vitello vitello
812
BLOG

Co drugi Polak

vitello vitello Polityka Obserwuj notkę 42

Zbliżają się nasze szóste prezydenckie. Ćwierć wieku przeleciało od pamiętnego 1990 roku, kiedy to Lech Wałęsa stawiał czoła niejakiemu Stanowi Tymińskiemu, pokonując go w batalii o Duży Pałac, wprawdzie dopiero w drugiej turze, ale za to z przytłaczającą przewagą. Frekwencja w pierwszej turze wyniosła wtedy nieco ponad 60 procent, aby w drugiej spaść prawie do owego „co drugi Polak” (53,4%). Ówczesne zwycięstwo Wałęsy miało też inny wymiar. Uzyskał on bowiem najlepszy wynik wyborczy w historii wolnych wyborów (74,25% w II turze). Gwoli ścisłości jego przeciwnik zbyt silny akurat nie był.

W kolejnych wyborach (1995) Lech Wałęsa przegrał z Aleksandrem Kwaśniewskim przy najwyższej historycznie frekwencji (64,70% w I turze i 68,23% w drugiej). To było apogeum zaangażowania wyborczego Polaków. Po wyborach w 2000 roku, które znów wygrał Kwaśniewski, w dodatku jako jedyny już w I turze, frekwencja spadła do nieco ponad 61 procent, aby w kolejnych (2005), kiedy to Lech Kaczyński pokonał Donalda Tuska, osiągnąć dotychczas najniższy poziom, a mianowicie około 50 procent w I i II turze. Syndrom „co drugi Polak” powrócił.

Wybory w 2005 roku, co warto odnotować, odznaczyły się też jednym wyjątkowym wydarzeniem. Bowiem tylko w nich jeden z kandydatów (Lech Kaczyński) przegrał I turę, aby w turze drugiej zdecydowanie zwyciężyć i to różnicą ponad 8 procent.

W ostatnich wyborach, w których zwyciężył Bronisław Komorowski pokonując Jarosława Kaczyńskiego, frekwencja ustabilizowała się na poziomie „nieco więcej niż co drugi Polak” (ok. 55%).

Co wynika z udziału w kolejnych wyborach jedynie połowy uprawnionych do głosowania? W świetle zapisów konstytucyjnych i ordynacji wyborczej – nic. Natomiast znaczenie polityczne tego faktu jest niebagatelne. Wszystkie wielkie kwantyfikatory, tak uwielbiane przez polityków i media, są niewiele znaczącym pustosłowiem. Nie ma czegoś takiego, jak „wszyscy Polacy”, „cała Polska popiera”, „wszyscy są za”, „wszyscy są przeciw” itd. W rzeczywistości są to figury retoryczne języka propagandy. Realnie polski prezydent ma, wyrażone w akcie głosowania, poparcie na poziomie około 30%, a to jest już nie co drugi, ale co trzeci Polak. Prawie co trzeci.

Gorzej jest w wyborach parlamentarnych, tam bowiem zwycięska partia uzyskuje poparcie co piątego potencjalnego wyborcy. Daleka stąd droga do posługiwania się również lubianym przez klasę polityczną powiedzeniem: „Polacy nam zaufali”. A gdyby tak powiedzieć: „co piąty Polak wyraził swoje zaufanie dla nas”? To przecież jest prawda, ale niestety brzmi fatalnie, dlatego żaden polityk czegoś takiego z siebie nigdy nie wydusi.

Cóż, taka jest ta nasza demokracja i innej nie mamy. Politycy kalkulują głosy poparcia, a zupełnie nie są zainteresowani frekwencją. Bywa często gorzej, bo są poważnie brane pod uwagę spekulacje na temat tego, kto zyska (lub straci) jeżeli przy urnach będzie pustawo, a to jest raczej karykatura demokracji. 

vitello
O mnie vitello

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Polityka