Prezes Polskiego Radia Krzysztof Czabański i wiceprezes Jerzy Targalski (obaj z PIS) zostali dzisiaj definitywnie odwołani przez radę nadzorczą Polskiego Radia.
Czabański i Targalski w połowie listopada zostali przez radę nadzorczą (głosami członków nie rekomendowanych przez PIS) zawieszeni na trzy miesiące w pełnieniu obowiązków. Oficjalnym powodem było nieudzielenie obu członkom zarządu absolutorium ministra skarbu. Od listopada PISowcy dowodzili wszem i wobec, że Czabański został zawieszony „tymczasowo”. Teraz nie ma już wątpliwości: został odwołany. PISowcy twierdzą też, że Urbański został w TVP zawieszony na trzy miesiące „tymczasowo”. Zobaczymy jak się zdziwią, gdy zostanie odwołany definitywnie, tak jak Czabański w Radiu.
A oto jak wyglądały stosunki feudalne w radiu rządzonym przez ludzi Kaczyńskiego:
Radiowa "Jedynka" już nie chce jeździć do Jarosława Kaczyńskiego nagrywać wywiadów. Zaprosiła prezesa do rozmowy na żywo. A tego prezes nie lubi. Krzysztof Skowroński - ostatni dyrektor w publicznym radiu z PiS-owskiego nadania (Trójka) - zgodził się przyjechać do Jarosława Kaczyńskiego, by nagrać z nim wywiad. Rozmowę nadała "Trójka" wczoraj o godz. 8.15. Wcześniej prezes PiS regularnie co tydzień wypowiadał się o godz 7.15 w Programie 1 Polskiego Radia, który cieszy się dwukrotnie wyższą słuchalnością (12,6 proc.) niż "Trójka" (6,5 proc.). Dlaczego więc teraz "Trójka"? Bo [nowy] dyrektor "Jedynki" Wincenty Pipka odmówił dalszych wywiadów wyjazdowych.
Pipka pełni obowiązki szefa radiowej "Jedynki" od końca listopada. Zastąpił Jacka Sobalę (kojarzonego z PiS), którego odwołanie było konsekwencją zawieszenia przez radę nadzorczą dwóch PiS-owskich prezesów Polskiego Radia - Krzysztofa Czabańskiego i Jerzego Targalskiego. Jedynym szefem anteny w publicznym radiu powołanym przez ekipę Czabańskiego pozostaje dziś Krzysztof Skowroński, dyrektor "Trójki".
Prezes Kaczyński może go uważać za rozmówcę "bezpiecznego", który nie zada niewygodnych pytań. Jarosław Kaczyński lubi sam dobierać sobie dziennikarzy. W "Sygnałach dnia" rozmowy z nim mogli przeprowadzać tylko Jacek Karnowski i Marek Mądrzejewski. Gdy kiedyś przyjechał Grzegorz Ślubowski (też robi wywiady dla "Sygnałów"), prezes PiS poinformował władze radia, że go sobie nie życzy. I u Kaczyńskiego musiał się stawić Mądrzejewski.
Wczorajszą rozmowę ze Skowrońskim prezes wykorzystał do kolejnego ataku na media - że są bezkrytyczne w ocenie Platformy i rządu Tuska, i nad wyraz krytyczne wobec jego partii. Stąd - mówił - tak dobre notowania PO (48 proc. wedle PBS DGA dla "Gazety"), i złe PiS (28 proc.). - Świadomość społeczną kształtują nie bezpośrednio politycy, tylko media - mówił prezes PiS. - Gdyby sytuacja w mediach była bardziej zrównoważona, to notowania byłyby dużo bliższe równowagi. Skowroński wysłuchał tego w milczeniu. Zapytaliśmy go dlaczego. - To jest moja sprawa. Na antenie nie komentuję tego, co mówią goście - odpowiedział. - Poglądy prezesa PiS na media są znane. Nie powiedział nic nowego. To nie była rozmowa o mediach.
Jak się dowiedzieliśmy w "Sygnałach dnia", nowi wydawcy tego programu niedawno poprosili prezesa PiS, by jak inni politycy przychodził do radia i wywiad prowadzono by na żywo. Wcześniej bowiem - po przejęciu na początku 2006 r. Polskiego Radia przez PiS - ustanowiono tradycję, że do Kaczyńskiego, jako jedynego gościa "Sygnałów", radio przyjeżdżało wieczorem, dzień przed emisją. Montażyści musieli przychodzić w nocy, by materiał zmontować na rano. Tak było, gdy Kaczyński był premierem. Ale radio przyjeżdżało do niego również wtedy, gdy premierem być przestał.
Szef "Trójki" przyznaje, że Kaczyński postawił mu warunki (wywiad nie na żywo, ale nagrany wcześniej w siedzibie PiS). - Ja je przyjąłem - mówi. (…) Inni liderzy partii muszą w studiu "Trójki" stawiać się osobiście.