W minioną sobotę w programie „Skandaliści” gościem był redaktor naczelny tygodnika „Nie” Jerzy Urban. W studiu pojawił się w purpurowej pelerynie i czapce imitujących strój biskupa. Zapytany na samym początku przez Agnieszkę Gozdyrę, jak się czuje w takim przebraniu, stwierdził:„Bardzo źle. Ja nie lubię dzieci, a pani mi kazała włożyć strój pedofila”. /wirtualnemedia.pl/
Manifestacja perwersji masochistyczno-pedofilskiej połączona z prowokacją (kogo? do czego?) - chyba raczej udana!
Prowadząca tłumaczy:
"Jeśli ktoś wyobraża sobie, że mogę kazać Jerzemu Urbanowi nałożyć strój imitujący (!) ubranie biskupa, a on bezwolnie się na to godzi, to nie ma pojęcia, o czym mówi. Nikogo do niczego nie zmuszamy. Możemy proponować, a nasi goście mogą się zgodzić lub nie. Czasem sami wychodzą z propozycjami i wtedy wspólnie je rozpatrujemy - tłumaczy Agnieszka Gozdyra. - Natomiast nie zamierzam zdradzać „kuchni” programu, czyli tego, czy akurat ten pomysł wyszedł od nas, czy od Jerzego Urbana. Fakt jest taki, że wystąpił w tym stroju i że mu to absolutnie nie przeszkadzało - dodaje."

Stereotyp stworzony przez lewacką propagandę: biskup to pedofil. Czy facet o skrywanych podświadomie skłonnościach pedofilskich(pedofil też nie lubi dzieci, on ich używa)mógłby manifestować je, wkładając takie szaty, które się dobrze kojarzą?
Tu Urban jest mimowolną ofiarą. Z jednej strony - parcie na szkło, za wszelką cenę, z drugiej patologiczna chęć auto-potępienia realizowana przez utożsamienie się z obiektem pogardzanym.
Każda prowokacja niesie niebezpieczeństwo sukcesu. Mnie Urban sprowokował do przypomnieniatego, co napisał o papieżu JP2: "Obwoźne sado-maso."Teraz sam przyjął rolę cierpiącej, obwoźnej atrakcjimedialnej, którą chętnie ogląda publiczność szukająca niecodziennych wrażeń.