Tomasz Matynia Tomasz Matynia
645
BLOG

W sprawie ks. Bonieckiego słów kilka

Tomasz Matynia Tomasz Matynia Polityka Obserwuj notkę 5

Ksiądz Adam Boniecki otrzymał zakaz wypowiadania się publicznie. Ten jeden z najbardziej znanych przedstawicieli duchowieństwa, był do niedawna redaktorem naczelnym „Tygodnika Powszechnego’. Dziś ma swój program w Religia.tv, religijnymi kanale Grupy TVN. Nie jest tylko zwykłym księdzem, nie jest nawet tylko dawnym generałem zakonu Marianów. Jego zdanie często jest odbierane, jako zdanie Kościoła. Media zapraszają go nie tylko do komentarzy na temat religii. Często wypowiada swoje zdanie w kwestiach społecznych, politycznych czy kulturalnych. Korzysta z autorytetu szacownej instytucji Kościoła. I to jest powód konsekwencji, z jakimi się spotkał. Nałożony na niego zakaz wywołał burze. Zastanawiające są argumenty strony broniącej. Pytania, które powstają w wyniku całej dyskusji mają charakter monumentalny, są pytaniami o kondycje, ustrój i działania całego Kościoła. Wielu komentatorów, tak z jednej, jak i drugiej strony, nie rozumie jednak materii, w której się porusza.

Zapraszam na www.tomaszmatynia.wordpress.com

Ksiądz Boniecki jest traktowany w sposób charakterystyczny dla demokracji. Nawołuje się do zniesienia zakazu, który mierzy w wolność słowa. Są to jednak nawoływania, które głuchną w instytucji jaką jest Kościół. I dobrze, że głuchną. Obrońcy niezależności księdza Bonieckiego zapomnieli, że jest on przedstawicielem hierarchicznego ciała. Kościół, a zwłaszcza zakon wymaga od swoich sług posłuszeństwa. Wszystko to sprawia, że nie można stosować kategorii demokratycznych w odniesieniu do Kościoła. Co więcej, ksiądz Adam Boniecki doskonale zna swoje obowiązki związane z udziałem we wspólnocie Kościoła(wielokrotnie o nich mówił i pisał), mimo wszystko notorycznie w fundamenty tej instytucji uderza. Charakterystyczne jest, że ksiądz Boniecki znalazł obrońców wśród ludzi, często dalekich od Kościoła. Ludzi, którzy niekoniecznie dążą do jego chwały. Niekiedy są to ludzie wręcz Kościołowi wrodzy.

Musimy mieć świadomość, że w momencie wypowiadania swoich opinii, ksiądz Adam Boniecki korzysta z autorytetu Kościoła. Jeśli wypowiada się w sposób radykalnie odmienny od stanowiska swojego matecznika, to powstaje  wrażenie, że robi to za przyzwoleniem ciała do którego należy. Co więcej, jego zdanie, jako autorytetu dla wielu katolików, może okazać się stanowiskiem Kościoła, mimo że nim naprawdę nie jest. Przykładów, w których ksiądz Adam Boniecki naciągał nauczanie Kościoła jest wiele.

W sposób oczywisty wpisuje się tutaj jego ostatnie słowo wstępne do „Tygodnika Powszechnego”. Odnosi się tam do noty Papieskiej Rady „Iustitia et Pax”, która w jego oczach powinna być nazwana „manifestem”. Składa też fakty i szuka zbieżności dążeń Stolicy Apostolskiej do koncepcji ruchu „Oburzonych”, którzy strajkują na ulicach światowych miast, m.in. Nowego Jorku, Madrytu czy Rzymu. Ksiądz Boniecki prawie nazywa dokument „manifestem”, w najgorszym tego słowa znaczeniu, odnoszącym się prawdopodobnie do jego komunistycznego rodowodu. W sposób świadomy i otwarty sprzeciwia się oficjalnemu stanowisku Stolicy Apostolskiej, ale także konstrukcji opartej na zasługach papieży Leona XIII, Jana Pawła II i Benedykta XVI. Ksiądz Adam Boniecki ma radykalnie odmienne od Kościoła poglądy na sferę społeczną i gospodarczą. Krytykuje Kościół za krytykę neoliberalizmu. W końcu próbuje połączyć postulaty Rady ‘Iustitia et Pax” z „oburzonymi”. Jednocześnie sam nie proponuje nic w zamian.

Sfera ekonomiczno-społeczna to nie jedyne miejsce rozbieżności księdza Adama Bonieckiego z Kościołem Były naczelny „Tygodnika Powszechnego’ wielokrotnie wypowiadał wcześniej zdanie, które było nie do przyjęcia dla katolików. Ostatnio wziął w obronę Adama Darskiego, lidera zespołu heavy rockowego, który darł Biblię i wypowiadał zdania obrażające Kościół. Ks. Boniecki uważał, że próba jego odsunięcia od programu w telewizji publicznej, jest próbą jej przejęcia przez drugą stronę. Uważał, że to większe zagrożenie, niż obecność satanisty w programie tej telewizji. Ta sprawa miała lekki charakter, pokazała polityczne przekonania byłego naczelnego „TP”. Gorsza była wypowiedź w wywiadzie dla Moniki Olejnik w programie „Kropka nad i”. Adam Boniecki zakwestionował tam koncepcję prawdy obiektywnej i zaprezentował relatywizm księdza katolickiego. Dla ludzi Kościoła takie zachowanie jest szokujące. Nie dziwie się, że ta wypowiedź przelała czarę goryczy.

Wcześniej ksiądz Adam Boniecki zajmował stanowisko, w imieniu Kościoła, w takich sprawach jak lustracja (nie chciał publikacji księdza Isakiewicza-Zalewskiego), czy zapłodnienie in-vitro(uznał, że Joseph Ratzinger się pomylił podpisując ten dokument). W sprawie zapłodnienia pozaustrojowego doszedł także do własnych opinii. Uznał, że jest zgodna z doktryną Kościoła, co wzbudziło sprzeciw wielu przedstawicieli Kościoła.

Przez wielu ksiądz Adam Boniecki jest uważany za nadmiernie zaangażowanego politycznie. Otwarcie krytykował jedną ze stron sporu politycznego, nie mówiąc złego słowa na inną. Apelował o nieangażowanie się Kościoła w politykę, będąc samemu zaangażowanym w ten polityczny spór. Jest to człowiek wielu sprzeczności wewnętrznych. Czas zakazu medialnych wystąpień to czas na zastanowienie. Często zdarza się, że człowiek powie coś zanim pomyśli. Ostatnie zmiany w życiu księdza Bonieckiego nie zmieniły jego podejścia. Wydaje się, że przez to wyostrzył swoje oceny. Nie jest to dobre ani dla niego, ani dla Kościoła, o którego dobro zobowiązany jest dbać. Korzysta z autorytetu Kościoła i ten Kościół musiał wreszcie powiedzieć „stop”.

Jeszcze kilka słów o obrońcach księdza Bonieckiego. Zaczęło się już tam nawet nawoływanie do opuszczenia Kościoła, a także do jego demokratyzacji, odłączenia od państwa. Mam wrażenie, że wielu nie zależy ani na księdzu Bonieckim, ani na Kościele. Znajdują swoje pięć minut, które mogą wykorzystać do podniesienia oglądalności czy zwiększenia sprzedaży. Tak oceniam zaangażowanie w ten spór pracodawców księdza Adama Bonieckiego. Widać też zastanawiającą niekonsekwencje. W czasach, gdy zakazy nakładane były na księży Henryka Jankowskiego czy Tadeusza Isakiewicza-Zalewskiego, nie mogli oni liczyć na takie wsparcie wielu mediów i osób publicznych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka