trescharchi trescharchi
2275
BLOG

Wielce uroczy wywiad z panią prezes NFZ.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 8

Wraz z nadejściem tej pani na prezesowski fotel obiecywano Nam wszystkim całkowicie nową jakość. Po mrocznej epoce rządów pana Jacka Paszkiewicza - tu znów trzeba przypomnieć z całą mocą: człowieka wybranego bez konkursu, tylko i wyłącznie z polecenia pani Ewy Kopacz, mającej doń "pełne zaufanie", nie wiadomo jednak, czy zaufanie przetrwało do momentu zainteresowania się CBA byłym prezesem NFZ - wydawało się, że gorzej już być nie może, a nawet przeciwnie, będzie lepiej. Pani prezes stanęła przed trudnym zadaniem, bo - czego rządzący Polską zdają się nie zauważać / nie przyjmować do wiadomości - społeczeństwo starzeje się szybciej i coraz częściej wymagało będzie opieki lekarskiej. To znaczy wróć; oczywiście pan premier Tusk orlim swym wzrokiem widzi wszystko, i nawet na takie problemy demograficzne znalazł remedium: ogłosił oto wszem i wobec rządowy plan in vitro, dający kilkudziesięciu tysiącom ludzi szansę na posiadanie potomstwa (ergo: odmłodzenie społeczeństwa). Szkoda tylko, że na tej samej konferencji nie pochwalił się podwyższeniem VAT-u na akcesoria dziecięce, podręczniki i tym podobne rzeczy; innymi słowy - urodzić łatwo, a potem człowieku radź sobie sam, bo my nie robimy polityki, tylko budujemy mosty. Czy jakoś tak.

Trzeba jednak przyznać, że pani prezes NFZ-u została wybrana wzorowo: zasadniczo kondycja Polskiej służby zdrowia (przez zaniedbania wszystkich dotychczasowych ekip III RP, nie ma się co czarować, że ktoś jest mniej winny) jest taka, że prezesem zostać mogły tylko osoby o profilu psychologicznym A lub profilu psychologicznym B. Profil "A" zakłada, że osoba taka przeprasza że żyje, całym swoim jestestwem przekonuje, że trudzi ją wszystko, spać po nocach nie może, żyły wypruwa i "czasem aż oczy bolą patrzeć jak się przemęcza" dla poprawy sytuacji pacjentów. W profilu "B" zaś mamy do czynienia z "zawodu dyrektorem" dotkniętym tzw. "chorobą warszawską", to jest schorzeniem oddziałującym na wyobraźnię w taki sposób, że nieszczęsny chory widzi świat takim, jakim chce go widzieć; schorzenie to jest powszechne w "elytach" władzy i zasadniczo nieuleczalne, aczkolwiek jak się czasem wyłączy TVN czy zamknie Wyborczą, to stan wiedzy o rzeczywistej sytuacji Naszego Kraju powinien się nieco poprawić.

Dlatego jeszcze raz powtórzmy - trzeba pogratulować wyboru pani prezes, bowiem jest wręcz wzorcem z Sevres jeśli chodzi o profil "B"; oto w porannym programie TVP wytłumaczyła "ciemnemu ludowi", że wcale nie jest tak źle, jak się wszystkim wydaje, a te kolejki, dziesięcioletnie terminy, brak lekarstw i wyczerpywanie się kontraktów w połowie roku to wielka, zbiorowa iluzja pacjentów. Tak naprawdę przecież : "...średnia kolejka jest krótsza. Czeka się kilka tygodni czy kilka miesięcy, ale są i placówki, gdzie z dnia na dzień można iść do lekarza...". Bardzo to miłe z jej strony, bo z pewnością pacjent stojący 6 godzin w kolejce (był ostatnio taki przypadek w zabrzańskiej kardiologii) miast się zdenerwować, pocieszy się teraz, że w Koszalinie są terminy dwutygodniowe, a w Lesku to już w ogóle można wejść niemal z marszu.

Pani prezes dała też dowód swojej orientacji w problemach krajów ościennych, bowiem jej zdaniem "...niestety kolejki są wpisane w system, są w każdym europejskim kraju..."; na przyszłość zalecałbym jednak jej samej i jej urzędnikom podpatrywanie dobrych rozwiązań mogących być wdrożonymi w Polsce, niźli pocieszanie się, że u nich "biją Murzynów". A tak w ogóle, to jednym z podstawowych problemów jest to, że źli (bo wymagający! jak tak można!) pacjenci zapisują się na zabiegi w kilku miejscach, miast karnie i potulnie odczekać te swoje dwa, trzy lata w jednym miejscu. Niepotrzebnie wydłuża to kolejki, ale oczywiście NFZ nie widzi się winnym w doprowadzeniu do tak absurdalnej sytuacji. Dla wszystkich przebierających nogami niecierpliwców pani prezes ma dobrą radę: można przecież sprawdzić w Internecie (procent surfujących po sieci emerytów i rencistów mamy przecież z pewnością najwyższy w Europie) lub zadzwonić do Funduszu (konia z rzędem temu, kto się z przysłowiową "panią Zosią" dogada) i dowiedzieć gdzie są krótsze kolejki. Bingo, jak mawia jeden z tutejszych szanownych Blogerów. Oczywiście pal licho, skąd Fundusz ma brać takie dane do wrzucania w Internet, skoro w większości przychodni pracuje się na przedpotopowym sprzęcie komputerowym, ale cóż - jest prawda czasów i prawda ekranu.

Cała ta sprawa jest kolejnym przykładem na to, jak groźne są wszelakie precedensy: w normalnym, zdrowym Kraju ludzie ze świecznika są odpowiedzialni za swoje słowo i podają się do dymisji, gdy publicznie opowiadają głupoty lub bezczelnie mydlą oczy tysiącom chorym ludzi. U Nas - w Polsce rządzonej przez "pobłażliwego" pana Donalda Tuska pani minister Mucha nie została w żaden sposób ukarana (trudno oczekiwać od tej kobiety pozbawionej elementarnej przyzwoitości politycznej samodzielnej decyzji o wzięciu odpowiedzialności za swoje słowa) za bezczelną wypowiedź o starszych ludziach, będących "kłopotem" z powodu chodzenia do lekarza "co dwa tygodnie dla rozrywki". Jej nie ukarano, sama się nie ukarała, to czego wymagać od pani prezes NFZ? Kultury, taktu, przeprosin za wypowiadane farmazony?

Wolne żarty. Nasze "elyty" są ponad takie odruchy.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka