GOP
GOP
Tomasz Matynia Tomasz Matynia
1644
BLOG

USA bankrutem? Jak obciążyć tym Republikanów?

Tomasz Matynia Tomasz Matynia Polityka Obserwuj notkę 4

Powracają wśród amerykańskich ekonomistów wspomnienia z 1933 roku, kiedy to kryzys zmusił F.D. Roosevelta to ogłoszenia niewypłacalności swojego kraju. Wcześniej dochodziło już do takich sytuacji. Jedna z nich zaowocowała produkcją „zielonych”, nowych dolarów. Stany Zjednoczone ogłaszały bankructwo co najmniej dwukrotnie. Trwa spór czy pozostałe default można uznać za niewypłacalność systemu finansowego USA. Najpoważniejsze zagrożenie bankructwem USA mieliśmy latem 2011 roku, kiedy Barack Obama naciskał na Republikanów mających większość w Izbie Reprezentantów, żeby w końcu wycofali się z bronienia limitu zadłużenia. Przychylne prezydentowi media wsparły go w debacie z Republikanami, co w konsekwencji doprowadziło do podniesienia progu zadłużenia i umiarkowanych cięć budżetowych ze strony Obamy. Podobne zachowanie prezydenta i mediów mieliśmy niewiele ponad miesiąc temu, kiedy Obama próbował uniknąć klifu fiskalnego. Teraz podobna sytuacja szykuje się przy kolejnym podniesieniu progu zadłużenia USA. Już dziś z republikanów robi się zakładników od których zależy uratowanie kraju przed bankructwem, oczywiście do czasu głosowania, jeśli umiarkowana część partii poprze projekt prezydenta, to on odtrąbi sukces.

Blog autora tekstu:tomaszmatynia.wordpress.com

Konieczność pójścia do centrum

Wśród republikanów panują dwa, zupełnie różne, poglądy na przyszłość partii. Z jednej strony mamy do czynienia z umiarkowaną grupą skupioną wokół spikera Izby Reprezentantów Johna Boehnera. Jest to środowisko bardzo bliskie Narodowego Komitetu partii. To członkowie tej frakcji w Kongresie ostatecznie zagłosowali za prezydenckim projektem dotyczącym uniknięcia klifu fiskalnego. Z drugiej strony mamy bardzo silne środowisko Tea Party, które może okazać się głównym źródłem konfliktu wewnątrz GOP.

Po wyborach prezydenckich, przegranych przez republikańskiego kandydata – Mitta Romneya, rozpoczęło się poszukiwanie winnych. W czasie gdy Narodowy Komitet uważał, że błędem była polityka dotycząca kwestii imigracyjnych, zwolennicy Tea Party krytykowali Romneya za zbyt dalekie pójście do centrum, które zdemobilizowało elektorat i nie przyniosło nowych głosów.

Trudno w obecnej perspektywie ostatecznie rozstrzygnąć kto w tym sporze ma rację, jednak widać, że kolejne ustępstwa Partii Republikańskiej nie przynoszą jej żadnych korzyści. O ile w momencie głosowania podniesienia limitu deficytu publicznego w 2011 roku, Barack Obama zobowiązał się do poważnych cięć, o tyle w obecnej sytuacji nawet nie czaruje Republikanów, że pójdzie na takie rozwiązanie. To wynik obniżenia przez nich ceny po kilku głosowaniach zgodnych z linią prezydenta. Jednocześnie Partia Republikańska płaci olbrzymie koszty wizerunkowe, bo podejmuje decyzje, które są sprzeczne z jej wizją i tradycją.

Trzeba zdecydowanie przychylić się do wniosku władz partii, które obwiniają Latynosów za przegrane wybory. Ta grupa w ponad 70% poparła Obamę. Jedynym sposobem na odwrócenie trendu jest nowelizacja prawa imigracyjnego do której prędzej czy później republikańscy kongresmeni się przekonają. Celem partii nie powinno być jednak przesunięcie platformy programowej, ale przesunięcie tego politycznego centrum, tak jak to w 2008 roku zrobił kandydat Partii Demokratycznej. Dziś jest ono właśnie w rękach Obamy. Decyduje tu jednak coś więcej niż polityka obecnego prezydenta. Bardziej chodzi o człowieka, charyzmatycznego przywódcę. Ten obraz wspierają media nieprzychylne GOP.

 

Medialna kopia sytuacji z Polski

Właśnie w mediach rodzi się cały problem Republikanów. Te prawicowe się skompromitowały w trakcie kampanii. FOX tak usilnie wspierał Romneya, że często zapominał o swojej roli na amerykańskiej scenie. Z resztą jego wariactwo na punkcie byłego kandydata na prezydenta było widoczne już w czasie prawyborów. Z kolei stacje telewizyjne i media papierowe nieprzychylne republikanom, bez wahania grają w jednym zespole z administracją prezydenta. Jest pewna przewaga prawicy w mediach lokalnych, jednak co raz częściej główny przekaz ośrodków opiniotwórczych wydaje się nie do przebicia.

Można zapytać o co tu chodzi? W pewien sposób republikanie stanęli między młotem, a kowadłem. Mają większość w Izbie Reprezentantów, ale kohabitacja im nie sprzyja. W momencie ważnych zmian pojawia się niewyobrażalny wręcz nacisk na reprezentantów GOP. Oni w obawie przed społecznym odbiorem sytuacji w konsekwencji podnoszą rękę za projektami prezydenckimi czy tymi promowanymi przez kongresmenów z Partii Demokratycznej. Z upływem czasu ten nacisk okazuje się co raz większy, bo prowadzą do tego decyzje samych kongresmenów z Partii Republikańskiej, którzy już wcześniej udowadniali, że mają miękkie kolana. Nie potrafią w żaden sposób przeciwstawić się medialnemu naporowi, obawiając się o wyniki wyborów do Izby Reprezentantów w przyszłym roku. Mimo kuriozum całej sytuacji, w której Republikanie ponoszą odpowiedzialność za nieudolność prezydenta, nie znaleziono drogi wyjścia z impasu.

 

Pełna mobilizacja przed głosowaniem w sprawie podniesienia zadłużenia

Szukając rozwiązania tej sytuacji, w zeszłym miesiącu zebrały się władze Grand Old Party, które mają opracować strategię wyjścia z wizerunkowego kryzysu oraz z obawy o dezintegrację starej partii. Pierwszym elementem, który skupi całą republikańską reprezentacje w kongresie ma być głosowanie nad podniesieniem progu zadłużenia USA. Obamie prawdopodobnie skończą się pieniądze na przełomie lutego i marca. Przed tym czasem prezydent skieruje do Kongresu projekt ustawy dotyczącej podniesienia zadłużenia, już trzeci w trakcie urzędowania. W tej sytuacji Republikanie mają twardo żądać cięć budżetowych w zamian za poparcie prezydenckiej ustawy. Jeśli okaże się, że Obama nie będzie chciał się ugiąć, zagłosują przeciw podniesieniu długu, co może doprowadzić do ogłoszenia przez USA niewypłacalności. W tym czasie mają trwać także usilne starania w środowiskach opiniotwórczych, które w dużej części przypuszczą atak na Republikanów za twarde stanowisko. Narodowy Komitet stwierdził, że usztywnienie stanowiska jest jedyną drogą do ponownej konsolidacji partii, a to że większość  jego składu stanowią ludzie z centrum partii pomogło w pogodzeniu dwóch środowisk przy wypracowaniu takiej decyzji.

Oznaki podobnego zachowania Partii Republikańskiej widać było w przypadku przesłuchania Chucka Hagela w amerykańskim Senacie. Nowy szef amerykańskiej armii był mocno atakowany choćby przez senatora Johna McCaina.

W partii rozpoczęły się także przetarcia przed prawyborami. Pojawiło się kilku młodych kandydatów, którzy będą chcieli wystartować w republikańskim zmaganiu o nominację. Do takich zaliczyć trzeba Chrisa Christiego – gubernatora New Jersey, a zwłaszcza Marco Rubio, który ma być herbacianym lekarstwem na Republikanów. Tea Party szuka mocnego kandydata, bo w prawyborach poległa, co zdecydowanie zmniejszyło jej wpływ na kształt obecnej polityki Partii Republikańskiej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka