Grudzień za pasem. Niedługo spadnie śnieg, pojawią się pierwsze bałwany (te autentyczne, bo imitacji w Polskiej polityce aż nadto), drogowców jak zwykle (no jakże to, w grudniu śnieg?) zaskoczy zima, Polskie sieci energetyczne nie remontowane od czasów Gierka po raz kolejny jękną z przepracowania, pan minister Arłukowicz może stanie przed koniecznością jakiejś batalii o szczepionki i wszystko potoczy się zgodnie z ustalonym przez tradycję rytmem. Jest wszakże jeden wyjątek: oto komuś wizja śniegu i szusowania między zaspami tak mocno uderzyła do głowy, że ten ktoś - właściwie to grupka ludzi - wymyślają dość oryginalne pomysły.
Z takimi sprawami komentator zawsze ma problem; z jednej strony naturalną reakcją byłoby wykpienie i przypomnienie "Polnische wirtschaft", z drugiej zawsze można się narazić na kontrę - no jakże to, proszę pana, pan nie popierasz rozwoju Kraju? Pan nie popierasz tego, byśmy konkurowali z najlepszymi? Pan nie chcesz, byśmy byli na ustach wszystkich? I tak dalej, i tak dalej. Człowiek jest między młotem a kowadłem, zaś sama metoda jest doskonała, bo gdyby tak zarzucić, że planowane 5 miliardów złotych wydać można znacznie rozsądniej, to można być zakrzyczanym przez "narodowy entuzjazm" podsycany przez media, tak, jak byli zakrzykiwani ci, co w głowę się pukali obserwując przygotowania do Euro.
Pani Jagna Marczułajtis i pan Andrzej Person - odpowiednio posłanka i senator rządzącej partii, związani od dawna ze sportem - forsują mocno pomysł wystartowania w wyścigu o organizację zimowych igrzysk olimpijskich w 2022 roku. Igrzyska miałyby odbywać się w Krakowie i Zakopanem (tym samym Zakopanem które w maju bieżącego roku, podczas wyboru gospodarza mistrzostw świata w narciarstwie dostało oszałamiającą liczbę - zero - głosów) i kosztować, jako się rzekło, 5 miliardów złotych. Jak powiada pani Jagna, rozmawiała już na ten temat z panią minister Muchą i panem premierem i wydają się oni być przekonani do tego pomysłu; przy czym chciałbym zauważyć, że - i naprawdę piszę to bez złośliwości, oceniam, co widziałem do tej pory - pani Mucha mogła nie zrozumieć o czym rozmawiają i jej zgody nie traktowałbym poważnie. Zaś pan premier w obietnicach jest złotym medalistą wszystkich igrzysk razem wziętych.
Dobrą stroną tego pomysłu jest na pewno to, że wreszcie dogadano się ze Słowakami; ostatnio było z tym trochę śmiechu, gdy dwie oddalone od siebie o rzut beretem miejscowości po dwóch stronach granicy startowały osobno. Teraz jest porozumienie transgraniczne, jest też pomysł na ominięcie Tatrzańskiego Parku Narodowego (już poprzednio robili problemy i nikt raczej nie przekonałby ich do zmiany zdania)...ale poza Wielką Krokwią (skoki)...nie ma nic. Wszystko trzeba budować od zera; między innymi trzy hale w Krakowie (hokej, łyżwiarze figurowi i łyżwiarze szybcy - co z tym zrobić po igrzyskach?). Pan Person twierdzi jednak stanowczo, że Kraków jest w stanie wygrać - bo w miastach konkurencyjnych były już igrzyska (bardzo ładnie argumentuje zwłaszcza Barcelonę - "były tam letnie, ale zawsze"). Aczkolwiek pan senator popełnia drastyczny błąd, lekceważąc szanse Lwowa ("Ukraina jest na takim etapie jak my w latach 90.") ; tam nikt nie przejmuje się operacjami na styku biznesu i polityki i wszelka infrastruktura może powstać szybciej niż w Polsce.
Są wszakże i złe strony tego pomysłu: pierwszy, najważniejszy, nazywa się Zakopianka. W co drugiej miejscowości na jej trasie - trochę przesadzam, ale będzie bardziej plastycznie - są jakieś protesty w sprawie poszerzania drogi ("to znaczy my byśmy chcieli żeby była szeroka, ale to może u sąsiada") i żadna specustawa o przejezdności sytuacji z zaciętymi Góralami nie rozwiąże. Budować drogi alternatywnej nie ma po prostu gdzie. Ile jedzie pociąg z Krakowa do Zakopanego, wiadomo. Co zrobić z budynkami i infrastukturą w samym mieście Krakowie, zadłużonym jak diabli i mającym złe doświadczenia z budowaniem aren sportowych (stadion Wisły) - nie wie pewnie nawet pan prezydent Majchrowski. Łatwo się snuje mocarstwowe wizje, że cały świat po raz kolejny pochyli się nad Polską; przy czym naprawdę żadnemu politykowi nie przyszło do głowy to, że poza chlubnymi (jednostkowymi w dodatku) wyjątkami jesteśmy w sportach zimowych mizerią; i może wypadałoby zacząć od tego, by stworzyć ludziom warunki do treningu przed, nie po igrzyskach. Dziwi tu postawa dwóch zasłużonych postaci dla sportu, czyli wspomnianych państwa Marczułajtis i Person - poświęcanie rozwoju sportowego na ołtarzu PR i "igrzysk dla ludu" jest nie w porządku wobec ich młodszych kolegów.
Najtrafniej całą sytuację podsumowuje chyba jeden z komentarzy pod artykułem na stronach "Wyborczej"; po prostu wypada Nam czekać z zaciekawieniem kiedy powołana zostanie spółka Kraków 2022 i ilu ludzi związanych z Platformą Obywatelską do tejże spółki wejdzie. O ujawnieniu zapisów kontraktów zaś dowiemy się dopiero przy okazji wypłacania premii za "chwilowe" opóźnienia w budowie obiektów.
By żyło się lepiej!
Inne tematy w dziale Polityka