Z pieśnią na ustach rząd robi przedsiębiorców w uja

To w sumie mała rzecz, choć wkurzająca, ale mająca jak zwykle kilka warstw. Jak cebula

Chodzi o odliczenie  VAT od firmowych samochodów osobowych. W Polsce jest tak, że przedsiębiorca od samochodu osobowego wykorzystywanego do celów prywatnych i firmowych może odliczyć 50% VAT. Przepis jak przepis. Wszyscy się przyzwyczaili.

Kruczek tkwi w tym, że jest to odstępstwo od art. 168 unijnej dyrektywy VAT. Zgodnie z nią powinno być 100% odliczenia. Teraz Polska po raz kolejny polski rząd zawnioskował o wyjątek dla naszych przepisów do 2028 r. A podobno tacy są proprzedsiębiorczy i prounijni. W przeciwieństwie do poprzedników z PiS, którzy byli antyunijni i antyprzedsiębiorczy. 

A jedni i drudzy robią dokładnie to samo...

Druga sprawa jest taka, że limit amortyzacji dla samochodów firmowych spada że 150 do 100 tys dla firm. Przy czym dotyczy to tylko samochodów spalinowych. Elektryczne zostają z limitem 225 tys. A to spowoduje, że wzrośnie sprzedaż elektryków, albo prezesi przesiądą się do Dacii. 

Drugie dno jest takie, że Unia w dalszym ciągu jest bardzo daleka od ujednolicenia czegokolwiek poza przymocowanie nakrętek do butelek, a poszczególne kraje konkurują ze sobą również przepisami podatkowymi. A UE chce żeby świat traktował ją serio w poważniejszych kwestiach...

PS

Podobno akurat w USA pomysł z mocowaniem nakrętek uważany jest za całkiem niezły i w sumie faktycznie tak może być. Co nie zmienia faktu, że mnie osobiście denerwuje. I jest dla mnie symbolem sukcesów Unii w pierdołach przy jednoczesnych porażkach w rzeczach naprawdę istotnych...