Witold Gadowski Witold Gadowski
37209
BLOG

Mafia dla zaawansowanych

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 54

To materiał dla najbardziej wytrwałych członków „Klubu Anonimowych Paranoików”.

23 bite strony wynurzeń Gadowskiego i jego kumpla Juergena Rotha.

Nie do przebrnięcia – ostrzegam.

Ci, którzy jednak dobrną do końca nie poczują się najlepiej.

Przymilne ukłony:

Gadowski

 

 Kiedy odzywają się głosy, że natychmiast i bezwarunkowo powinniśmy paść w ramiona rosyjskiemu niedźwiedziowi tylko nieliczni cichutko szeptają, że Polacy zupełnie nie mają pojęcia o tym czym dziś jest Rosja.

Ja pewnie też nie wiem jednak opiszę kilka rosyjskich fenomenów, które poznałem prowadząc własne śledztwa bądź też korzystając z ustaleń mojego dobrego znajomego Juergena Rotha, uznanego w Niemczech badacza mafijnej Rosji.

 

 

23 stycznia 2008 roku w Moskwie aresztowano Siergieja Szwarca. To zdarzenie otwierzyło całą serię aresztowań i mordów jakie przez kilkanaście następnych miesięcy wstrząsały Rosją. Tak odbywała się zmiana warty na Kremlu.

Szwarc, bardziej znany jako Siemion Mogilewicz to postać uosabiająca historię przestępczych machinacji na całym świecie. Mogilewicz to symbol kryminalno – politycznej siatki jaka spadła na Europę Środkową po upadku Związku Sowieckiego. Spójrzmy na polski trop w tej poplątanej sieci.

 

Berlin – Wiedeń 2005

 

- Z Polską związanych jest dwóch ludzi, którzy byli odnotowani przez Europol jako osoby z kręgu rosyjskiej mafii. Jeden z nich to Ricardo Fanchini a drugi znany polityk...- tak w 2005 roku twierdził, spokojnie pykając fajkę, Juergen Roth, dziennikarz śledczy, uchodzący za najlepszego w Niemczech specjalistę od mafii rosyjskiej. Roth podawał nazwisko polityka ale z uwagi na wciąż trwające śledztwo w sprawie zbójstwa generała Marka Papały personalia te jeszcze nie powinny zostać ujawnione.

W 2005 roku śledziliśmy wraz z Przemkiem Wojciechowskim powiązania tzw „ układu wiedeńskiego”. W przygotowanym wtedy reportażu pt „Wiedeński układ” wykazaliśmy jak bracia Baweł, Bartłomiej i Andrzej Kunowie powiązani byli z polskimi gangami. Jako jedyni ujawniliśmy wtedy taśmy z podsłuchów telefonów braci Kunów. Nagrane przez austriacką policję EDOK rozmowy jasno pokazywały jakie interesy robili bracia Kunowie z gangsterami z Pruszkowa.

Pruszków, dobrze zorganizowany gang opryszków, którzy niesłusznie i mocno na wyrost zyskali określenie mafiozów, był tylko spółdzielnią usługową wykonującą polecenia wysokich oficerów PRL – owskich służb specjalnych oraz wyżej ulokowanych agentów takich jak Jeremiasz Barański czy ludzie ze środowiska wiedeńskiego.

W „Wiedeńskim układzie” udowodniliśmy także związki braci Kunów i ich przyjaciela Aleksandra Żagla z tajemniczym wówczas gangsterem Ricardo Fanchinim. Ujawniliśmy dokumenty świadczące o tym, że bracia Kunowie mieli wraz z Fanchinim wspólną firmę w Polsce . Spółka miała produkować wodę mineralną i nazywała się „Roma 2000”. Ujawniliśmy także taśmy z podsłuchów pokazujące jak skomplikowane interesy i rozliczenia łączyły Kunów z Riccardo Fanchinim. Na przesłuchanych przez nas nagraniach zerejestrowane były także rozmowy z Ireneuszem Sekułą i arcyciekawe dialogi prowadzone przez Kunów ze Sławomirem Wiatrem.

Kiedy kilka miesięcy później Juergen Roth pokazał nam w Berlinie schemat funkcjonowania rosyjskiej mafii w Europie Zachodniej wtedy zrozumieliśmy, że Kunowie i ich firmy (m.in Terpol) to jedynie wstępny etap do poznania rosyjskich interesów.

 

Kozina – Fanchini

 

Riccardo Fanchini jest dziś przez polskich dziennikarzy uznawany za polskiego przestępcę, który najwyżej stoi w hierarchii rosyjskiej mafii. To bardzo już zwietrzałe informacje.

 W 2005 roku, kiedy mówił nam o tym Roth, także miały już jedynie historyczne znaczenie.

Fanchini, a właściwie pochodzący z Katowic Ryszard Kozina wraz z odejściem od władzy Borysa Jelcyna utracił w Rosji możnych protektorów. Ten syn barmanki z dworca kolejowego w Katowicach i Włocha od 2000 roku przeżywa coraz większe kłopoty. Za czasów Jelcyna znalazł się pod opieką jego córki Tatiany Diaczenko i wpływowego wówczas na Kremlu Pawła Borodina szefa kancelarii Jelcyna.. Dzięki ich protekcji udało mu się zrobić kilka dużych interesów z braćmi Najfeldami. Oni polecili go kolejnemu bossowi, wszechwładnemu wówczas Semionowi Mogilewiczowi. Dzięki tym kontaktom został reprezentantem wódki „Kremlovska” na zachodzie Europy. Wraz z upadkiem klanu Jelcyna kłopoty zaczął mieć zarówno Borodin (zarzucono mu m.in. gigantyczne defraudacje przy okazji remontu Kremla przez. szwajcarskie firmy Mabetex i Mercata) jak i jego podopieczny Fanchini.

 Dopóki jednak nieuchwytny pozostawał Siemion Mogilewicz Ricardo Fanchini mógł przynajmniej liczyć na azyl w Moskwie gdyby europejskie policje doszły do wniosku, że należy go ostatecznie wyeliminować z gry. Ostatnie lata to jednak pobyty Fanchiniego w belgijskim więzieniu i mnożące sie sprawy prokuratorskie w kilku krajach Dziś Fanchini to ciekawy rozmówca dla żądnych sensacji dziennikarzy. Odsiaduje kolejny areszt tym razem w Anglii.

Nie zdążył włączyć się do grupy, która coraz mocniej opanowuje dystrybucję gazu i ropy z terenów byłego Zwiazku Sowieckiego.

W życiorysie Fanchiniego najciekawsze jest to czego jeszcze nie opisali polscy dziennikarze. Na początku lat dziewięćdziesiątych Fanchini związał się z niejakim Rachmilem Brandwainem, właścicielem firmy M&S International z siedziba w Antwerpii. Według niemieckiego BKA (Bundes Kriminal Amt) firma ta była jednym z organizatorów hurtowych przerzutów narkotyków z krajów dawnego ZSRR. Wśród najważniejszych postaci tej grupy niemieccy wywiadowcy wymieniali Rachmila Brandwaina, Riccardo Fanchiniego i… Borisa Najfelda

Wywiad kanadyjski, który rozpracowywał zorganizowany przez Brandwaina, Fanchiniego i Najfelda szlak heroinow,y opisywał w 1995 roku Fanchiniego jako jedną z głównych postaci w bardzo mocnej grupie mafijnej kierowanej przez Jefima Laskina

Niedługo potem dokumenty Interpolu mówią o tym, że Fanchini kupił dziesięciopokojowy dom w Monaco. Podróżował 55 metrowym jachtem „Księżniczka Kremla” cumującym w Cote d Azur o wartości około 20 milionów dolarów. W 1996 roku, w okresie swojego największego rozkwitu, Fanchini gościł na jachcie szefa Formuły 1 Berniego Ecclestone a, męża księżniczki Stefanii Daniela Ducrueta a firma Fanchiniego „Kremlovskaya Export” była jednym z głównych sponsorów stajni Jordan – Peugeot w wyścigach Formuły 1 (2,5 miliona franków rocznie).

Powodzenie Riccardo Fanchiniego skończyło się gdy szwajcarski „Facts” jako pierwszy opisał jego mafijne powiązania. Fanchini stanął przed sądem w Antwerpii a jego wspólnik Rachmil Brandwein 17 lipca 1998 roku został zastrzelony na ulicy w Antwerpii.

Długo, wraz z Przemkiem Wojciechowskim, szukaliśmy bezpośredniego połączenia pomiędzy Fanchinim (a więc i naszym polskim „wiedeńskim kręgiem”) a Siemionem Mogilewiczem. W końcu znaleźliśmy to brakujące ogniwo .jest nim partner w interesach Jefima Laskina – Borys Birshtein.

-        To właśnie przez Birshteina szły pieniądze od Mogilewicza dla prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy – opowiedział nam w Kijowie były członek donieckiej mafii oraz jeden z naszych głównych informatorów. Dziś ten człowiek jest jednym z ważniejszych graczy na środkowoeuropejskim rynku gazowym. Ale o tym za chwile…

Dziś Fanchini siedzi w ...Pekinie. Niewielkiej miejscowości w USA i za żadne skarby świata nie chce ze mną rozmawiać. Trudno

 

Mafijna pieriestrojka

 

Za czasów Michaiła Gorbaczowa na terenie byłego ZSRR rozwinęło się kilkadziesiąt olbrzymich grup gangsterskich. Począwszy od bezwzględnej mafii uzbeckiej, poprzez klany kaukaskie, hermetyczne organizacje gruzińskie a na grupach tambowska (ST. Petersburg) i sołncewo (Moskwa) skończywszy. Żadna z byłych republik ZSRR nie ustrzegła sie mafii. Na Ukrainie klan Ahmetova zyskał nawet polityczne znaczenie a sam Rinat Ahmetov stał się ojcem chrzestnym wielu donieckich polityków, m.in. obecnego prezydenta Ukrainy Janukowycza.

 Czasy Jelcyna to okres coraz większego nasycenia mafijnych organizacji oficerami tajnych służb zarówno byłego KGB i GRU jak i nowopowstałych SWR i FSB. Z czasem pozycje przywódców w najważniejszych organizacjach zajmą prawie z komplecie byli pułkownicy i generałowie. Grupy, które nie chciały podporządkować się takiej tendencji zostały albo wyrżnięte w pień ( jak czeczeńska organizacja Hożahmeta Noukhajeva) albo zmarginalizowane.

W sterowanej przez tajne służby rozprawie z klanami czeczeńskimi główną rolę odegrali ludzie znanego wówczas bardziej w sferze finansowych afer niż kryminalnych „pieriestriełek” Semiona Mogilewicza. Rozprawa z Czeczeńcami pozwoliła Mogilewiczowi miękko przejść z epoki Jelcyna w „nowe usłowia” Putina.

 Za czasów Jelcyna Mogilewicz stał się znany jako autor wielkiej defraudacji z giełdy w Kanadzie i USA. ( Szczegółowo wytłumaczona w naszym filmie „Tajna historia gazu” afera YBM Magnex) oraz wielomilionowuch wyłudzeń z Bank of Nev York ( dokonanych wraz z Nataszą Kagałowicz – Garfunkel). Co ciekawe w defraudacji z amerykańskich giełd Mogilewiczowi pomagali finansista Igor Fischerman i profesor metalurgii Yakow Bogatin ( Brat słynnego Dawida Bogatina deportowanego z Polski do USA. Tego samego Bogatina, u którego pracował Wiesław Kaczmarek). Czasy Putina to koniec karier bossów takich jak Marat Bałaguła i Jewsiej Agron z Brighton Beach oraz Iwankowa i Feinberga w Rosji

. Czasy Putina to już okres ścisłej reglamentacji. Działają tylko ci przestępcy, którym na działalność zezwalają oligarchowie ze służb specjalnych. Reszta idzie „pod nóż”. W tym celu powstała przecież słynna dziś grupa URPO w FSB. Grupa, w której działał pułkownik Aleksander Litwinienko, celem tego tajnego oddziału była fizyczna likwidacja zarówno niewygodnych bossów świata przestępczego jak i polityków i biznesmenów.

Jaką role w nowej rzeczywistości odegrał pułkownik Putin?

 Jeśli wierzyć Litwinience już w czasie swojego urzędowania w Petersburgu Putin nawiązał kontakty z wieloma organizacjami przestępczymi. Petersburg od wielu lat pełni role okna na świat Rosji. Przez port w tym mieście przechodzi wiele transportów. Litwinienko twierdzi, że za czasów Putina w Petersburgu powstał cały system legalizowania przemytu narkotyków, broni i pierwiastków ziem rzadkich. Gangi uzbeckie, gruzińskie oraz rosyjskie sowicie opłacały się służbom miejskim i celnym w zamian za nietykalność. W tym czasie Putin poznał prawdopodobnie Ukraińca pochodzenia żydowskiego używającego wówczas nazwiska Mohylevicz. Ciekawym polskim akcentem jest także fakt, że w tym czasie w międzynarodowym sosie „doradców”, przemytników i oficerów specsłużb jaki rządził wówczas Petersburgiem znalazł się młody polski biznesmen Marek Dochnal.

 Dochnal zyskał nawet wtedy oficjalne stanowisko doradcy mera Petersburga do spraw prywatyzacji. Był postrzegany w Petersburgu jako protegowany Władimira Ałganowa. Wtedy także poznał innego doradcę mera Władimira Putina.

Wróćmy jednak do postaci Siemiona Mohylevicza.

 

The Brainy Don – Don Mózgowiec

 

Siemion Mogilewicz (posiada cztery paszporty i trzy obywatelstwa) urodził się w Kijowie. Jego matka była manikiurzystką a ojciec dyrektorem państwowej drukarni. Studia ekonomiczne ukończył we Lwowie. Zaczynał jako członek gangu Ljuberckich.

 Tu należy zakończyć opis początków jego kariery bowiem dziś są one już powszechnie znane

 Właściwie nie ma przestępstwa, którego policje całego świata nie przypisałyby tej postaci. Handel żywym towarem, narkotykami, bronią, materiałami rozszczepialnymi. Pranie brudnych pieniędzy, organizacja nielegalnego hazardu to tylko najbardziej spektakularne zarzuty. Życiorys tego człowieka niedawno stał się w Polsce powszechnie znany. Dziennikarze z wypiekami na twarzach przepisują krążące w Internecie informacje. Często podają jednak także informacje fałszywe. Skupmy się wiec na odnotowaniu najciekawszych dla Polski faktów z przestępczej biografii Mogilewicza.

Tak więc tajemniczy Ukrainiec nigdy nie był przywódcą tzw „mafii sołncewskiej”. Stworzył za to dużo ciekawszą i przez wiele lat pozostającą w cieniu organizację. Amerykanie nadali jej nazwę „The Red Mob” – „Czerwona Mafia”.

Mogilewicz funkcjonował w Rosji, na Ukrainie, w Izraelu, Chorwacji, Czechach (w Pradze założył m.in. firmę o prowokacyjnej nazwie „Assmafia”), na Węgrzech, w USA (przesyłał m.in. radioaktywne odpady z USA do Czarnobyla na zlecenie rodziny mafijnej Genovese). Znane są także polskie odpryski jego interesów. M.in. wizyty w Krakowie oraz telefony z warszawskiej „Victorii”.

„…chroni go sieć powiązań z wysokimi funkcjonariuszami międzynarodowych służb bezpieczeństwa, ze światem finansjery i politykami. Jego firmami kierują dyrektorzy w garniturach od najlepszych krawców i tuziny żołnierzy, którzy tak zajmują się wszystkimi aspektami biznesu, że on sam ma czyste ręce i czystą kartotekę…” - napisał wiosną 1999 roku w swoim tajnym raporcie na temat Mogilewicza Dan Y. – oficer Mossadu.

W USA oskarżany jest o wypranie kwoty siedmiu miliardów dolarów przez Bank of Nev York.

Jest wielokrotnym bigamistą. W czasie gdy mieszkał w Budapeszcie i był tam żonaty z Katalin Papp znajdujemy ciekawy trop wiodący także do Polski.

 Mogilewicz sprzedawał wtedy spore ilości amfetaminy i extasy włoskiej Camorze, część tych środków pochodziła z laboratoriów w Polsce a kurierami Mogilewicza byli dawni oficerowie WSI.

Zyski ze swojej działalności organizacja Mogilewicza inwestowała na całym świecie, ze szczególnym upodobaniem USA i Wielkiej Brytanii. Nasz bohater kupił nawet za milion dolarów podupadłe linie lotnicze w Gruzji. tylko po to, jak twierdza funkcjonariusze DEA (amerykańska agencja do zwalczania przestępczości narkotykowej), aby wozić narkotyki ze „Złotego Trójkąta” do Europy.

Wraz z bossami „sołncewa” Siergiejem Michałowem i Wiktorem Awierinem założył firmę handlu międzynarodowego „Arbat International”. Mutacja tej firmy stanie się w 2008 roku przyczyną aresztowania Mogilewicza w Moskwie.

Nie sposób wymienić wszystkich firm ukraińskiego przestępcy.

 Fałszował dzieła sztuki, szmuglował ogromne ilości alkoholu i papierosów…

 Istotną inwestycja Mogilewicza na Węgrzech było jednak kupno upadłych zakładów zbrojeniowych Magnex 2000 produkujących podzespoły dla przemysłu lotniczego. Dyrektorem w tym zakładzie był nie kto inny jak znany nam już boss „Sołncewa” Siergiej Michajłow.(dane Mossadu).

 Mogilewicz kupił także na Węgrzech zakłady zbrojeniowe Army Co op oraz Digep Machine Works. W tym czasie, jak twierdzą izraelscy wywiadowcy, współpracował z niemieckimi służbami BND.

W 1993 roku Mogilewicz zakłada w Newton w Pensylwanii firmę YBM Magnex International. Przesyła na konta tej firmy 30 milionów dolarów z rachunków bankowych Arigon Ltd. Nową firmę YBM łączy z posiadanym przez jego organizacje zakładem zbrojeniowym Magnex 2000 na Węgrzech. Szefem nowej firmy zostaje jego przyjaciel z dzieciństwa, matematyk Igor Fisherman, który pracował jako konsultant w Chase Manhattan Bank w Nowym Jorku. Operacji wprowadzenia na kanadyjska giełdę (to najbardziej genialna część planu, giełda kanadyjska była dużo słabiej zabezpieczona niż giełda USA a stwarzała możliwość działania także na rynku USA) firmy YBM Magnex podjął się Jakow Bogatin.

Firma była wychwalana przez przekupionych dziennikarzy i analityków jako firma nowych technologii. Znalazła się nawet na liście 300 firm o największych obrotach na kanadyjskiej giełdzie. Na liście udziałowców spółki Mogilewicza znalazł się nawet były premier prowincji Ontario Dawid Paterson.

 Firma kuchennymi schodami weszła także na giełdę amerykańską. Działała tam, pomimo ostrzeżeń ze stony brytyjskich służb specjalnych, aż do 13 maja 1998 roku. Wtedy do akcji weszła amerykańska prokuratura. Z giełdy wyparowało ponad pół miliarda dolarów. Od tego czasu Mogilewicz był jednym z najbardziej poszukiwanych przez FBI przestępców. Wtedy tez w USA zyskał przydomek „Don The Brain”.

Przez Scotland Yard „Seva”, jak nazywają go wspólnicy, poszukiwany jest co najmniej od 1993 roku.

 

Dlaczego Eural Trans Gas był firmą mafijną

 

Zdaniem Jurgena Rotha Mogilewicz zwodził Niemców obietnicami wystawienia całej siatki „Sołncewa” działającej na terenie ich kraju. Kwaterował w tym czasie w Berlinie i niemal oficjalnie spotykał się z niemieckimi oficerami.

- W marcu 1996 roku mieszkał w berlińskim hotelu „Intercontinental”. Tu spotykał się z działającymi w Berlinie agentami FSB.oraz z szefem moskiewskiej policji Siergiejem Dontsowem. Kilka lat później znalazłem Mogilewicza w orbicie Eural Trans Gasu, kiedy badałem kontrakty dostaw turkmeńskiego gazu na Ukrainę. Informacje te nieoficjalnie potwierdził mi także szef bezpieczeństwa Gazpromu Siergiej Lukasz. W Eural Trans Gasie wiodące role odgrywali Mogilewicz, Wachtang Umbria i izraelski adwokat Gordon Zeev. Istniały ścisłe związki pomiędzy Euralem i firma Highrock Properties. Obie te firmy miały w Moskwie biuro pod tym samym adresem. W Izraelu upewniłem się także, że dyrektorem finansowym Highrock był Igor Fischerman (prawa ręka Mogilewicza – przyp.W.G.) Podążając tropem Mogilewicza znalazłem także radnego z Petersburga Waleria Gołubiewa, byłego oficera KGB. Tu należy szukać ogniw łączących Mogilewicza i pewnego znanego rosyjskiego polityka. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że Mogilewicz był powiązany z ówczesnym prezydentem Ukrainy Leonidem Kuczmą - opowiada Juergen Roth.

Według naszych z Przemysławem Wojciechowskim ustaleń węgierski dyrektor Eural Trans Gasu - Andras Knop, były minister w komunistycznym rządzie, który podpisywał wielomilionowe umowy tej firmy z Ukrainą i Polską, podejrzewany był przez niemiecka policję o udział w wielkich przemytach papierosów na Wschód. Na jednej z wcześniejszych wizytówek Knoopa figuruje informacja: „Reemtsma vicepresident regional manager”, tymczasem Juergen Roth zdobył kwit zabezpieczony przez urząd celny w Hamburgu, na którym widniała sporządzona ręką Knoopa notatka: „Seva Mogilewicz i Igor Fisherman oraz osobiste numery telefonów tych panów, jest tam też numer moskiewskiego generała milicji Władimira Owczinskiego.

Notatka moskiewskiego Interpolu z 14 listopada 1998 roku:

 „Mogilewicz ma związki z rozmaitymi osobami z węgierskiego rządu dzięki kontaktom Andrasa Knoopa…”

Zarówno policja niemiecka jak i rosyjska posiadają wiele dokumentów mówiących o wspólnej roli Knoopa i Mogilewicza w przemycie papierosów. Niemieckim partnerem mafiosów w tym interesie był niejaki Andreas Nimptschke, urodzony w …Andrychowie na Śląsku.

 

Z takimi ludźmi umowę na dostarczanie gazu do Polski zawarli byli prezesi polskiego PGNiG: Franciszek Krok (osobiście negocjował z Knoopem) i Marek Kossowski. Dziś Marek Kossowski twierdzi, ze firma Eural Trans Gas była sprawdzona przez najwybitniejsze firmy audytorskie a o nazwisku Mogilewicz po raz pierwszy usłyszał ode mnie i Przemysława Wojciechowskiego.

W Kijowie dotarliśmy do K. emerytowanego (o ile to możliwe!) generała KGB. Po długich rozmowach zaprosił nas do siedziby swojej firmy na obrzeżach ukraińskiej stolicy. W niepozornym budyneczku przeżyliśmy wielkie zaskoczenie gdy wewnątrz ujrzeliśmy świetnie zorganizowana firmę wywiadowczą wyposażoną w najwyższej klasy sprzęt komputerowy. W świetnie urządzonej salce konferencyjnej na spotkaniu z nami bezszelestnie zjawił się kolejny emerytowany oficer, pułkownik K., który w nienaganną polszczyzną oznajmił nam, że pochodzi z okolic Sanoka. Wylewni gospodarze pokazali nam schematy organizacyjne kilku firm zajmujących się sprzedażą uzbeckiego i turkmeńskiego gazu przez Ukrainę. W schemacie powiązanej z Remem Wiachiriewem firmy „Itera” mignęło znane nazwisko.

 – Co zdziwiliście się, że piękna Julia (Julia Tymoszenko – przyp.W.G.) też w tym maczała swoje paluszki ? – oficerowie byli wyraźnie ubawieni.

- Mogilewicz wszedł w gazowy biznes właśnie przez Iterę – dodał generał K.

 

W wywiadowni. dostaliśmy jednak i to po co przyjechaliśmy. Drobiazgowy schemat powiązań Eural Trans Gasu wraz z przepływami finansowymi. Dokumenty ten pokażemy w sądzie.

W Kijowie także spotkaliśmy człowieka, który przez kilka lat pracował dla Mogilewicza. Jego informacje zmroziły nas zupełnie. Okazuje się, że kilku znanych Polaków spotykało się osobiście z Mogilewiczem w jego biurze w Moskwie. Dziś wyraźnie szwankuje im pamięć. Spotkania takie odbywały się także w momencie gdy negocjowano ostateczną wersję kontraktu na dostawy do Polski przez Eural Trans Gas ponad dwóch miliardów metrów sześciennych gazu.

 Polska strona, podobnie jak ukraińska, doskonale wiedziała, że Eural jest firma powiązana z poszukiwanym przez FBI mafiosem. W tym czasie emocje budziła jedynie wysokość „prowizji” za takie ustawienie gazowych interesów.

 Nasz świadek zapamiętał nawet scenę spotkania, w czasie którego większość jego uczestników teatralnym gestem całowała Mogilewicza w jego opasłą dłoń.

Dziś panuje powszechna amnezja a nasze służby wykręcają się brakiem informacji 

 

Afgańcy Mogilewicza

 

Poprzez Pragę i Bratysławę dotarliśmy do szefa ochrony Mogilewicza – Siergieja K. byłego żołnierza specnazu z Afganistanu. On także potwierdza fakt rozmów pomiędzy przedstawicielami Polski i Siemionem Mogilewiczem w Moskwie.

- To się odbyło w takim wielkim biurze niedaleko Kramla. No oczywiście nie jest tam nigdzie napisane, że jest to biuro Mogilewicza – twierdzi Siergiej K.

Mogilewicz do niedawna posiadał prywatną armię na czele której stał właśnie Siergiej K.

- W Afganistanie mój przyjaciel pilot śmigłowca wysadzał mnie na pustkowiu i tam przez tydzień, a czasem dłużej, czekałem aż będzie szła karawana „duszmenów” z bronią od Amerykańców. Wtedy wysadzałem wszystkich w powietrze, resztę dobijałem. Przylatywał śmigłowiec i odlatywałem. U Mogilewicza praca jest o wiele przyjemniejsza – opowiadał z niewzruszona twarzą Sergiej.

Zamachy bombowe, morderstwa na ulicach to specjalność ochrony „Sevy

‘.

 Cała ta machina w styczniu 2008 roku przestała działać. Ktoś dał sygnał Siergiejowi i jego oddziałom, że tym razem mają czekać na nowego patrona.

 

Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości co do proweniencji dostojnych kręgów rosyjskiej polityki to polecam jeszcze kilka fragmentów notatek Juergena Rotha:  

 

I

Do Petersburga zjeżdżają przywódcy mafii z całej Rosji.

Ich celem jest jedna z wielu rezydencji Władimira Sergiejewicza Kumarina lub, jak kto woli, Władimira Sergiejewicza Barsukowa. Zwą go <szefem szefów> Tambowki.

    Aż po rok 1997 był to najbardziej wpływowy syndykat zbrodni w St. Petersburgu. Idąc za radą mądrych consigliere, Kumarin kazał przekształcić ów syndykat w liczący się koncern przemysłowy i stąd powstały zażyłe powiązania w administracji miasta St. Petersburga, jak i z co ważniejszymi politykami Kremla.

   Po wizycie u szefa koncernu mężczyźni z jaguara z uznaniem podziwiają „wspaniały dom z mnóstwem pięter, a każde o powierzchni przynajmniej 400 metrów kwadratowych; do tego basen i własne kino. Drzwi wejściowe obstawia sześciu ochroniarzy, uzbrojonych w karabiny maszynowe.” Ci mężczyźni to starzy kumple Kumarina, którzy jako przyzwoici obywatele mieszkają w Hamburgu. Pomijając Tambowkę, Hamburg, miasto partnerskie St. Petersburga, stanowi główną bazę operacyjną największej struktury przestępczej z Moskwy, która kryje się pod nazwą Solncewskaja. Jej rezydent, niejaki handlarz materiałami napędowymi, urzęduje ze swoimi ludźmi w jednym z najelegantszych biurowców miasta Hanzy. Zajmuje całe piętro i zawzięcie inwestuje w nieruchomości.

 

II

 

„W Hamburgu stacjonuje łącznie od dwudziestu do trzydziestu ludzi Tambowki” – powiedział mi jeden z hanowerskich biznesmenów, który bliżej zna poczynania syndykatu. „Do tego dochodzi około pięćdziesiąt tak zwanych torped. Są to mężczyźni, którzy przybywają do Hamburga na zlecenie, w szczególności jeśli chodzi o interesy z branży handlu narkotykami i młodymi kobietami.”

    Rezydent Tambowki w północnych Niemczech, który zmarł w styczniu 2003 w wyniku powikłań związanych z nowotworem, telefonował dość często z Władimirem Kumarinem oraz z jednym z członków rady nadzorczej znanej niemieckiej spółki akcyjnej. Na podstawie podsłuchów telefonicznych funkcjonariusze Federalnego Biura Śledczego dowiedzieli się, jak często przechwalał się tym, że ta wyżej wspomniana spółka akcyjna z Frankfurtu nad Menem ma wykonywać to, co <Wowa> nakazuje. Wowa, czyli Władimir Kumarin, jak sądzi Federalne Biuro Śledcze. Może to być jednak również skrót od rosyjskiego prezydenta Władimira Władimirowicza Putina. Tak przynajmniej zwie go w swoim dossier ukraińska Służba Bezpieczeństwa SBU.[1]

    Jakie jednak znaczenie by nie brać – tych dwóch Włodzimierzy występuje zawsze w połączeniu z międzynarodowymi przestępczymi transferami finansów, a Niemcy odgrywają tu zasadniczą rolę. Kiedyś stanie się to nie lada problemem.

 

III

 

Władimir Władimirowicz Putin, znany od wewnątrz ze swojej <pragmatycznej brutalności>, od lat współuczestnik niepowstrzymanej niczym kariery Władimira Kumarina i Tambowki, znanej potocznie już jako mafia tambowska, jak wiadomo występuje jako Mister Teflon tudzież Mister Clean. Ten szczery przyjaciel kanclerza federalnego Gerharda Schroedera chce działać na światowej scenie politycznej jako polityczny czyścioch. Czy dlatego więc od 1999 roku zaciera się systematycznie wszelakie ślady, które mogłyby wskazywać na niektóre przedziwne zdarzenia w St. Petersburgu w okresie, gdy Władimir Putin urzędował jako zastępca burmistrza, a następnie jako szef FSB – następnej organizacji po KGB?

 

Gdy próbowałem sprawdzić w St. Petersburgu niektóre z tych informacji, otrzymałem wkrótce z kręgów służb wywiadowczych wiadomość: „W odniesieniu do Pańskich lokalnych aktywności trzeba powiedzieć, że zostały one z nadzwyczajną uwagą zarejestrowane przez odpowiednie, oficjalnie nie występujące służby specjalne.” Oświadczenie: „Na podstawie przedłożonych wyników badań od 1999 roku w różnym stopniu zostają niszczone dokumenty, informacje, a także istnieje możliwość, że zostają <eliminowane> materiały dowodowe, które mogłyby politykom na najwyższym szczeblu stać się kulą u nogi. Nie ma żadnej wątpliwości, że działania te zostają zainicjowane przez odpowiednią komórkę i są utrzymywane pod ścisłą kontrolą.”

 

Wszystko to wskazuje na to, że istnieją powiązania przestępczych syndykatów z dzisiejszą elitą polityczną na Kremlu, powiązania, które zresztą dla rządu Republiki Federalnej Niemiec nie są nowością. Latem 2001 roku informacje dotyczące tych właśnie koneksji zostały przedstawione w Berlinie w Urzędzie Kanclerza Federalnego. Ponadto już rok wcześniej Niemieckie Służby Wywiadowcze BND dostarczyły rządzącej ekipie politycznej odpowiedni raport w tej sprawie, wychodząc z założenia, że informacje o czołowym polityku mogą podczas każdych negocjacji wyjść tylko na korzyść.

 

Chciałbym jednak najpierw dobrze naświetlić scenę tych rozgrywek, która dla opinii publicznej pozostaje niedostępna. Chodzi o siłę wschodnioeuropejskich karteli i wpływy najgroźniejszych przestępców, którzy zagnieździli się w ostatnim dziesięcioleciu na obszarze Niemiec, Austrii i Szwajcarii.

   Pewnego razu opowiedziano mi o <bandytach z mocy prawa>[2]: „Mogę Pana zapewnić, że większość działających w Niemczech firm, które należą do Rosjan, mają tak zwany <dach>. Tak jest w stu procentach.” Człowiek ten na palcu, na którym nosił sygnet miał niewielki tatuaż, szaro-niebieską sześcioramienną gwiazdę, stempel, który znaczy: Jestem <bandyta z mocy prawa>. Kto bezprawnie nosi taki tatuaż, ten musi liczyć się z karą, i to nie zależnie od tego, w którym kraju właśnie przebywa. Co to jest <dach>? W Rosji mówi się o nim krisza. Pod tym należy rozumieć prywatną ochronę firm, sprawowaną przez bandytów lub milicję. Jest więc to szczególnie perfidna forma wymuszania haraczu.

 

IV

 

Nadzwyczaj dobrze poinformowani pracownicy Federalnej Służby Bezpieczeństwa FSB w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych w Moskwie wychodzą z założenia, że od momentu rozpadu Związku Radzieckiego, Republika Federalna Niemiec stała się <jednym z najważniejszych centrów działania rosyjskich grup przestępczych i założonych zostało tam ponad 600 firm>. Powyższa wypowiedź opiera się na informacjach, które FSB otrzymała od niemieckich służb p Nadzwyczaj dobrze poinformowani pracownicy Federalnej Służby Bezpieczeństwa FSB w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych w Moskwie wychodzą z założenia, że od momentu rozpadu Związku Radzieckiego, Republika Federalna Niemiec stała się <jednym z najważniejszych centrów działania rosyjskich grup przestępczych i założonych zostało tam ponad 600 firm>. Powyższa wypowiedź opiera się na informacjach, które FSB otrzymała od niemieckich służb policyjnych, które z kolei zebrały je od własnych informatorów w całych Niemczech. Wedle tych danych w Niemczech funkcjonują liczne firmy, które zostały założone bezpośrednio przez „przestępcze grupy z Rosji, Ukrainy, Gruzji, jak i z pozostałych państw byłego ZSRR”. Punkt ośrodkowy stanowić ma Północna Nadrenia – Westfalia. To tam właśnie ponad 50 firm spółek handlowych ma być w posiadaniu „rosyjskich karteli”. Miesięcznie nielegalny rosyjski kapitał cyrkuluje w kwocie o wysokości 50 milionów EUR. „Kilka z tych firm zarządzanych jest przez obywateli niemieckich, którzy nawet nie wiedzą, czym właściwie zajmuje się ich firma.”[3] 

            Inaczej postrzega problem FBI: „W krajach Wspólnoty Niepodległych Państw działa aktywnie od 8000 do 10 000 grup przestępczości zorganizowanej. Cechuje je doskonałe uzbrojenie, techniczne wyposażenie i merytoryczne przygotowanie. Dysponują wieloma możliwościami zarówno prania pieniędzy jak i przeprowadzania nielegalnych operacji finansowych. W zasięgu ich kontroli znajduje się lokalna, regionalna i krajowa administracja oraz poszczególne rządy.” A do tego przedłożony został wewnętrzny raport FBI, który w grudniu 2000 roku przekazany został ówczesnemu Prezydentowi Stanów Zjednoczonych Billowi Clintonowi.

 W myśl tego raportu, w przeszłości doszło na terenie USA do „trzystu siedemnastu spotkań między przedstawicielami rosyjskiej mafii, a najwyżej postawionymi szychami z najbliższych kręgów Prezydenta Borisa Jelcyna.” A od momentu wyboru Władymira Putina na prezydenta Federacji Rosyjskiej, FBI zarejestrowało bądź co bądź „sześćdziesiąt siedem spotkań najwyższych rangą urzędników administracji Putina z członkami euroazjatyckich organizacji przestępczych.”[4] I jak to możliwe? Ano już w 1995 roku Aleksander Gurow, ówczesny szef Wydziału Zwalczania Przestępstw i Przestępczości w rosyjskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych oświadczył, że około 80 procent gospodarki kraju jest kontrolowane przez przestępcze syndykaty.[5] A do dziś z pewnością nic w tej kwestii nie uległo zmianie.

  Sytuację w Rosji oszacował w roku 2001 w następujący sposób Europol: „W Rosji działa 5000 grup przestępczości zorganizowanej. Jest około 1100 <bandytów z mocy prawa>. 250 grup, które liczą w międzyczasie od 300 do 5000 członków operuje w 44 krajach. Jedenaście dużych przestępczych organizacji tworzy dla nich <dach>."

   I dalej: „Rosja znajduje się nierozerwalnie w mocy przestępczości zorganizowanej: 20 procent posłów Dumy, 40 procent gospodarki prywatnej, 50 procent rosyjskich banków (dochodząc nawet do 85 procent), 60 procent firm państwowych (aż do 75 procent).”[6]

   Do tego pasuje wypowiedź jednego ze znanych rosyjskich bossów gangsterskiego świata, który tak przechwalał się przed jedną z moskiewskich gazet weekendowych: „Przez ostatnie dwa lata grupy przestępcze były największymi inwestorami w rosyjskiej gospodarce. Nie można sobie w ogóle wyobrazić gospodarki tego kraju bez naszych inwestycji.”[7] W myśl badań Centrum studiów strategicznych i międzynarodowych w Waszyngtonie, „dwie trzecie rosyjskiej gospodarki jest pod kontrolą przestępczych syndykatów.”[8]

 

Wszystkie podane liczby są naturalnie szacunkowe, nikt nie jest w stanie ogarnąć, na czym się one opierają, a i z dużym prawdopodobieństwem zostały one jeszcze do tego politycznie pokolorowane. Mogą być więc niższe albo wyższe. Tak czy inaczej stanowią współrzędne wymiaru mafijnej infiltracji w rosyjski aparat państwowy i w rosyjską gospodarkę (to dotyczy całej Wspólnoty Niepodległych Państw) o fatalnych następstwach, jeśli chodzi o kontakty z pozostałymi krajami europejskimi.

   Jeszcze jedno krótkie spojrzenie wstecz. Bernd Knabe w swojej publikacji z 1998 roku („System mafijny jako czynnik rosyjskiej transformacji”) opisuje współpracę KGB i „bandytów z mocy prawa”, którą zaczęło już w 1987 roku kierownictwo KGB, stwarzając <wybranym autorytetom> możliwość kontroli nad wszelkimi przestępczymi grupami na najważniejszych strategicznie obszarach Związku Radzieckiego. Tak więc ukształtowała się mapa kompetencji poszczególnych <autorytetów>: „w Rosji Centralnej rządził Wjaczesław Iwankow (ps. Japończyk), Region Uralu objął Alexander Usojan (ps. Hasan), na Dalekim Wschodzie urzędował Jefimow Wasin (ps. Szem), a Północnym Kaukazem zawiadywał Jurij Bagdarsjan (ps. Swój). W nastepnych latach do grona <autorytetów> przystąpiło jeszcze kilku tak, że na początku lat dziewięćdziesiątych syndykat był „Rodziną Jedenastu”. Ci ludzie dzielili między sobą najważniejsze terytoria wpływów i porozumiewali się na konferencjach co do swoich strategicznych i taktycznych zadań.”[9]

 „Szwajcaria jest miejscem składowania dużych zapasów gotówki. Zaś w Austrii liczące się przestępcze autorytety mieszkają. Austria stanowi wyspę ratunkową, jeśli w kraju pojawiają się problemy.” Tak na przykład Solncewskaja (jedna z największych przestępczych organizacji w Rosji) utrzymuje swoją filię w Austrii od ponad dziesięciu lat. Jednak w stosunku do Szwajcarii i Austrii w Niemczech „liczba różnych ugrupowań i ich obszarów aktywności jest wielokrotnie wyższa.” Ponadto nasz rozmówca widzi niemały problem z napływającymi z terenów byłego ZSRR rosyjskich przesiedleńców niemieckiego pochodzenia, „gdyż emigranci ci stanowią olbrzymi przestępczy potencjał i zaplecze.”

 

V

 

 6 listopad 1999      

Skandal wokół siatek przestępczych z koneksjami do świata polityki nabiera rozmachu także w Niemczech. Międzynarodowe agencje prasowe prezentują okładkę magazynu Der Spiegel. W księstwie Liechtensten wpływowi politycy, sędziowie, doradcy finansowi i funkcjonariusze policji mają rzekomo kooperować z kolumbijskimi kartelami narkotykowymi i z rosyjską mafią.

   Der Spiegelpowołuje się w swojej historii na tajne dossier, które szef niemieckich Służb Wywiadu BND, August Hanning, przekazał wiosną 1999 roku do Urzędu Kanclerza Federalnego. Tajne akta datowane były na 8 kwietnia i nosiły tytuł „Pranie pieniędzy – wspólnota interesów.” Dokumenty miały sygnaturę VS-NfD – materiały zakodowane – tylko do użytku wewnętrznego.

  Tej samej soboty publikację Spiegla czytał rzef rządu państewka Liechtenstein Mario Frick. W myśl raportu Federalnych Służb Wywiadu, biorących pod uwagę informacje gazety, Liechtenstein jest nie tylko rajem dla nielegalnych pieniędzy, co obecnie nie stanowi już żadnej sensacji, ale sedno zarzutów brzmi: „Anonimowe fundacje i fikcyjne firmy, do tego bezwzględne utrzymanie tajemnicy bankowej, mieszanie legalnych i nielegalnych interesów, jak również ścisłe układy z bankami, politykami i policją gwarantują prawnikom, doradcom i powiernikom, że w Liechtensteinie mogą oni swobodnie i bez przeszkód oferować strukturom zorganizowanej przestępczości odpowiednio dopasowane do popytu usługi finansowe. Klientelę fachowców stanowią między innymi klany narkotykowe z Ameryki Łacińskiej, włoskie struktury mafijne oraz rosyjskie zorganizowane grupy przestępcze.”

Mario Frick poczerwieniał na twarzy ze złości. Natychmiast chwycił za słuchawkę telefonu i zadzwonił do ministra sprawiedliwości: „Heinz, musisz natychmiast przyjść do mnie.” Heinz Frommelt nawet nie przeczuwał nic z tego, co będzie musiał przeżyć on sam i wiele innych osób w ciągu najbliższych tygodni i miesięcy. Po tym jak przeczytał publikację Spiegla – w międzyczasie przyszła też pani minister spraw zagranicznych Andrea Willi, – szef rządu, któremu zarzuty tygodnika wydawały się absurdalne, popatrzył na niego ze znakiem zapytania. „Wierzysz w to? Znasz przecież ten interes.” Heinz Frommelt odpowiedział: „Właśnie dlatego mogę sobie to wyobrazić.” Jednak nawet to, co tylko w połowie twierdzi BND wydaje się być już czymś niesamowitym.

    Gdy całą historię można było przeczytać w Spiegluponownie w poniedziałek, a publikacja wywołała lawinę międzynarodowych doniesień prasowych, szef rządu Mario Frick określił zarzuty BND jako „skończoną bzdurę.” Mimo to obywatele Liechtensteinu stawiali sobie pytanie, czy nie mogło być w raporcie BND trochę prawdy, nawet jeśli wymienione osoby były poważanymi obywatelami? Na przykład radca Rudolf Ritter, tak czarno przedstawiony w raporcie BND. Jak by nie było jego brat był zastępcą szefa rządu Księstwa Liechtensteinu i ministrem spraw zagranicznych. Gdy Mario Frick został w 1993 roku szefem rządu Rudolf Ritter osobiście tak gratulował „drogiemu Mario”: „Tobie i Twojej żonie dużo siły i wytrwałości we wszystkich sytuacjach, a przy tej okazji <szczęśliwego Nowego Roku>”[10]

 

VI

 

W tym dającym się przejrzeć Księstwie (33 000 mieszkańców, 17 banków, blisko 80 000 firm – skrzynek pocztowych) każdy zna każdego, kasta polityczna zajmuje się z reguły jak dawniej zarządzaniem majątkiem. Rodzina szefa rządu Mario Fricka włączyła się ze swoim bankiem w interes finansowy, a Jego Książęca Mość Książę Liechtensteinu Hans-Adam II Lichtenstańczyk, również zamożny, jest zajęty zarządzaniem swoim miliardowym majątkiem. Jego rodzina posiada Bank Liechtenstein Global Trust (LGT). Majątek rodziny książęcej szacuje się na 5,05 miliardów EUR.[11]

   Miało to prawdopodobnie podłoże polityczne. Rząd Federalny z powodu swoich dobrych układów z Moskwą nie miał absolutnie żadnego interesu, aby przyczynić się do wyjaśnienia tych informacji. Frommelt: „Myślę, że oni dysponowali informacjami odnośnie powiązań Putina z Tambowką, ale były to hipotezy, a nie mocne dowody.”

   Nie wpłynęło to jednak na niekorzyść, aby w zanadrzu posiadać pewne informacje o Putinie. W końcu Hanning wymieniał w rozmowie Tambowkę oraz jej związki z Putinem, a Tambowka nie jest przecież instytucją charytatywną, ale mafijna bandą spod ciemnej gwiazdy.

   Dla ministra sprawiedliwości z Liechtensteinu w lutym 2000 roku stało się jasnym: „Osobiście nie odnosiłem wrażenia, jakoby w sprawie tej miało zostać podjęte jakiekolwiek śledztwo. Oni nie byli zachwyceni tym, że sprawa wyszła na jaw.”

   Prawdopodobnie miało to związek z informacjami, które szef BND przekazał przedstawicielom Liechtensteinu w Berlinie. Mieli do czynienia z powiernikiem Eugenem Heebem z Liechtensteinu, który wymieniony był już w raporcie BND. Wedle tego były też loty w latach dziewięćdziesiątych z St. Petersburga i z Moskwy do Wiednia, które miały być organizowane przez Putina. Przy tym chodzi o duże transporty złota. Złoto było przejściowo deponowane u Heeba, a potem przetapiane w Lugano, aby nie weszło na rynek jako złoto rosyjskie. „Takie są wyniki śledztwa naszej lokalnej policji”, rzekł jeden z członków delegacji Liechtensteinu. „Gdy to powiedziałem, szef BND zamienił się w słuch. BND wiedziało przynajmniej o transportach do Wiednia.”

   Trop ten miał jednak nigdy nie być śledzony. W Tessinie az po dzień dzisiejszy siedzi człowiek, który dokładnie orientuje się w tej sprawie: Felipe Turover, niegdyś bankier w Banca del Gottardo. Potwierdza on odprawy transportów złota, które os 1991 roku odlatywały do Lugano. Ale z drugiej strony, Władimir Putin na poczatku lat dziewięćdziesiątych stał dopiero u progu swojej kariery w St. Petersburgu i dlatego wydaje się być mało prawdopodobnym, aby miał on z tym coś do czynienia

 

VII

 

Lato w Liechtensteinie lub Putin wchodzi do gry

 

W międzyczasie w dalekiej Moskwie niejedno się wydarzyło. 8 maja 2000 Władimir Putin uroczyście jako nowy prezydent osiadł na Kremlu. Kilka tygodni wcześniej, na dzień przed wyborami prezydenckimi, 26 marca, rosyjskie gazety relacjonowały o zarzutach korupcyjnych wobec Putina, a mianowicie w związku z jego zawodową działalnością, gdy pełnił funkcję Drugiego Burmistrza St. Petersburga. Chodziło tu między innymi o pewien fundusz miejski, dzięki któremu sfinansowane miały być apartamenty w hiszpańskiej miejscowości Torrevieja. Władimir Putin miał z całą energią popierać ten projekt. Jeden z mieszkańców Torrevieji, jak cytują go agencje prasowe, mówił, że na krótko przed wyborem Putina na szefa rządu spotkał się on w jednej z restauracji w Torrevieji z byłym oficerem KGB.[12]          

   Pewnym jest jednak, że fundusz ten w latach 1993 – 1995 nakazał transfer trzech milionów dolarów na hiszpańskie konta. Szczegółów nie można już podać, gdyż w międzyczasie wszelkie akta odnośnie tych transakcji zniknęły. Sam Putin określił te zarzuty jako „tanie kłamstwa”.

 

Ledwie Putin zaczął piastować swój wysoki urząd, karuzela zaczęła szybciej się obracać – pojawiły się nowe twarze. 31 maja 2000 roku agencja prasowa UPI podała do wiadomości: „Jedna z rosyjskich gazet i strona internetowa opublikowały historię, która wiąże Władimira Putina z jakąś niemiecka firmą, której założyciele niedawno zostali aresztowani w związku z podejrzeniem prania pieniędzy i kontaktami ze światem zorganizowanej przestępczości. Historia opiera się na artykule francuskiej gazety Le Monde.”[13]

   Jednak zanim artykuł ukazał się w gazecie Le Monde, Władimir Ivanidze, jeden z dwóch dziennikarzy, którzy go napisali, przesłał mi pocztą elektroniczną wiadomość o następującej treści: „Badam tę sprawę od dwóch miesięcy w St. Petersburgu. Ale gazeta Wedomosti odmawia publikacji tej historii. Opuściłem więc redakcje po tym, jak wyzwano mnie od szpiegów. Zajmować się tym dalej jest zbyt niebezpiecznie. Masz do czynienia z byłymi ale jeszcze aktywnymi agentami KGB, a do tego jeszcze Tambowka.”

 

5 czerwca 2000 roku austriackie czasopismo Profil spekuluje na temat delikatnych kontaktów Rudolfa Rittera z St. Petersburgiem, przy czym informacje te odnoszą się w większości do artykułu w Le Monde.

   Pod nagłówkiem „Interesy pana Putina” pytają dziennikarze, czy Władimir Putin doradzał pewnej niemiecko – rosyjskiej firmie obrotu nieruchomościami z siedzibą we Frankfurcie nad Menem? Putin zasiadał bowiem w gremium doradców firmy SPAG, podczas gdy aresztowany w Vaduz Rudolf Ritter zasiadał w radzie nadzorczej tej samej społki. Czy istnieją związki z aresztowaniem Rittera w Liechtensteinie? Wymienione zostają nowe firmy i nazwiska: „Obie firmy siostrzane spółki SPAG z Petersburga, firma Snammenskaja i Inform Future, znajdowały się, wedle słów Przewodniczącego Zarządu SPAG Markusa Rese, pod kierownictwem Władimira Alexandra Smirnowa.” Smirnow zna Putina już od początków lat dziewięćdziesiątych. Rodziny Putina i Smirnowa spędzały potem wspólne wakacje nad Jeziorem Ładoga w okolicach St. Petersburga, które ma 18 000 kilometrów kwadratowych i jest największym jeziorem w Europie. „Smirnow jest szefem petersburskiej firmy PTK, handlującej paliwami, która w tym mieście poniekąd monopol na benzynę.”[14]

I chociaż artykuł ten tylko lekko zadrasnął skórę, to zwrócił uwagę na kilka ważnych śladów, którymi warto było dalej pójść.

 

2 czerwiec 2000

Tymczasem na daleko położonej Ukrainie, w Kijowie, wydarzenia w Liechtensteinie spowodowały nadzwyczajne działania na najwyższej płaszczyźnie politycznej. Późnym wieczorem ówczesny Prezydent Ukrainy Leonid Kuczma rozmawia z szefem swoich Służb Bezpieczeństwa SBU – Leonidem Derkaczem. Oboje nie przeczuwają nawet, że pod kanapą na której siedzą ukryty jest cyfrowy nadajnik i od tygodni nagrywane są wszystkie prowadzone tu rozmowy. Zainstalował go tu major Nikołaj Mielniczenko, należący od trzech lat do osobistej gwardii głowy państwa, Prezydenta Kuczmy. Od dłuższego czasu podsłuchiwał więc wszystkie rozmowy. Jak później powiedział, jego motywem było powstrzymanie przestępczych działań reżimu, aby uchronić naród ukraiński przed błotem i kłamstwem.

   Powodem dla którego zdecydował się ujawnić nagrane rozmowy, a tym samym zdradzić tajemnice państwowe, było zamordowanie dziennikarza Grigorija Gongadze, który zniknął we wrześniu 2001 roku, a dwa miesiące później znaleziono go martwego. Odpowiedzialnym za tę zbrodnię miał być sam Leonid Kuczma, który wówczas mocno dementował te zarzuty. Jednak z nagrań, które Mielniczenko przekazał ukraińskim członkom Parlamentu, słychać było dokładnie coś innego.

 

Na jednym z fragmentów słychać głos Leonida Derkacza w gabinecie ukraińskiego Prezydenta Kuczmy, który informuje swojego szefa o materiale dotyczącym Władimira Putina. Kuczma zastanawia się nad tym głośno, co mógłby począć z tymi informacjami i o co mógłby prosić właśnie nowo wybranego Prezydenta Putina w zamian za ten ekskluzywny materiał. Jak by z tego wynikało, Ukraińskie Służby Bezpieczeństwa SBU musiały od jakiegoś czasu zbierać kompromitujące informacje o Putinie. Tym razem trafiły one w samo sedno, gdyż znów pojawiła się owa dziwna konstelacja powiązań z Rudolfem Ritterem w Liechtensteinie i w Niemczech. A oto fragment rozmowy:

 

Derkacz: „Leonidzie Daniłowiczu. Od Niemców otrzymaliśmy interesujący materiał. Acha, jeden został już aresztowany.”

Kuczma czyta na głos: „Ritter. Rudolf Ritter.”

Derkacz: „Tak, z powodu tej sprawy, w związku z przemytem narkotyków. Tu są te dokumenty. Przekazali takie dokumenty. Tu jest i Wowa Putin.”

Kuczma: „Jest tam coś o Putinie?”

Derkacz: „W każdym razie Rosjanie wszystko już wykupili. Tu są wszystkie dokumenty. Teraz my je też już mamy. Myślę, że Nikolai Patruszew (dyrektor Federalnych Służb Bezpieczeństwa Rosji, FSB, przyp. Autora) przyjedzie od 15-go do 17-go. Ma tu nad czym popracować. Na razie przechowamy sobie to u nas. Oni będą chcieli wszystko zatuszować. Wtedy im to przekażemy, co?

 

Dwa dni później postanowiono, że materiał kompromitujący Putina będzie należało dobrze rozegrać w stosunkach z Kremlem. 4 czerwca 2000 roku szef SBU Leonid Derkacz ponownie pojawia się u Prezydenta Kuczmy.

 

Kuczma: „Przekazanie może nastąpić tylko za pisemnym potwierdzeniem Patruszewa! To jest przecież naprawdę wartościowy materiał, czy nie?”

Derkacz: „Odnośnie Putina.”

Kuczma: „O Putinie?”

Derkacz: „Tak. Jest tam dużo cennych rzeczy. Ta firma jest rzeczywiście ...”

Kuczma: „Nie, mów, czy mam to dać Putinowi, czym mam mu tylko powiedzieć, że mamy cały ten materiał?”

Derkacz: „Hm, można by było. Ale on i tak się połapie, skąd mamy ten materiał.”

Kuczma: „Powiem mu: Wywiad i ... Powiem mu, że nasza Służba Bezpieczeństwa jest w posiadaniu interesującego materiału.”

Derkacz: „A może powinniśmy powiedzieć, że dostaliśmy z Niemiec i, że teraz wszystko znajduje się u nas, a oni przekazali nam wszystko. Bo nikt już tego nie ma. Co? Przygotowałem wszystkie dokumenty na temat Putina i przekazałem Panu.”

Kuczma: „Może, jeśli to będzie potrzebne. Nie mówię, że przekażę je osobiście. Może ty je przekażesz dla Patruszewa?”

Derkacz: „Nie, ja po porostu ... jak tylko podejmiemy jakąś decyzję, to i tak trzeba to wszystko jakoś przekazać. Bo wszystkie te dokumenty zostały już w całej Europie wykupione, a tylko u nas ostała się całość.

Kuczma: „Albo może powiem, że mamy dokumenty, autentyczne dane z Niemiec i dalej nie będę się wdawał w żadne rozmowy.”

Derkacz: „Hm.”

Kuczma: „Powiem tak: Proszę przekazać Pańskim ludziom, żeby skontaktowali się z naszymi Służbami. A gdy te się skontaktują, ty powiesz: A niech to, wszystko przekazałem właśnie Prezydentowi, a od niego na pewno nic nie dostanę z powrotem.”

Derkacz: „Dobrze.”

Kuczma: „Musimy trochę pograć, nie?”[15]

 

Autentyczność tego nagrania – jak i wielu innych, wykonanych w tajemnicy – jest pewna, chociaż ukraiński rząd oświadczył, że fragmenty są niejako sfałszowane. Jednak zarówno holenderskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych jak i FBI oraz CIA potwierdziły, że nic nie zostało ani wycięte ani zamanpulowane.

   Nikolaj Mielniczenko uciekł z Ukrainy w listopadzie 2000 roku. Najpierw do Niemiec, gdzie czuł się zagrożony przez wysłanym z Ukrainy oddziałem zawodowych zabójców, a potem przez Anglię do Stanów Zjednoczonych. Tam otrzymał azyl polityczny. Tymczasem prokuratura w Kijowie skierowała do Ministerstwa Spraw Zagranicznych USA prośbę o ekstradycję, ponieważ „Mielczniczenko miał nielegalnie nagrywać rozmowy głowy państwa”, które zawierały tajemnice państwowe.

    Jeśli chodzi o przytoczone powyżej rozmowy, dwie rzeczy rzucają się w oczy. Po pierwsze to, że śledztwo w sprawie Rittera w Liechtensteinie może mieć związek z Władimirem Putinem i, że ukraińska głowa państwa zamierzała odpowiednio obciążający materiał wykorzystać jako broń polityczną. A po drugie, że Ukraińska Służba Bezpieczeństwa SBU musiała jedynie od niemieckich Służb, a tylko BND może wchodzić tu w rachubę, otrzymać kopię obciążających dokumentów odnośnie Władimira Putina – dokumenty te zostały bowiem przez Rosjan wykupione w całej Europie. Musiała być ku temu jakaś przyczyna, a ta wskazuje jeden kierunek – Niemcy.

 

27 czerwiec 2000

Rudolf Ritter został dzisiaj przesłuchany. Na podstawie jego słów nie ma żadnego związku miedzy akcjami SPAG a jakimkolwiek praniem pieniędzy. Kolumbijski klan Ochoa, co twierdziły Służby BND, był mu całkowicie nieznany. Kupno akcji zostało sfinansowane przez transakcje pożyczkowe, bo w ten sposób klient nie ponosi ryzyka utraty inwestycji. O manipulacjach kursów akcji SPAG, jak domniemali wtedy prowadzący śledztwo, Ritter nic nie wiedział i nigdy nie przekazał w tej sprawie odpowiedniego zlecenia.

   W innym dokumencie śledztwa pojawiają się nazwy firm, które będą zaczną dopiero odgrywać decydujące role. Chodzi tu między innymi o ICI International Consulting, E.C. Experts Limited i o VS Real Estate Investments Ltd, firmy, których łączny pakiet akcji stanowiły setki tysięcy ówczesnych marek niemieckich.

 

W międzyczasie w Liechtensteinie zdarzyło się coś dziwnego, co miało związek z aresztowaniem Rudolfa Rittera. Uchwałą o kontroli cywilnej z dnia 4 lipca 2000 roku, Drugi Senat Sądu Najwyższego Księstwa (Sygnatura Akt 8 Vr 17/91), uchylił wobec niego areszt. Podejrzenie przestępstwa o członkostwo w przestępczej organizacji zostało arbitrażowo zakwestionowane, gdyż „przedstawia ono jedynie przypuszczenia, które nie mogą przez jakiekolwiek wyniki śledztwa zostać udowodnione.” Nawet w chwili, gdy właśnie śledztwo rozpoczęto. Ponieważ Drugi Senat Sądu Najwyższego Księstwa był mniej lub bardziej przekonany o honorze i prawości oskarżonego, sędziowie napisali w swoim postanowieniu, że uchylają areszt pod następującymi warunkami: „1. Oskarżony złoży przyrzeczenie, że nie będzie podejmował żadnych prób udaremniających śledztwo, a w szczególności będzie unikał każdego kontaktu ze współoskarżonym. 2. Że aż do odwołania nie będzie prowadził działalności powierniczej oraz 3. Tymczasowo zostanie pozbawiony dokumentów uprawniających do wyjazdu za granicę.”

   Sporo cierpliwości, a jeszcze więcej zrozumienia musieli wykazać sędziowie w Liechtensteinie wobec takiego powiernika, który jeszcze tuż przed przeszukaniem pozbywał się rażąco jawnie dokumentów księgowych, takich jak dowody wpłat czy zlecenia przelewów bankowych licznych fundacji, co naturalnie jego adwokat dementował. Rudolf Ritter mógł jednak po siedmio tygodniowym pobycie w areszcie opuścić swoją ponurą celę państwowego więzienia w Vaduz. 

W Liechtensteinie przebąkiwano, że uchylenie aresztu mogło mieć związek z rodziną Rudolfa Rittera. Prawdą jest bowiem, że po jego aresztowaniu wśród członków rządu doszło do ostrych zatargów. Michael Ritter, zastępca szefa rządu, nie przyjmował za nic w świecie do wiadomości, że jego brat może być przestępcą. Na polecenie rodziny Ritterów vice-premier „wywierał niesamowitą presję na szefa rządu, aby umorzyć postępowanie”, wspomina dziś jeden z członków gabinetu.

   Ale Mario Frick okazał się w końcu nieugięty. „Zrozumiałem to podczas jednej rozmowy z Ritterem. Powiedziałem wtedy, że nie pozwolę, aby nadal wywierano na mnie presję.” Tym samym podjął właściwą decyzję, gdyż prokuratura w Liechtensteinie natrafiła podczas dalszego śledztwa na nowy obciążający materiał dowodowy, dotyczący Rudolfa Rittera i jego byłego partnera w interesach Eugena von Hoffen.

 

6 lipiec 2000     

Do Komendy Głównej Policji Księstwa Liechtensteinu przychodzi faks od oficera łącznikowego Federalnego Biura Śledczego BKA w Bernie, o następującej treści: W dniu 4.7.2000 odbyła się wymiana informacji między prokuraturą w Chemnitz, a Federalnym Urzędem Kryminalnym Saksonii oddział Chemnitz i Federalnym Biurem Śledczym w sprawie spółki SPAG i jej kierownictwa tj. Rese, Markus oraz Sauer, Klaus Peter.Między innymi omówiona została następująca sprawa: treść artykułu szwajcarskiego czasopisma Facts, w którym cytuje ono wypowiedzi prokuratora nadzwyczajnego Spitzera, odnośnie uwikłania spółki SPAG we Frankfurcie nad Menem z działalnością aresztowanego w Liechtensteinie za oszustwa i pranie pieniędzy powiernika Rudolfa Rittera.”

   We wspomnianym przez oficera łącznikowego BKA artykule czasopisma Facts dziennikarze Daniel Ammann i Bededict Ruttimann pisali o tym, co od dłuższego czasu było znanym: Koneksje między Liechtensteinem a Władimirem Putinem poprzez istniejącą we Frankfurcie nad Menem firmę SPAG.

Dziennikarze przeprowadzili wywiad z Markusem Rese, Dyrektorem Zarządu spółki SPAG. Ten wyjaśnił, że firma SPAG wyrobiła sobie po prostu lepszą reputację, ale Putin nigdy nic osobiście nie robił oraz nigdy nie mieszał się w interesy spółki. Zarzut, że firma SPAG jest pralnią pieniędzy uznał Rese za <absolutny bezsens>. Markus Rese dziennikarzom: „Jesteśmy nader poważnym przedsiębiorstwem, zbyt małym, aby być pożądanym celem dla ludzi piorących pieniądze. Jeśli w ogóle miałoby coś takiego mieć miejsce, ciągnął Rese, to zostalibyśmy wykorzystani i zaszkodziłoby to poważnie naszej dobrej renomie.”

 

Dalej w faksie BKA: „Federalne Biuro Śledcze będzie usiłować przy współpracy z prokuraturą w Darmstadt prowadzić równolegle postępowania skarbowe bez przestępstw o służebność przeciwko panom Rese i Sauer jako odpowiedzialnym w firmie SPAG.”

Oficer łącznikowy BKA w Bernie powoływał się w korespondencji na pismo Komendy Głównej Policji w Liechtensteinie. W piśmie tym, z datą 29 czerwca 2000, sygn. Akt GZ K 00-01-161, mowa jest o <podejrzeniu popełnienia przestępstwa> w związku z panem Ritterem i spółką SPAG: „Na podstawie danych pana Rittera w piśmie z dnia 7 czerwca 2000 istnieje kilka zleceń od Rosjan, którymi zajmował się pan F. Można było ustalić powiązania tych zleceń z działaniami firmy SPAG. Nabywanie akcji przez firmę SPAG stoi w związku z Grupą Sexton. Na podstawie wyciągów indeksu widać, że w wyniku przeprowadzanych od czasu do czasu sfingowanych zleceń sprzedaży spowodowało to straty dla inwestorów w wysokości przynajmniej 150 000 EUR.”

 

Wyjaśnienia ku temu oddają dane, które Policja Księstwa Liechtensteinu posiada odnośnie powiązań pana Rittera z rosyjską przestępczością zorganizowaną. Wedle tych danych, które Ritter podczas przesłuchania sam podał, chodzi o różne fundacje, między innymi takie jak Earl-Holding, Berger International Holding, Repas Trading S.A. i Fox-Consulting. Ekonomicznie pełnomocnikiem Earl-Holding z siedzibą w Panamie jest niejaki Alexander Afanassiev. „W zeznaniach Ritter wyjaśniał powiązania z SPAG. Firma Fox-Consulting (zleceniodawca Alexander Buszajew) wzięła u LGT kredyt lombardowy na ponad pół miliona EUR i zakupiła następnie 70 000 sztuk akcji SPAG po kursie 85 EUR za jedną.

 

 VIII

 

6 lipiec 2000     

Do Komendy Głównej Policji Księstwa Liechtensteinu przychodzi faks od oficera łącznikowego Federalnego Biura Śledczego BKA w Bernie, o następującej treści: W dniu 4.7.2000 odbyła się wymiana informacji między prokuraturą w Chemnitz, a Federalnym Urzędem Kryminalnym Saksonii oddział Chemnitz i Federalnym Biurem Śledczym w sprawie spółki SPAG i jej kierownictwa tj. Rese, Markus oraz Sauer, Klaus Peter.Między innymi omówiona została następująca sprawa: treść artykułu szwajcarskiego czasopisma Facts, w którym cytuje ono wypowiedzi prokuratora nadzwyczajnego Spitzera, odnośnie uwikłania spółki SPAG we Frankfurcie nad Menem z działalnością aresztowanego w Liechtensteinie za oszustwa i pranie pieniędzy powiernika Rudolfa Rittera.”

   We wspomnianym przez oficera łącznikowego BKA artykule czasopisma Facts dziennikarze Daniel Ammann i Bededict Ruttimann pisali o tym, co od dłuższego czasu było znanym: Koneksje między Liechtensteinem a Władimirem Putinem poprzez istniejącą we Frankfurcie nad Menem firmę SPAG.

Dziennikarze przeprowadzili wywiad z Markusem Rese, Dyrektorem Zarządu spółki SPAG. Ten wyjaśnił, że firma SPAG wyrobiła sobie po prostu lepszą reputację, ale Putin nigdy nic osobiście nie robił oraz nigdy nie mieszał się w interesy spółki. Zarzut, że firma SPAG jest pralnią pieniędzy uznał Rese za <absolutny bezsens>. Markus Rese dziennikarzom: „Jesteśmy nader poważnym przedsiębiorstwem, zbyt małym, aby być pożądanym celem dla ludzi piorących pieniądze. Jeśli w ogóle miałoby coś takiego mieć miejsce, ciągnął Rese, to zostalibyśmy wykorzystani i zaszkodziłoby to poważnie naszej dobrej renomie.”

 

Dalej w faksie BKA: „Federalne Biuro Śledcze będzie usiłować przy współpracy z prokuraturą w Darmstadt prowadzić równolegle postępowania skarbowe bez przestępstw o służebność przeciwko panom Rese i Sauer jako odpowiedzialnym w firmie SPAG.”

Oficer łącznikowy BKA w Bernie powoływał się w korespondencji na pismo Komendy Głównej Policji w Liechtensteinie. W piśmie tym, z datą 29 czerwca 2000, sygn. Akt GZ K 00-01-161, mowa jest o <podejrzeniu popełnienia przestępstwa> w związku z panem Ritterem i spółką SPAG: „Na podstawie danych pana Rittera w piśmie z dnia 7 czerwca 2000 istnieje kilka zleceń od Rosjan, którymi zajmował się pan F. Można było ustalić powiązania tych zleceń z działaniami firmy SPAG. Nabywanie akcji przez firmę SPAG stoi w związku z Grupą Sexton. Na podstawie wyciągów indeksu widać, że w wyniku przeprowadzanych od czasu do czasu sfingowanych zleceń sprzedaży spowodowało to straty dla inwestorów w wysokości przynajmniej 150 000 EUR.”

 

Wyjaśnienia ku temu oddają dane, które Policja Księstwa Liechtensteinu posiada odnośnie powiązań pana Rittera z rosyjską przestępczością zorganizowaną. Wedle tych danych, które Ritter podczas przesłuchania sam podał, chodzi o różne fundacje, między innymi takie jak Earl-Holding, Berger International Holding, Repas Trading S.A. i Fox-Consulting. Ekonomicznie pełnomocnikiem Earl-Holding z siedzibą w Panamie jest niejaki Alexander Afanassiev. „W zeznaniach Ritter wyjaśniał powiązania z SPAG. Firma Fox-Consulting (zleceniodawca Alexander Buszajew) wzięła u LGT kredyt lombardowy na ponad pół miliona EUR i zakupiła następnie 70 000 sztuk akcji SPAG po kursie 85 EUR za jedną.

 

IX

 

Pranie pieniędzy albo fragmenty z życia pewnego powiernika

 

Kim jest właściwie ten Rudolf Ritter z Liechtensteinu? Aż do jego aresztowania cieszył się całkowicie nieposzlakowaną opinią. Przesłuchującemu go funkcjonariuszowi zeznał, że pracował jako księgowy w jednym z naczelnych biur spółki powierniczej, później jako referent i konsultant ds. klientów. W roku 1989 założył ze wspólnikiem spółkę powierniczą, z której odszedł, aby przejąć firmę Euro-Finanz Trust lub Euro-Finanz przedsiębiorstwo powiernicze. Szybko wyrobił sobie opinię powiernika, który nie cofał się przed żadnym ryzykiem. „Nazwisko Ritter jest znane w moskiewskich kręgach mafijnych”, twierdziła gazeta Sonntagszeitung z Zurychu. „Jedna grupa mafijna zajmuje się przemytem, inna handluje narkotykami i pierze pieniądze.” A wszystko to, jak twierdzą dziennikarze, jest znane kręgom wtajemniczonych w Liechtensteinie.

 

Firma Rittera Euro-Finanz w Mauren należała do tak zwanej IC Grupy, a ta z kolei jednoczyła pod swoim dachem wiele innych spółek. Wspólnym mianownikiem tych wszystkich firm był rodzaj działalności: zakładanie spółek i przedsiębiorstw, zarządzanie majątkiem i zarządzanie inwestycjami.

  Szefem naczelnym Grupy IC był Eugen von Hoffen. Jemu Ritter musiał przekazywać całą korespondencję. On też podejmował decyzje, jakie transakcje finansowe miały być podjęte. Wedle zeznań jednej z długoletnich i najbardziej obeznanych pracownic, Eugen von Hoffen był „znającym zaklęcia znachorem”, a Rudolf Ritter „hersztem”, sprawującym funkcję dyrektora firmy. Von Hoffen był „najwyższą instancją”. Między Rudolfem Ritterem a Eugenem von Hoffen istniała oczywista zażyłość, przy czym zyski Gruppy IC dzielili między sobą według jakiegoś pewnego systemu.

   No i do gry wchodzi następna osoba: Egon Fink. Dziesięć lat pracował jako urzędnik w różnych firmach pod kierownictwem Eugena von Hoffen. Był kompetentny w dziedzinach doradztwa klientów i w zarządzaniu zleceniami.

   Rudolf Ritter oświadczył w swoim zeznaniu z dnia 6 czerwca 2000 przed Sądem Okręgowym Księstwa Liechtensteinu, że pan Fink bez pana Eugena von Hoffen w ogóle „nic nie robił”. Fink omawiał zawsze wszystko z panem von Hoffen, gdyż ten sprawował kontrolę nad wszystkimi transakcjami. Dwa razy w miesiącu Grupa odbywała wspólne posiedzenia, w których udział brali Egon Fink, Renate K., jeszcze jeden pracownik, Ritter i von Eugen. Ritter twierdził więc, ze odpowiedzialnym za pranie pieniędzy pochodzących z handlu narkotykami może być tylko pan Eugen von Hoffen.

 

W myśl zeznań Rittera, pan Eugen von Hoffen już na początku lat dziewięćdziesiątych poznał Kolumbijczyka o imieniu i nazwisku Juan Carlos Saavedra Molina i od tamtej pory razem z nim współpracował. Rudolf Ritter poleciał któregoś dnia ze swoim wspólnikiem do Madrytu, gdzie Saavedra został mu przedstawiony. Potem wielokrotnie spotykał pana Saavedrę jeszcze wielokrotnie. W 1997 roku na prośbę pana Saavedry Grupa IC załozyła 24 fundacje tudzież spółki. Gdy te były już założone, Saavedra zlecał najczęściej faksem dokonanie przelewów lub wypłat gotówkowych tudzież wpłaty.           

   Wpłaty gotówkowe nastepowały, gdy pieniądze z kont innych firm pod tym samym adresem firm powierniczych zostały pobrane. Przykłady: pobrane z konta spółki akcyjnej Calcul Business pieniądze zostały wpłacone na konta fundacji Agnat jaki i Neo Trade S.A. i Euro Russo Corporation. Z konta Nomentana Anstalt pobranych zostało ponad milion franków szwajcarskich w gotówce i tego samego dnia taka sama kwota została wpłacona na konto spółki akcyjnej Calcul Business w banku LGT.

 

Taka procedura bankowa doprowadziła wiosną 2000 roku do tego, że bank LGT zagroził swojemu klientowi Rudolfowi Ritterowi wypowiedzeniem usług i zerwaniem umów, a mianowicie dlatego, że konta <spółek pana Saavedra> wykazywały bardzo wysoką kwotę przepływów, „gdy pieniądze zostały wpłacane gotówką, a potem natychmiast gotówką były pobierane.” Jest rzeczą oczywistą, że osoby odpowiedzialne w banku LGT nabrały podejrzeń co do faktu, że częstotliwość wpłat i wypłat gotówkowych służyła jedynie tuszowaniu kierunku przepływu pieniędzy. Częstokroć gotówkę w kwotach ponad miliona franków szwajcarskich była pobierana przez Juana Carlosa Saavedrę w Madrycie albo Milano i schowaną w torbie podróżnej dostarczał ją sam do Liechtensteinu. Tu pieniądze były ponownie wpłacane na różne konta <spółek Saavedry>.

Wedle śledztwa policji w Vaduz chodzi tu o pieniądze pochodzące z handlu narkotykami. Inną poszlaką dla prokuratury wskazującą na pranie pieniędzy z narkobiznesu były przelewy, które przychodziły od firm z Kolumbii i Meksyku. Na polecenie Rudolfa Rittera Egon Fink, jak sam zeznał, zakrył podczas kserowania na wykazie przychodów z dnia 23 grudnia 1999 roku (159 995 dolarów USA) dane wskazujące na pochodzenie przelewów z „Medellin / Kolumbia”, aby tym samym nie można było poznać, skąd nadszedł przelew. W aktach śledztwa czytamy o tym: „Tak samo postąpiono z wykazem wpływów na dobro konta firmy Langdon Shipping Ltd. w kwocie ponad 200 000 dolarów USA, gdzie zleceniodawcą przepływu pieniędzy była firma o nazwie Consultoria Internacional CC z Meksyku, przy czym również adres i kraj pochodzenia zostały podczas kserowania wyretuszowane.”

Kim był więc ten Juan Carlos Saavedra? Już od początku lat dziewięćdziesiątych prał dla kolumbijskiego kartelu Cali pieniądze pochodzące z handlu narkotykami, a po jego rozbiciu w 1995 roku działał nadal w branży dla nowej organizacji.

   W zarekwirowanych dokumentach prowadzący śledztwo natrafili na dość pouczający faks, datowany na 4 czerwca 1998 roku. Nadawcą był Saavedra. Chodziło tu o weksel w kwocie 50 000 dolarów USA. Gwarancją bankową było załączone pismo z Bogoty. Saavedra pytał swoich przyjaciół w Liechtensteinie, jak inne weksle (500 000 dolarów USA) najlepiej mogą zostać zrealizowane.

   W grze uczestniczył z nim niejaki Todd S. Faught, który w 1999 roku został w USA skazany prawomocnie za pranie pieniędzy na wiele lat więzienia. Był oskarżony pełnienia kluczowej funkcji w kartelu narkotykowym Cali. Do tego doszły jeszcze inne osoby działające w branży narkotykowej, które od zespołu spółek w Liechtensteinie pieniądze otrzymywały lub wpłacały im gotówkę. Tak dla przykładu z konta firmy Calcul Business AG pieniądze zostały przelane dla człowieka o nazwisku Denton Hall. Denton Hall był uwikłany w handel marihuaną, heroiną i kokainą. W 1990 roku został aresztowany i skazany na karę 78 miesięcy pozbawienia wolności. Z kont firm Euro Russo jak i Neo Trade, wszystkie firmy Saavedry, dalsze przelewy nastąpiły dla innego człowieka o nazwisku Francois Seeres. Seeres reprezentował znanego kolumbijskiego barona narkotykowego Jose Santacruz-Londono[16] podczas negocjacji o zamrożonej gotówce, która pochodziła z handlu narkotykami. W statucie Fundacji Agnat (fundacja Saavedry) pojawiła się jako pierwsza uprawniona pewna Maria Sanclemente. Chodzi tu o synową następnego kolumbijskiego barona narkotykowego Gilberto Rodriguez-Orejuela.[17]      

 

W całym tym gąszczu powiązań prokuratura w Liechtensteinie natrafiła na ważny ślad prowadzący do Wiednia., a mianowicie do prawnika, który właściwie zajmował się prawem rodzinnym i sprawami małżeństwa. Miał on bowiem wpłacić skromną kwotę 2,8 milionów franków szwajcarskich na konto jednej z firm Saavedry w Liechtensteinie. Podczas przeszukania u tegoż prawnika prowadzący śledztwo znaleźli dokumenty, które pozwoliły ustalić pochodzenie tej kwoty. Chodziło o pieniądze pani Esperancy Rodriguez de Castro, teściowej wspomnianego bossa narkotykowego Jose Santacruz-Londono.

   Rodzina Santacruz, z Jose Santacruz-Londono na czele, jak i rodzina Rodriguez-Orejuela, rządzona przez Gilberto Rodriguez-Orejuela, były najważniejszymi klanami kartelu Cali, który do połowy lat dziewięćdziesiątych odgrywał dominującą rolę w politycei gospodarce Kolumbii.

   Odnośnie zdarzenia w Wiedniu prokuratura w Liechtensteinie utrzymywała: „Pieniądze przelane do Liechtensteinu przez wiedeńskiego adwokata zostały w 1991 roku na podstawie wniosku o udzielenie pomocy prawnej służb wymiaru sprawiedliwości w Luxemburgu zablokowane. Przeciwko wielu osobom rozpoczęto postępowanie przygotowawcze odnośnie podejrzenia prania pieniędzy. Adwokat X. otrzymał zlecenie od jakiegoś kolumbijskiego prawnika, aby odzyskać zamrożone pieniądze. Pieniądze te zostały wydane przez Sąd Okręgowy Wydział Karny w Wiedniu, gdyż w myśl Orzeczenia Ministerstwa Sprawiedliwości USA nie istniała już potrzeba ich zatrzymania, ponieważ podejrzani zostali skazani już za pranie pieniędzy w USA, a tym samym wyrazili zgodę, że odnośna gotówka zostanie przelana na konto jednego z banków w USA w celu jej konfiskaty.”

  Orzeczeniu temu sprzeciwiła się teściowa barona narkotykowego. Zleciła wiedeńskiemu prawnikowi, aby ten przelał pieniądze na konto w Liechtensteinie. I tak też się stało.

 

Poprosiłem więc wiedeńskiego adwokata o zajęcie stanowiska odnośnie zarzutów stawianych przez prokuraturę w Liechtensteinie. Prawnik odpisał, co następuje: „W odpowiedzi na Pański e-mail chciałbym Panu przypomnieć, że jako adwokat posiadam zagwarantowane prawo do zachowania tajemnicy milczenia i w związku z tym nie mogę przekazywać dziennikarzom albo innym osobom informacji o klientach lub prowadzonych sprawach. Stąd zastanowiłbym się nad prawidłową interpretacją stanu rzeczy, czy wskazane przez Pana okoliczności są zgodne z prawdą. Jeśli więc w jakimś z Pańskich artykułów pojawi się coś, co nie odpowiada faktom lub miałoby narazić na uszczerbek moją pracę zawodową, nie będę zwlekać, aby podjąć odpowiednie kroki prawne.”

 

Ale lista transferów pieniędzy pochodzących z handlu narkotykami do Liechtensteinu jest jeszcze dłuższa. Tak na przykład jeden z zakonspirowanych agentów amerykańskiej agencji antynarkotykowej DEA (Drug Enforcement Administration) przeprowadził w grudniu 1999 roku dla jednego z handlarzy narkotyków kontrolowany przelew pieniędzy z udziałem firmy Giraldos Transportation Service. Pieniądze miały zostać przelane na konto spółki Standex Shipping (spółka Saavedry).

 

 

 .   

  X

 

Następnie panowie Ritter i Fink w imieniu podanych inwestorów, którzy wpłacili kwoty w wysokości ponad 100 000 dolarów USA, założyli łącznie dwanaście fundacji. Za pieniądze, które zgodnie z informacjami Jamesa Sextona były jego prywatną własnością, została założona jedna fundacja i jedna spółka o nazwie Bella Finance. Kapitał owych inwestorów, dla których minimalna kwota wpłaty wynosiła 100 000 dolarów USA, pozostał na koncie Marxera. Reszta pieniędzy, po odliczeniu prowizji i innych przeróżnych opłat lub poniesionych kosztów, została przelana zgodnie z udziałem procentowym na dobro powyżej wspomnianych dwunastu fundacji. A te nosiły prześlicznie brzmiące nazwy, na przykład Fundacja Adamita, Adder Foundation, Fundacja Cukierków, Compur Foundation czy Fundacja Rozwoju.

  W myśl zeznań pana Finka pieniądze poszczególnych fundacji miały być zainwestowane, po uprzedniej akceptacji pana Sextona, w projekty na terenie Liechtensteinu oraz docelowo w akcje europejskich spółek. W tym celu zakupiono łącznie 30 000 sztuk akcji firmy SPAG poza giełdą, a mianowicie od firmy IC Deposit and Holding Company Inc., która była już w posiadaniu, według prowadzących śledztwo w Liechtensteinie, ponad 100 000 sztuk tych akcji.

W tym czasie Rudolf Ritter był członkiem Rady Nadzorczej firmy SPAG i dysponował dużym pakietem akcji. Dalsze dane to: „Wiosną 1999 roku kurs akcji spadł. Wartość kursu akcji wynosiła na dzień 24.3.1999 (dzień założenia fundacji) 14,3 EUR za sztukę. Miesiąc później, 23.4.1999, wartość kursu tych akcji wynosiła już tylko 9,95 za sztukę.”

   Odnośnie wszystkich stawianych mu zarzutów, czy to pranie pieniędzy pochodzących z handlu narkotykami, czy manipulowanie akcjami, Rudolf Ritter mówił: „Nic o tym nie wiedziałem.” I rzeczywiście prowadzący śledztwo i prokuratura dały wiarę jego <niewiedzy>. Ale czy zawodowy finansista może do tego stopnia nic nie wiedzieć? Jego adwokat Hermann Bockle zaciekle zaprzeczał zarzuty prokuratury. Już samo aresztowanie tak szanowanego klienta, pana Rittera, było dla niego jednym wielkim skandalem. 

 

20 lipiec 2000

Prokuratura i prowadzący śledztwo są oburzeni. Jeden z sędziów śledczych wstrzymał właśnie prowadzenie dalszego śledztwa przeciwko firmie powierniczej. W międzyczasie BND dostarczył szczegółowych informacji, że przez właśnie tę firmę prane zostają brudne pieniądze z Rosji. Prokurator nadzwyczajny argumentował sędziemu śledczemu powagę informacji BND w następujący sposób: „Niemieckie Federalne Służby Wywiadu zajmują się urzędowym zbieraniem informacji i zatrudniają 3500 osób. Jeśli więc Służby te podają wyniki swojego śledztwa, a wyniki te poparte są dowodami w postaci dokumentów, to podejrzenie popełnienia przestępstwa nie może budzić na poważnie cienia wątpliwości.”

   Pouczającym jest jednak, jak <dobrze> służby BND wierzą być poinformowane, jeśli chodzi o wschodnioeuropejskie struktury przestępczości zorganizowanej. Prowadzący śledztwo prokurator nadzwyczajny Kurt Spitzer mógł zapoznać się osobiście podczas swojej wizyty w gmachu BND w Pullach z rozmiarem dokumentacji, na przykład informacji odnośnie braci Chernoy.[18] Obaj przedsiębiorcy są uważani przez międzynarodowe instytucje policji, a w szczególności przez amerykańskie FBI i europejski Europol, za mózgi w środowisku międzynarodowej przestępczej finansjery.

   BND przedłożyło prowadzącym śledztwo w Vaduz dowody warte sensacji. Wedle tych danych firmy powiernicze w Vaduz zaoferowały rosyjskim łącznikom braci Chernoy kupno doskonale prosperujących spółek akcyjnych. BND podał nazwy zakamuflowanych spółek, konkretne kwoty i precyzyjnie przedłożył numery kont bankowych. Firmy zarządzane przez biuro powiernicze były w myśl BND „udowodnioną częścią kredytów udzielonych przez Zachód na odbudowę Rosji i zostały przetransferowane na konta do Liechtensteinu.” A dokładnie na konta dwóch szanowanych rosyjskich obywateli. Mając w ręku szczegółowe dane BND Kurt Spitzer, mimo stanowczego sprzeciwu sędziego śledczego, kazał przeszukać pomieszczenia firmy powierniczej wymienionej w raporcie BND. Wynik: „Całkowicie się skompromitowałem. Podane numery kont nie istnieją, a wyszczególnione kwoty nigdy nie zostały wpłacone.”

 

Po pewnym czasie prowadzący śledztwo i prokurator nadzwyczajny zorientowali się, że praktycznie wszystkie informacje pochodzące od BND są wątpliwej wartości.

  „Całe dossier i te wszystkie dodatkowe informacje były do końca błędne”, pomstował Kurt Spitzer. I nie przesadził. W jednym z wewnętrznych raportów, jaki kursuje w kręgach rządowych Liechtensteinu, zostało wylistowane, jak niedokładnie pracują Służby BND.

   Zarzut BND brzmiał, że jakaś niemiecka instytucja śledcza drogą wniosku o pomoc prawną poprosiła o przeszukanie jakiejś spółki powierniczej, który to wniosek zatrzymany został przez jakąś wysoką instancję. Dlatego prowadzący śledztwo w Niemczech z powodu braku wykonania jakichkolwiek czynności w tej sprawie musieli zwrócić się ponownie o pomoc. Procedura ta została przez samego Spitzera przy pomocy przedłożonych akt spraw karnych drobiazgowo sprawdzona.

   Wynik: Przeszukanie pomieszczeń firmy powierniczej dostało wykonane, zarekwirowane zostały dokumenty. Do akcji wkroczył obrońca firmy – o tym samym nazwisku co radca rządowy – i próbował przeszkodzić argumentem, że podczas przeszukania policja Księstwa Liechtensteinu była wspierana przez funkcjonariuszy z Niemiec. Nieco później Sąd Okręgowy orzekł jednak, że obecność niemieckich urzędników policji kryminalnej była zgodna z prawem. Jednak policjanci z Niemiec już odjechali.

  W innym przypadku BND twierdziło, że filipiński dyktator Marcos przetransferował część swojego majątku ze Szwajcarii przez Luxemburg do Liechtensteinu. Prokurator Spitzer otrzymał nawet dokładne informacje co do numerów kont instytucji i fundacji, daty przelewów, liczbowe kwoty i nazwy partycypujących banków. Na zarządzenie Spitzera otrzymano wgląd w jedno z wymienionych kont i okazało się, że uprawnionym bankowo podanej fundacji jest nie córka dyktatora, co twierdziło BND, lecz jakiś włoski właściciel zakładów mięsnych. A podane przelewy w ogóle nie istnieją. Prokurator Spitzer dowiedział się od policji szwajcarskiej, że wszystkie informacje, które BND przekazał jako tajne, były już znane, a mianowicie z jednej z gazet w stolicy Filipin Manili, która cytowała sfałszowane dokumenty. Prawdopodobnie Służby BND przetłumaczyły sobie ten fragment artykułu z prasy, a potem, co miały w zwyczaju robić, zaszeregowały go jako <ściśle tajny>.

  Nie tajne, lecz wręcz do szpiku błędne było też twierdzenie, jakoby poprzedni szef Komendy Głównej Policji w Liechtensteinie utrzymywał kontakty z mafią. Został on najzwyczajniej w świecie pomylony z jakimś policjantem z Wenezueli, który dodatkowo miał kilka tych samych liter w swoim nazwisku. Także wymieniona w raporcie BND spółka akcyjna Recona, która rzekomo za fundusze włoskiej mafii miała partycypować w budowie i udziałach jednej z elektrowni w północnych Włoszech, miała siedzibę nie w Liechtensteinie, lecz w Szwajcarii. „Informator z całą pewnością nic o tym nie wiedział, a w Vaduz znalazł w Rejestrze Handlowym firmę Recoma AG i jej samej oraz jej członkom Zarządu przypisał przestępcze powiązania”, ciągnął Kurt Spitzer.

 

 

Źródła BND lub czysta dezinformacja

 

W związku z jakością pracy SłużbBND Wolfgang Hetzer, były pracownik Urzędu Kanclerza Federalnego, pisał: „Lekceważenie ekspertyz Służb Wywiadu nie może ich dyskredytować jako instytucji. Symptom ten musi być jednak poważnie wzięty pod uwagę. Spotykana w tej branży coraz częściej mieszanka przypuszczeń, aluzji, podejrzeń, niedyskrecji, instrumentalizacji politycznej oraz robienia z siebie ważniaków, uzasadnia znaczną potrzebę wprowadzenia nowej starannie przemyślanej struktury jak i metod pracy.[19]

   Jedną z okoliczności, co się do sformułowania takiej tezy przyczyniło, był przytaczany już raport BND o Liechtensteinie, których autorów pan Hetzer częściowo pociągnął do odpowiedzialności. Należy podkreślić tu, do jakiego przykrego rozstroju z tego powodu doszło między Księstwem Liechtensteinu, a Republiką Federalną Niemiec. Abstrahując bowiem od informacji o Putinie i firmie SPAG, dossier BND opierał się zaledwie na dwóch źródłach. Jednym z nich było sprawozdanie jakiegoś wypełnionego zemstą autora, który oszkalował publiczne osobistości, przypisując im członkostwo w przestępczej organizacji. I był jeszcze jeden anonimowy raport, który w lutym 1998 roku pocztą dotarł do prokuratury w Liechtensteinie.   

3 wrzesień 2001

Tygodnik informacyjny w USA Newsweek relacjonuje, że Władimir Putin przynajmniej sześć razy spotkał się z klausem Peterem Sauerem, zarówno w Rosji, jak i we Frankfurcie nad Menem. Gazeta cytuje do tego wypowiedź samego Sauera, że „założyciel firmy Rudolf Ritter pojechał do St. Petersburga i tam spotkał się z Putinem.” Sauer powiedział ponadto, że Władimir Alexander Smirnow spotykał się często z Putinem. „Źródła rosyjskie doniosły Newsweekowi, że Smirnow jest w tak zażyłych stosunkach z Putinem, że niejako posiadają wspólne dacze na obrzeżach St. Petersburga.”

   Tak jednoznacznie nikt jeszcze nie opisał stosunków między Władimirem Putinem i Rudolfem Ritterm tudzież Klausem Petrem Sauerem i firmą SPAG.[20]


[1] Wowa to częsty skrót od imienia Władimir. Dopiero w kontekście można rozpoznać, o kim jest mowa.

[2] Mowa tu o autentycznym rosyjskim terminie, który na Zachodzie nie ma odpowiednika. <bandyta z mocy prawa> to zawodowy przestępca, który podtrzymuje tradycje przestępczego świata. W związku ze swoją przestępczą przeszłością cieszy się poważaniem, władzą i autorytetem. Nadanie tytułu <bandyta z mocy prawa> odbywa się na spotkaniu innych <autorytetów>. Od połowy lat 80-tych tytuł ten można sobie kupić. Nowych <bandytów z mocy prawa> zwie się <pomarańczami>.

[3]Źródło: Interfax, Moskwa, 22 kwietnia 1999, cytat za: BBC, Monitoring Former Soviet Union – Politcal, 

 22 kwietnia 1999.

[4]Jamestown Foundation Monitor, Washington D.C., 6 luty 1995

[5]Frankfurter Allgemeine Zeitung, 11 luty 1995

[6]Europol, Haga, Russian Organised Crime, File Nr. 2520-31 z 6 sierpnia 2001

[7] Alexander Ryklin, Braterstwo w nerwach, Itogi, Moskwa, 8 grudzień 1998

[8]W. Webster, Russian Organized Crime: Global Organized Crime Project (Washington, D.C.: Center for Strategic and International Studies, 1997, s. 2)

[9] Bernd Knabe: System mafijny jako czynnik radziecko-rosyjskiej transformacji, cz. II, Raporty Instytutu Federalnego ds. studiów wschodnioeuropejskich i międzynarodowych, Kolonia, 48-1998, s. 11

[10] List Rudolfa Rittera z 27 grudnia 1993, ówczesnego Konsula Generalnego Costa Rici

[11] Ernest Backes, Denis Robert: Milczenie pieniędzy, s. 129, Zurych 2003

[12] Http://www.ctv.es/cbnews/cblast.htm.

[13] Agathe Duperc, Vladimir Ivanidze: Le nom de M. Poutine apparait en marge des affaires de blanchiment au Liechtenstein, Le Monde, 25 maj 2000

[14] Michael Siegert / Thomas Vasek: Interesy pana Putina, Profil, 5 czerwiec 2000

[15] Nikolaj Mielniczenko: Who is Who na kanapie Prezydenta Kuczmy, Kijów, listopad 2002, s. 15 – 17.

[16]Jose Santacruz-Londono to numer trzy w hierarchii kartelu Cali, odpowiedzialny za pranie pieniędzy. 4 lipca 1995 roku został aresztowany w jednej z restauracji w Bogocie. Kilka miesięcy później uciekł z więzienia o najwyższym stopniu bezpieczeństwa w Bogocie. Sześć miesięcy po swojej ucieczce został w trakcie <wymiany ognia> z policją zastrzelony. Miał osiem kuli w plecach i był związany. 

 

[18] Chernoy jest pisownią angielską. Prawdopodobnie chodzi to rosyjskie słowo Czernyj, co znaczy po polsku <czarny>.

[19] Wolfgang Hetzer: Służby Wywiadu przeciwko przestępczości zorganizowanej?, w czasopiśmie: Wewnętrzne bezpieczeństwo w Niemczech i w Europie, ZFIS, 1/1999, s. 18

[20]Mark Hosenball / Christian Caryl: A Stain on Mr. Clean, Newsweek, 3 wrzesień 2001

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka