Turul Turul
208
BLOG

Pseudo-radykałowie, wolne media i sugestie

Turul Turul Polityka Obserwuj notkę 2

W naszym kraju panuje dziwne i zupełnie nie zrozumiałe dla mnie, osoby będącej krótko na studiach dziennikarskich przekonanie, że istnieją jakieś mityczne wolne media. Nie jest to jednak jedyna kwestia, która budzi moje zrozumiałe i postępujące z każdym dniem przerażenie. Jesteśmy bowiem od pewnego czasu w Polsce świadkami niezrozumiałego dla mnie rozdwojenia jaźni. Mianowicie, jeżeli ktoś rzuca mięsem pod adresem obozu rządzącego (jaki on by nie był) to jest automatycznie patriotą, zatroskanym o los swojego państwa odpowiedzialnym obywatelem, wzorem wszelkich cnót itd.. Jeśli nie daj Boże, z jakiś przyczyn osoba ta, lub jej wypowiedzi zostają usunięte, lub w jakiś sposób napiętnowane, momentalnie okazuje się, że działa jakaś forma cenzury, ma miejsce zamach na wolność słowa itd.. Jeżeli jednak ktoś za cel swojej krytyki, mniej lub bardziej konstruktywnej (czasami po prostu nie da się konstruktywnie skrytykować jakiegoś zupełnie idiotycznego zachowania tego czy tamtego polityka) to momentalnie okazuje się, że prowadzi on „bezpardonowe, chamskie ataki”, jest „narzędziem wrogiej propagandy” i znajduje się pod wpływem „mediów głównego nurtu”. Reasumując – jak Kali ukraść krowę to dobrze, ale jak Kalemu ukraść krowę to grzech – że pozwolę sobie zacytować nieśmiertelną „mentalność Kalego” z powieści Sienkiewicza.

Jako osoba pisząca bloga (ostatnio częściej – wiadomo sesja, czyli student robi wszystko byle tylko się nie uczyć), stałem się ostatnio (nie powiem, że nie zasłużenie) „beneficjentem” tego stanu rzeczy. Okazało się mianowicie, że z jakiś przyczyn; zapewne zgłoszeń dokonywanych przez oburzonych moją niechęcią do Grzegorza Brauna czytelników, dwie spośród kilku moich notek zostały zablokowane. W tej sytuacji uznałem, że ich dalsze wiszenie na liście istniejących wpisów nie ma większego sensu, dlatego też postanowiłem je usunąć. Myślę, że nie ma w tym nic złego, zarówno osoby zgłaszające jak i te, które uznały tekst za słuszny miały swoje argumenty. O ile jestem w stanie zrozumieć tych, którzy zgłaszali tekst pierwszy, gdzie były ostrzejsze sformułowania, o tyle dziwi mnie nieco zgłaszanie drugiego tekstu, gdzie postawiłem tezę iż, możliwe, że pan Braun jest pseudoradykalnym produktem największej partii opozycyjnej, wypuszczonym na polityczny rynek celem odsunięcia od PiS wszystkich ludzi, którzy źle wyglądają w mediach (np., zwolenników żydowskiego spisku itd.).

Zmieniając temat to nieodmiennie śmieszy mnie zachowanie wielu „nowych” produktów na politycznym rynku. Np., pana Kukiza, pana Stonogi, wspominanego już wielokrotnie Brauna. Ludzi tych określam jako pseudo-radykałów. Z jednej strony deklarują zdecydowaną walkę z obecnym systemem. Często czynią to w sposób bardzo… nie parlamentarny. Np., słynne afisze wywieszane przez pana Stonogę, czy jego wypowiedzi, w których używał dosyć ostrych sformułowań. Z drugiej natomiast strony, wypadałoby spojrzeć na nich jako na produkty obecnego systemu, które dają szansę na wykrzyczenie się ludziom niezadowolonym przy jednoczesnym nie narażaniu się na krytykę lub ostracyzm ze strony środowiska w którym niezadowolony przebywa. Bo o ile deklaracją, że poparło się Kukiza stanowi obecnie powód do dumy (podobnie jak przyznanie się do głosowania na Dudę), o tyle dosyć jasna deklaracja – jestem sympatykiem Ruchu Narodowego, nieodmiennie prowadzi w wielu środowiskach do ostracyzmu lub niechęci ze strony tegoż środowiska. Żeby była jasność, czasami winni są sami popierający, gdyż czując, że narodowcy są praktycznie nie znani i postrzegani przez pryzmat nieprzychylnych mediów starają się pokazać „swoje prawdziwe oblicze”. W niektórych przypadkach może to prowadzić do tego, że osoba taka zaczyna być postrzegana jako „nawiedzona”, co utrudnia jej funkcjonowanie w środowisku np., uczelnianym.

Mamy więc prawdziwych radykałów – którzy często mają pod górkę. I radykałów pozornych, takich jak choćby pan Stonoga, czy Kukiz. Tym pierwszym policja i inne służby, są w stanie zaszkodzić. Aresztować (niesłusznie, jakże często niesłusznie) za udział w jakiś wydumanych burdach (jedną z burd po Marszu Niepodległości wywołał w jednej z warszawskich knajp nie członek Ruchu Narodowego, ale uwaga, uwaga, młody pan Wildstein), urządzić przeszukanie (szczególnie nasila się to przed Marszami Niepodległości), tudzież zaprosić na długą pogawędkę na komisariat, w wyniku której zaproszony nie może wziąć udziału w jakiejś akcji, proteście. Zdarzają się nawet przypadki zwalniania z pracy – tutaj najgłośniejszym jest kandydat Ruchu Narodowego na prezydenta w ostatnich wyborach, pan Marian Kowalski.

Radykałom pozornym, nawet jeśli zła wytwórnia rozwiąże kontrakt na płyty (przykład pana Kukiza), to zaraz w sukurs pośpieszą znajomi z mediów, lub pieniądze, które ci pozorni radykałowie „ciułali” od lat 80 (przykład Stonogi, który już za PRL handlował samochodami). Jeżeli natomiast pojawią się jakieś problemy z policją, to gdzieś zza horyzontu wyłoni się polityk zaprzyjaźnionej partii sejmowej, który zacznie dopytywać się panów policjantów, „gdzie dowódca?” i pomoże załatwić sprawę, tak by wilk był syty i owca cała.

Gdy radykał prawdziwy, zakłóci wykład komunistycznego zbrodniarza, któremu przeszłość nie przeszkodziła w zrobieniu kariery naukowej na zachodzie, otrzyma wyrok, który jest dla niego dotkliwy. Natomiast, gdy policja nawet zamknie na chwilę radykała pozornego, to już w Internecie na różnych narodowych i podobno katolickich i jakoby poświęconych tradycji, rodzinie i Ojczyźnie, portalach zrobi się głośno jaka to straszna niesprawiedliwość dotknęła kogoś tam.

Radykałom prawdziwym nie chodzi bowiem o „wolne media”, o „kwotę wolną od podatku wyższą niż w państwach afrykańskich”, ale o całkowite przebudowanie państwa polskiego od fundamentów aż po sam dach. Niestety, media, deklarujące się jako jakoby niezależne, de facto nie ma nie było i nie będzie mediów niezależnych, stawiają obie te grupy w jednym szeregu (podobnie jak główne media). Postawienie w jednym szeregu różnej maści Stonogów, Kukizów, że o Braunach nie wspomnę, i szerokiego spektrum różnych organizacji narodowych i wolnościowych (które swoją drogą są dla mnie chwilami trochę oderwane od rzeczywistości, bo jak można mówić, że narkotyki powinny być dostępne, bo to doprowadzi do odsiewu debili od normalnych, sorry, ale trochę nie tędy – moim zdaniem – droga), szkodzi tym prawdziwym radykałom.

Oprócz baśni o „prawdziwie wolnych mediach” – to znaczy takich w których według Gazety Polskiej i jej środowiska będzie można od rana do nocy wychwalać PiS, a według zwolenników Grzegorza Brauna demaskować spiski i różne tajemnicze historie, jest jeszcze wiele opowieści nie mających zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Te baśnie znamy wszyscy – w przypadku środowiska PiS-owskiego jest historia o pancernej brzozie, w przypadku Kukizowców jest spisek założycielski złej wytwórni płytowej, która zerwała kontakt z Pawłem Kukizem, gdy ten „na całego” zaangażował się w politykę itd.. Na te wizje trzeba jednak patrzeć z pewnej perspektywy. Z trzeźwym okiem, brać to wszystko na chłodno, bez żadnych emocji.

Wówczas wychodzi na jaw, że na scenie politycznej raz po raz pojawiają się różnego rodzaju nowości, które mają odciągnąć wyborców, którzy normalnie poszliby za prawdziwymi radykałami od zagłosowania na partie i ugrupowania niosące nadzieje na naprawdę radykalne zmiany. Jest to tendencja stała. Zapewne utrzyma się w dłuższej perspektywie czasowej. Możemy również spodziewać się, że w najbliższym czasie ponownie przybędzie nam nowości „pseudo-radykalnych”. Dlaczego? Proszę zwrócić uwagę na jedną rzecz. Podczas każdych kolejnych wyborów ugrupowania naprawdę dążące do całościowej zmiany (np. Ruch Narodowy) otrzymują nie procentowo, ale ilościowo coraz więcej głosów. Więcej głosów oddano na Mariana Kowalskiego (ilościowo) niż na wszystkie listy kandydatów Ruchu Narodowego podczas ostatnich wyborów samorządowych. W wyborach samorządowych, czy to sfałszowanych czy nie, (moim zdaniem nie sfałszowanych) Ruch Narodowy dostał więcej głosów niż w wyborach do Europarlamentu itd.. Oznacza to, że być może już wkrótce Ruch Narodowy stanie się naprawdę poważnym graczem na arenie politycznej. Wiele zależy tutaj od mądrości przywódców Ruchu, którzy nie powinni ryzykować chwilowej popularności i za jej cenę narażać całej dotychczasowej pracy na zmarnowanie – a więc nie popierać Brauna, Kukiza, Stonogi. Ci panowie prędzej czy później mogą okazać się dla Polski i prawdziwej prawicy (a nie prawicy lewicowej, czyli np., PiS-u) bardzo szkodliwi. Nie chodzi tu bynajmniej o odbieranie głosów w wyborach, ale o ogólną opinię społeczeństwa. Skąd pewność, że za chwilę Kukiz, który nabierze do partii karierowiczów bez odrobiny przyzwoitości nie będzie mówił tego co Palikot? Taki stan rzeczy doprowadzi do tego, że ludzie odwrócą się od skompromitowanej w ich oczach prawicy i poprą np., PO, lub jakąś jej mutację – wielu uważa za mutację PO partię nowoczesna.pl, wydaje mi się to jednak na dzień dzisiejszy nieco za daleko posunięte przypuszczenie.

Co jest więc, według mnie szansą dla narodowców? Po pierwsze – kontynuowanie działalności w ramach niezależnego od żadnych politycznych sojuszy i układów, umów zawieranych w restauracjach na stacjach benzynowych, itd., organizmu politycznego jakim jest Ruch Narodowy. Po drugie, nie wdawanie się w żadne dyskusje, pakty, próby budowania koalicji itd., z pseudo-radykałami, którzy bardziej prawdziwym radykałom, szkodzą. Po trzecie – unikanie, zarówno w wypowiedziach działaczy jak i codziennym funkcjonowaniu, wszelkich nut dewocyjnych, czy neofickich. Mam tu na myśli nie tylko względy religijne, ale również polityczne. Jak do tej pory władze Ruchu Narodowego realizują te zadania bardzo dobrze, co przekłada się na ilościowy wzrost liczby głosów oddanych na narodowców. I dobrze. Nie potrzebujemy niczego bardziej niż Ruchu Narodowego w sejmie, a za kilka – kilkanaście lat u steru rządów. 

Turul
O mnie Turul

Jestem narodowcem. Jestem Polakiem - obowiązki również mam polskie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka