trescharchi trescharchi
4281
BLOG

Reforma prawa jazdy - by żyło się lepiej!

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 19

Najpierw były doniesienia medialne - oto przed Nami nowa jakość, absolutna poprawa, baza tysięcy pytań egzaminacyjnych, nowe samochody na jazdy, generalnie kosmos i niemal Ameryka. Głosy bardziej rozsądne, mówiące o tym, że kursy i egzaminy na prawo jazdy i tak właściwie uczą tylko poruszania się po jednej trasie z punktu A do punktu B były wyciszane; skoro jest fajnie i super, nikt nie ma prawa narzekać. Jak to zwykle jednak bywa w Polsce - osobliwie pod przywództwem pana premiera Tuska - sprawa nieco się rypła, a owa "fajność" pozostała tylko w sferze pobożnych życzeń dziennikarzy.

Sprawa jest na tyle poważna, że - jak donosi "Gazeta Prawna" - zainteresowała się nią nawet ABW. Należy przy tym docenić wysiłki służb (i oderwanie się od "śledztwa stulecia" związanego z osobą profesjonalnego bombera Brunona K.) w wyjaśnienie całej kwestii. Biorąc pod uwagę, że jest to sprawa bezpośrednio dotykająca tysięcy obywateli, obecność tylu znaków zapytania i niejasności jest wręcz bulwersująca, a przy tym stanowi dowód, że bez wyciągania odpowiedzialności personalnej za już popełnione błędy Państwo rozpuszcza się jak dziadowski bicz. Oto Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie dało rady dostosować na czas Centralnej Ewidencji Kierowców - w związku z tym CEK nie pasuje do nowej ustawy o kierujących pojazdami. Może uda się sprawić, by niektóre przepisy (te "fajne" i "unowocześniające") weszły w życie w styczniu 2016 roku.

O kontrakty na informatyzację WORD-ów walczyło dwóch oferentów. Wszyscy wiemy (vide: Prokom), że informatyzacja to najlepszy możliwy biznes do zrobienia z administracją Państwową - nikt cię człowieku za szybko nie rozlicza z efektów, masz monopol na ewentualne naprawy czegoś, co w twoim "super" produkcie może nie do końca działać, czasu też masz pod dostatkiem, bo zazwyczaj urzędnicy traktują komputery z nabożnym przestrachem i łatwo dadzą się przekonać, że to da się zrobić, ale tak za miesiąc albo dwa, oczywiście płatne z góry. W każdym razie - 19 stycznia 2013 roku wejdą w życie nowe blankiety praw jazdy (oczywiście "fajniejsze" od poprzednich). Do tego dnia w każdym z WORD-ów rozsianych po Kraju miał działać jednolity system informatyczny służący do egzaminowania kandydatów. Coś jednak w WORD-ach nie zadziałało jak trzeba, i zamiast przygotować się solidnie do zmiany wybrano rozwiązania doraźne, na rok - w dodatku oferty wówczas nie przekraczały określonej kwoty, a zatem ustawa o zamówieniach publicznych nie miała nic do gadania. Efektem takiej tymczasowej samowoli jest to, że 33 WORD-y wybrały jednego oferenta, pozostałe 16 - zdecydowało się na drugiego.

Co ciekawe, jeden z wspomnianych oferentów podpisał niegdyś umowy ze starostwami i wdraża tam obecnie specjalistyczne oprogramowanie tworzące "profil kandydata na kierowcę" - dzięki temu wymiana danych z WORD-ami i szkołami nauki jazdy ma być prosta i bezproblemowa. Drugi oferent nie zasypywał gruszek w popiele i "uprzejmie doniósł" starostwom, że konkurencja nie ma na takie działania zgody MSW (jak widać na powyższym przykładzie, u nich podejmowanie decyzji trochę trwa) i w dodatku jest to bezkarne szafowanie danymi osobowymi. Na co okrutnie pomówiony konkurent rozesłał piękne pisma do WORD-ów i urzędów marszałkowskich, zachwalając swój system (ponoć o połowę tańszy) i w dodatku niedwuznacznie sugerując, że wybór droższej alternatywy może "...narazić Państwa na zarzut niegospodarności w świetle przepisów ustawy o finansach publicznych...".

Trudno wobec tego spodziewać się, by dwóch pałających do siebie tak gorącymi uczuciami konkurentów zdecydowało się wspólnie wypracować "jednolity system informatyczny". Najpewniej więc kandydatów na kierowców - którzy i tak mają masę stresu związanego ze skostniałym systemem egzaminowania - czeka kolejna dawka nerwów, zamieszania i bałaganu. Nie pierwszego i nie ostatniego w Kraju pod rządami człowieka, który przy każdej okazji opowiada o odpowiedzialności, ale sprawności i kompetencji własnego urzędniczego molocha (o ile pamiętam, obiecywano znacznie odchudzić administrację) wymusić w żaden sposób nie potrafi, narażając Polaków na chaos.

Ale co tam. Ważne, że pan Radek Sikorski niemal trzy lata po Smoleńsku rozmawiał z panem Ławrowem o "potrzebie powrotu wraku Tu-154 do Polski", o czym natychmiast - jak na fachowego, odpowiedzialnego dyplomatę przystało - zawiadomił gawiedź na Twitterze. To się liczy.

By żyło się lepiej!

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka