Przeczytałam skierowany do mnie apel, co prawda u 1Maud :)) Miam odpoczywać, napisać coś o Mazurach, PIS przez ten czas nie zginie.
No, fakt, po tych dwóch wieczorach a właściwie jednej nocy i jednym wieczorze coś nam się od życia należy.Nie napiszę o Mazurach, musiałabym wstawić jakieś zdjęcia, wyszukać, może za parę dni.Ale już dawno chciałam napisać o mojej pierwszej kotce.
Bo Pierwsza Kotka kojarzy mi się z Mazurami.
Miałam już psa, cocer-spaniela Ptysia.No i kupiłam dom na Mazurach.Dziecko stwierdziło - matka, masz dom, musisz mieć kota!
Beztrosko zacytowałam w robocie.Nie zdawałam sobie sprawy, że nawet w mieście stołecznym koty mnożą się w zastraszającym tempie i zawsze jest jakiś kociak do wypchnięcia.Koleżanka - kociara miała znajomą, która...Miałam oczywiście możliwość wykręcenia się z sytuacji, ale ...może faktycznie dom to i kot? Mój Ptyś na szczęście uganiał się tylko za kaczkami:))
No więc Milka pojawiła się w domu.I zaraz zaczęła rządzić psem, ale w stosunku do mnie trzymali sztamę.Musiałam zastawiać lodówkę taboretem, bo cholera potrafiła ją otworzyć i zrzucić coś dla psa.Na szafce też nic nie miało prawa się pokazać - zaraz kanapka lądowała na podłodze a za chwilę w brzuchu Ptysia.
Pierwszy wyjazd na Mazury - długi weekend.Przy motelu gdzie piliśmy kawę Niemcy z autokaru pokazywali sobie palcami nasz samochód z psem i kotem w środku.Potem spotkałam ten sam autokar 200 km dalej, w mojej wsi:))
Ogród otaczał kiedyś wysoki, dwumetrowy płot - pozostałość po poprzednim właścicielu - pszczelarzu.Oczywiście pierwsze co Milka zrobiła to poleciała za płot, na łąkę sąsiada.Miałam duże obawy co do wakacji - miały przyjechać wnuki, wtedy jeszcze małe, nie miałam czasu zajmować się kotem.
No więc przed przyjazdem dzieci ciagle ktoś latał i szukał Milki, w końcu pojechaliśmy na targ do Węgorzewa.Wtedy jeszcze przyjeżdżali Rosjanie, przyglądałam się przez chwilę sznurkom i linkom.
A na co to Pani potrzebne?? Wyjaśniłam, że dla kota...No tak, jak ma ładne futerko, to może ktoś ukraść.Nie wyjaśniałam, że nie o to chodzi, linkę 50 metrową kupiłam.Milka miała obróżkę z dzwoneczkiem ( aby można było ją jakoś zlokalizować), linka została z jednej strony przywiązana do obróżki, z drugiej do kasztana.
No i tak nas zastała córka, która przyjechała ze swoją koleżanką, weterynarzem.Milka na kasztanie, drąca się rozpaczliwie, bo linka się zaplątała, my pod kasztanem, zastanawiający się jak ją zdjąć.Kiedy Agata już przestała turlać się ze śmiechu wyjaśniła krótko i węzłowato: Nie znam kota, który by nie potrafił trafić do domu.A jeżeli już wam taka głupia się zdarzyła, to trudno...lajf is brutal.
No i kotka odzyskała wolność, Była - niestety muszę to napisać, była - moją najmądrzejszą kotką.Latała gdzie chciała, polowała zawzięcie, raz nawet przyniosła mi żywą kuropatwę.Nie rozpaczała, jak Ptyś, kiedy wyjeżdżałam do Węgorzewa, za to na dżwięk przyjeżdżającego samochodu pojawiała się, aby przywitać.Wykorzystywaliśmy to przy wyjazdach.Kiedy ginęła gdzieś na polowaniu, a my już spakowani, wystarczyło wykonać kilkuminutową rundkę do sąsiadów - pojawiała się zawsze.
Po czterech latach poszła i nie wróciła.Zaczęłam się denerwować po 4 dniach, bo czasami na tyle ginęła.Niestety, tym razem poszła na zawsze.Chodziłam po polach, szukałam zwlok, było już po żniwach...Nie znalazłam.
Po powrocie do Warszawy zadzwoniłam do Agaty - Nie potrafię już żyć bez kota...Nie ma sprawy, mam w domu jedną kotkę, w lecznicy jeszcze dwie młode.W ciemno wybrałam dom.No i w ten sposób stałam się posiadaczką Ufki - każdy wie, z tą cholerą lepiej nie zaczynać! Mnie czasami toleruje...a reszta to już jej rozliczna familia - córka, wnuczki.
Ufka we własnej osobie :)
Skąd czytacie
A tyle czyta teraz :)
/
" />
Złota myśl RRK
PSL nie musi - PSL CHCE! Nie opuszcza się zwycięzcy - co najwyżej można się z nim targować i więcej uzyskać. A co ma PiS do zaoferowania PSL? Swoją nędzną koalicję z SLD? Odpowiedz sobie sama - czy lepiej dzielić łupy na trzy, czy na dwa?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości