sugar smile
sugar smile
Tyndlale Tyndlale
183
BLOG

Słodki podatek na zdrowie!

Tyndlale Tyndlale Społeczeństwo Obserwuj notkę 8

Większość z nas nie cierpi podatków. Są konieczną, acz nie lubianą formą przymusu ze strony państwa. Narzekamy na podatki bo jest ich dużo, bo są nieefektywne, bo są za wysokie, bo są. Narzekanie na podatki jest wprost proporcjonalne do społecznego odczucia ich spożytkowania przez rządzących. Gdy czujemy, że redystrybucja pieniędzy pochodzących z podatków jest  w naszym rozumieniu niesprawiedliwa wtedy głośniej mówimy: „na co idą moje podatki?!”

Jest jednak podatek, którego wprowadzenie jest i społecznie pożądane i na pewno spotkałoby się z powszechną akceptacją społeczeństwa oraz uczciwych polityków. Chodzi o podatek cukrowy. Na czym polega? Najprościej mówiąc podatek cukrowy jest nakładany na sprzedaż szkodliwych napojów słodzonych, aby zredukować ich spożycie i tym samym  spowodować poprawę zdrowia publicznego i obniżyć koszty opieki zdrowotnej.

Weźmy na ten przykład puszkę klasycznej „Coca-Coli” – 0,33 l. W jednej takiej puszce znajduje się około 10 łyżeczek cukru. Wypija to dziecko w szkole, zagryza ciastkiem albo pączkiem potem batonik , znowu puszka albo butelka słodzonego napoju itd. Dziecko w ciągu dnia przyjęło tygodniową dawkę cukru. A potem zdziwienie, że coraz więcej dzieci zapada na choroby ludzi dorosłych. Wydajemy później miliardy złotych na ich leczenie. Kolejne miliardy to utracone korzyści z ich pracy w wieku dojrzałym, wczesne zgodny itd. Stać nas na to? Nie wydaje mi się. Inaczej może się okazać, ze obecne pokolenie 5-10 latków będzie żyć krócej od ich rodziców.

Taki podatek obowiązuje już w wielu krajach: W. Brytania, Węgry kraje skandynawskie, Meksyk. Inne zastanawiają się nad jego wprowadzeniem. Cel podatku jest następujący: zmniejszyć sprzedaż napojów wysokocukrowych. Idea prosta i krystalicznie czysta jak…cukier. I tu pojawiają się dwa problemy albo raczej bariery do jego wprowadzenia.

Po pierwsze: wola polityczna, a ściślej jej brak. W ubiegłym roku i Ministerstwo Finansów i Ministerstwo Zdrowia zastanawiały się nad analizowaniem możliwości wprowadzenia tego podatku, ale nic się dalej nie dzieje w tej kwestii. Z ministerstwami to jest tak: jak mówią, że cos analizują to znaczy, że nic w tej kwestii nie robią. Aby urzędnicy z resortów wzięli się z kopyta do roboty muszą dostać po prostu polecenie z góry, a takiego polecenia nie ma. Poza tym napisać dobrą ustawę o podatku cukrowym też nie jest łatwo.

Po drugie i może najważniejsze: opór producentów napojów wysokocukrowych w tym gigantów branży spożywczej. Ich strategia w krajach, które zamierzają wprowadzić taki podatek  zawsze wygląda tak samo: najpierw kampania, potem straszenie na końcu lobbing.

Kampania polega na wynajmowaniu ekspertów, którzy sowicie opłaceni stworzą „obiektywne” raporty i badania na temat tego, ze cukier nie tylko nie szkodzi a nawet zbawia. Następnie straszenie: że jak spadnie spożycie cukru to wzrośnie spożycie tłuszczu (czyli jak nie kupisz coca-coli bo za droga to sięgniesz po kostkę smalcu), że spadnie zatrudnienie w branży spożywczej, w rolnictwie itd. Na końcu lobbing – czyli łażenie za politykami, aż do skutku. Czasami ta strategia działa. Trzeba być na nią od początku  przygotowanym i odpornym.

Wpływy do budżetu z tytułu tego podatku to około 500 mln do 1 mld złotych rocznie. Z tych pieniędzy można by sfinansować okresowe, bezpłatne przeglądy dentystyczne we wszystkich szkołach publicznych w Polsce.

Więc same korzyści, a jednak na myśleniu tylko się kończy. Abonament węglowy,  abonament RTV – o to politycy umieją szybko zadbać, a co naszym zdrowiem i zdrowiem naszych dzieci? Politycy do roboty! Spójrzcie na uśmiech dziecka z powyższego zdjęcia. Tak uśmiecha się amerykański nastolatek, który codziennie pił butelkę popularnego napoju wysokocukrowego. Chyba się wam to nie uśmiecha….

Tyndlale
O mnie Tyndlale

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo