Wprowadzenie przepisów recyklingowych było podyktowane całkiem słusznym założeniem, że o środowisko należy dbać.Wykonanie, jak to zwykle z urzędnikami bywa nie powiodło się. Uderzyło za to w producentów, szczególnie zaś w producentów urządzeń elektronicznych
Ustawa recyklingowa to przede wszystkim kłopot dla producenta, zwłaszcza dla firm małych, żyjących z wąskiego segmentu rynku. Taki porducent, który wytwarza np.jakieś specjalizowane urządzenie elektroniczne musi wypełniać masę
papierków i ponosić koszty dodatkowych pozwoleń. Kilka razy w roku musi wysłać do urzedu informację o tym, ile zużył topów lutowniczych, musi podpisać umowę z firmą recyklingową i zbierać zużyty sprzęt nawet, jeśli produkuje kilkadziesiąt-kilkaset sztuk urządzeń rocznie.
Obecnie nie jest istotne ile elektroniki znajduje się w urządzeniu, podaje się jego łaczną masę. Jeżeli więc jest to mały moduł elektroniki zamknięty w ciżekim, metalowym pudle, to państwo pobiera haracz (18 gr. za KG) nieadekwatny do ilosci substancji szkodliwych znajdujących się w urządzeniu. Z drugiej strony nikt nie przejmuje się chińskimi małpkami i innymi zabawkami, nafaszerowanymi po uszy elektroniką, które można kupić w każdym supermarkecie a które w większości trafią na wysypisko w ciągu najbliższych 2 lat.
Przedsiębiorców ogranicza również RoHS - dyrektywa zalecająca stosowanie stopów bezołowiowych w elektronice, mająca na celu ograniczenie ołowiu trafiającego do srodowiska wraz z odpadami może paradoksalnie znacznie zwiększyć ilość groźnych substancji trafiających na wysypiska. Bezołowiowa technologia lutowania jest dużo bardziej zawodna i wymaga iększych nakładów n a uruchomnienie produkcji. A potem ścisłego przestrzegania procedów technologicznych, bo każde drobne odstępstwo może zaowocować produkcją bubla, który odmówi posłuszeństwa po krótkim użytkowaniu. O wadach tej
technologii najlepiej świadczy to, że UE zrezygnowała z wymogu jej stosowania min. w urządzeniach samochodowych i sprzęcie medycznym.
Czy to pomoże środowisku? Na pewno nie. Niklt nie będzie biegał po mieście, aby znaleźć punkt, w kórym będzie mógł oddać stary odtwarzacz MP3- wrzuci go do kosza. Z drugiej strony będzie ich się psuło coraz więcej za sprawą nowej
technologii. To raczej efekt odwrotny od zamierzonego.
Teraz urzędnicy postanowili dodatkowo ukarać producenta za to, że robi dobre urządzenia, które nie wymagają zbyt częstej zmiany. Założyli, że musi on zebrać połowę tego, co wyprodukuje! To chyba już szczyt paranoi, choćby i z tego względu, że w myśl obowiązujących przepisów producent daje dwuletnią gwarancję na swój wyrób. Z założenia jest więc karany za każde zwiększenie produkcji.
Nie mam nic przeciwko ochronie środowiska, ale przydało by się przy tym rochę zdrowego rozsądku. Lodówki, pralki, nawet telewizory można zbierać w wyznaczonych punktach. Jednak recyklig każdego elektronicznego gadżetu w takim kształcie, jak proponują urzędnicy jest niedorzeczny i niewykonalny.
Na niektóre tematy mam swoje własne zdanie, na inne zdania nie mam. Innych możliwości nie ma.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka