Rzeszowski pisarz Zbigniew Domino uchodzi w środowisku Sybiraków i Kresowiaków za wielki autorytet i wybitnego pisarza. Jednak okłamuje czytelników, bo nie przyznaje się do swojej przeszłości jako stalinowskiego prokuratora.
81-letni dziś Domino napisał dużo książek, w których wykorzystał historię swego bogatego życia. Tak powstała m.in. „Syberiada", „Bramy niebiańskiego spokoju", „Czas kukułczych gniazd" i wiele innych popularnych powieści. Jednak Domino o tej pory nie napisał najważniejszej książki w swoim życiu - o czasach stalinowskich i swojej prokuratorskiej działalności w ówczesnym wymiarze sprawiedliwości.
Zrobili to za niego inni. Krzysztof Szwagrzyk, historyk z wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w swojej książce „Prawnicy czasu bezprawia" kilkakrotnie wymienia nazwisko Zbigniewa Domino. Okazuje się, że znany literat to pułkownik Ludowego Wojska Polskiego, były prokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej, który uczestniczył przy egzekucjach oficerów w latach 50.
- Domino powinien opowiedzieć w swoich powieściach nie o tym, jakie warunki życia były na Syberii, ale o tym, jak przeprowadzano egzekucje oficerów WP, w których uczestniczył - stwierdza K. Szwagrzyk.
7 sierpnia 1952 roku Domino został wyznaczony do udziału w egzekucji ppłka Władysława Minakowskiego, lotnika z Dywizjonu 304. Pilot Minakowski powrócił z Wielkiej Brytanii, i został jednym z oskarżonych w procesie tzw. grupy kierownictwa konspiracji Wojsk Lotniczych. Udział w egzekucji był dla młodych prokuratorów wojskowych swoistym egzaminem ideologicznej lojalności. 23-letni wówczas Domino go zdał celująco.
Zbigniew Domino jest interesującym rozmówcą. Dużo i barwnie opowiada o napisanych książkach. Jednak pytany o swoją przeszłość, unika jednoznacznych odpowiedzi. - Byłem na Syberii jak miałem niespełna dziesięć lat. Nie znam odpowiedzi na pytanie, kto ma prawo pisać, a kto nie o wywózkach na Sybir. Uważam, że ja takie prawo mam! Mając 18 lat nie znałem innej Polski. Mój życiorys jest typowy dla repatriantów, życia nie da się cofnąć. Wielu Sybiraków dziękuje mi za moje książki, ale każdy czytelnik indywidualnie odbiera książkę. Pochwalę się - moje odbierane są bardzo dobrze- mówi Domino. - Kiedy wróciłem po wojnie do Polski, to nawet nie znałem dobrze języka, a moje losy były podobne do losów innych repatriantów. Wielu Sybiraków osobiście dziękuje mi za moje książki - gładko toczy swoją opowieść.
Domino należy do Związku Sybiraków, trzy lata temu został odznaczony Krzyżem Zesłańca Syberyjskiego przez Prezydenta RP. Jest również członkiem Związku Literatów Polskich. Na podstawie jego „Syberiady" powstał scenariusz filmu o losach Polaków. W planach - zapowiadane jest nakręcenie filmu fabularnego i serialu przez Janusza Zaorskiego.
Zaskoczeni Sybiracy
Edward Duchnowski, z Zarządu Głównego Związku Sybiraków w Warszawie chwalił powieści Domina. - Bardzo ciekawe książki pan Domino pisze, bardzo... Ale nie ukrywam, że wolimy jako Związek Sybiraków nie tyle beletrystykę, co wspomnienia - mówi.
- Czy wie pan kim po wojnie był Zbigniew Domino? - pytam.
- Kim był Domino? No, na Syberii był, tak jak my wszycy... - stwierdza Duchnowski. Kiedy dowiaduje się, że Domino to stalinowski prokurator, jest zaskoczony i długo milczy. - Nic o tym nie wiedzieliśmy. Ktoś o takiej przeszłości nie może być członkiem naszego Związku, takie mamy zasady. Na przykład Jaruzelski nie jest... - dodaje.
Prawnicze uniwersytety
Biogram Zbigniewa Domino jest lakoniczny, suchy i typowy dla stalinowskich prokuratorów. Do wojska zgłosił się na ochotnika w czerwcu 1949 roku. Niemal od razu trafił do Oficerskiej Szkoły Prawniczej w Jeleniej Górze. Tam właśnie kształcono na szybkich kursach „sędziów i prokuratorów wojskowych nowego typu".
Takie „uczelnie" były niezbędne, bo na początku 1946 r. zdecydowano o objęciu jurysdykcją sądów wojskowych również osób cywilnych za tak zwaną przestępczość polityczną. Nagle zaczęło brakować sędziów i prokuratorów do rozpatrzenia olbrzymiej ilości spraw. Musiano szybko uzupełnić wojskowy wymiar sprawiedliwości pracownikami zasługującymi na zaufanie. Zgodnie z rozkazem Ministra Obrony Narodowej przeprowadzono nabór wśród oficerów pochodzenia robotniczego, aktywnych partyjnie, o skrystalizowanym obliczu ideologicznym i zahartowanych w walce klasowej. „Wybrańcy" trafiali na trwające od 6 do 10 miesięcy szkolenie w Oficerskich Szkołach Prawniczych.
Zbigniew Domino szkołę w Jeleniej Górze ukończył jako prymus i w 1950 roku został oficerem śledczym Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Poznaniu, a potem w Zielonej Górze, gdzie awansuje. Oddelegowany do pracy w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej należał do najbardziej dyspozycyjnych i zaufanych pracowników jej szefa, gen. Stanisława Zarakowskiego. Karierę w wojskowym wymiarze sprawiedliwości skończył w 1975 roku jako oficer do zleceń specjalnych Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego i przeszedł do rezerwy w stopniu pułkownika. Zdążył jeszcze w 1958 roku skończyć „normalne" studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim i zrobić doktorat dziewięć lat później.
To tylko historia
- Skandalem jest to, że Domino nie milczy i nie poniósł odpowiedzialności za swoje czyny. Ba, Domino uchodzi za autorytet w środowisku Sybiraków, występuje w telewizji, na uroczystościach państwowych i kreuje się na autorytet tego środowiska - stwierdza K. Szwagrzyk.
Domino odpowiada na te zarzuty podobnie, jak inni prokuratorzy stalinowscy. Tłumaczy wszystko historią i skomplikowanymi losami Polaków. - Liczę się z zarzutami na temat tego co robiłem w wojskowym wymiarze sprawiedliwości po 1949 roku, ale swego życiorysu nie zmienię. Po powrocie z Syberii poszedłbym do każdej szkoły. Innej Polski nie znałem, o polityce nie miałem pojęcia - dodaje z naciskiem.
Unika jednak zręcznie odpowiedzi na pytanie, czy jako prokurator wojskowy w latach 40-50, oskarżając w procesach miał jakieś wątpliwości, czy też wierzył w to, co robił i kogo reprezentował. - Swoją wiedzę, prawdę i przeżycia z tamtych lat mam po dziś dzień. Nie jestem pozbawiony wrażliwości, ale nie będę się z mego życia spowiadał ani w konfesjonale ani w prasie. Giedroyć kiedyś powiedział: „Nie liczy się twórczość, tylko dzieło". Książki pisałem, piszę i mam nadzieję będę pisać. Będzie ciąg dalszy mojej opowieści po 1948 roku, czyli od chwili wstąpienia do wojska- ucina Zbigniew Domino.
PS.
Postanowiłem przypomniec mój tekst sprzed paru lat, opublikowany m.in. na S24. Moja ówczesna redakcja nie była tekstem zainteresowana. W dzisiejszej "Rz" Piotr Zychowicz publikuje artykuł "Polska zawiodła ofiary komunizmu". Opisuje w nim m.in. przeszłość prokuratora-literata Zbigniewa Domino. Zychowiczowi nie udało się porozmawiac z Domino, mnie swego czasu - tak. Jego wypowiedzi świadczą o nim.
Inne tematy w dziale Polityka