Gdy wieczorem wracałem z pracy, spacer wzdłuż cmentarnego muru, zza którego wyglądały stare drzewa, działał na mnie kiedyś kojąco. Odkąd nieznani wandale kilka razy pogruchotali nagrobki, zacząłem sie bać. Najpierw, myślałem, zniszczą groby, potem wezmą sie za mnie.
Raz za muru doszły mnie odgłosy. Przyśpieszyłem kroku. Po chwili zwolniłem: słychać bylo modlitwę. Podskoczyłem i palcami dosięgnąłem krawędzi muru. W ciemności dojrzałem grupkę ustawionych w krąg postaci.
- Leonard umarł - powiedział ktoś.
Zabolały mnie ręce. Trąc twarzą o mur zsunąlem sie na ziemię. Pobiegłem w stronę furtki. Była otwarta. Cicho zbliżyłem się do znajdujących się tam ludzi.
- Kiedy odszedł - szlochał mówca - uświadomiłem sobie rzecz podstawową. Maksyma: "Nie ma ludzi niezastąpionych" jest bzdurą. Jego się nie da zastąpić! Bez Leonarda świat zubożał. Za okupacji jak lew walczył z hitlerowskim najeźdźcą. Po wojnie milczał, lecz okupacji sowieckiej w gruncie rzeczy nie zaakceptował. Prawdziwa, przedwojenna uczciwość skończyła sie znim. Inni dobytek zakładu wynosili worami, wywozili ciężarówkami. On nie wziął nawet ołówka. Za każdą przeprowadzoną z pracy rozmowę telefoniczną chciał płacić. "Rozmawiałem prywatnie" - przekonywał osłupiałe kasjerki i ksiegowe. Żegnaj Leonardzie! Żegnaj! I powiedz, jak żyć? Jak żyć bez ciebie? Jak?
Człowiek, którego nie widziałem, bo inni go zasłaniali, wyprostował się.
- Przyjaciele! - krzyknął. - Bracia! Dziekuję! Ja rosnę, ja żyję!
- Panowie! - nie wytrzymałem. - Co wyprawiacie?
Niezdarnie rzucili sie do ucieczki. byli to ludzie bardzo starzy.
-Panowie! - wołałem. - Nie bójcie sie! Jestem człowiekiem życzliwym, człowiekiem spokojnym, flegmatycznym. Człowiekiem ślamazarnym.
Jeden staruszek upadł. Pomogłem mu wstać. Miał otartą twarz.
- Proszę do mnie - zapraszałem. - Mieszkam tuż. Opatrze panu twarz.
Dał się poprowadzić.
W domu woda utlenioną przetarłem ranę. Napoiłem go herbatą. Kiedy wychodził, rzekł:
-Jesteśmy normalni. Jak umarł Juliusz, wygłoszono jedynaście przemówień. Wychwalano go pod niebiosa! Biedny Juliusz... Za życia nikt mu nigdy nie powiedział dobrego słowa. Przemawiano, przemawiano, a nam nasunęła sie myśl: "Musztarda po obiedzie. Po obiedzie." Wówczas utworzyliśmy koło. Jako, że nie wiemy, czy dusza jest i czy odbiera przemówienia, urządzamy wcześniejsze pogrzeby. To, co dotąd mówiono zmarłym, kto wie, czy nie na próżno, mówimy żyjącym, Słyszą. Radują sie. Zdrowieją i młodnieją. Młodnieją!
Nie banuję. Kłótnie na blogach, obrzucanie się uszczypliwościami itd - mam za nudne, nierozwijające.Blog prócz tekstów na różne tematy, zawiera także liczne teksty - ze zdjęciami - krajoznawczo-turystyczne, propagujące mniej znane, a ciekawe, rejony Polski.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości