Dzisiejsza Rzepa publikuje wywiad z Romanem Giertychem. Warto szczególnie podkreślić tezy dotyczące sytuacji Polski w obliczu kryzysu i naszych relacji z UE. Oto fragmenty:
Roman Giertych: (…) nawet jeśli kiedyś wrócę do parlamentu, to na pewno już nie do polityki zawodowej, czyli takiej, która by oznaczała zamknięcie mojej kancelarii adwokackiej. Osoba, którą stać na prowadzenie polityki ma bowiem inną relację z wyborcami od tej, która się z polityki utrzymuje. I patrząc na nasz parlament należałoby się zastanowić w ogóle nad wprowadzeniem takiej zasady, że posłowie muszą utrzymywać się sami zaś parlament obraduje w sesjach. Przed wojną posłowie to byli reprezentanci narodu, których stać było, by raz na parę miesięcy pojechać do Warszawy i głosować nad ustawami. (…) Gdyby wprowadzić taką zasadę, że poseł sam się utrzymuje, to nie byłoby tej masy polityków z przypadku, którzy nie mają nic do powiedzenia. Kilka miesięcy temu rozmawiałem z wieloletnim posłem Platformy, który twierdzi, że posłowie prezentują coraz niższy poziom. A to dlatego, że gdy partia jest w Sejmie kilka kadencji, to jej przywódca przez te lata wycina wszystkich, którzy są dla niego potencjalnym zagrożeniem. Czyli tych najbardziej prężnych i inteligentnych. Po latach zostają wokół niego może ze trzy jednostki wiedzące, na czym polega życie polityczne. Reszta to wciskacze guzików do głosowania – bez kompetencji, inteligencji, upoważnień, nikogo nie reprezentujący.
Rzepa: PO taka jest?
To dotyczy wszystkich partii, mojego ugrupowania też, gdy było w Sejmie. Bo taki jest mechanizm. Nie mamy polityków tylko urzędników, których się koszaruje w hotelu jednogwiazdkowym przy ul. Wiejskiej i trzyma się ich tam cztery lata. A już po dwóch oni wszyscy głupieją.
Wyższy był poziom, gdy w Sejmie był Andrzej Lepper?
Lepper to prymityw. Ale zdolny. A jego obecność w Sejmie jest najlepszym dowodem, że mam rację. Jego ludzie pchali się do parlamentu, by spłacić długi z pensji posła.
Jak pan z perspektywy czasu ocenia swój pobyt w rządzie?
Jestem z niego zadowolony. Uważam że dzięki mnie nie ma dziś specjalnych problemów z przemocą w szkołach. Od czasu wprowadzenia programu „Zero tolerancji” szkoły siedemnastokrotnie częściej zawiadamiają policję o przestępstwach popełnianych przez uczniów. Wystarczyło wprowadzić zasadę, że nauczyciel jest funkcjonariuszem publicznym, co obliguje dyrektora do zgłaszania takich zdarzeń. A wiadomo, że jeżeli reaguje się na przemoc, to ona nie eskaluje.
(…) Natomiast co do pana Palikota, to nasuwa mi się inna refleksja. Jego komisja ma upraszczać przepisy dla przedsiębiorców. A jako przedsiębiorca – bo prowadzę własną firmę prawniczą i spółkę – muszę powiedzieć, że w ciągu półtora roku rządów Platformy przepisy te zmieniają się nieustannie na gorsze. Na przykład od 18 stycznia każda firma musi mieć swojego strażaka. A to oznacza, że muszę wydać 1200 złotych na przeszkolenie pracownika. Poza drobiazgami z zakresu kontroli nie zauważyłem żadnego przepisu, który by został zmieniony na plus. Rząd PO kontynuuje socjalistyczną politykę biurokratyzacji życia. Z pełnym oddaniem.
PO okłamała wyborców czy jest niekompetentna?
To są ciamciaramcie. Donald Tusk może by i chciał ograniczyć biurokrację, ale ktoś tak źle pisze mu ustawy. Weźmy obowiązek posiadania certyfikatu energetycznego na każde sprzedawane mieszkanie. To unijna ustawa, która była omawiana w rządzie PiS, ale wspólnie z Radkiem Sikorskim zablokowaliśmy ją na rok. Bo ona spowoduje tylko stworzenie nowej kasty urzędników, którzy będą chodzić i za 2 tys. zł dawać pieczątki, ile energii zużywa nasze mieszkanie. Myślę, że Tusk nie miał nawet świadomości, co zrobił milionom ludzi.
Sikorski nadal jest w rządzie. Nic nie powiedział?
Nikt na Radzie Ministrów nie kontroluje do końca tych ustaw. Ja byłem ciekaw, dlatego czytałem i wiedziałem. Ale to drobiazg. Znacznie poważniejsze jest to, że Platforma w obliczu nadchodzącego kryzysu zwiększa integrację Polski z Zachodem. To ogromny błąd.
Mówi pan o deklaracji wejścia do eurolandu?
O euro, o namawianiu prezydenta, żeby podpisał traktat lizbońskiego, a przede wszystkim o zgodzie na bezczelne ingerencje UE, np. w stocznie. Komisja Europejska zezwala na dofinansowanie miliardami dolarów banków, a nie zezwala na pomoc naszym stoczniom. To się kupy nie trzyma, a rząd nie reaguje.
Co rząd powinien zrobić?
Przygotowywać wariant osłabienia relacji z Zachodem – politycznego wyjścia ze struktur UE, przy zachowaniu układu z Shengen, i przejścia do Europejskiego Obszaru Gospodarczego, tak jak Norwegia. Poza tym 80 proc. systemu bankowego jest w rękach zagranicznego kapitału, a teraz jest czas, żeby wkupić przynajmniej część poprzez PKO BP.
Powinniśmy się wycofać z UE? To trzeba podpisać traktat lizboński, tam jest taka procedura, teraz jej nie ma.
Unia jest zbudowana na prawie traktatów, do których zastosowanie ma konwencja wiedeńska. A ona zezwala na wypowiedzenie umowy międzynarodowej w określonych sytuacjach, np. w stanie wyższej konieczności albo gdy zmianie uległy reguły.
Wtedy utracimy środki unijne, a przecież widać gołym okiem, jak wiele one Polsce dały.
Tak. Dlatego wcale bym się nie spieszył z taką decyzją. Wykorzystajmy tyle środków, ile się da. Negocjacje strony finansowej wejścia Polski do UE zostały przeprowadzone per saldo korzystnie. A to dzięki silnej opozycji, która umacniała negocjującego je premiera Leszka Millera. Przed każdymi negocjacjami Miller przychodził do mnie i prosił o awanturę w Sejmie, żeby wzmocnić swoją pozycję przed Brukselą. Tak czy siak – finansowo dobrze wyszliśmy na pierwszych latach w Unii. Nie ma co do tego wątpliwości. Ale „to se ne wrati”. Jest kryzys, więc wszyscy będą ograniczali wydatki i w następnej perspektywie budżetowej nikt nie będzie chciał Polsce dopłacać euro. Poza tym weszły do UE nowe kraje, które są biedniejsze niż my.
Czyli powinniśmy wykorzystać swój budżet przewidziany do 2013, a potem powiedzieć Unii do widzenia?
Trzeba o tym pomyśleć. Nawet najbardziej gorliwi euroentuzjaści chyba nie prognozują, że Polska na następnym budżecie cokolwiek zyska. Trzeba więc pomyśleć o wyjściu z UE, polityka jest brutalna. Teraz musimy się martwić o siebie. Zresztą Unii Europejskiej – w sensie pomysłu na nią – już nie ma. Gdzie jest wolna konkurencja? Państwa same dopłacają sobie do banków. Jeśli więc zasady Unii przestały obowiązywać w tych państwach, które w UE decydują, to dlaczego my się mamy do nich stosować. Dlaczego mamy płacić za emisję CO2 jeżeli możemy nie płacić? Za parę lat może się okazać, że UE to tylko idea sowicie opłacana przez podatników ale nie przynosząca żadnych korzyści. Kryzys może potrwać 10 lat. Może zaistnieć sytuacja, że wagony Unii po kolei będą spadały w przepaść. Musimy mieć plan, że ktoś wyjdzie z siekierą i odetnie nasz wagon od reszty, bo inaczej nas wciągną.
Taki plan to zadanie dla rządu czy dla opozycji?
To jest zadanie dla opozycji, bo rząd przygotowując taki plan musiałby go po prostu zrealizować. A tu chodzi o istnienie takiego awaryjnego wyjścia. Obecny rząd, tak jak kiedyś Miller, powinien puszczać oko: no wiecie, my chętnie, ale mamy na plecach oddech opozycji.
Myśli pan, że Tusk z Kaczyńskim są w stanie się dogadać w tej sprawie?
Jarek Kaczyński jest niezdolny do współpracy. Z kimkolwiek. Ma dobre poglądy, dobre recepty i przewidywania, ale nie jest w stanie współpracować z nikim, kto nie wykonuje ślepo jego poleceń i nie ma zdania identycznego jak on. Nie był w stanie współpracować z nami, Kazimierzem Ujazdowskim, Ludwikiem Dornem i całym szeregiem osób.
Czyli brakuje LPR w parlamencie?
Brakuje nurtu, który byłby przeciwny nie tylko naszej integracji z UE, ale wręcz kwestionował jej racjonalność z powodów ekonomicznych.
(…) Przy okazji dementuję informację jakobym spotykał się w politykami PO. Nie utrzymuję kontaktów z tą partią, poza relacjami towarzyskimi z ludźmi, z którymi się polubiliśmy. Nie ma też żadnego porozumienia politycznego między mną, a PO, bo uważam, że Platforma uprawia szkodliwą politykę. Wszyscy za to zapłacimy, bo nieróbstwo kosztuje. Zapłacą za nie ogromną cenę, bo kryzys przeorientuje scenę polityczną, jak w 2001 roku. Nie wiem kto na tym zyska. SLD raczej nie, bo postawili przedszkolaków na czele.
Zapowiadał pan, że wytoczy setki spraw dziennikarzom za teksty na pana temat. Po co to robić po latach?
„Rzeczpospolita” nie ma się czego bać. Ale wytoczę około stu procesów. Na razie mam przygotowane 20 spraw, poszło do sądów 8. Np. „Newsweek” napisał, że nielegalnie wybudowałem dom, szambo, oszukałem przedsiębiorcę. Proszę się nie dziwić, że skoro u mnie były oględziny, robili demolkę i zdjęcia czy wszystko jest zbudowane prawidłowo, a sąd wreszcie prawomocnie umorzył postępowanie, to chcę sprawiedliwości. Weźmy inną sprawę – „Fakt” napisał, że rzekomo woziłem rodziców samochodem BOR. Tłumaczyłem się z tego na wszystkich spotkaniach wyborczych. Dlaczego mam o to teraz nie przycisnąć? Za sprawę karną już Axel Springer zapłacił, teraz ma trzy cywilne – moją, taty i mamy. Gdy byłem posłem nie stać mnie było na wytaczanie procesów. A teraz mnie stać. Poza tym mam pracowników, którzy mogą się zająć moimi prywatnymi sprawami. Sytuacja jest inna i chcę sprawiedliwości.
Doktor nauk społecznych (ISP PAN), etyk, filozof polityki. Absolwent Wydziału Filozofii i Socjologii UW. Studiował też prawo na UAM w Poznaniu i zarządzanie na SGH w Warszawie. Ukończył studia z rolnictwa na SGGW i studia z nauk o polityce w Collegium Civitas/ISP PAN. W latach 1999-2000 Prezes Młodzieży Wszechpolskiej. 2002 - 2004 Radny Sejmiku Mazowieckiego i Wicemarszałek Województwa Mazowieckiego. 2004 – 2005 poseł do Parlamentu Europejskiego; 2005 - 2007 poseł na Sejm RP. Autor książek: "Zamach na cywilizację", "Naród, Młodzież, Idea", współautor wielu broszur poświęconych krytyce konstytucji UE, ideologii narodowej, zagadnieniom obrony życia i rodziny. Żonaty, dwoje dzieci. Pisuje też na: wierzejski.bog.onet.pl; i na Fronda.pl: http://www.fronda.pl/blogi/wierzejski,2279.html
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka