Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski
1548
BLOG

STASI i Donek

Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski Polityka Obserwuj notkę 27

Za Onet.pl http://wiadomosci.onet.pl/1487290,2677,1,agent_stasi_w_otoczeniu_tuska,kioskart.html

Początek jest sensacyjny: "W czasie prac nad książką autorzy ustalili, że w otoczeniu Donalda Tuska działał agent Stasi. To mieszkający w Polsce Niemiec - Detlef Ruser, zwany Heniem.[...]Ruser zbliżył się do Tuska i jego przyjaciół na początku lat 80., kiedy obecny premier pracował jako dziennikarz w "Samorządności", piśmie wydawanym przez "Solidarność".

- To ja przedstawiłam Rusera Donaldowi - wspomina Ewa Górska, redakcyjna koleżanka Tuska. - To był taki sympatyczny, miły chłopak. Poznałam go jeszcze przed "Solidarnością". Dorabiałam, ucząc polskiego, a on był w grupie Niemców, których uczyłam.

Ruser spotykał się towarzysko z redaktorami, przychodził także na spotkania Klubu Myśli Politycznej im. Konstytucji 3 maja, w którym działał Tusk. Robił dużo zdjęć, tłumacząc, że to na pamiątkę. Dziś okazuje się, że był agentem Stasi."

Postać i działalność Detlefa Rusera, który w aktach STASI widnieje jako  IMB "Henryk" jest znana od kilkunastu lat. Była opisywana zarówno w prasie krajowej, jak i zagranicznej. O działalności wschodnioniemieckiej bezpieki i jej agenturze w Polsce pisałem w ubiegłym roku.

Jak wynika z akt znajdujących w Federalnym Urzędzie do spraw Dokumentów Służb Bezpieczeństwa byłej NRD w Berlinie (BStU), znanego bardziej jako Urząd Gaucka, odpowiednika Instytutu Pamięci Narodowej, Ruser był wyjątkowo gorliwym donosicielem. Spotykał się z prowadzącym go oficerem Stasi nawet kilka razy dziennie. Sporządzał szczegółowe raporty, gromadził dla Stasi podziemne gazetki i dostarczał kasety wideo. Ruster jest dziś na emeryturze i nadal mieszka z żoną w Gdańsku. Ostatni raport z Polski wysłał do centrali 6 listopada1989 r., trzy dni przed upadkiem muru berlińskiego. Niemiecka bezpieka inwigilowała także „Solidarność". - W 1980 roku Stasi zaszeregowała Polskę jako tzw. teren operacyjny, tak jak wszystkie kraje wrogie. Niezależnie od polskiej bezpieki, próbowała prowadzić swoich agentów, niszczyć „Solidarność" tam, gdzie było to możliwe. Informatorami byli to nie tylko Polacy, ale również obywatele NRD - mówi dr Hanna Labrenz-Weiss z BStU.

Kilka lat temu w Niemczech ujawniono, że jednym z agentów Stasi w środowisku „Solidarności" był Detlef Ruser, naukowiec z Rostocku, który mieszkał w Gdańsku i pracował na politechnice.  

- Pod koniec lat 70. ożenił się z Polką. Został zwerbowany i pracował dla Stasi jako agent o pseudonimie „Henryk". Był gorliwym donosicielem. Przekazywał oficerowi prowadzącemu nielegalne wydawnictwa, kasety wideo i cenne informacje. Ostatni raport z Polski wysłał kilka dni przed upadkiem muru berlińskiego - stwierdza H. Labrenz-Weiss.

IMB to najwyższa kategoria tajnego współpracownika STASI. Tak określano  agenta działającego w "bezpośrednim kontakcie z wrogiem".

Stasi interesowała się Polską od 1978 roku, gdy Jan Paweł II został wybrany papieżem. Zainteresowanie jeszcze wzrosło w czasie powstania „Solidarności". - W 1980 roku utworzono w jednostkach Stasi referaty, zajmujące się Polską. Od września 1980 roku działała tzw. Grupa Operacyjna Warszawa, której oficerowie zwerbowali setki agentów. Sieć informatorów uzupełniały tzw. osoby kontaktowe lub ludzie z MSZ, MON, MSW, z którymi spotykano się oficjalnie - mówi dr Hanna Labrenz-Weiss.

 Materiały Grupy Operacyjnej „Warszawa" zostały zniszczone, kiedy runął mur berliński, a może nawet wcześniej. Spalono także kartoteki agentów, których zwerbowano do współpracy. Ustalenie ich nazwisk wymaga czasu, ale jest możliwe.

Biorąc jednak pod uwagę, że niemal wszystkie dokumenty Stasi są także w Moskwie, nie można wykluczyć prób wykorzystania, np. za pomocą szantażu, byłej agentury Stasi w Polsce przez rosyjskie służby specjalne.

Z materiałów, do których dotarłem wynika, że agent Stasi ps. „Heinz Bertram" w latach 80. studiował w szkole oficerskiej w Warszawie. Został do niej skierowany, aby zbierać informacje o podchorążych, kadrze instruktorskiej i wykładowcach. Jego meldunki to dokładne charakterystyki osób interesujących NRD-owską bezpiekę. Inny IMB „Harald Engel" w latach 1971-76 był studentem Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie. Donosił nie tylko na kolegów czy wykładowców UMSC, ale również o swoich kontaktach na Uniwersytecie Warszawskim.

Agent ps. „Dr. Jan" został skierowany do rozpracowania antysocjalistycznych sił w środowisku akademickim Gdańska. „Meinhardt" z Magdeburga został wysłany do Berlina Zachodniego, aby inwigilować „Towarzystwo Solidarność" oraz jego przewodniczącego Edwarda Klimczaka (sprawa pod kryptonimem „Lektor").

Agent „Richard" był jednym z kilku szpicli, którzy donosili na środowisko berlińskiego dwutygodnika polonijnego „Pogląd". Natomiast „Karli" ze względu na swoje dobre kontakty z Uniwersytetem Jagiellońskim w Krakowie zbierał ważne informacje na temat sytuacji w wyższych szkołach PRL.

Z kolei „Stefan" został zobowiązany do zdobywania informacji o wojsku polskim, a „Alexander"- miał informować o aktywności wrogich sił w Gdańsku. „Isolde" pisała donosy o spotkaniach na „Jazz Jamboree" w 1984 roku.
- Z moich badań wynika, że w PRL Stasi miała kilkuset swoich agentów. Akta dotyczące działalności Stasi za granicą są w dużym stopniu zniszczone. Należy więc szukać śladów w innych teczkach. W Berlinie, we Frankfurcie nad Odrą lub w Rostocku znajduje się bardzo dużo dokumentów, z których można ustalić przynajmniej niektóre nazwiska agentów - stwierdza dr Hanna Labrenz-Weiss z Urzędu ds. Stasi.

Na przykład akta osobowe agenta o pseudonimie „Dr Schreiber", co prawda zostały zniszczone, ale jednak udało się go zidentyfikować na podstawie akt sprawy operacyjnej „Obserwator". Wiadomo że agent mieszka we Frankfurcie nad Odrą, z zawodu jest nauczycielem. Inwigilował polską opozycję w Słubicach, Poznaniu i Berlinie Zachodnim.

Stasi i SB od 1987 r. roku prowadziły sprawę operacyjną o kryptonimie „Sycylia" wymierzoną przeciwko poznańskiej „Solidarności Walczącej". „Sycylię" rozpoczęto po donosach „Dr Schreibera", a głównym celem tej operacji była próba wprowadzenia agentów do ogólnopolskiego kierownictwa SW.

Jednak nigdy żadnemu agentowi nie udało się jednak przeniknąć do głównych struktur SW. To dzięki ścisłej konspiracji, że każdy znał tylko te osoby, które powinien.

Stasi wykorzystywało kontakty obywateli NRD z Polakami. Udający przyjaciół „Solidarności" Niemcy podejmowali się m.in. przerzucania informacji na Zachód. Trafiały one jednak w ręce niemieckiej bezpieki.

W raportach agenci relacjonują swój pobyt w Polsce, u rodziny czy przyjaciół, opisują jak wspaniale zostali przyjęci. Potem podają w detalach, o czym się rozmawiało. Informowali, kto jest sympatykiem „Solidarności", ma kontakty z podziemiem, bo pokazywał im literaturę drugiego obiegu. Czytając akta Stasi widać dokładnie, jak inwigilowano i represjonowano osoby zaangażowane w pomoc dla polskiego podziemia. Przeciwko tym ludziom były prowadzone sprawy operacyjne, bo donosy trafiały z Berlina do SB. Dopuszczano się różnych szykan czasem bardzo dotkliwych.

Najbardziej zapamiętałem fragment donosu, w którym agent raportował swoim przełożonym, że w czasie misji w Polsce przespał się z żoną swojego przyjaciela, ale - jak tłumaczył - „to normalne, że Polacy dzielą się z najbliższymi tym, co mają najcenniejsze. U nas, w NRD, naturalnie takie zachowanie byłoby niemożliwe ze względu na wysokie partyjne morale społeczeństwa".

Agenci wschodnioniemieckiej bezpieki bez skrupułów mówią także o „kombinacjach gospodarczych" swoich znajomych Polaków. Używają określeń jak „mój przyjaciel", szwagier, serdeczny kolega ze studiów.

 

 

szymborski[at]gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka