W piątek rano poleciałam z M. do Budapesztu. Towarzystwo wybrałam doskonale, bo sama jak zwykle odkładam wszystko na ostatnią chwilę, do tego przeziębienie, obchody rocznicy Katastrofy - a więc kupno w forintów, wrzucenie przewodnika i w drogę. No, ale M. miała wszystko opracowane do ostatniego szczegółu, więc nawet nie patrzyłam na plan miasta skoro ona mówiła - metro zółte, tu wysiadamy, tramwaj ten i ten. Ale w końcu nawet ptaki niebieskie nie sieją i nie orzą to i ja mogę?
Żadnych zabytków nie mam zamiaru opisywać, kto był to widział. Tylko kilka wrażeń. Komunikacja bardzo dobra, autobusy i tramwaje (nawet w sobotę i niedzielę) jeżdzą jak oszalałe. Chyba większość to miejscowi bo w piątek korków brak, a w sobotę i niedzielę duży ruch. Turystów też dużo. Ludzie bardzo mili i uczynni - język węgierski nie dla mnie, ale...Nie zwracałyśmy się o pomoc, sami nas wywlekali z autobusu na ostatnich przystankach. Na przystanku głośniki, przydatne kiedy zdarzy się awaria, ale przecież nie dla nas. Szybko nas zaciągnięto na przystanek autobusu zastępczego, potem wykopano z niego i skierowano do tramwaju - przydały się drzwi na obie strony (takie są) - jechał w przeciwną stronę po torze:)
Dobry sposób na bezrobocie i gapowiczów - zamiast bramek w metrze stoją panowie sprawdzający bilety - czasami nawet w sile sztuk czterech.
Oczywiście wszystkie atrakcje typu zupa rybna halaszle zaliczone (nawet dwa razy). Wszędzie kramy, chyba stałe, na szczęście bez chińszczyzny tylko z lokalnymi słodyczami, ciastem, wędlinami czy durnostojkami rozmaitego rodzaju. Równouprawnienie, to znaczy Pani Dorożkarz na Górze Gellerta. No i dla mnie ogromny plus - brak bilboardów! Jest trochę reklam na przystankach, ale to wszystko.
Nie wiem też jak oni to robią, że wszędzie można kupić tokaj, palinkę na kieliszki - na jarmarkach, w halach spożywczych - no i ludzie oczywiście z tego korzystają.
Mało parków - to co na planie wyglądało na dużą zieleń w rzeczywistości trochę wydeptanej trawy i krzaków. Ale oczywiście Wyspa Małgorzaty - to duża rzecz, schodziłyśmy wzdłuż i wszerz, w dzień i późnym wieczorem. No i bulwary po obu stronach Dunaju, żal d...ściska kiedy się przypomni Wisłę.
Na pewno Budapesztowi przydałby się lekki lifting - ruin specjalnie nie widać, ale też wiele budynków można by odnowić, bo to same perelki. Trochę już się robi, do Parlamentu trudno dojść, obszar budowy.Ale jednak to moje ukochane starocie, a nie wstrętne bloki.
Bym skłamała mówiąc, że byłam wszędzie - trochę do zwiedzania zostało, ale czasu nie traciłyśmy - od rana do nocy z krótkimi przerwami na jedzenie. No i przyznam się bez bicia co kupiłam - w afgańskim sklepie turecką ceramikę:) No, ale co poradzę, że właśnie ona najbardziej mi przypadła do gustu?
Ufka we własnej osobie :)
Skąd czytacie
A tyle czyta teraz :)
/
" />
Złota myśl RRK
PSL nie musi - PSL CHCE! Nie opuszcza się zwycięzcy - co najwyżej można się z nim targować i więcej uzyskać. A co ma PiS do zaoferowania PSL? Swoją nędzną koalicję z SLD? Odpowiedz sobie sama - czy lepiej dzielić łupy na trzy, czy na dwa?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości