trescharchi trescharchi
1114
BLOG

Co po Tusku?

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 54

 

 

Gratuluję Donaldowi Tuskowi. Odniósł duży sukces w swojej karierze politycznej. Sukces odniosła również Polska. To jeszcze ważniejsze. Niemniej są i minusy tej sytuacji, wbrew temu co twierdzi – jak zwykle nieobiektywna, jak zwykle czapkująca Tuskowi i Platformie – redaktor Janina Paradowska, Tusk nie zostawia kraju w dobrym stanie. Przede wszystkim pozostawi po sobie chaos wewnątrz szeregów partii rządzącej.

Gdy zabraknie wodza, zawsze w przypadku partii wodzowskiej – którą Platforma niewątpliwie jest – pojawiają się problemy. Podstawami bezpiecznego panowania Donalda Tuska w PO są dwie rzeczy: nieme przyzwolenie na potężny, rujnujący kraj nepotyzm i kolesiostwo (trudno przypuszczać, aby premier nie wiedział o skali rozpasania swoich lokalnych baronów), które pozwoliły jego ludziom zbudować komfortowy system klientów winnych im „przysługi”, drugą rzeczą zaś jest wycięcie wszystkich konkurentów do roli lidera. Platforma, podobnie jak jej lustrzane odbicie z opozycji – PiS – pozostaje bez „delfina”.

I jest to dla Platformy problem podstawowy. Szefostwo Rady Europejskiej różni się od europosłowania – w tym drugim przypadku znamy „poważnych” polityków, którzy więcej czasu spędzają w Polsce niż Brukseli (np. R. Czarnecki, dawniej Z. Ziobro). Tusk na nadzorowanie spraw Platformy czasu i okazji miał nie będzie. Tymczasem nadchodzą dwa lata wypełnione kampaniami wyborczymi; partia Tuska zostaje bez swojego największego atutu. Na placu boju pozostaną politycy z drugiego garnituru; gdy wszakże spojrzy się na poziom intelektualno-kulturalny garnituru trzeciego (np. Protasiewicz, Szejnfeld, Libicki, Pitera, Śledzińska – Katarasińska) wówczas człowiek uświadamia sobie, że gorzej być może.

Zatem kto na miejsce Tuska jako premier? Kto na miejsce Tuska jako lider partii, bądź co bądź, jeszcze rządzącej i wciąż z szansami na kolejne wyborcze zwycięstwa? A może obie te funkcje w ręku jednej osoby, tylko, czy czuwający z oddali Tusk pozwoli na takie wyniesienie w górę kogoś, kto może pokierować jego autorskim dziełem w innym kierunku?

Ewa Kopacz? Jako minister zdrowia fatalna, jako marszałek Sejmu podobnie – trudno mówić o chęci dialogu z partnerami w Parlamencie i jednocześnie robić premierem osobę, która notorycznie dobre obyczaje sejmowe łamie, stosując tzw. „zamrażarkę” i skutecznie podcinając inicjatywy opozycji. Teka premiera w nagrodę za przyjaźń z ustępującym premierem to nie jest coś, co przystoi poważnemu państwu.

Tomasz Siemoniak? Zmiana na stanowisku ministra obrony podczas kryzysu ukraińskiego nie jest pomysłem najbardziej fortunnym, zaś sam Siemoniak jest bardziej urzędnikiem niż politykiem. Na premiera absolutnie się nie nadaje, jednak, o dziwo, na giełdzie nazwisk jego osoba stoi całkiem wysoko. Być może kandydat bezpieczny, do zastąpienia w momencie, gdy wilki pożrą się w końcu do skutku i wystawią swojego, już „politycznego” nominata.

Radosław Sikorski? Zapewne chciałby, ale podobnie jak powyżej: za naszymi granicami szaleje niespotykany od dawna kryzys, roszady w MSZ nikomu się nie przysłużą. A znając temperament Sikorskiego, jako premier i tak chciałby trzymać rękę na wielu pulsach – czy to w kwestii spraw zagranicznych, czy obrony narodowej, co rodziłoby duże niesnaski kompetencyjne, akceptowalne w sytuacji pokoju, w obecnej – absolutnie nie. Wspomnieć też trzeba o przykrych cechach charakteru Sikorskiego, nie sprzyjających poszukiwaniu kompromisów z partnerami i przeciwnikami politycznymi. Nie można zapominać i o niechęci, jaką darzą Sikorskiego partyjne „doły” oraz prezydent Komorowski. Paradoksalnie, „polityczny macho” Sikorski byłby bardzo słabym i bezbronnym premierem.

Elżbieta Bieńkowska? Trzyma w garści dwa kluczowe dla rozwoju Polski resorty, i rządzi nimi skutecznie. Jest cenionym fachowcem w wąskiej dziedzinie. Warto byłoby ją na tym polu pozostawić, nie dokładać jej kolejnych obowiązków, wszak jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Poza tym kluczowa kwestia: Bieńkowska nie jest politykiem, politykiem być nie chce, to pragmatyczna, daleka od niezbędnego na stanowisku premiera populizmu kobieta ze Śląska.

Kto nam więc pozostaje? Grabarczyk, Schetyna, Graś (sic!!), Zdrojewski?

No cóż, nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Taki niełatwy los partii wodzowskich, gdzie ludzi wyrastających ponad szarą masę klakierów tnie się równo z głową. Pozostają tylko marni kandydaci na najwyższe stanowisko państwowe.

I tak oto, będąc świadkami największego sukcesu Donalda Tuska, jednocześnie obserwujemy jego bolesną porażkę.

 

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka