Mecenas Rogalski uznał że materiały zgromadzone dotychczas nie potwierdzają tezy o zamachu. Wywiad jest … dziwny. Takie odniosłem wrażenie.
I to nie tylko dlatego ze mecenas Rogalski mówi tam rzeczy czasem mogące budzić uśmiech – jak choćby w przypadku kiedy opisuje sławetną brzozę:
„Pierwsze czynności wykonano już jesienią 2011 roku”
Już!!!? – szok! :)– to trochę tak jak by mówić że już półtora roku po wypadku samochodowym zmierzono ślady hamowania. O tym że samolot uderzył w brzozę mówiono już od pierwszego dnia – i to tonem nie cierpiącym sprzeciwu. A oględziny brzozy przeprowadzono … półtora roku później? Jeśli to się trzyma kupy to ja jestem kędzierzawy. (na stronie: a nie jestem, zaręczam :) )
Ale cały wywiad w „Rzeczpospolitej” jest istotnie niezwykle frapujący, tym bardziej że mecenas Rogalski oskarża Antoniego Macierewicza o cynizm w głoszeniu teorii … które sam publicznie głosił
Mnie szczególnie ujął jeden fragment:
„Pamiętam, że po sekcji Pana Gosiewskiego były Święta Wielkanocne. Po raz pierwszy od Smoleńska wsiadłem w samolot i poleciałem do rodziny. Pojawił się temat Macierewicza. Wdałem się z rodzicami i siostrami w ostrą wymianę zdań. To był dla mnie sygnał, że coś jest nie tak. Uzmysłowiłem sobie, że narracja podawana przez Pana Macierewicza dociera wbrew faktom i materiałowi dowodowemu do umysłów ludzi. Bardzo wiele osób jest zdezorientowanych.”
(Szósta strona wywiadu – link poniżej)
Muszę powiedzieć uczciwie – nigdy nie byłem specjalnym entuzjastą ani Antoniego Macierewicza ani całej grupy polityków dawnego ZChN-u a potem LPR-u, którzy po 2007 roku zasilili szeregi PiS-u. Wiedziałem że prędzej czy później w centroprawicowej dotychczas partii zaczną się „butne miny, święte słowa i …”. I niestety tak się często działo i dzieje.
Niektóre krytyczne słowa Rogalskiego na temat Antoniego Macierewicza brzmią dla mnie dość przekonywująco – szczególnie kiedy pokazują absolutną bezkompromisowość szefa Zespołu Parlamentarnego. Myślę że tak było – że Macierewicz widząc marazm czy próby wyciszania niektórych wątków przez śledczych celowo ładował „patyk w mrowisko”, żeby postawić prokuratorów czy członków komisji Millera pod ścianą wystawioną na publiczne spojrzenia. Dzięki tym zabiegom w ogóle cokolwiek dziś wiemy – gdyby nie to, do dziś wiedzielibyśmy tylko że gen. Błasik wywierał nacisk, czytał wskazania wysokościomierza, a piloci nie mieli pojęcia na jakiej są wysokości a samolot waląc w brzozę szurał kołami po glebie poczem wzniósł się – mimo jednoczesnego wznoszenia terenu – bez fragmentu skrzydła na kilkanaście metrów w górę i tam rozleciał na tysiące kawałków.
Jednak, jak wspomniałem, dla mnie słowa o tym jak rodzina mecenasa Rogalskiego jest wpuszczana w przysłowiowe maliny przez cyniczne zabiegi Antoniego Macierewicza, stały się powodem szczególnej refleksji. Czy ja też nie jestem ogłupiany?
I zadałem sobie po raz kolejny to samo pytanie które zadają mi moi znajomi od trzech lat: „czy naprawdę wierzysz że to był zamach?”
I po raz kolejny, jedyna odpowiedź jaka przychodzi mi do głowy to taka że nie wiem – mimo że konferencje naukowców Zespołu Parlamentarnego – a ostatnio choćby pokazany materiał Ria Nowosti i wywiad z szefem prokuratury okręgu smoleńskiego, naprawdę są bardzo przekonywujące. To co tam się stało na pewno nie ma nic wspólnego z wersją którą słyszę z ust MAK-u czy członków komisji Millera.
Ale żeby nie dać się obedrzeć ze zdrowego rozsądku i kolejności logicznego postrzegania faktów, od początku zadaję sobie pytanie wykluczające niektóre hipotezy:
Jak wyglądało by to śledztwo GDYBY TO BYŁ ZAMACH?
I punkt po punkcie analizuję:
- przede wszystkim wprowadzono by całkowity chaos informacyjny, tak żeby po kilku tygodniach już nikt nic nie wiedział
- schowano by przed badaczami katastrofy wszystkie czarne skrzynki, kokpit, taśmy zapisów z radaru
- sponiewierano by wrak samolotu tak żeby stał się bezwartościowy zanim obejrzą go biegli
- nie dopuszczono by do badań żadnych osób mających interes w wykryciu dowodów zamachu, zamknięto by dla nich lotnisko, nie dopuszczono do oblotu, zabroniono sekcji zwłok
Nie wiem czy to był zamach – daję słowo – naprawdę nie wiem. Ale wiem że GDYBY to był zamach to dokładnie tak wyglądało by to „śledztwo” ….
I paradoksalnie jeśli ktoś kiedyś będzie mnie w stanie przekonać że jednak był to „tylko” wypadek to tylko człowiek który doprowadzi do pełnego ujawnienia wszystkich dowodów i pełnej przejrzystości prowadzonego dochodzenia.
A poza Macierewiczem nie znam nikogo takiego.
Inne tematy w dziale Polityka