CZAS EMIGRACJI ?
Waldemar P. Bartosik
Warszawskie referendum wprawiło mnie w smutek i melencholijną zadumę. Przez wymowę faktów, pozostających poza wszelką dyskusją. W warszawskim referendum, które ze swej natury jest filarem demokracji bezpośredniej i w odróżnieniu od ustawowo zmanipulowanej w art.104 Konstytucji (posłowie są zwolnieni z wykonywania instrukcji wyborców) demokracji pośredniej - daje szansę skutecznej artykulacji woli bez wyjątku każdemu wyborcy - udział wzięło 25% elektorów.
Dotąd żyłem w przekonaniu, że co prawda chora i kulawa polska demokracja, zafundowana narodowi po ustrojowej transformacji roku 1989 - jednak przykuwa i wiąże uwagę elektorów na poziomie 40-50% populacji uprawnionej do wzięcia udziału w akcie wyborczym. Warszawskie referendum, którego znaczenie w społecznym odbiorze urosło do rangi symbolu pokazało, że proces marazmu, odrętwienia i obojętności, posunął się znacznie dalej.
Czy jest gdzieś granica alienacji, ucieczki w emigrację wewnętrzną, poza którą wybory stają się nonsensem ? Czy nie dość jaskrawa jest perspektywa dyktatorskich rządów wąskiej grupy sprawnych techników władzy, z wyboru jeszcze węższej i kompletnie niereprezentacyjnej - garstki wyborców ?
Spektakularny początek symptomów klęski PO, również - jak w Warszawie - w aurze nawoływań do bojkotu referendum - dał Bytom. Odtąd fala korekt wyborczych, z narastającą siłą tsunami - rozlała się po kraju. W Warszawie ten trend, brutalnie został zatrzymany.
A przecież jest jednak w tej tendencji jakaś głęboko inspirująca i sprawcza prefiguracja i przyczyna.
Paradoksalnie, to sama Platforma Obywatelska, dokonała na sobie sepuku. Poczynając od ojców założycieli, jawiła się ogółowi elektorów, jako oferta szerokiego spektrum nurtów propaństwowych, reprezentująca w swym łonie rozmaite orientacje ideowe. Wydawać się mogło, że w tym gronie, na drodze konsensusu w korelacji ze sprawnym PR, będzie wypracowana dla Polski powszechnie akceptowana wizja i program, z wyciszeniem ekstremalnych inklinacji. I że kompozycja tych wszystkich elementów w skorelowaniu z umiarkowaniem i akceptacją społeczną, przyniesie jej gwarancje stabilności rządzenia w istniejącej konfiguracji, w długim przedziale czasowym. Tymczasem Platforma dokonała ekspulsji lewackiego skrzydła Palikota, oraz dostojnego odłamu konserwatystów Gowina.
Pozostał w niej rdzeń, owo jądro, bezwzględnie obnażające faktyczny zamysł jej trwania : niewizjonerska, bezideowa i bezprogramowa Partia Władzy. Grupa zaciekle broniących swych pozycji funkcjonariuszy partyjnych, wszelkiego autoramentu pieszczoszków III RP. Król okazał się nagi.
Ale cóż z tego?
W podobnych wizerunkowo i mentalnie okolicznościach, dokonała swego żywota przed ćwierćwieczem Polska Zjednoczona Partia Robotnicza. Wówczas to, zaczął się masowy skok na kasę, którego skutki są odczuwalne, po dzień dzisiejszy.
Czy te obserwacje z nieodległej przecież przeszłości - bezpowrotnie się zatarły w społecznej świadomości i pamięci ? Bo przecież kondycja Polski, a wraz z nią wszystkich obszarów składowych jest dramatycznie trudna. A ta powszechna, niewzruszona i ugruntowana świadomość, wzbudza aktywną refleksję zaledwie 25% elektorów ?
To bardzo zły prognostyk dla perspektyw rozwojowych Polski !
Lecz nie radzę Platformie popadać w niewspółmierny do rzeczywistego sukcesu w warszawskim referendum - triumfalizm.
Bo czasami historia lubi zadrwić z niepodważalnych racji i dowodów. Ponad wszelką wątpliwość dowiodłem tego w publikowanym w trakcie protestów związkowych w Warszawie - felietonie "Historia pewnej rewolucji". Atak na Bastylię miał w sobie więcej z happeningu i pikniku, niż działań bojowych. Szturm na Pałac Zimowy, medialnie utrwalony z rozmachem i rewolucyjnym patosem mógłby zabić, ale śmiechem. I te zakulisowe działania Aleksandra Israela Helphanda zwanego Parvusem (nie mylić z parweniuszem), karierowicza, marzącego o światowych wpływach i rozgłosie, fanatycznego zwolennika permanentnej rewolucji i międzynarodowego geszefciarza, który zmobilizował kaiserowskie pieniadze, aby wzbudzić i podtrzymać rewolucyjne entuzjazm i euforię pijanego motłochu na ulicach St.Petersburga i Moskwy. To wszystko fakty i postacie, które wstrząsnęły fundamentami świata i są przesadnie odnotowywane na kartach historii, jako wielkie. Nie sposób także pominąć rewolucji Solidarności, która w latach 1988-1989 ( a więc dokłanie 200 lat po Wielkiej Rewolucji Francuskiej) - zmiotła komunizm wcale nie w walce, a rachitycznych i nie mających szerszego poparcia znużonego i rozczarowanego społeczeństwa - manifestacjach , strajkach i protestach.
Warszawskie referendum zdławiło szansę na radykalnie głębokie zmiany w immanentnym interesie Narodu, i na przekór beneficjentom wladzy.
Lecz czy pamiętają oni pieśń powstańczą roku 1931 - niesłusznie zawłaszczoną przez komunę jako rewolucyjna :
Gdy naród do boju wystąpił z orężem,
panowie o czynszach radzili.
Gdy naród zawołał: "umrzem lub zwyciężym!"
panowie w stolicy bawili.
Cassus warszawskiego referendum, miał już swe prefiguracje - jak widać - w historii. Więc niechaj żywi, nie tracą nadziei.
Niezależnie od kompromitujących losów referendum warszawskiego, Platforma już się skończyła. Uważnie więc śledźmy jej poczynania. Aby w przyszłości wystawić rachunek.
Inne tematy w dziale Polityka