Pierwsze spotkanie z esbekiem Andrzejem było nad wyraz spokojne! Spotkaliśmy się na Placu Obrońców Stalingradu (sic!) w Kielcach popołudniową porą w mżysty listopadowy dzień 1985 roku. Od razu padło pytanie, co się u mnie dzieje? Mówię, że nic ciekawego. Andrzej drąży dalej: przecież sytuacja polityczna jest napięta, rozmowy Jaruzelski - Glemp ugrzęzły w martwym punkcie, więc ludzie pewnie mówią różne krytyczne rzeczy! Ja mu mówię, że ludzie w ogóle mówią same krytyczne rzeczy pod waszym adresem, bo z kartek na mięso im do gara nie wystarcza, więc ten jeden polityczny problem nie robi im wielkiej różnicy. On: ale jednak jakieś uwagi się pojawiają, więc jestem ciekaw jakie! Ciągnie dalej: jeśli chodzi o twoja przeszłość to my trzymamy rękę na pulsie, tobie nic na razie nie zagraża, więc widzisz, że z umowy się wywiązujemy. Ale nie wszystko ode mnie zależy. Weź więc i napisz nam, co ludzie myślą o tym co się teraz w Polsce dzieje. Zrób to na pojutrze. Spytałem jak mam to zrobić a on mówi: weź kartkę, napisz na górze „informacja” a potem napisz, co wiesz! A potem podpisz „bomba” Do zobaczenia! No to biorę kartkę i piszę: ludzie was nie lubią, bo zabiliście Popiełuszkę. Co byście nie zrobili i tak obróci się przeciwko wam. Nawet gdybyście z PRL-u zrobili raj, to większość wyklnie was za błędy przeszłości, więc nie miejcie nadziei? Laurów nie zbierzecie. I tak macie przerąbane! Spotykam się z esbekiem dwa dni później i daję mu tą kartkę. Bez słowa ją odbiera, pyta czy na Uczelni nie było jakichś ulotek. Po moim zaprzeczeniu odchodzi. Mam na razie spokój. Mija kilka miesięcy. Dzwoni Andrzej: napisz coś, bo jest nieciekawie! Sytuacja międzynarodowa jest krytyczna i ludzie o tym pewnie mówią! Napisz coś, bo u nas jest akcja i zależy nam na wyjaśnieniu tej sprawy! Wiesz jak pisać! Więc piszę: jeśli się nie odetniecie od poczynań Kadafiego, który w zamachach w Berlinie zamordował kilkudziesięciu żołnierzy USA to macie przesrane. Macie przerąbane tym bardziej, że wszyscy podejrzewają, że terroryści Kadafiego są szkoleni w NRD, więc dla wszystkich jest wszystko jasne! Andrzej odbiera kartkę i prawie nic nie mówi! Gorzałą leci od niego na kilometr, więc wiem, co go tak zamurowało. Na odchodnym mówi mi ze jest źle. Po kilku miesiącach znów telefon: musimy się spotkać! Stój dokładnie na rogu Śniadeckich i Armii Ludowej! Jest to ważna rzecz w twojej sprawie, bo pojawiły się nowe fakty! Jeśli nie przyjdziesz będzie z tobą źle!!! Przyszedłem z trzęsącymi się portkami! Czekam. Andrzeja nie ma! Podchodzi do mnie jakiś grubawy łecheć! Z twarzy podobny jest zupełnie do nikogo! Pyta czy jestem „bomba”? Jeśli tak to pójdziesz ze mną! Zza marynarki wystaje mu pistolet!!! Idziemy! Zaprowadził mnie do jakiegoś bloku koło kieleckich bazarów. Nawet nie pamiętam gdzie! Wchodzimy do pustego mieszkania. On wyjmuje z teczki kartkę i każe pisać, co wiem. Sam wyjmuje broń i zaczyna ją czyścić czarną szmatką, którą miał w teczce! Ja się pytam, co mam pisać a on mi odpowiada: jeśli nie wiesz co, to my ci powiemy: wyjmuje mały świstek papieru i mówi: przepisz to. Najpierw czytam tę kartkę i widzę, że żadnych nazwisk tam nie ma. Same bzdury i dziwne inicjały! On ładuje broń. Przepisuję. Każe się podpisać. Podpisuję się nazwiskiem a on w ryk: jesteś bomba i do końca życia nim pozostaniesz! Odrywa część kartki z moim osobistym podpisem i każe mi ja sygnować pseudonimem: bomba. Przepisuję i sygnuję! Mam w gaciach ciepło. Wyszedłem ze spotkania ledwo żywy! Bez pożegnania. Do następnego spotkania miął miesiąc, może dwa.
Robert Obara