Wartburg u mnie na blogu, w formie komentarza do notatki "Milcząc wykłada ciesząc się sławą" (21 stycznia 2010, godz 23:02) uprzejmie opowiedział piekną i wzruszającą historię o swoim nauczycielu. Ja w 1994 roku w ramach książki "Jedziemy" (str. 136) ogłosiłem opowiadanko "Historyk". Mimo różnic między bohaterami opowieści Wardburga z jednej strony, i mojej - z drugiej, zadziwiają liczne podobieństwa. Czyżby tego typu nauczycieli było dawniej duzo?
Historyk
W naszej szkole historii uczył pan Eugeniusz, którego bardzo lubiłem. Był starym kawalerem, od trzydziestu lat nosił ten sam szary garnitur. Otaczający świat odbierał jako głęboko obcy, za to bohaterów historii miał za bliskich przyjaciół i krewnych. Hannibala, Cezara, Sullę czy Augusta traktował tak, jakby byli jego wujami, lub odwrotnie, jakby to on był ich wujaszkiem. Uczniów okiełznąć nie potrafił. Na jego lekcjach panował nieopisany harmider, powietrze ruszało się od wrzasków i wycia. Niezrażony pan Eugeniusz z przejęciem wykładał. Tylko czasem, gdy trafił go ogryzek lub kałamarz, odwracał się i piskliwie krzyczał: - Dżungla, panie, dżungla! - Lecz i na to nikt z uczniów nie zwracał uwagi.
Jako początkujący dyrektor wchodziłem do jego klasy, by zaprowadzić porządek. Później przestałem, sądząc, że upokarza to naszego historyka. Jednak ilekroć przechodziłem koło klasy zwanej pracownią historyczną, ściskało mi się serce. Marzyłem, by Eugeniusz jak najszybciej odszedł na emeryturę i przestał sie męczyć.
W zeszłym tygodniu dostałem od rodziców pisemną skargę na Eugeniusza. Zarzucano, że straszy uczniów i odbiera im wszelką nadzieję. Ale bezczelność! - pomyślałem. Skargę cisnąłem do kosza.
Wczoraj, gdy wyszedłem na korytarz, uświadomiłem sobie, ze w szkole jest coś nie tak. Po chwili zrozumiałem. W pracowni historycznej panowała cisza. Jezu - pomyślałem - umarł albo go zabili!
Przycisnąłem ucho do drzwi. Usłyszałem głos nauczyciela.
- Zamyka sie teatry czy nie zamyka? Likwiduje się szpitale, źłobki, przedszkola, instytuty naukowe, biblioteki? Likwiduje. Czy istnieje prawdopodobieństwo, że za rok do budżetu państwa wpłynie jeszcze mniej pieniedzy? Istnieje. Co wówczas będzie? Zostaną zamknięte szkoły, reszta szpitali... Jak nazywamy proces, o którym mówię? Taki proces nazywamy upadkiem państwa. Mówicie, ze w środku Europy nie może nagle pod koniec dwudziestego wieku upaść państwo. Może, kochani, może. Nie takie państwa upadały. Lecz dzieci! Nie martwcie się! Wy się radujcie! Wreszcie historia stanie sie wam bliska. Nareszcie pojmiecie, co czuł mieszkaniec Kartaginy, Rzymu lub Tanu-Tuwy, gdy upadało jego państwo, a wszystko, z czym był zżyty waliło się i odchodziło w nicość.
Nie banuję. Kłótnie na blogach, obrzucanie się uszczypliwościami itd - mam za nudne, nierozwijające.Blog prócz tekstów na różne tematy, zawiera także liczne teksty - ze zdjęciami - krajoznawczo-turystyczne, propagujące mniej znane, a ciekawe, rejony Polski.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości