VivPalestina VivPalestina
132
BLOG

Problemem NATO jest jego istnienie

VivPalestina VivPalestina Polityka Obserwuj notkę 26
Nieustannie słychać pełne samouwielbienia pochwały ze strony Zachodu: „NATO to najskuteczniejszy sojusz w historii” – pisze w 2019 roku były sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg w artykule redakcyjnym. Następnie w 2024 roku, odzwierciedlając popularne przekonanie Zachodu, były sekretarz obrony Lloyd Austin chwali: „NATO jest najpotężniejszym i najskuteczniejszym sojuszem w historii”.

image

Jednakże zaledwie parę lat wcześniej, w 2022 r., po 15-letniej misji, NATO wycofało się ku upokorzeniu z Afganistanu; Talibowie nie dali się zbyć.

Jak pogodzić rzeczywistość upokarzającej porażki NATO z pochlebnymi komentarzami Austina?

NATO nigdy nie było najpotężniejszym sojuszem militarnym w historii — takie pochwały bez wątpienia należą się aliantom z czasów II wojny światowej: Rosji, Stanom Zjednoczonym, Wielkiej Brytanii i państwom Wspólnoty Narodów.

Od upadku Muru w 1989 r. NATO nie jest wolne od poważnych skaz: nielegalna interwencja w Kosowie, „legitymizowana” jedynie faktem trwania kryzysu humanitarnego, upokorzenie w Afganistanie i, co najważniejsze, widmo strategicznej porażki na Ukrainie.

Czy NATO jest w stanie obronić Europę przed rzekomo „ekspansywną” Rosją w konwencjonalnym konflikcie NATO-Rosja?

Zacznijmy od kilku rozróżnień. W przeciwieństwie do Rosji, żaden z głównych krajów NATO nie jest zmobilizowany przemysłowo do działań wojennych; Rosja jednak przewyższa NATO w produkcji pocisków kalibru 155 mm przeznaczonych do użycia na Ukrainie. Już samo to podważa twierdzenie, że Rosja jest gotowa – i zamierza – zająć większą część Europy w ciągu najbliższych kilku lat. Jedno jest pewne: gdyby NATO rzeczywiście w to wierzyło, energicznie by się mobilizowało – a tak nie jest.

Co ważniejsze, jest prawdopodobne, że NATO nie byłoby w stanie zmobilizować się w tempie i skali niezbędnej do wyprodukowania sprzętu, amunicji i żołnierzy na poziomie dorównującym Rosji – i z pewnością nie bez długotrwałego (tj. lat) stałego rozwoju. Problemem jest zarówno utrata potencjału przemysłowego, jak i zmniejszone zasoby finansowe. Spośród największych państw NATO, Niemcy są jedynym państwem ze wskaźnikiem długu do PKB poniżej 100% (62,5%).

Aby osiągnąć realną szansę na sukces, siły amerykańskie musiałyby zostać rozmieszczone na dużą skalę w Europie kontynentalnej. Obecne założenie planistów wojskowych NATO jest takie, że w przypadku rosyjskiego ataku na europejski kraj NATO, 100 000 żołnierzy amerykańskich stacjonujących w Europie musiałoby zostać szybko wzmocnionych nawet o 200 000 dodatkowych żołnierzy amerykańskich, skoncentrowanych w amerykańskich jednostkach pancernych, które najlepiej nadawałyby się do walki na polu bitwy w Europie Wschodniej. Ta ocena zakłada, że ​​prezydent Trump nie rozpocznie redukcji sił w Europie , o której wcześniej informowano.

Ponadto zdecydowana większość amerykańskiego sprzętu i logistyki musiałaby zostać przetransportowana drogą morską, co wiązałoby się z dłuższym okresem gromadzenia zapasów w celu osiągnięcia gotowości bojowej oraz zwiększonym narażeniem na ataki okrętów podwodnych i rakiet.

Co więcej, lotniska, porty morskie, bazy szkoleniowe i logistyczne NATO byłyby narażone na atak konwencjonalnymi rakietami balistycznymi, przed którymi NATO dysponuje niezwykle ograniczoną obroną. W przypadku pocisku Oresznik , obrony takiej nie ma.

Rakieta Oresznik, która osiągnęła prędkość ponad 10 Machów, zniszczyłaby fabrykę zbrojeniową NATO , bazę marynarki wojennej, armii i sił powietrznych. Podobnie jak na Ukrainie, rosyjska kampania balistyczna również uderzyłaby w infrastrukturę transportową, logistyczną i energetyczną NATO. Skutki gospodarcze szybko rozprzestrzeniłyby się na cały kontynent europejski, który jest coraz bardziej zależny od LNG.

Co więcej, siły NATO niekoniecznie byłyby w stanie chronić europejski import węglowodorów, w szczególności ropy naftowej i LNG, tak kluczowych dla przetrwania gospodarczego Europy. Straty wynikające z niestabilności dostaw morskich NATO nie tylko obniżyłyby produkcję wojskową, ale także doprowadziłyby do narastających trudności ekonomicznych dla obywateli NATO; wraz z narastającą presją inflacyjną i niedoborami energii w obliczu wybuchu wojny, nastąpiłby gwałtowny wzrost presji politycznej na rzecz rozwiązania konfliktu.

Co być może i ważniejsze, poza garstką szkoleniowców NATO wysłanych na Ukrainę, ich siły są szkolone zgodnie z „doktryną manewrów sprzed wprowadzenia dronów” i nie mają żadnego praktycznego doświadczenia we współczesnych, wyniszczających walkach peer-to-peer na polu bitwy. Armia rosyjska ma już prawie trzy lata doświadczenia i jest bezsprzecznie najbardziej zahartowaną w boju armią na świecie .

Co więcej, NATO najwyraźniej nie ma żadnej strategii wobec swoich przeciwników. Na przykład w Afganistanie NATO nigdy nie było w stanie sformułować konkretnej strategii kampanii. W 2022 roku, pomimo licznych ostrzeżeń Rosji , że rozszerzenie NATO stanowi „czerwoną linię”, NATO było całkowicie nieprzygotowane strategicznie na oczywistą możliwość wybuchu wojny – o czym ponownie świadczy jego niezdolność do dorównania rosyjskiej produkcji pocisków kalibru 155 mm.

Moskwa ze swej strony, za pośrednictwem prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina , wypowiada się stanowczo przeciwko wojnie z Europą ; co więcej, Putin przedstawia solidne uzasadnienie swoich działań: w konflikcie konwencjonalnym po obu stronach zginęłoby zbyt wielu ludzi, a opcja nuklearna to czyste szaleństwo – cała cywilizacja zginie.

Jednak nawet dzisiaj strategia NATO wobec Ukrainy jest niejasna i najlepiej można ją podsumować jako „podwojenie wysiłków w tej retoryce, uzbrojenie Ukrainy najlepiej jak potrafimy i nadzieja, że ​​USA nie odetną nam całkowicie dostępu do uzbrojenia” — to nie jest strategia, to modlitwa.

Wydaje się, że łatwe zwycięstwo NATO nad Rosją, które wielu na Zachodzie wciąż popiera, nie może być zakładane – a już na pewno nie pewne – w rzeczywistości. Jednak ten pogląd dominuje na Zachodzie, który wciąż naciska, mając nadzieję, że „pobożne życzenia” NATO ostatecznie przeważą na Ukrainie, pomimo licznych dowodów na to, że jest inaczej.

Z drugiej strony, „entuzjaści” NATO powinni przynajmniej rozważyć ocenę wielu zachodnich realistów – że rozszerzenie NATO było katalizatorem wojny rosyjsko-ukraińskiej. Moskwa wielokrotnie ostrzegała Zachód od dziesięcioleci, że taka ekspansja na wschód stanowi „czerwoną linię”. Podobnie czynili niektórzy z najzdolniejszych zachodnich myślicieli strategicznych: George Kennan w 1996 roku, Henry Kissinger , Jack Matlock, a nawet Bill Burns w swoim słynnym telegramie dyplomatycznym „Niet znaczy Niet”, a ostatnio John Mearsheimer z jego prognozami na 2014 rok. Wszyscy zostali zignorowani.

„Niewygodna prawda” jest taka, że ​​NATO istnieje obecnie po to, by stawić czoła rzekomym „zagrożeniom” stworzonym przez jego własne dalsze istnienie. Jednak, jak pokazuje nasza dyskusja, NATO nie ma możliwości, by z jakąkolwiek pewnością pokonać rzekome zagrożenie, jakie stwarza jego dalsze istnienie.

Być może nadszedł czas na szczerą rozmowę o przyszłości NATO i zadanie trzech pytań. Jak powrócić do trwałego pokoju w Europie, do którego dążą wszystkie strony konfliktu na Ukrainie? Czy NATO jest główną przeszkodą na drodze do tego trwałego pokoju? I czy ma sens wydawanie miliardów euro (i zadłużanie się jeszcze bardziej) na przygotowania do konfliktu z krajem, który nie tylko nie chce wojny i twierdzi, że żadna ze stron nie wygrałaby ani w konflikcie konwencjonalnym, ani nuklearnym – chyba że ma to odwrócić uwagę elektoratu od poważnych problemów wewnętrznych, by uzasadnić potrzebę własnego istnienia – czy właśnie dlatego NATO wciąż istnieje?

F. Andrew Wolf Jr.

Polskie źródło https://dez-informacja.blogspot.com/2025/09/problemem-nato-jest-jego-istnienie.html

Pogromca trolli

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Polityka