Sondaże przedwyborcze są zbyt poważną sprawą, aby powierzać je dyletantom i manipulatorom wszelkiej maści. Dlatego należy korzystać z informacji dużo pewniejszych, czyli ze źródeł odległych od sondażodajni, nie wiedzieć czemu uznanych za reprezentatywne.
Jednym z takich źródeł, prognozujących przyszłe wydarzenia, są niewątpliwie zakłady bukmacherskie. U bukmacherów można się zakładać praktycznie o wszystko, od wyników w konkurencjach sportowych, do wytypowania rodzaju kruszcu z jakiego będzie wykonany nocnik dla przyszłego następcy tronu dowolnie wybranego królestwa.
Można też oczywiście robić zakłady o wyniki wyborów.
Przed wyborami w roku 2011, stawiając w zakładach bukmacherskich na PO, można było za każde 100 złotych zakładu wygrać raptem złotych 115, natomiast stawiając tę samą kwotę na zwycięstwo PiS, aż 425 złotych. Jak się skończyło?
Przed obecnymi wyborami do PE sytuacja u bukmacherów kształtuje się odmiennie.
Obecne typowania wskazują, że na zwycięstwie PiS-u można za każde 100 złotych zarobić złotych 160, podczas gdy na wskazaniu PO, tym razem aż złotych 200.
No, zobaczymy…
Z powyższego zestawienia wynika, że prognoza zwycięstwa PiS, w obecnych wyborach, jest wysoce prawdopodobna, ale mniej pewna niż w przypadku wygranej PO w roku 2011. Poza tym mamy tu do czynienia z porównaniem prognoz wyborczych do Sejmu RP i Parlamentu UE, co czyni ogromną różnicę. Jednym z ważkich kryteriów, mających wpływ na notowania, jest też przewidywana dużo niższa frekwencja, którą sami bukmacherzy oceniali miesiąc temu na 22,5% i to z tendencją spadkową.
Analizy bukmacherskie mają jedną wielką zaletę. Są całkowicie apolityczne. Nie jest w nich bowiem ważne, kto zwycięży, tylko to żeby kasa się zgadzała. Polityczne frukta nie mają tu żadnego znaczenia
A tak przy okazji. Jeśli ktoś liczy na zwycięstwo Nowej Prawicy, może w sprzyjających okolicznościach dorobić się fortuny. Za głupią stówę będzie można dostać 10 tysięcy złotych. Oczywiście, o ile… :)
Inne tematy w dziale Polityka
