Historia, jak wiadomo, zatacza koło zawsze wtedy kiedy społeczeństwa nie uczą się na swoich błędach. Ostatnie lata polskiej polityki pokazują wyraźnie , że koło zatoczyła także definicja słowa: polityk. I to koło niezwykle obszerne.
Początek transformacji ustrojowej wprowadził do świadomości społecznej pewną nowość, a mianowicie przekonanie, że polityk nie tylko nie musi ale wręcz nie powinien być – jak w okresie PRL-u - wyłącznie działaczem partyjnym.
Dziś widać jednak wyraźnie że różnica między liderem politycznym a partyjnym działaczem, po przeszło ćwierć wieku, w oczach społeczeństwa znów została zatarta.
Prawdziwą kuźnią nowej polskiej klasy politycznej były z oczywistych powodów lata 90-te. To wtedy projektowano kształt ustrojowy nowego państwa i składano w jeden monolit setki odrębnych jego dziedzin. To wymagało od politycznych liderów pewnego rodzaju – rzadko już dziś spotykanego – humanizmu politycznego oraz umiejętności definiowania i rozumienia jakiejś wizji państwa.
Oczywiście nie znaczy to że polityczni liderzy lat 90-tych nie popełniali błędów i że wszyscy mieli czyste intencje. Jasne że nie – ale społeczeństwo świadomie wymagało jednak od nich jakiejś charyzmy intelektualnej i przedstawienia koncepcji strukturalnej państwa. Dopiero oferta oparta na zdefiniowaniu owej wizji funkcjonowania całej struktury dawała legitymację społeczną do obsad personalnych na poziomie realizacji.
Polityk musiał ogarniać intelektualnie kształt państwa jaki zaprojektował, czytelnie naszkicować go przed społeczeństwem a następnie mieć intuicję wobec ludzi których dobierał aby ów cel umieli zrealizować. Brak tej drugiej zdolności jakwiadomo zarzucano często choćby Jaroslawowi Kaczyńskiemu.
Lata 90-te stały się – mimo wszystkich patologii tego okresu - kuźnią pewnego poziomu elit politycznych. A z całą pewnością wyznaczały pewną gradację kompetencji pomiędzy liderem politycznym a działaczem partyjnym. Oczywiście osobną kwestią jest ocena postaw i motywacji ówczesnej klasy politycznej, ale właśnie w tym okresie swoje kariery polityczne rozpoczynali projektanci polskiego systemu politycznego, społecznego czy gospodarczego. Wielu z nich do nowego ustroju wnosiło też zresztą dorobek intelektualny kształtowany podczas pracy w opozycji demokratycznej.
Poza wszelkimi sporami ideowymi, tacy politycy jak Jarosław i Lech Kaczyńscy, Ludwik Dorn, Jan Maria Rokita ale także – mimo kontrowersji tej systematyki - choćby Włodzimierz Cimoszewicz, Marek Borowski czy nawet Leszek Miller to kompletnie inna liga intelektualna niż niemal wszyscy obecni liderzy wyrośli po epoce wyzwań transformacji.
Państwo które obecnie przekonało własne społeczeństwo że jedynym kłopotem obywatela jest to żeby miał w kranie ciepłą wodę, spowodowało jednocześnie, że w oczach tegoż społeczeństwa całkowicie zatarła się umiejętność rozróżniania pomiędzy liderem politycznym a partyjnym aktywistą. Ludzie po prostu nie mają pojęcia czego od kogo wymagać i bezradnie przeżywają rozczarowanie kolejnymi idolami.
Jeszcze niecałą dekadę temu było rzeczą oczywistą że kluczowych stanowisk w państwie nie zajmują działacze partyjni ale liderzy zdolni zaproponować spójną wizję. I wszelkie próby odstępstwa od tego aksjomatu – czy to w przypadku Hanny Suchockiej, Waldemara Pawlaka czy Kazimierza Marcinkiewicza zawsze kończyły się katastrofą. Dziś jesteśmy zresztą w przededniu kolejnej katastrofy rządu, spowodowanej tym, że na jego czele stanęła aktywistka partyjna, bez zdolności definiowania państwa, bez wizji i możliwości rozumienia struktury współdziałania poszczególnych dziedzin.
Co więcej, jak pokazały ostatnie lata, frontmenami partyjnej aktywności stawali się ludzie, których działalność nie miała kompletnie żadnego znaczenia dla najistotniejszych dziedzin państwa. Ludzie, dla których najwyższym pułapem aktywności były dotychczas wyłącznie przepychanki personalne i wygryzanie rywali z własnej lub przeciwnej partii – czy to w strukturze partyjnej czy w studio telewizyjnym. Co gorsza, w erze braku liderów, tacy ludzie jak Adam Hofman, Paweł Olszewski, Marcin Mastalerek, Marcin Kierwiński i kilku pozostałych wyznaczało kształt debaty politycznej w Polsce. W latach 90-tych na tym poziomie retoryki ludzie ci byliby asystentami w biurach poselskich – dziś w oczach społeczeństwa są wyznacznikiem klasy politycznej.
Jeszcze inną kategorię stanowią aktywiści pokroju Sławomira Nowaka, Jana Burego czy Aleksandra Grada, ale to problem na zupełnie inną dyskusję.
Jednak to przede wszystkim deficyt decyzyjny liderów politycznych stanowi dziś podłoże patologii państwa. To brak wizji i konsekwencji w realizacji jakiegoś projektu intelektualnego powoduje że dywagujemy czy obecny system to kleptokracja czy też może merytokracja. To brak nadzoru intelektualnego lidera powoduje że każda z tych grup budujących owe – kracje wymyka się zasadzie symbiozy państwa.
Owszem, obecne państwo także kształtuje liderów – i przyjdzie czas kiedy to oni przejmą ciężar definiowania przestrzeni ustrojowej. Ludzie tacy jak Paweł Kowal, Andrzej Duda, czy choćby Barbara Jaruga – Nowacka to przyszli liderzy którzy są w pełni zdolni złożyć społeczeństwu jakąś intelektualną ofertę.
Przede wszystkim jednak trzeba mieć świadomość że ci ludzie nie biorą się z nikąd a zawód polityka to nie umiejętność zdobywana podczas wakacyjnych kursów. Poza wkładem własnego wysiłku intelektualnego i potencjału humanistycznego tego fachu trzeba się uczyć stażując wiele lat u boku faktycznego lidera. Choć to szansa którą trzeba też umieć wykorzystać. Można jednak ja jednak także zmarnować – czego najlepszym przykładem jest kariera Michała Kamińskiego, który szansę jaką przed laty dało mu stanowisko asystenta profesora Wiesława Chrzanowskiego – jednej z najbardziej sztandarowych postaci polskiego intelektualizmu politycznego – rozmienił na zdolność cynicznego podgryzania kostek rywali politycznych podczas sezonowej debaty publicznej.
Jak pokazują wyniku obydwu tur ostatnich wyborów prezydenckich, duża część społeczeństwa uwierzyła, że patologie dzisiejszego zarządzania państwem może skorygować desygnowanie do struktur zarządzających państwem ludzi deklarujących brak doświadczenia politycznego. A co za tym idzie, twierdzących że to właśnie polityka jest przyczyną choroby obecnego państwa. Śmiem twierdzić że jest dokładnie na odwrót – to nie politycy zepsuli dzisiejsza Polskę ale właśnie ich brak w strukturze nadzorowania państwa. A to czego jesteśmy dziś świadkami to konsekwencje doktryny mówiącej że państwem powinni zarządzać specjaliści od poszczególnych dziedzin – najlepiej finansowych – bez nadzoru politycznego.
Co więcej – jakie będą konsekwencje dalszego marginalizowania zawodowych polityków z poziomu zarządzania państwem już dziś pokazuje choćby Paweł Kukiz. Człowiek bez żadnych wątpliwości uczciwy, szczery i kierowany czystymi intencjami – ale bez przygotowania politycznego i bez zdolności zdefiniowania spójnej i kompleksowej wizji państwa – uwzględniającej precyzyjną rolę każdej z jego dziedzin. Nie odbierając Kukizowi jego dobrych i czystych intencji nie będzie on – jak nikt kto podejmie się podjąć odpowiedzialność publiczną – zwolniony z umiejętności rozstrzygania sporów programowych na swoją korzyść. Zawodowy polityk – mający potencjał intelektualny – dysponuje zdolnością przekonywania nawet kiedy jest mocno krytykowany. Kukiz zareaguje tak jak wychodząc ze studia telewizji Republika: „nie zgadzam się na publikowanie tego programu i cala filozofia!”. Nie wypominam Kukizowi – tym bardziej że Katarzyna Gójska – Hejke delikatnie mówiąc nie była wobec niego serdeczna, ale przy okazji mogliśmy się dowiedzieć jaka jest „cala filozofia” narzędzi politycznych kogoś kto nie ma umiejętności retoryki politycznej – jego decyzje bardzo szybko sprowadzą się do zakazów i dyktatu.
Jedyna szansą na uzdrowienie polskiego życia politycznego jest odtworzenie klasy zawodowych polityków – wyróżniających się intelektualnie od szeregowych działaczy partyjnych. Dlatego – mimo że pewnie sprowadzę na siebie niejedno zdanie krytyki, z dużym zadowoleniem odebrałem choćby kandydowanie Ludwika Dorna z list PO. Może będzie z kim rozmawiać o Polsce w partii która do parlamentu wejdzie choć wszystkich którzy mieli intelektualną umiejętność definiowania państwa dawno ze swoich szeregów usunęła.
Inne tematy w dziale Polityka