i nie będzie go bronił. Natomiast kompletnie nierealny projekt federacji europejskiej za racjonalny uzna, pomimo jego absurdalności brzemiennej w groźne skutki. Bo on nie jest zdolny do rozumienia dialektyki, teorii komplementarności, metodologii Poppera, jak i wszystkiego, co wykracza poza XVIII-wieczny racjonalizm - to jest bezrefleksyjny, racjonalny w swoim cwaniactwie, demokratyczny polityk czyli wynajęty człowiek.    

Tak więc, o ile mniejsze zło może być słuszne, to możemy założyć, że sprawa pisowskiego katosocjalizmu jest sprawą słuszną.

Teraz przychodzi nam rozebrać drugą stronę zdania i spróbować ustalić czy źli propagandziści szkodzą oraz jak się ta ich domniemana nieudolność wykazuje. Żeby nie dzielić włosa na czworo, to przypomnę krótko, że raklama, a więc i propaganda, aby być skuteczną, musi być prawdziwa. Przy czym ta "prawdziwość" oznacza nie jakąś udokumentowaną zgodność przekazu z jakimś jednym lub więcej wiarygodnymi obrazami rzeczywistości, ale zgodność z jej powszechnym postrzeganiem. Drugą kwestią jest sprawa wiarygodności przekazu, która jest równocześnie wiarygodnością przekaźnika. To ostatnie "gamonie Kaczora" od propagandy kompletnie położyły - eliminując ze swojej głównej tuby propagandowej, czyli TVP, wszelką polemikę i dyskusję, pozbywając się publicystów zachowujących zdrowy rozsądek i trzeźwość sądów, a wprowadzając w ich miejsce tępych chwalców i pochlebców jedynie słusznej pisowskiej władzy, wyzerowały wiarygodność i ograniczyły atrakcyjność - mydląc oczy Naczelnikowi oglądalnością wynikającą jedynie z niestrawności tefałenów dla części audytorium.

W opinii piszącego te słowa pisowska propaganda nie była odbierana jako prawdziwa. Czemu? Bo wypełniająca ją narracja składała się z kilku zaledwie wątków, które nie "pokrywały" postrzeganej przez audytorium rzeczywistości. Przekaz typu "Tusk jest fuer Deutschland, daliśmy 500+, Tusk człowiekiem Putina, pomagamy Ukrainie" był wąski, w sposób widoczny tendencyjny i poprzez zwoją ograniczoność a powtarzalność sprawiał wrażenie, że ma coś bardzie ukrywać niż pokazywać. Z pewnością dla bardzo przekonanych wyznawców Kaczyńskiego był wystarczający, ale, jak widzieliśmy, to Trzecia Droga wygrała wybory. Śmiem twierdzić, że w kierunku tego gigantycznego elektoratu pisowscy propagandyści nie skierowali żadnego przekaźnika i żadnego przekazu. Nie przyszedł im do głowy zabieg, żeby, jak to robiła prasa (w rozumieniu wszystkich mediów) komunistyczna mieć tytuły bardziej "strawne" dla niezaangażowanych i takie dla betonu, żeby mieć bardziej merytoryczny Dziennik Zachodni i kompletnie zideologizowaną Trybunę Robotniczą. Komuna w latach 80-tych nawet już po całkowitym przejęciu z rąk partii mediów przez wojskówkę i ubecję potrafiła zróżnicować wiadomości radiowe o 22-giej na Trójce i te o 19-tej na Jedynce, potrafiła zrobić red. Andrzejem Turskim sympatyczny "Teleexpress" i walić bezrefleksyjną propagandą o 19:30. Tej finezji pisowskiej propagandzie zabrakło, chociaż z racji liczby anten tematycznych istniały kolosalne możliwości różnicowania przekazu i targetu.

Lęk przed herezją zrobił z kościoła "Zjednoczonej Prawicy" sektę, z którą nikt z zewnątrz nie był skłonny się utożsamić, a ona sama nikogo nie była w stanie nakłonić do konwersji.

Święte słowa p. red. Wolskiego: nikt tak nie może zaszkodzić skądinąd słusznej sprawie, jak źli propagandziści.

Tiwaz
O mnie Tiwaz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka