Nasz system sprawiedliwości stoi na głowie, w rezultacie słabi i malutcy nie dostają na czas zadośćuczynienia za niesprawiedliwości jakie ich spotykają.
Shit happens – jak mawiają amerykanie – wyznaczający dzisiaj standardy językowe, zbrojeniowe i intelektualne. Wcześniej czy później w świecie pełnym chaosu i rozrastającej się jak zaraza entropii, spotka nas coś nieprzyjemnego, nawet gorzej coś niesprawiedliwego. Coś na co nie zasłużyliśmy, przykrość którą sobie nie nagrabiliśmy więc nie powinna nas spotkać – to po prostu niesprawiedliwe.
Dlatego system społeczny jako mechanizm korekcji zjawisk dokonanych, jest zobowiązany wynagradzać biednym ludziom takie sytuacje. Wspomagać poszkodowanych, tak aby życie dla wszystkich stawało się znośniejsze.
Niestety wskaźnik samobójstw nadal mamy bardzo wysoki, co świadczy dobitnie, że ze sprawiedliwością wynagradzania poszkodowanych, nie jest u nas najlepiej. Co prawda mamy ministerstwo sprawiedliwości, które na co dzień zajmuje się niesprawiedliwością, jednak wybiórczo traktuje ono swoich klientów. Ważniejszych czyni bardziej upoważnionymi do rekompensat, o mniej ważnych zapomina.
Celem istnienia sądów jest po pierwsze skazywanie na więzienie, aby jednostki szkodliwe mogły być odizolowane od społeczeństwa oraz po drugie wynagradzanie szkód i krzywd poprzez zasądzanie odszkodowań. Ta druga funkcja sądów niestety w Polsce zupełnie nie funkcjonuje.
Po pierwsze nie ma tradycji podliczenia realnych strat, człowieka który jest poszkodowany. Na przykład osoba niesłusznie osadzona w areszcie dostaje żadną lub groszową rekompensatę za zmarnowane miesiące życia, utracone zdrowie i szanse na rozwój osobisty.
Nikt nie zastanawia się nad prostymi rozwiązaniami. Choćby potraktowaniem pobytu w więzieniu czy areszcie jako pracy na rzecz państwa. Następnie wystarczyłoby wyliczyć ilość godzin spędzonych w pracy – te nocne również i pomnożyć je przez średnią pensję tej osoby, jaką uzyskiwała ona jeszcze na wolności, jednak nie niżej jak średnia krajowa. Takie straty, straty samego czasu są oczywiste i nie należy ich udowadniać, jednak dla sądu najważniejszy jest interes skarbu państwa – jakby sąd nie wiedział, że wcale nie ma go reprezentować.
Mniejsza jednak o logikę w systemie sądowniczym. Ważniejsza jest alogika działania samych sądów. Absurdem jest bowiem twierdzenie, że wyroków sądów się nie komentuje. Jeśli są słuszne, jeśli bardzo pożytecznie sądy osadzają jakiegoś szkodliwego osobnika w więzieniu, to należy to właśnie jak najszerzej komentować. Utwierdzając tym samym społeczeństwo w poczuciu bezpieczeństwa, a bandytów i przestępców w poczuciu nieuchronności działania wymiaru sprawiedliwości. Z kolei gdy wyrok jest niesłuszny, to tym bardziej należy go komentować ratując niewinnego człowieka przed niezasłużoną karą, starając się o zwolnienie z urzędu niekompetentnego sędziego – tak aby nie mógł on zaszkodzić już nikomu więcej.
Szkoda społeczna jest tym większa im na wyższym stanowisku znajduje się przestępca. To wiemy wszyscy. Występuje ona jednak również wtedy, kiedy na wysokim stanowisku znajduje się osoba niekompetentna – wtedy należy ją jak najszybciej zdegradować. To drugie spostrzeżenie u nas nie tylko nie występuje, propozycji zwolnienia szkodliwego sędziego nawet się u nas nie rozpatruje.
Sąd musi sądzić sprawiedliwie, po to został powołany. Niestety nie ma kryteriów oceny sprawiedliwości wyroku – ponad odbiorem (komentarzem) społecznym nie istnieją kryteria obiektywne. Dlatego zamiast sprawiedliwości, zwykło się oceniać zgodność z prawem wyroków. Jednak pomimo wieloinstancyjności i nieustannego zasądzania spraw do kasacji, jako źle, bo niezgodnie z prawem prowadzonych, żaden z sędziów za łamanie prawa nie odpowiada.
Prawo nie jest więc równe dla wszystkich. Nie podlegają mu ci, którzy je ustanawiają i wykonują. Właśnie dlatego czas najwyższy wyrzucić takie prawo do kosza.
Funkcją prawa jest sprawiedliwość. Prawo jest sługą sprawiedliwości. Dlatego jeśli nie osiągamy dzięki jego istnieniu, dzięki istnieniu tego wielkiego i drogiego aparatu odpowiedniego efektu, to należy zmienić metodę – zmienić narzędzie osiągania sprawiedliwości.
Prawo ma za zadanie automatyzować często pojawiające się i znane rozwiązania. Na piśmie notuje się działające i sprawiedliwe algorytmy postępowania w danych sytuacjach. Dlatego jego stosowanie i odczytywanie musi być klarowne i czytelne. Jeśli nie jest to znaczy, że jego istnienie niczego nie upraszcza, niczego nie automatyzuje, a jedynie powoduje, iż ludzie biedzą się nad zawiłościami prawnymi, zamiast próbować rozwiązać sam problem.
Obecnie istnieje w Polsce bardzo dużo prawa. Ponad 70 tysięcy stron. Dodatkowo dochodzi do tego prawo unijne. Nikt nie jest w stanie przeczytać, a co dopiero zapamiętać tak dużej ilości treści. Wisienką na torcie niekompetencji naszego systemu sprawiedliwości jest więc zdanie:
„nieznajomość prawa nie zwalnia z jego przestrzegania.”
Prawo nie spełnia już funkcji upraszczania działań społeczeństw, zamiast tego wszystko komplikuje. Dodatkowo jego istnienie jest tylko pożywką, dla wszelkiego rodzaju urzędników, których jedynym sensem pracy – jest zatruwanie życia innym osobom. Dlatego należy jak najszybciej od prawa odejść. Opracować nowy i bardziej dostosowany do dzisiejszych zinformatyzowanych czasów, model osiągania sprawiedliwości w społeczeństwie.
Idea nadrzędna polega bowiem na ograniczaniu szkodliwości działania jednostek na ogół. Narzędzia jakimi się to osiąga – takie jak właśnie prawo i spisane zasady – to sprawa drugorzędna. Jest wiele konkurencyjnych rozwiązań, obowiązujące nie jest wcale najlepsze i coraz bardziej nie przystaje ono do perspektyw naszego wieku i jego nowych możliwości.
Mam więc nadzieję, że wkrótce dojdzie do zmierzchu znaczenia prawa w naszym życiu. Gdyż obecnie nie starając się być pociągniętym do odpowiedzialności karnej o prawie mówimy prawie dobrze. Jednak to prawie robi tu ogromną różnicę.
ZibiKendo