TomaszDamian TomaszDamian
90
BLOG

„Sacré Coeur” - film o wierze. Fenomen pełnych sal kinowych w laickiej Francji

TomaszDamian TomaszDamian Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 3
Od pierwszego października w wielu kinach Francji sale są wypełnione po brzegi. Przychodzą na seanse ludzie niezależnie od wieku.

Widzowie, niejednokrotnie wzruszeni, zachęcają innych do obejrzenia fabularyzowanego dokumentu zrealizowanego przez Stevena Gunnella i jego żonę Sabrinę. Ten nietypowy we współczesnej Francji projekt – film „Sacré Coeur Son règne n’a pas de fin” (Najświętsze serce: jego królestwo nie ma końca), który w pierwszych dniach października obejrzało 30 tysięcy widzów. W drugim tygodniu rozszerzono liczbę rozprowadzanych kopii do 223, co świadczy o jego ogromnej popularności.

Gunnell, w rozmowie z dziennikarką niezależnego, francuskiego kanału „Tocsin” („Alarm”) - Clemence Houdiakową, mówi o „Sacré Coeur”: „To film historyczny. To dziedzictwo historyczne Francji, dziedzictwo kulturowe a przede wszystkim duchowe. To historia objawień Jezusa Chrystusa świętej Małgorzacie Marii Alacoque, które miały miejsce w latach 1673-1675 w Paray-le-Monial, w Burgundii. Film mówi o tym zapomnianym miejscu.” Dodaje, że „Sacré Coeur” jest przesłaniem ewangelicznym o miłości Boga skierowanym do całego świata w całej jego różnorodności. Wspomina również o misjonarzu, spowiedniku i ojcu duchowym św. Małgorzaty Marii - jezuicie św. Klaudiuszu de la Colombière, który przyczynił się do rozszerzenia czci Serca Jezusa wśród wiernych. Twórca filmu zwraca uwagę, że kult rozszerzał się przez te wszystkie lata w najodleglejszych zakątkach świata, włącznie z Ameryką, Afryką i Azją, a teraz – jak bumerang – wraca do Francji.

Mainstream potraktował film jako konfesyjny, neoficki, zaprzeczający duchowi Republiki, która z założenia ma być awyznaniowa (czytaj: antykatolicka). W niektórych miastach, np. w Marsylii, merowie odmówili dystrybucji. Na kolei i w metrze zakazano rozwieszenia plakatów informujących o filmie (zdecydowały o tym: RATP- Autonomiczny Zarząd Transportu Paryskiego i SNCF- Narodowe Towarzystwo Kolei Francuskich.). Dziennikarka „Tocine’a” zadaje więc logiczne pytanie, czy Gunnell dostrzega niekonsekwencję polegającą na tym kuriozalnym zakazie wydanym w kraju, gdzie na innych plakatach i banerach często można dostrzec zawoalowane kobiety.

Reżyser, nie bez żalu, mówi jasno: „Jestem za pluralizmem, za szacunkiem do innej kultury, ale do pewnych granic”. I była to wyważona odpowiedź, aczkolwiek w jednym z wywiadów, a udziela ich w ostatnio bardzo wiele, stwierdza nie bez emocji: „Ne courbons pas l’echine!” („Nie zginajmy karków!”), mając na myśli sytuację chrześcijan w ojczyźnie św. Małgorzaty Marii Alacoque. I wiele wskazuje na to, że rzeczywiście Francuzi odnaleźli na jałowym duchowo gruncie potężny zastrzyk energii. Po zakończonych seansach w salach kinowych rozlegają się długie oklaski. W niektórych miastach widzowie nie wstają, ale pragną rozmawiać, wygłaszają świadectwa. W Internecie, pod wywiadami z twórcami dzieła, wśród komentarzy znajdują się skargi, że w wielu miejscach Francji filmu nie ma. Małżeństwo Gunnelle’ów otrzymuje tysiące wiadomości różnymi kanałami od widzów, którzy wyrażają podziękowania, mówią o sobie, dzielą się wrażeniami. Steven Gunnell, nie spodziewając się aż tak wielkiego odzewu, zapytał swojego dystrybutora: „Hubert, co myślmy zrobili?” I usłyszał: „Rozpaliliśmy ogień”. Wśród otrzymywanych wiadomości znalazł się mail od muzułmanki Maliki, która po wyjściu z kina wyznała: „Wspieram wszystkich chrześcijan w Europie. Kocham waszą kulturę. Nie znałam Chrystusa, ale teraz go kocham. Biorę swoje dzieci do kina.”

Kim jest Steven Gunnell? Na kanale INA prowadzonym przez Mireille Dumas, opowiedział o sobie w programie „La gloire, la chute et la foi” („Sława, upadek i wiara”). Okazuje się, że ten pięćdziesięcioletni mężczyzna przeszedł długą drogę. Aktor, piosenkarz, scenarzysta zasłynął szczególnie w latach 90-tych jako jeden z czterech członków boys-bandu L’Alliage. Młody, przystojny i utalentowany wiódł życie typowej gwiazdy. Po odejściu z zespołu popadł w alkoholizm. Przeżywał ogromną pustkę. To był czas depresji, rozpaczy, braku pieniędzy, długów i samotności. Próbując wyjść z tej matni, popadał w kolejne „piekła”. Pewnego dnia zadzwonił do matki, w której głosie usłyszał radość i pokój. To go pociągnęło, postanowił do niej pojechać. Razem z nią udał się do kościoła. Zapamiętał najdrobniejsze szczegóły tego dnia- była szesnasta godzina, biły dzwony. Czuł się obco, wszedł w rolę obserwatora uczestników mszy św. Nie rozumiał tej rzeczywistości, ale słuchał. W pewnej chwili poczuł się zalany miłością, doświadczył uczucia wielkiego uwolnienia: „Rozpłynąłem się u stóp krzyża”- wyznał w rozmowie z Mireille Dumas. „Poczułem pokój, którego zawsze szukałem. Płakałem. Poczułem miłość do matki, do ojca, który nigdy mnie nie sądził. Miłość pozwoliła mi odnaleźć godność samego siebie. Znalazłem w swojej duszy siłę.” Ten moment katharsis stanowił punkt zwrotny w jego życiu.

Po nawróceniu myślał nawet o wstąpieniu do seminarium, ale …za trzy tygodnie spotkał Sabrinę - swoją obecną żonę, która jest aktorką. Są małżeństwem od 2008 roku, mają dwoje dzieci. W jednym z ostatnich katolickich programów „Objectif Dieu” („Celem Bóg”) Sabrina podzieliła się spostrzeżeniem, które również motywowało małżonków do realizacji filmu: „Widzimy, że świat potrzebuje miłości.” Jak widać, potrzebują jej także Francuzi, wśród których coraz więcej nawracających się na katolicyzm.


Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura