Tomasz Gontarz Tomasz Gontarz
683
BLOG

O najbardziej niewdzięcznej robocie na świecie

Tomasz Gontarz Tomasz Gontarz Polityka Obserwuj notkę 0

A więc wróciłem.

Na przekór Heraklitowi.

Na jak długo? Do momentu, w którym Słowo ostatecznie ustąpi przed Obrazem.

Sporo od tego czasu minęło, z Człowieka Słowa stałem się Człowiekiem Czynu. 

Ile można analizować, krytykować, apelować, debatować? Trzeba zakasać rękawy i wcielać swoje marzenia, idee, konstrukty w życie. Ujrzałem to wyraźnie dopiero na drugim roku studiów i podjąłem  najbardziej niewdzięczną robotę na świecie - społecznika.

Robota nie dość że niepłatna, wymagająca i traktowana conajmniej z lekceważeniem ze strony tych ,,co się nie dają dymać za frajer", to jeszcze obarczona ogromnym balastem pogardy, bo jak robi coś dla ludzi i to jeszcze za darmo - to na pewno coś kręci, manipuluje, bądź podkrada na boku. Nikt przecież nie może być tak głupi sam z siebie.

Zostałem społecznikiem, ponieważ wychodzę z założenia że skoro korzysta się jako beneficjent z przywilejów danych Tobie na bazie wspólnoty, do której przynależysz - to nietaktem byłoby nie odwazajemnić się tym samym wobec niej.

Stąd Samorząd Studentów, stąd NZS, grupa rekonstrukcyjna Legii Akademickiej, Fundacja Republikańska i kilka mniejszych lub większych inicjatyw po drodze. Jestem studentem, mam mnóstwo wolnego czasu, przywileje i zniżki, więc dlaczego nie miałbym dać czegoś w zamian środowisku, którego jestem częścią? Traf chciał, że był to Uniwersytet Warszawski.

Kiedyś wymyśliłem trzystopniową skalę zaangażowania społecznego. Najniższa to apatia, potem zaangażowanie deklaratoryjne - tzn. chcesz coś zrobić, interesujesz się tym co się dzieje dookoła Ciebie, ale Twoja energia znajduje ujście przy piwie, kiedy ponarzekasz na ,,onych", albo z chwilą gdy dorwiesz się do klawiaury i w wirtualnym światku naplujesz na tego ,,Kaczyńskiego i Tuska".

I tu dochodzimy do zaangażowania realnego.

To wymaga odwagi. Coś co nie jest obowiązkowe, a taka jest praca społeczna, od razu plasuje się na dole drabiny priorytetów. Po co robić? Jest państwo. Jest ,,ktoś", niech się tym zajmie. Ja mam robotę, dzieci, naukę, bloga (ktory zaspokaja moją obywatelskość), na co mi to?

A dodaj do tego jeszcze to o czym zaraz Ci opowiem. Społecznikostwo to także krwiożercza walka o władze (jaką władzę? - zapytasz - nad organizacją wolontaryjną?. - Tak). Kampania oszczerstw od tych którzy nie mają takich umiejętności jak ty, albo odwagi by działać. Pogarda. I zwykła ludzka niewdzięczność, ktora wyraża się tym że milczy, kiedy należy powiedzieć słowo ,,Dziękuję".

Wobec tego dlaczego zarywam noce, tracę nerwy i energię, którą mógłbym spożytkować na naukę, albo chociaż zarabianie kasy? Po co użeram się z administracją i z ludźmi ze wszech miar zasługującymi na brak szacunku? Dlaczego poświęcam zdrowie i to co najcenniejsze dla czlowieka - czyli czas, by zrobić coś dla drugiego człowieka?

Bo zadałem sobie, patrząc na losy wybitnych Polaków (konkretnie Dmowskiego i Pilsudskiego), pytanie: ,,Czy jestem gotów by poświęcić swoje życie Polsce?" Byłem wtedy w kompletnym dołku, jak Kostrzewa - bohater ,,Linii Oporu" Jacka Dukaja. Mogłem wszystko, ale nie chciałem nic. Brakowało celu. Idei, która rozpali serce skute lodami ,,pragmatyzmu" i ,,planowanej kariery zawodowej". 

I tym ogniem stała się POLSKOŚĆ.

Skoro wiedziałem ,,co", trzeba było zadać sobie pytanie: ,,Jak?". I tutaj przyszedł mi z pomocą niezastąpiony Ziemkiewicz, oraz Artur M. Nicpoń. Od podstaw, od podstaw trzeba budować potęgę swojego kraju. Jeśli nie położysz cegły, nie zbudujesz wieży. Jeśli nie przekonasz jednego człowieka, nie przekonasz innych.

Składasz ofiarę, ze swych marzeń, ambicji, przyjemności, przyszłej rodziny, wolnego czasu.

Ale warto.

Ogień rozpala moje serce.

I daje ogromną satysfakcje. Bo to jest najlepsze co wyciągniesz ze społecznikostwa - SATYSFAKCJA.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka