Okazuje się, że zdjęcia, które tu czasem wklejam, mają fanów. Dowiedziałem się o tym niedawno i przyznam, że było mi z tego powodu nad wyraz przyjemnie. Osoba, ktora zachęciła mnie do dalszej działalności, zasugerowała, żebym zrobił reportaż fotograficzny o jarmarkach bożonarodzeniowych. O tej porze roku cieszą się w Berlinie dużym powodzeniem i nie wykluczam, że jeszcze zajmę się tym tematem...
Ale póki co pogrzebałem w zdjęciach, które zrobiłem w ciągu minionego miesiąca. Te, które wybrałem, są związane z sadzawką przy stacji metra Rathaus Schöneberg, gdzie prawie codziennie chodzę biegać. Zresztą robiłem tam zdjęcia już wcześniej. Pierwsze trzy powstały 11 listopada, czyli w dzień świętego Marcina (Sankt Martinstag). Niemcy upamiętniają ten dzień ulicznymi przemarszami dzieci w wieku przedszkolnym. Po zapadnięciu mroku pojawiają się na mieście z lampionami. W czasie przemarszów śpiewają. To wygląda bardzo odświętnie i uroczyście. Zawsze miałem ochotę, żeby zrobić z tego parę zdjęć, bo to naprawdę wdzięczny temat.
Niestety zanim jeszcze się rozgrzałem, zaczęły się protesty rodziców. Nie zyczyli sobie, abym fotografował ich pociechy. No cóż... Było mi z tego powodu przykro. Z jednej strony zrobiło mi się wstyd za nich, a z drugiej byłem więcej pewien, że mógłby z tego powstać naprawdę niezły reportaż. Tego samego wieczora po drugiej stronie sadzawki zrobiłem (zapewne dla odreagowania) serię zdjęć jesiennych liści na schodach, z których wybrałem dwa.
Zdjęcia sadzawki z czaplą, łabędziem i kaczkami powstały dosłownie na jeden dzień przed przyjściem mrozów. Dzisiaj jest już tylko ślizgawką, co widać na samym końcu.










Inne tematy w dziale Rozmaitości