cineman.pl
cineman.pl
ulanbator ulanbator
1897
BLOG

Hollywoodzka agenda a promocja Polski przez film

ulanbator ulanbator Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 80

Wśród wielu komentatorów oceniających co Polska powinna zrobić, aby lepiej dbać o własny wizerunek, bardzo często można usłyszeć, że Polacy powinni robić wysoko budżetowe filmy, które ukazywały by nasze poświęcenie w walce z niemieckim nazizmem, aby jak najwięcej ludzi na świecie mogło zobaczyć nasz rzeczywisty wkład w tej materii. Podobne sposoby na promowanie Polski nasilają się obecnie w kontekście medialnej wojny, bezpardonowych ataków części żydowskich środowisk na Polskę w mediach. Komentatorzy ci wychodzą wszakże ze słusznego założenia, że najlepszym sposobem na promowanie jakiejś idei jest jej promocja za pomocą widowiska filmowego, emocjonalne przywiązanie widza do bohaterów i do opowiadanej historii. Taktyka ta znana jest od zarania kina, i od wielu lat stosują ją właśnie z sukcesem Żydzi, utrwalając na świecie pamięć o Holocauście.

Jednak, czy w przypadku Polski podobny mechanizm zadziałał by podobnie? Być może zadziałał by, ale zapewne nie zadziała, bo nie wystarczy zrobić dobry film, trzeba mieć jeszcze możliwości aby taki film wypromować i sprzedać, a biorąc pod uwagę fakt, że światową dystrybucją filmową zarządza głównie Hollywood, to trudno wyobrazić sobie, że ludzie ci zechcieli by nagle promować Polskę, gdy przez wiele dziesięcioleci ich produkty filmowe dotyczące Polski to ukazywanie jej głównie w negatywnym świetle. W kontekście obecnie mającej miejsce polsko-żydowskiej wojny o pamięć, można zadać sobie pytanie, którą stronę poprze Hollywood, z całą swoją machiną dystrybucyjną? Pytanie oczywiście retoryczne. Warto patrzeć na omawiany wymiar realnie, studzić wyobrażenia co poniektórych.

Niestety, promowanie w świecie filmów nie opiera się na zasadach pewnego rodzaju sprawiedliwości w podejściu do tematu, czyli, wyprodukowanie dobrego i prawdziwego filmu o znamionach hitu, nie gwarantuje automatycznie zainteresowania w jego światowej dystrybucji. Hollywood ma swoją agendę i twardo się jej trzyma, i często wybitne filmy nie zgodne z tą agendą są pomijane, a kiepskie, z nią zgodne, promowane. Aby nie być gołosłownym przytoczę parę przykładów takiej polityki mniej lub bardziej związanej z Polską.

Bardzo rzadko, ale jednak powstają za oceanem filmy w pozytywnym świetle ukazujące Polskę i Polaków. Do głowy przychodzą mi w tym momencie dwa ewidentne tego przykłady. Pierwszym jest „Gran Torino” Clinta Estwooda z 2008 roku, o emerytowanym Polaku walczącym o wartości we współczesnym zdemoralizowanym świecie. Film ów został entuzjastycznie przyjęty przez publiczność, a zupełnie pominięty przez Amerykańską Akademię Filmową ( Oskary). Drugim przykładem jest dla mnie film „Niepokonani” Petera Weira z 2010 roku, opowiadający o ucieczce grupy Polaków z Łagru na Syberii podczas Drugiej Wojny Światowej. Film Weira jest co najmniej dobry, a przeszedł bez większego echa. I choć ostatnio powstał w Hollywood pierwszy film pierwszy film opowiadający o Polakach ratujących Żydów podczas zagłady, „Azyl” z 2017 roku, zresztą nie najlepszy, to wszystko wskazuje na to, że hollywoodzkie embargo na dystrybucję pozytywnego obrazu Polski nadal będzie obowiązywać, tym bardziej w obliczu mającej obecnie miejsce polsko-żydowskiej wojny o pamięć.

W Polsce całkiem niedawno powstał film, który według mnie spełnia wszelkie znamiona aby stać się światowym hitem, mowa oczywiście o „Mieście 44” Jana Komasy. Pomijając wszelkie polskie dyskusje na temat tego filmu, typu, jaki powinien Komasa zrobić film o Powstaniu Warszawskim, a jakiego nie zrobił, to śmiało można powiedzieć, że to film dobry, widowiskowy, odważny i wzruszający, niosący w sobie olbrzymi ładunek emocjonalny. Niestety, poza Polską w kinach można go było zobaczyć bodajże jedynie w Czechach. Przypuszczam, że gdyby powstał film podobnej jakości co „Miasto44”, ale nie o Polakach, a o Żydach, dajmy na to w Getcie Warszawskim, to zaraz znalazł by się dystrybutor gotowy aby taki film szeroko promować. Podobnie, zapewne większy wydźwięk miały by zarówno „Gran Torino” jak i „Niepokonani”, gdyby nie ci Polacy.

W związku z tym o czym mowa, warto jeszcze raz podkreślić, że ci odpowiedzialni za światową produkcję i dystrybucję filmów nie są i najprawdopodobniej nie będą zainteresowani promowaniem filmów ukazujących Polskę i Polaków w pozytywnym świetle. I nie wystarczy zrobić dobry i widowiskowy film, jak chociażby w przypadku „Miasta 44”, aby się szerzej wypromować, mur niechęci wydaje się w tym przypadku zbyt wysoki aby go móc przeskoczyć.

Nie uważam jednocześnie, że w Polsce nie powinny powstawać dobrej jakości filmy promujące naszą historię, wręcz przeciwnie. Bohaterstwo Pileckiego czy Sendlerowej, jak i wielu innych bohaterów chociażby naszej historii najnowszej, to gotowe scenariusze filmowe, postacie jak najbardziej zasługujące na upamiętnianie przez film. I choćby takie filmy mieli oglądać sami Polacy, to warto je robić.

I na koniec, czasami, pomimo ograniczeń o których była mowa sztuka filmowa broni się sama. „Miasto 44” dzięki internetowi i płytom dvd zyskało sobie sympatię wielu ludzi na świecie, dokładając swoją własną cegiełkę w budowaniu dobrego wizerunku Polski i Polaków.


ulanbator
O mnie ulanbator

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura