Witold Waszczykowski Witold Waszczykowski
718
BLOG

Niekorzystny bilans resetu

Witold Waszczykowski Witold Waszczykowski Polityka Obserwuj notkę 6

Gazeta Polska 15 lutego 2012

Niekorzystny bilans resetu

W marcu 2009 roku podczas spotkania w Genewie, amerykańska Sekretarz Stanu Hillary Clinton i rosyjski Minister Spraw Zagranicznych Sergiej Ławrow nacisnęli wspólnie symboliczny klawisz „reset” (wyzerowanie). Stosunki amerykańsko-rosyjskie w 2008 roku, po zawarciu porozumienia z Polską o budowie bazy antyrakietowej, a szczególnie po wojnie rosyjsko-gruzińskiej, były chyba najgorsze od czasu zakończenia „zimnej wojny”. Ten gest miał odmrozić relacje bilateralne na początku urzędowania nowej administracji prezydenta Obamy. Amerykanie spodziewali się, że Rosjanie wesprą logistycznie ich wysiłki w kampanii afgańskiej i irackiej, pomogą politycznie i dyplomatycznie także w konfrontacji z Iranem i Koreą Północną, a w dłuższej perspektywie może i w ewentualnej rywalizacji z Chinami. Amerykanie liczyli też, że polityka resetu powiedzie się ze względu na osobowość prezydenta Miedwiediewa. Ten technokratyczny polityk nie wywodził się z dawnego aparatu partyjnego czy służb specjalnych. Sprawiał natomiast wrażenie, że zależy mu na modernizacji kraju i rzeczywistej współpracy z Zachodem.

Za to spodziewane wsparcie rosyjskie administracja Obamy zapłaciła z góry znaczną cenę. Wstrzymano proces rozszerzenia NATO na wschód. Zrezygnowano z projektu budowy tarczy antyrakietowej przygotowanego przez administrację Busha. Podjęto na nowo proces rozbrojenia nuklearnego na korzystnych dla Rosji warunkach. Po trzech latach polityki resetu warto dokonać bilansu i wskazać kto rzeczywiście zyskał, a kto stracił.

Zwolennicy Obamy utrzymują, że jednym z największych sukcesów polityki resetu było wynegocjowanie nowego porozumienia o redukcji strategicznej broni nuklearnej. Nowy układ START miał być etapem do realizacji, dość utopijnego pomysłu, całkowitego wyeliminowania broni nuklearnej. Krytycy tej polityki podkreślają, że porozumienie START jednak znacznie osłabiło amerykańskie zdolności obronne i niekorzystnie wpłynęło na możliwości rozwoju i rozlokowania skutecznej obrony antyrakietowej. Rosja ochoczo podjęła bilateralne rozmowy rozbrojeniowe. Nie traciła wiele z arsenału nuklearnego. Zyskiwała uprzywilejowany kanał bezpośredniego komunikowania się ze Stanami Zjednoczonymi, co mile przypominało stare czasy kiedy ta para mocarstw dyktowała warunki polityczne całemu światu. Podjęcie negocjacji o rozbrojeniu nuklearnym było też dogodnym pretekstem dla Rosji, aby zapowiedzieć wzrost wydatków na konwencjonalne zbrojenia w celu wyrównania zdolności bojowych. Rosjanie umiejętnie też powiązali postęp procesu rozbrojenia nuklearnego z zatrzymaniem projektu budowy tarczy antyrakietowej. Dalsze losy tarczy, zarówno amerykańskiej jak i NATO-wskiej, są zakładnikiem więc rosyjskiej woli przestrzegania porozumień rozbrojeniowych. Amerykańsko-rosyjskie porozumienie nuklearne nie wpłynęło też pozytywnie na proces światowego rozbrojenia. Żadne z państw nuklearnych nie wyraziło gotowości pozbycia się arsenałów nuklearnych.

Stany Zjednoczone wycofały się również z polityki czynnego wspierania procesów demokratycznych na obszarze byłego ZSRR. Symbolem tej postawy było zatrzymanie procesu rozszerzenia NATO. Sytuację tę skwapliwie wykorzystała Rosja do wzmocnienia swojej obecności i presji na obszarach Europy Wschodniej, Kaukazie i Azji Środkowej. Po wojnie z Gruzją, Moskwa uznała secesjonistów w Abchazji i Południowej Osetii. Ustanowiła tam dodatkowe bazy i ulokowała baterie rakiet. Nie wycofała się z niektórych terenów gruzińskich. W rezultacie Rosja de facto kontroluje znaczne obszary Gruzji. Rosjanie zwiększyli też swoją obecność wojskową w Armenii. Przedłużyli na długi czas korzystną umowę z Ukrainą w sprawie bazy morskiej w Sewastopolu. Nadal utrzymują kontyngent wojskowy w Naddniestrzu. W Azji Środkowej, Rosja umocniła swoje wpływy w Kirgistanie, państwie kluczowym dla amerykańskich działań w Afganistanie. Pod wpływem Rosji, nowe władze Kirgistanu grożą zamknięciem tam amerykańskiej bazy, która jest ważnym elementem dostarczania zaopatrzenia dla wojsk w Afganistanie.

Amerykańskie koncesje w dziedzinie nuklearnej i wycofanie się z aktywności w Europie Środkowej i Wschodniej zostało zatem spożytkowane przez Rosję do umocnienia swoich interesów. Nie wydaje się też, aby skorzystali na tym Amerykanie dla zrealizowania swoich planów. Rosja nie odwzajemniła się Waszyngtonowi szczególnym wsparciem. Wręcz prowokacyjnie wygląda otwarta współpraca Rosji z Wenezuelą. Porozumienie zawarte przez Miedwiediewa z Chavezem przewiduje między innymi pomoc w budowie reaktora nuklearnego i programu rakietowego. Choć Rosja przez pewien czas popierała sankcje ONZ wobec Iranu, to jednocześnie kontynuowała współpracę gospodarczą z Teheranem nawet w dziedzinie nuklearnej, wspierając budowę elektrowni jądrowej w Bushehr. W ostatnich zaś tygodniach Rosja otwarcie utrzymuje przy życiu reżim syryjski. Wspiera go dostawami zaawansowanego sprzętu wojskowego, który nie tylko służy do tłumienia wewnętrznej rewolty, ale może skutecznie powstrzymać ewentualną zachodnią interwencję na wzór tej, która miała miejsce w Libii przeciwko Kadafiemu.

Ten obraz umacniania swoich wpływów na obszarze byłego ZSRR oraz rozwijania współpracy z anty-zachodnimi reżimami warto jeszcze uzupełnić informacjami o rosyjskich wysiłkach zdobycia kontroli nad znacznymi obszarami arktycznymi, czy o ekspansywnej polityce energetycznej. Obraz imperialnej polityki dopełniają wreszcie nieustające naciski na zbudowanie tzw. nowej architektury bezpieczeństwa międzynarodowego, czyli odtworzenia koncertu mocarstw, które decydowałyby o losach świata.

W pułapkę polityki resetu – wyzerowania relacji i nowego otwarcia, wpadły też polskie władze. Widząc zmniejszenie amerykańskiego poparcia dla Ukrainy i Gruzji, również rząd polski uznał, że może porzucić wspieranie polityki otwartych drzwi do NATO i spróbować „pragmatycznych” relacji z Moskwą. Po katastrofie smoleńskiej ten trend został jeszcze wzmocniony przez odstąpienie od spraw historycznych w relacjach z Rosją. Jak w przypadku amerykańskim tak i nasz bilateralny reset nie powiódł się. Został jednostronnie wykorzystany przez Moskwę do przypomnienia nam o właściwym, podporządkowanym, a nie podmiotowym miejscu Polski w regionie. Bez naszej opozycji Rosja dokończyła gazociąg omijający Polskę, nie posunęła do przodu procesu wyjaśniania sprawy Katynia, a winę za katastrofę smoleńską zrzuciła jedynie na nas. Wreszcie nawet kiedy polski rząd nie podjął współpracy z Amerykanami w sprawie zbudowania bazy antyrakietowej, a Obama skasował program, to i tak doczekaliśmy się rosyjskich decyzji o rozlokowaniu pod Kaliningradem baterii rakietowych wymierzonych w nasz kraj.

Za kilka tygodni odbędą się w Rosji wybory prezydenckie. Większość obserwatorów tamtejszej sceny politycznej przewiduje, że wpływowy urząd odzyska Putin. Będzie on zapewne dążył do trwałego odzyskania rosyjskich wpływów na terenie dawnego ZSRR. Wiele wskazuje, że będzie też w sposób zdeterminowany dążył do geopolitycznej gry ze Stanami Zjednoczonymi o utrzymanie lub odzyskanie rosyjskich wpływów w wielu regionach świata. Ekipa Putina nie postrzega świata jako sceny gdzie siły demokratyczne i liberalne podejmują wysiłki na rzecz poprawy materialnej sytuacji ludzi czy zagwarantowania im praw godnego życia. Dla ekipy Putina świat to arena geopolitycznej rywalizacji państw o władzę nad regionami i zasobami. Należy się liczyć, iż w takim kontekście może się toczyć rozgrywka o wpływy w naszej części Europy. Putin będzie się starał odzyskać tu rosyjskie wpływy i zapobiegać wpływom amerykańskim. Jak długo na terenie państw Europy Środkowej nie pojawi się stała obecność amerykańska, tak długo Rosja będzie miała nadzieję na swoje sukcesy i będzie podejmowała wysiłki o odzyskanie wpływów w tym regionie.

Za kilka miesięcy odbędą się też wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Polityka zagraniczna zwykle nie odgrywa istotnej roli w kampanii wyborczej. Jednak po kilku latach eksperymentów z resetem dojrzewa tam opinia, iż wyzerowanie nie powiodło się i Amerykanów czeka poważna rozgrywka z Kremlem w sprawie Iranu, Syrii, Korei Północnej. Na poważne decyzje czekają też problemy ewentualnego dalszego rozbrojenia nuklearnego. Ciekawe czy nauczeni negatywnym doświadczeniem Amerykanie podejmą próbę stworzenia szerokiej koalicji państw demokratycznych w celu rozwiązania problemów, czy jednak kolejny raz skuszą się na pragmatyczne transakcje, znowu naszym kosztem.

Jeśli zaś chodzi o nasz region to dostrzegalne są dwie płaszczyzny takiej rywalizacji. Pierwsza to kwestie energetyczne. Amerykanie będą musieli podjąć wreszcie decyzję czy zaangażują się w wydobycie gazu i ropy łupkowej. Pozytywna decyzja będzie prowadziła do znacznego wzrostu obecności amerykańskiego kapitału, technologii oraz kadry eksperckiej. To będzie prowadziło do rywalizacji z rosyjskimi interesami energetycznymi. Czy Amerykanie wytrzymają tę rywalizację? Czy Rosjanie skuszą ich kolejny raz np. obietnicą pomocy w rozwiązaniu kwestii irańskiej, do rezygnacji z zaangażowania się w eksploatację łupków, do rezygnacji z obecności w naszym regionie? Odzyskanie dla Zachodu bogatego w ropę i gaz Iranu może być więcej warte niż przyjaźń Warszawy czy Bukaresztu.

Drugą płaszczyzną rywalizacji jest nowa koncepcja obrony antyrakietowej, która została też włączona w plany NATO. Ewentualna baza w Polsce miałaby powstać w 2018 roku. Jak dotąd nie wyasygnowano w amerykańskim budżecie żadnych pieniędzy na tę fazę budowy tarczy. Jeśli też Obama wygra kolejną kadencję to i tak zakończy ją w styczniu 2017 roku. Powstanie zatem bazy w Polsce zależałoby od jakiegoś przyszłego prezydenta. Plany amerykańskie są odległe w czasie i zależą od wielu przyszłych okoliczności. Mimo tego budzą zaciekły sprzeciw Rosjan, gdyż w przypadku ich realizacji oznaczałyby stałą obecność amerykańską w Polsce i zmniejszenie możliwości odzyskiwania rosyjskich wpływów. Ale i czy tym razem Amerykanie wytrzymają presję? Rosja może i tu zagrać przetargową kartą irańską, syryjską czy kirgiską tak ważną dla operacji afgańskiej.

Dyplomacja polska niestety może tylko biernie obserwować nieuchronną rywalizację amerykańsko-rosyjską, bez wielkich nadziei na sukces tym razem. Od lat pozbyliśmy się wielu instrumentów oddziaływania międzynarodowego. Państwo, które samo nie dba o własne interesy nie może oczekiwać, że ktoś inny skutecznie zajmie się nimi. Amerykańska refleksja nad zasadnością polityki resetu z Rosją stwarza jednak szansę na powrót Stanów Zjednoczonych do naszego regionu i na wyjście Europy Środkowej z szarej strefy bezpieczeństwa. Czy odepchnięty od europejskiego stołu rząd polski dostrzeże tę szansę na poprawę naszej pozycji? Czy ją wykorzysta tym razem?

Witold Waszczykowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości, wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych Sejmu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka