W przerwach między zabiegami, w roli pomocnika opiekunki mojej żony, przerzucam się z "monitora" CNN na TVP Info i/albo na TVN 24, i na odwrót. Te dwa ostatnie źródła są w klasie niegdysiejszego radia Erewań niemniej coś tam można wyłowić istotnego. Otóż namierzyłem rozmowę, chyba w TVN 24, z operującą u nas dzienikarką ukraińską, która w pewnym momencie zaapelowała o możliwość krótkotrwałego zainstalowania uciekinierów (obecnie są to wyłącznie kobiety z dzieciakami i starcy) - "w okolicznych miasteczkach". Ci ludzie są skrajnie zmęczeni, gdyż ze wschodu Ukrainy podróż nierzadko trwa do 40 - 50 godzin. Wyobraziłem sobie sytuację matki z dzieckiem na ręku i bywa, że z drugim, czy trzecim prowadzonym za łapkę. Zacząłem trochę kombinować o naszym przygotowaniu do przyjęcia tej ludzkiej fali i dochodzę do wniosku, że nie zostało należycie przemyślane. Owe 9 "punktów recepcyjnych" i dworzec w Przemyślu, dowodzą niedoszacowania, przez MSW, skali wyzwania. Chodzi o rozmiar potencjału obsługowego i jego funkcjonowani. No i jak to zorganizować.
CNN podaje, że wg Wysokiego Komisarza ONZ d/s Uchodżców rozmiar tej fali z Ukrainy obejmie 4-5 mln ludzi. Ów Komisarz oświadczył również (będąc w tym przypadku poinformowanym przez władze ukraińskie), że w tej chwili liczba uchodźców "w ruchu" wynosi ok. 400 tys. osób.
Nie wiem, ale pewnie tak - Komisarz w swoim oszacowaniu liczby ogółem uwzględnił drugą fazę uchodźctwa tj. już po zakończeniu wojny, kiedy to ludzie zaczną wyjeżdżać w związku z brakiem aprowizacji, opału, a w miastach, dodatkowo - ze szczególnie dokuczliwym brakiem elektryczności i wody. Tak, czy owak będziemy mieli do czynienia z zaradzeniem sobie z ogromną masą ludzi. Podejrzewam, że zarówno ci, którzy tu już są jak i ci, którzy przyjadą - będą przebywać w Polsce nieco dłużej lub jeszcze dłużej... Trzeba więc pomyśleć o zakwaterowaniu, krótszym czy dłuższym wspomożeniu socjalnym (co do skali i trybie transferu środków), opiece zdrowotnej i pracy. Paru ministrów, wojewodowie, starostowie i na końcu łańcuszka - naczelnicy gmin, mają więc nad czym się pochylić. W gruncie rzeczy to na tych ostatnich spadną najtrudniejsze zadania: zakwaterowanie, "utrzymanie" dzieci i praca. Starostowie muszą ich "namierzyć", bo nie każda gmina ma np. pracę.
Trzeba też już zakręcić się za nawiązaniem kontaktów, przedłożeniem potrzeb i uzgodnieniu trybu przejmowaia i dystrybucji środków - z UE i ONZ. Pamiętając, że (podobno) ONZ-owska pomoc za pośrednictwem wyspecjalizowanych agend, dociera do poszkodowanych w skali 10-15 % (!) przyznanych środków. Reszta to "koszty" różnego rodzaju.
I obyśmy zdrowi przy tym wszystkim byli.
---
Mam nadzieję, że tym razem notka nie jest kontrowersyjna.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo