franek bomb-k franek bomb-k
286
BLOG

Część trzecia: Konfrontacja, czyli kto bardziej zgłupiał cd.

franek bomb-k franek bomb-k Polityka Obserwuj notkę 0
 

W naszej pirotechnicznej grupie bojowej działaliśmy jeszcze długo po naszej wsypie. Zapasy materiałów i sprzętu po pamiętnym lecie 1985 roku zostały nam prawie nie naruszone. Nasze, nakryte przez milicję laboratorium wprawdzie zamknęliśmy, ale były to jedynie pozory, bo zamiast pracować w klitce o powierzchni 3 metrów kwadratowych przenieśliśmy się do salonu, czyli zorganizowanego przez nas pomieszczenia zaadaptowanego z suszarni w bloku przy ulicy Grunwaldzkiej o powierzchni ponad 20 kwadratowych metrów. Powierzchnia tego nowego laboratorium była tak wielka, że nie bardzo wiedzieliśmy jak ją wykorzystać! Skala naszych poczynań nie była przecież przemysłowa ale jedynie amatorska. Skutecznie postraszeni przez SB nie zamierzaliśmy się jednak dalej rozwijać w naszej, wybuchowej pasji. Wprawdzie byliśmy znaną we wtajemniczonych kręgach Kielecką Grupą Bojową czyli w skrócie KGB ale jakoś podświadomie zapał nasz został w sposób skuteczny zahamowany przez pamiętną wsypę z 1985 roku. Mimo efektywnego zastraszenia nas przez milicję działaliśmy, że tak powiem, siłą rozpędu. Naukowo rzecz ujmując nasze działania zmieniły się z intensywnych w ekstensywne. Po prostu wykorzystywaliśmy materiały i środki zgromadzone wcześniej. Siłą rzeczy, nasza działalność zamarła w momencie całkowitego wykorzystania produktów pirotechnicznych zgromadzonych w najlepszym okresie naszej działalności czyli przed 1985 rokiem. W ten oto trywialny sposób, władza nasza ludowa skutecznie utrąciła naszą motywację do podejmowania niebezpiecznych zadań z zakresu pirotechniki i technologii materiałów wybuchowych. Osobiście, było to już moje trzecie hobby, które zostało zahamowane przez naszą kochaną władzę ludową! Krótkofalarstwo? NIE! Telekomunikacja i radioelektronika? NIE! Chemia z pirotechniką? NIE! No to co? Tylko piwo chlać! Albo na dziwki chodzić! Demoralizacja kompletna! Pozostało jednak coś jeszcze: brydż! Gra w brydża dla młodego człowieka jest czymś tajemniczym. To nie jest koleżeński poker, który uprawialiśmy z kumplami od lat ale, że tak powiem, wyższa szkoła jazdy w karcianym świecie. Brydż był nad wyraz noble! A jak się coś na serio i z zapałem uprawia, to chce się w tym być dobrym więc korzysta się z doświadczeń poprzedników czyli z literatury. A kto pisał podręczniki do brydża w tamtym okresie? Wiadomo: Macieszczak i Korwin-Mikke! Przewertowałem więc wszystkie dostępne pozycje literaturowe wspomnianych autorów i w pewnym momencie uważałem, że z brydża wiem już wszystko! Wprawdzie moje osiągnięcia brydżowe w praktyce były mizerne ale jako analityk brydża powiem nieskromnie, że byłem w tamtym okresie dobry! Wszelkiego rodzaju kaskady, wpustki czy przymusy, nie mówiąc o trywialnych impasach nie miały przede mną żadnych tajemnic. A wszystkiego nauczył mnie Korwin i Macieszczak! Pan Macieszczak zmarł dość wcześnie i z tej pary nauczycieli pozostał mi jedynie Janusz Korwin-Mikke! I w ten dziwny sposób stał się dla mnie guru! Nie tylko w brydżu ale i w logice, technice analizy problemu, polityce i gospodarce! Jego felietony pojawiały się bowiem w oficjalnej prasie nawet za komuny! Chłonąłem je jak gąbka wodę! Krok za krokiem stałem się fanem Korwina! I jego liberalnych, zdroworozsądkowych poglądów na życie i gospodarkę. Wprawdzie od dawna byłem liberałem ale od chwili poznania jego poglądów stałem się libertarianinem! Jak wiadomo, każdy młody człowiek musi mieć swego idola! Ja go znalazłem! I tak zostałem korwinistą. Od 1986 roku już wiedziałem, że jedynie gospodarka wolnorynkowa jest w stanie wydobyć Polskę z zapaści i poglądów tych nie utraciłem do dzisiaj. I choćby jacyś Kaczyńscy, Giertychowie, Leppery lub inni nieudacznicy mówili co chcą, każdy średnio inteligentny szympans przyzna mi rację: tylko wolna gospodarka i proste prawo promuje wzrost gospodarczy. A solidaryzm społeczny można robić później. Po opodatkowaniu! Tak jak w Norwegii, Finlandii czy Szwecji. Niestety! Zarówno czerwone orangutany za komuny jak i współczesne, kartoflane buraki za IV RP tego nie rozumieją! To jest dla nich za trudne! Smród plebejskiego PISuaru zatruwa im mózgownice. A oni zatruwają mózgi innym! Toksyczni ludzie! Według mnie niczym się nie różnią od krytykowanych przez siebie komunistów i nazistów. NICZYM!

 

Robert Obara

bomba
skomentuj

22 marca 2007

Pierwsze spotkanie z esbekiem Andrzejem było nad wyraz spokojne! Spotkaliśmy się na Placu Obrońców Stalingradu (sic!) w Kielcach popołudniową porą w mżysty listopadowy dzień 1985 roku. Od razu padło pytanie, co się u mnie dzieje? Mówię, że nic ciekawego. Andrzej drąży dalej: przecież sytuacja polityczna jest napięta, rozmowy Jaruzelski - Glemp ugrzęzły w martwym punkcie, więc ludzie pewnie mówią różne krytyczne rzeczy! Ja mu mówię, że ludzie w ogóle mówią same krytyczne rzeczy pod waszym adresem, bo z kartek na mięso im do gara nie wystarcza, więc ten jeden polityczny problem nie robi im wielkiej różnicy. On: ale jednak jakieś uwagi się pojawiają, więc jestem ciekaw jakie! Ciągnie dalej: jeśli chodzi o twoja przeszłość to my trzymamy rękę na pulsie, tobie nic na razie nie zagraża, więc widzisz, że z umowy się wywiązujemy. Ale nie wszystko ode mnie zależy. Weź więc i napisz nam, co ludzie myślą o tym co się teraz w Polsce dzieje. Zrób to na pojutrze. Spytałem jak mam to zrobić a on mówi: weź kartkę, napisz na górze „informacja” a potem napisz, co wiesz! A potem podpisz „bomba” Do zobaczenia! No to biorę kartkę i piszę: ludzie was nie lubią, bo zabiliście Popiełuszkę. Co byście nie zrobili i tak obróci się przeciwko wam. Nawet gdybyście z PRL-u zrobili raj, to większość wyklnie was za błędy przeszłości, więc nie miejcie nadziei? Laurów nie zbierzecie. I tak macie przerąbane! Spotykam się z esbekiem dwa dni później i daję mu tą kartkę. Bez słowa ją odbiera, pyta czy na Uczelni nie było jakichś ulotek. Po moim zaprzeczeniu odchodzi. Mam na razie spokój. Mija kilka miesięcy. Dzwoni Andrzej: napisz coś, bo jest nieciekawie! Sytuacja międzynarodowa jest krytyczna i ludzie o tym pewnie mówią! Napisz coś, bo u nas jest akcja i zależy nam na wyjaśnieniu tej sprawy! Wiesz jak pisać! Więc piszę: jeśli się nie odetniecie od poczynań Kadafiego, który w zamachach w Berlinie zamordował kilkudziesięciu żołnierzy USA to macie przesrane. Macie przerąbane tym bardziej, że wszyscy podejrzewają, że terroryści Kadafiego są szkoleni w NRD, więc dla wszystkich jest wszystko jasne! Andrzej odbiera kartkę i prawie nic nie mówi! Gorzałą leci od niego na kilometr, więc wiem, co go tak zamurowało. Na odchodnym mówi mi ze jest źle. Po kilku miesiącach znów telefon: musimy się spotkać! Stój dokładnie na rogu Śniadeckich i Armii Ludowej! Jest to ważna rzecz w twojej sprawie, bo pojawiły się nowe fakty! Jeśli nie przyjdziesz będzie z tobą źle!!! Przyszedłem z trzęsącymi się portkami! Czekam. Andrzeja nie ma! Podchodzi do mnie jakiś grubawy łecheć! Z twarzy podobny jest zupełnie do nikogo! Pyta czy jestem „bomba”? Jeśli tak to pójdziesz ze mną! Zza marynarki wystaje mu pistolet!!! Idziemy! Zaprowadził mnie do jakiegoś bloku koło kieleckich bazarów. Nawet nie pamiętam gdzie! Wchodzimy do pustego mieszkania. On wyjmuje z teczki kartkę i każe pisać, co wiem. Sam wyjmuje broń i zaczyna ją czyścić czarną szmatką, którą miał w teczce! Ja się pytam, co mam pisać a on mi odpowiada: jeśli nie wiesz co, to my ci powiemy: wyjmuje mały świstek papieru i mówi: przepisz to. Najpierw czytam tę kartkę i widzę, że żadnych nazwisk tam nie ma. Same bzdury i dziwne inicjały! On ładuje broń. Przepisuję. Każe się podpisać. Podpisuję się nazwiskiem a on w ryk: jesteś bomba i do końca życia nim pozostaniesz! Odrywa część kartki z moim osobistym podpisem i każe mi ja sygnować pseudonimem: bomba. Przepisuję i sygnuję! Mam w gaciach ciepło. Wyszedłem ze spotkania ledwo żywy! Bez pożegnania. Do następnego spotkania miął miesiąc, może dwa.

 

Robert Obara

bomba
skomentuj

...pigułki, orka zawodowa, przerwa, orka zawodowa, dom, obiad, dzieci, orka dodatkowa, przerwa, korespondencja, kolację ja kucharzę bo nie lubię gdy dzieci jedzą w barze, buły z kotletem zabijam omletem, fastdrób i kolę - ja to pierdolę, TVN24 bez pigułek, wanna, praaaaaaaasa i inne czytadła, o! żona! czemu nie? sen - jak Bóg da. Czasami mi się zdaje, że jestem normalny, ale nie zdarza się to zbyt często. Zazwyczaj więc jak ten idiota patrzę na swoją stopę w skarpetce i pytam ją: udawać dalej normalnego czy zrezygnować z kilku rzeczy, np. z wanny, orki dodatkowej czy TVN24? Tak! Już to widzę jak rezygnuję z telewizji!:) Żona na razie też zostaje to może obiad?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka