Zawsze tak jest, kiedy musimy reagować w sytuacji grożącej upadkiem i w której liczą się ułamki sekundy. Robimy to na ogół bezwiednie, w sposób zupełnie niekontrolowany. Słyszymy szum w głowie i zdajemy się... Na instynkt? Na opatrzność? Na genetyczną podpowiedź z czasów, kiedy przodkowie naszych przodków lepiej radzili sobie na drzewach?
To ich praupadki zapewne zdejmują z nas ciężar decyzji i zmuszają do karkołomnych wychyłów, dzięki którym możemy odzyskać chwilową równowagę.
Bywa, że takie upadki zdarzają się w czasie snu. Słyszałem dawno temu opowieść o kimś, komu śniło się, że spada ze stołka i tak wierzgnął nogą o ścianę, że ją sobie złamał.
Każdy chyba zna to zaskoczenie, kiedy jego ciało zareagowało lepiej niż mógłby oczekiwać. Już upadał i leciał w otchłań i wszystko zdawało się stracone, kiedy rozpaczliwy wychył ręki, nogi albo tułowia ratował go przed upadkiem w ostatniej sekundzie.
Dotyczy to nawet linoskoczków. Także oni zdobywają swoje umiejętności ćwicząc upadki i wsłuchując się w podszepty, które nie wiadomo skąd do nich docierają.









Inne tematy w dziale Rozmaitości