tsole tsole
94
BLOG

Solidarny Samarytanin

tsole tsole Kultura Obserwuj notkę 6

 

Ten, który mu okazał miłosierdzie. (Łk 10,37)
 
Znieczulica społeczna nie jest wynalazkiem naszych czasów. Była, jest i, niestety, zapewne będzie. Zwłaszcza, że teraz w modzie jest idea państwa opiekuńczego, która obłudnie nawiązuje do zasad tzw. „solidaryzmu społecznego”. Dlaczego obłudnie? Bo w rzeczywistości jest jej przeciwieństwem. Według encyklopedycznej definicji solidaryzm społeczny to ideologia głosząca tezę o naturalnej wspólnocie interesów grup społecznych w państwie, niezależnie od ich przynależności klasowej, i zmierzająca do zatarcia istoty konfliktów między nimi (za jej twórców uważani są L. Duguit, E. Durkheim i Ch. Gide); idea ta stała się podstawą nauki społecznej Kościoła Katolickiego. Praktycznie zasada solidaryzmu społecznego polega na płaceniu składek przez ludzi zdolnych do pracy po to, by wspomagać tych, którzy nie mogą żyć z zatrudnienia i po to, by samemu mieć możliwość korzystania z tej pomocy w razie utraty zdolności do pracy. Owszem, to prawda, lecz brak tu jednego słowa: „dobrowolnego” (płacenia składek). I tak, solidaryzm społeczny ma miejsce wtedy, gdy np. cała parafia (gmina, wieś, po prostu grupa społeczna) z odruchu serca składa się na ludzi chorych, dotkniętych nieszczęściem etc. Natomiast państwo opiekuńcze funkcjonuje w oparciu o rozbuchany mechanizm redystrybucji, którego fundamentem jest przymusowe płacenie podatków. Czy naturalny odruch podatników aby jak najmniej zapłacić ma coś wspólnego z solidarnością? Czystej wody hipokryzja. Bez owijania w bawełnę pisze o tym RAZ:
 
Otóż tzw. „solidaryzm społeczny”, wymiennie zwany „sprawiedliwością społeczną”, to właśnie społeczny darwinizm. Władza jest szafarzem dostatku w imię idei dawania potrzebującym – ale daje nie tym, którzy są najbardziej potrzebujący, tylko kumplom, i tym, którzy potrafią na nią nacisnąć. W imię sprawiedliwości społecznej górnicy dostaną wszystko, bo jak postraszą ministra czy premiera „daniem w pysk”, to ten się chowa we własne buty – a pielęgniarki mogą się, z przeproszeniem, bujać. W imię „Polski solidarnej” ci, co im się trafił koleś w rządzie, będą przy cycku i załapią się na mleko, a ci, co kolesia nie mają, wylądują przy ogonie i dostanie im się gie w garść. Tyle, że normalny darwinizm przynajmniej premiuje sztuki silne, a więc, choć okrutny, wychodzi stadu na dobre. A darwinizm socjalistyczny premiuje cwanych pasożytów, i powoduje degenerację stada.
 
Redystrybucja nie ma nic wspólnego z solidarnością, jedynie atomizuje społeczeństwo i paradoksalnie wzmacnia zjawisko znieczulicy społecznej, bo perspektywa przymusu zatruwa odruch serca.
 
Jak dzisiejsi przechodnie zareagowaliby na widok nieszczęśnika z przypowieści o dobrym Samarytaninie? Pewnie powiedzieliby, mijając go: to zadanie dla służb porządkowych. A mijając głodnych, bezdomnych: mamy państwowy system opieki społecznej, na co płacę podatki?
Myślisz tak? No to nie jesteś „tym, który okazał miłosierdzie”.
Nie sądzę, żeby Jezus, spytany dziś a kto jest moim bliźnim? (Łk 10,29) wskazał na Ministerstwo Finansów. Już prędzej przyrównałby tę instytucję do zbójców, którzy napadli na owego nieszczęśnika z przypowieści.
 
 
tsole
O mnie tsole

Moje zainteresowania koncentrują się wokół nauk ścisłych, filozofii, religii, muzyki, literatury, fotografii, grafiki komputerowej, polityki i życia społecznego - niekoniecznie w tej kolejności.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Kultura