Nowa matura łamie kręgosłupy. Przystępując do niej w 2005 r. nie chciałem się temu poddać. Mój opór jednak spacyfikowano, oceniając egzamin na zaledwie 43 proc., a więc poniżej średniej województwa mazowieckiego. Z takim wynikiem nie dostałbym się na jakiekolwiek dobre studia.
Obrzydzenie do nowej matury w moim przypadku brało się z organicznej niemożności dostosowania się do wymogów konformizmu stawianych uczniom. Nie jestem święty, ale pisanie pod klucz, myślenie pod klucz, myślenie pod klucz w przypadku wyrobionych humanistycznie uczniów jest dla mnie równoznaczne z kłamstwem i deprawacją. Zawsze miałem się za zdeklarowanego humanistę, co więcej - fanatyka, wytykano mi nawet kalectwo umysłowe z powodu atrofii zmysłu matematycznego. Dorobiłem się jednak ładnych sukcesów: zwycięstwo w olimpiadzie filozoficznej, stypendium Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci, stypendium "podejrzanej" fundacji "Porozumienie Bez Barier" Jolanty Kwaśniewskiej. A tu raptem wstyd i hańba! Na maturze z polskiego na poziomie rozszerzonym zaledwie 43 proc. !
Matura z polskiego już od pierwszej klasy liceum wywoływała we mnie strach i pomieszanie. Pamiętałem bowiem kompletną klapę na - podobnie do matury pomyślanym - egzaminie kończącym gimnazjum. Z pracy pisemnej wyszła mi jakaś nieznośna, bezkształtna hybryda, owoc walki pomiędzy wykluczającymi się nawzajem napomnieniami polonistki o tzw. instynkt samozachowawczy, a moim sumieniem humanistycznym. Obawiałem się też ze strony zewnętrznego egzaminatora zarzutów o mędrkowanie i wyskakiwanie ponad swój wiek.
Półtora roku przed właściwą maturą, w grudniu 2003 r. na Bednarskiej pisaliśmy w ramach ćwiczeń własną szkolną próbną maturę. Temat był piękny: "Ludowość jako składnik romantycznego światopoglądu na podstawie tekstu Świtezianki". Wplotłem weń nieco rozważań o roli niemieckiego romantyzmu oraz Jean Jacques'a Rousseau w uformowaniu koncepcji ludowości jako esencji ducha narodowego. Zakończyłem tekst odniesieniem do "Pieśni Wajdeloty" i uwagą o ambiwalencji metafory ludu jako gleby, co prawda żyznej, ale dopiero czekającej na zapłodnienie czy też urzeczywistnienie jej potencji przez poetę lub polityka. Klucz dał mi czwórkę, natomiast zdaniem pani polonistki zasługiwałem na piątkę. Był to absurd - po pierwsze całkowicie odrzucano wiedzę przeze mnie zaprezentowaną, po drugie klucz ułożony przez CKE, instytucję nastawioną na podciąganie wyników słabszych uczniów i dostosowany do szkół o niskim poziomie, okazał się dla mnie surowszy od oceny wymagającej nauczycielki elitarnej szkoły.
Po tym wszystkim jedyną drogą ucieczki przed arbitralnością polonistycznych biurokratów wydawała mi się olimpiada filozoficzna. Pierwsze miejsce dawało mi poczucie bezpieczeństwa, błogość i... zuchwałość. Na maturze w 2005 r. w pracy na poziomie podstawowym, nakazującej porównanie postaw Kordiana i hrabiego Henryka z "Nie-boskiej komedii" zastosowałem trick i bezczelną prowokację. W pierwszym zdaniu demonstracyjnie zastrzegłem się, że świadomie piszę niezgodnie z kluczem i intencjami jego autorów. Odpowiednio jednak zabezpieczyłem się, przywołując wiedzę daleko wykraczającą poza szkolne wymogi. Odwoływałem się do interpretacji romantyzmu w ujęciu Isaiah Berlina a nawet bardzo na wyrost powoływałem się na Hegla czy George'a Sorrela. CKE nie miała wyjścia, wystraszyła się. Dostałem 94 punkty, do dzisiaj to pamiętają. Ale już w następnej pracy na poziomie rozszerzonym, której nie dałem rady pisać tak otwarcie buntowniczo, zostałem ukarany.
Zadaniem miało być porównanie "egzystencjalnej i pokoleniowej kreacji na podstawie dwóch wierszy: Tadeusza Różewicza "Ocalony" i Józefa Barana "Mam 25 lat". Wprawdzie wiersz Barana jest dedykowany Różewiczowi, mylnie jest jednak przez autorów tematów maturalnych zestawiany z "Ocalonym". W rzeczywistości odnosi się on przecież do Różewiczowskiej "Kartoteki". W kluczu ani słowa na ten temat.
Całkowicie został też pominięty przez klucz rdzeń mojej interpretacji "Ocalonego", zwracając uwagę na Izajaszowe konotacje frazy "prowadzone na rzeź", wskazującej na utratę możliwości zbawczego przemijającego charakteru cierpienia. Podmiot liryczny ukazywałem jako odwróconą figurę Chrystusa, z którego cierpieniem w epoce "furgonów ludzi" nie można nic zrobić, nie może być przemienione przez ofiarowanie go za kogokolwiek. Wiersz Józefa Barana klucz interpretuje wyłącznie pod kątem najprostszych doznań bohatera: monotonia, rutyna, gorzki ton, zupełnie natomiast ignoruje osadzenie tekstu wiersza w modnym wówczas klimacie potocznego egzystencjalizmu.
Widać więc wyraźnie, że problemem oceny prac maturalnych z języka polskiego bywa nie tylko uniformizacja. Z powodu narzuconej odgórnie interpretacyjnej banalizacji klucz jest skazany na zafałszowanie sensu tekstów literackich. To sprawa poważna, a mimo to dotąd niedostrzegana przez krytyków nowej matury.
Opisane tu moje przygody i przypadki zmagań z systemem oświaty i nauki to niestety tylko ich część. Po tym artykule, znając polską rzeczywistość, można w stosunku do mnie obawiać się ich nasilenia. Nie chcę być nieskromny, ale tak niska ocena laureata pierwszego miejsca jednej z humanistycznych olimpiad i zarazem ówczesnego recenzenta nowych książek dobitnie wskazuje na strukturalne błędy oceniania matur. I stąd mój niepokój z powodu osamotnienia "Dziennika" w jego walce z absurdami nowej matury.
Aleksander Temkin, student III roku folozofii MISH, Warsztaty Analiz Socjologicznych
Tekst ukazał się w "Dzienniku" z dnia 14 maja 2008 r. na str. 20.
Warsztaty Analiz Socjologicznych to nowoczesna instytucja oparta na wzajemnym zaufaniu. Unikamy zaszufladkowania organizacyjnego. Świadomi wyzwań, przed którymi stoją młodzi Polacy mający ambicję wpływać na rzeczywistość społeczną w kraju, nie zaś tylko być jej biernymi uczestnikami, stawiamy na ciągłe doskonalenie naszego Warsztatu.
Kontakt: warsztaty@warsztaty.org
warsztaty.org
Promote Your Page Too
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka