trescharchi trescharchi
1800
BLOG

Ekologia w sidłach biurokracji.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 11

 

Na czwartkowym posiedzeniu Sejmu państwo posłowie przyjęli cztery poprawki Senatu do ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi. Zmian proponowanych przez Izbę Wyższą było siedem; trzy odrzucono. Ustawa jest – przynajmniej zdaniem tych którzy podnieśli za nią rękę – niezbędna, bowiem dotychczas obowiązujący system prawny nie dawał gwarancji osiągnięcia wymaganych przez Unię Europejską poziomów recyklingu. Coś trzeba było zatem zrobić. Tym bardziej, że zawalenie oczekiwań Brukseli wiązałoby się z dotkliwymi karami finansowymi. Mam jednak nieodparte wrażenie że ktoś z rządzących po raz kolejny czegoś nie przemyślał i „wyszło jak wyszło”.

Każda firma – od wielkiego molocha po mały warzywniak pani Hani na osiedlu – która sprzedaje jakiekolwiek opakowane towary, będzie musiała wpisać się do specjalnego rejestru. Wielki moloch to oczywista oczywistość, natomiast pani Hania zostanie zmuszona do wpisu nawet jeśli sprzeda kilogram jajek klasy M w papierowej torebce. Cóż – kto prowadzi własny biznes w Polsce ten wie, że z przyjaznym państwem wciąż mamy niewiele wspólnego. Pewnie trzeba byłoby westchnąć, zakląć pod nosem i wypełnić odpowiedni formułach w odpowiednim urzędzie marszałkowskim – bo to właśnie włodarzy województw ustawodawca obarczył obowiązkiem prowadzenia rzeczonych rejestrów. Gorzej, że wpis swoje kosztuje. Konkretnie od 50 złotych do 2 tysięcy złotych. W dodatku firmy muszą składać raporty: ile odpadów wytworzyły w przeciągu roku i jakiego typu odpady to były.

Według zamysłu posłów ci, którzy wprowadzają rocznie do jednej tony opakowań nie będą płacili kar – nawet jeśli nie będą troszczyć się o recykling. Aczkolwiek zwolnienie z tych kar (zwanych ładnie „opłatą produktową”) będzie traktowane jako dozwolona pomoc publiczna. Z której naturalnie trzeba się przed państwem rozliczyć. Rozliczamy się za pomocą papierkowej roboty, jakże by inaczej. Zdaniem „Rzeczpospolitej” kiedy nowe przepisy ostatecznie wejdą w życie, przedsiębiorcy będą musieli wypełnić rocznie około 10 formularzy związanych z ekologią. I nie są to bynajmniej żadne mało poważne ankiety, tylko coś, w czym pomylić się nie wypada (kary, kontrole). W efekcie każdy taki formularz to dobrych kilka godzin pracy, o złorzeczeniu na głupotę urzędniczą nie wspominając. Nietrudno zgadnąć, że nogami przebierają już przedstawiciele firm doradczych – podobnie jak z PIT-ami i innymi papierami, również tego typu papierzyska będzie można im zostawić. Oczywiście za wcale nie drobną opłatą.

Krajowa Izba Gospodarcza alarmuje, że nowe przepisy zamiast ułatwiać życie mniejszym przedsiębiorcom, czynią je jeszcze trudniejszym. Według przedstawicieli KIG wiele małych firm produkuje tak niewiele opadów, że opłata wyniesie maksymalnie kilka złotych, czyli żadnym cudem nie przekroczy choćby wydrukowania specjalnego formularza który trzeba przecież wypełnić. Ostatecznie przedsiębiorcy przełknęliby obowiązkową opłatę przy wpisie w urzędzie marszałkowskim – chociaż, dalibóg, ma to wszystkie cechy jednorazowego podatku – pewnie przełknęliby również kolejne opłaty, które nie są dotkliwe. Ale zmuszać ich do użerania się ze zbędną biurokracją i wypełniania setek rubryk na które pies z kulawą nogą okiem nie rzuci – to już jest bzdura wysokich lotów. Po raz kolejny okazało się, że urzędnicy i politycy są mistrzami w produkowaniu biurokracji dla samej biurokracji. Może dla kilku kolejnych etatów potrzebnych do obsługi tychże formularzy.

A premier powoływał niegdyś specjalne komórki mające walczyć z nadmiarem biurokracji. PSL chce utworzyć instytucję ułatwiającą życie przedsiębiorcom. Co się słyszy jakiegoś polityka Platformy, to mówi on o znoszeniu barier biurokratycznych dla nieskrępowanego rozwoju przedsiębiorczości.

Po owocach ich poznacie. By żyło się lepiej!

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka