Marek Budzisz Marek Budzisz
8856
BLOG

Czyżby kres rosyjskiego imperializmu?

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 41

5 marca, paradoksalnie, stać się może w rosyjskiej polityce ważną, a być może nawet historyczna datą. Tego dnia zapadną, jak można przypuszczać, decyzje, które wpłyną na kształt rosyjskiej polityki najbliższych miesięcy.

Zacznijmy od spraw wewnętrznych. Dzisiaj odbywa się spotkanie Putina z liderami wszystkich frakcji w Dumie, na którym, jak się uważa, ma zapaść decyzja o przyspieszonych, przedterminowych wyborach. Z przecieków, które publikowane są przez kanały informacyjne na platformie Telegram wynika, że do zwolenników takiego przyspieszenia politycznego zaliczyć trzeba administrację prezydenta, a personalnie nadzorującego sprawy polityczne Sergieja Kirijenko, a przeciwnikami są tzw. siłowicy. Opory tych ostatnich są związane, jak można przypuszczać z dwiema kwestiami. Po pierwsze nie podoba im się generalny kierunek zmian, zarówno w polityce wewnętrznej jak i zagranicznej, bo byli zwolennikami konstytucyjnego umocnienia władzy prezydenckiej na wzór amerykański i twardej polityki w relacjach z Zagranicą. Drugi powód, który można nazwać techniczno – utylitarnym związany jest z tym, że mogą nie nadążyć ze sprawdzeniem wszystkich nowych ludzi, którzy wejdą do rosyjskiej polityki i takie przyspieszenie sprokuruje, ich zdaniem, jedynie kłopoty w przyszłości. Jednak jak się uważa partia władzy Jedna Rosja jest przygotowana, czego nie można powiedzieć choćby o tzw. opozycji systemowej, z której najgroźniejsi są dla Kremla komuniści, do przyspieszonych wyborów. Po pierwsze istnieje ponoć plan „zjednoczenia” tej formacji z mniejszymi prokremlowskimi grupami i stworzenia w ten sposób na potrzeby wyborów nowej siły politycznej. Chodzi oczywiście o nowy brand, bo stary już się zużył i nikt z wypowiadających się publicznie rosyjskich socjologów i politologów nie wierzy aby bez takiego liftingu obóz władzy mógł zapewnić sobie konstytucyjną większość. Po drugie, Kirijenko organizując konkursy na nowych „liderów Rosji” przeprowadził już wstępną rekrutację, a może raczej casting, dla tych, którzy mogą wystartować w okręgach jednomandatowych. Bo to ma być kolejna zmiana, której celem będzie ułatwienie obozowi prokremlowskiemu zdobycia ponownie konstytucyjnej większości. Chodzi o plan polegający na zwiększeniu liczby okręgów jednomandatowych a zmniejszeniu grona deputowanych wybieranych z list partyjnych. Rosyjska elita ma pełną świadomość niepopularności rządzącej formacji, dlatego już zaplanowano „rzucenie wszystkich rąk na pokład” aby wygrać wybory. Te nadzwyczajne środki, to z jednej strony skoncentrowanie się w ramach reformy konstytucyjnej na sprawach socjalnych oraz światopoglądowych. O ile w tej pierwszej grupie zapowiedzi zmierzają do wzrostu znaczenia a przede wszystkim rozmiarów pomocy publicznej, o tyle ta druga ma charakter ujmując rzecz w skrócie konserwatywny. Chodzi o odniesienia w konstytucji do Boga, uznania związku między kobietą a mężczyzną za jedyną dopuszczaną formułę małżeństwa w Federacji Rosyjskiej oraz obronę „prawdy historycznej” rozumianej jako narrację o zwycięskiej Wojnie Ojczyźnianej. W ten katalog wpisuje się też planowane w konstytucji, ryzykowne w warunkach Federacji Rosyjskiej, która bądź co bądź jest państwem wielonarodowym, odwołanie do rosyjskości i Rosjan, jako „narodu tworzącego państwo” rosyjskie. Jeśli ten katalog propozycji uznać za świadectwo istnienia jakiejś formuły ideowej mającej zespalać rosyjski obóz władzy, a nie tylko za pozór i teatralny kostium, to trzeba zauważyć, że jest to jednoznacznie konserwatywny katalog, w którym łączą się tradycyjne wartości z paternalistycznym podejściem do spraw społecznych. Nie można wykluczyć, że właśnie tak rozumiany konserwatyzm znów stanie się formułą politycznych związków Moskwy i Europy. Ale to nie jedyna „sztuczka” mająca dać Jednej Rosji konstytucyjną większość. W kończącym się tygodniu pojawiła się informacja, że Władimir Putin ma stanąć na czele listy krajowej tej formacji. A niemal w tym samym czasie ujawniono wyniki badań opinii publicznej według których ¾ Rosjan jest zdania, że rządy silnej ręki w obecnych czasach są najlepszym dla Rosji rozwiązaniem.

W rosyjskich kanałach informacyjnych na platformie Telegram jest sporo informacji o słabnięciu „partii chińskiej” w rosyjskich elitach. Zasadniczą przyczyną takiego stanu rzeczy miałoby być rozczarowanie Kremla opieszałością Pekinu w przechodzeniu we wzajemnych rozliczeniach handlowych na rodzime waluty. Jest też niemało innych powodów takiego spadku temperatury wzajemnych uczuć, ale zmiana tonu jest dość oczywista. Andriej Suszencow, dyrektor programowy Klubu Wałdajskiego napisał wczoraj artykuł o przyszłości „Rosyjsko – chińskiej ententy” (https://ru.valdaiclub.com/a/highlights/ rossiysko-kitayskaya-antana/).

Zważywszy na to, że to właśnie w środowisku Klubu narodziła się i była mocno propagowana, idea „zwrotu Rosji na Wschód” warto poświęcić temu co pisze nieco uwagi. Otóż zasadniczą myślą jego wystąpienia jest sformułowanie, iż „Rosja i Chiny stoją do siebie plecami” i to jest najważniejszy fundament strategicznego partnerstwa. Na czym to polega? Na tym, że wspólna granica nie jest polem rywalizacji, a raczej dla obydwu krajów obszarem peryferyjnym, na którym nie skupia się uwaga elit. Z gospodarczego punktu widzenia dla Chin największe znaczenie ma ekspansja na południowy wschód a dla Rosji współpraca z Zachodem. Oczywiście nie należy interpretować tych słów w kategoriach wezwania do zmiany geopolitycznej orientacji. Nadal partnerstwo z Chinami jest w tym środowisku traktowane jako istotna dla budowania światowej pozycji Rosji kwestia, a brak konkurencyjnych interesów jako dobry prognostyk na przyszłość, ale mamy do czynienia jak się wydaje z utratą złudzeń. Środowisko Klubu jeszcze kilka lat temu wzywało do rozwoju rosyjskiego Wschodu, w oparciu o współpracę z Chinami, gospodarczą, cywilizacyjną i ludnościowa ekspansję w tym kierunku, czego podkreśleniem miałoby być wręcz przeniesienie stolicy za Ural (padała też propozycja stworzenia systemu trzech stolic – Moskwy, Petersburga i miasta położonego za Uralem). Teraz możemy obserwować nie tyle rozczarowanie, co nawiązanie kontaktu z rzeczywistością i korygowanie tych optymistycznych planów w wyniku analizy i obserwacji, jak można się domyślać, polityki Chin. Suszencow jest zdania, że relacje chińsko – rosyjskie, nawet w krajach Azji Środkowej nie są antagonistyczne, obydwa kraje nie konkurują o wpływy i nie pretendują do sprawowania pełnej kontroli nad lokalnymi elitami, tak jak ma to miejsce w rywalizacji z Zachodem (np. na Ukrainie). Współpraca jest pragmatyczna, oparta o poszanowanie interesów. I taki model, pragmatycznej kooperacji przy uznaniu wzajemnych interesów, Rosja chciałaby i powinna budować z Zachodem. To z czym, jego zdaniem, Moskwa walczy i powinna to nadal robić, jest przede wszystkim przeciwdziałanie porządkowi jednobiegunowemu, zdominowanemu przez Stany Zjednoczone. Z tego tez względu, Putin podjął słuszną decyzję o udzieleniu Chinom pomocy w związku z budową przez Pekin systemu obrony przeciwrakietowej. Ale, i to ważna uwaga, nie należy tego mylić z budową sojuszu, bo w interesie Rosji nie leży ani świat jednobiegunowy, ani też spolaryzowany na dwa wrogie sobie bloki walczące ze sobą – jeden zbudowany wokół Stanów Zjednoczonych a drugi orbitujący wokół Chin. Rosyjska polityka zagraniczna winna sprowadzać się do pragmatycznego wspierania tych sił, które zmierzają do, spluralizowanego porządku, gdzie jest wielu graczy, począwszy od największych, przez średniaków do nawet całkiem małych, ale istotnych w lokalnych układankach (jak np. Izrael).

W gruncie rzeczy z podobnym przesłaniem wystąpił w swych artykułach, Igor Okuniew (https://russiancouncil.ru/analytics-and-comments/analytics/geopoliticheskie-kody-rossii-vneshnepoliticheskaya-strategiya-i-natsionalnye-prioritety; https://globalaffairs.ru/articles/rossiya-i-mnogoobrazie-okulyarov/) młody naukowiec z MGiMO piszący o „geopolitycznym kodzie Rosji”. Nie ma sensu streszczać tych ciekawych i godnych lektury artykułów, warto przytoczyć dwie istotne z nich myśli. Otóż zdaniem Okuniewa elementem tego kodu jest z jednej strony świadomość rosyjskich elit o tym, że ich kraj, jakkolwiek terytorialnie wielki i bogaty w zasoby, to z racji swego peryferyjnego położenia nie ma szans na odgrywanie roli światowego hegemona. Ale z drugiej strony, w jego opinii, geopolityczne myślenie Rosjan zawiera jeden, na przestrzeni ostatnich stuleci, stały i niezmienny element. Nie jest to jak byśmy mogli sądzić dążenie do ekspansji, ale wręcz przeciwnie, przeciwdziałanie dominacji jednego państwa w światowym porządku. To dlatego Moskwa wystąpiła w końcu przeciw Imperium Czingis Chana, walczyła przeciw Napoleonowi i ostatecznie weszła w starcie Hitlerem. I za każdym razem (może za wyjątkiem starcia z Mongołami) weszła w sojusze z państwami ideowo i politycznie jej obcymi. Niezależnie od politycznych błędów, które rosyjskim elitom zdarzało się popełniać, w ostatecznym rachunku zawsze Moskwa uprawiała politykę niedopuszczenia do dominacji jednego podmiotu. Nawet po wojnach napoleońskich, czy po II wojnie światowej, kiedy jej potęga była największą umiała uprawiać politykę cechującą się rozsądnym umiarkowaniem, której celem był wielobiegunowy porządek światowy. Zakończenie ostatniej wojny światowej nie jest tu wyjątkiem, bo jak przypomina, w jej efekcie z jednej strony powstał ONZ z Radą Bezpieczeństwa, z drugiej zaś, gdybyśmy mieli tylko koncentrować się na Teheranie, Jałcie i Poczdamie, to pierwotnie świat miał być zdominowany przez trzy wiodące państwa, więc nawet wtedy trudno mówić o dychotomii. Druga interesująca myśl Okuniewa sprowadza się do spostrzeżenia, iż porządek światowy nie ewoluuje wcale w kierunki jakiejś formuły kilku ośrodków siły, ale raczej piętrowego rozkładu interesów, polityk i sojuszy. Co to oznacza? Możliwa jest jednocześnie polityka oparta na wspólnych wartościach (np. w przypadku sankcji międzynarodowych wobec Korei Pn.), rywalizacja między konkurencyjnymi blokami (np. w przypadku rywalizacji między Rosją a Zachodem o kontrolę nad Ukrainą) czy wreszcie poszukiwanie wielostronnych rozwiązań, w których bierze się pod uwagę interesy większej liczby graczy (np. w kwestii Syrii). Ta elastyczność polityki zagranicznej Rosji jest też odpowiedzią na zawartą w jej „kodzie geopolitycznym” hierarchię interesów i aspiracji. Okuniew jest zdania, że w ostatnich latach mamy do czynienia z jednej strony z rzeczywistym zredukowaniem obszarów zagranicznej aktywności Rosji (w porównaniu do ZSRR) a z drugiej ze zbudowaniem „drabiny interesów”. Porównuje świat rosyjskiej geopolityki do układu słonecznego wokół której orbitują wokół centrum, czyli Rosji, ciała niebieskie. Im bliżej słońca – Rosji, tym waga tych podmiotów w rosyjskiej polityce istotniejsza. I tak najbliżej zlokalizowane są nieuznawane „republiki” w rodzaju Abchazji czy Osetii Południowej. Na nieco większej orbicie rozmieszczone są państwa tradycyjnie uznawane za przyjazne, takie jak Białoruś czy generalnie cały Ruski Mir, rozumiany jako wspólnota języka, kultury, historii. Jeszcze dalej orbituje Kazachstan, Armenia i Kirgizja i cały projekt Unii Euroazjatyckiej. Tadżykistan jest oddalony w większym stopniu, podobnie jak Syria. Można opisując rosyjską geopolitykę używać też metafory matrioszki, ale niezależnie od tego, proszę zauważyć, że w gruncie rzeczy ten opis ma charakter defensywny, brak w nim odwołań do ekspansji, poszerzania wpływów czy odbudowy Imperium.

Z podobnymi w gruncie rzeczy diagnozami mamy do czynienia w redakcyjnym artykule Niezawisimej Gaziety, opublikowanym właśnie (3.03.2020) na jej łamach. Zasadniczą tezą tego wystąpienia jest przeświadczenie o tym, że świat wchodzi właśnie w fazę końca porządku globalnego. Chodzi oczywiście o kooperację gospodarczą i przywiązanie do idei powszechnego wolnego handlu. Teraz zdaniem Redakcji będziemy mieli do czynienia z rywalizacją i dbaniem o własne interesy, również, w może przede wszystkim w wymiarze ekonomicznym. I Władimir Putin, jak piszą autorzy komentarza, kierujący już 20 lat rosyjską nawą państwową ma nie tylko doskonałe wyczucie kierunku ewolucji światowego układu sił, ale również dobrze wie o jakie swe interesy Rosja winna się troszczyć. Geografia tych interesów, to zarówno Państwa Bałtyckie jak i Kaukaz oraz Daleki Wschód i Centralna Azja. Wynika to w oczywisty sposób, zdaniem Niezawisimej Gaziety, z geograficznego położenia Rosji. Ale gra, nawet czasem twarda, o własne interesy jest na Zachodzie mylona z ekspansjonizmem typu sowieckiego. Dowodem na to, jest podkreślenie idei Ruskiego Miru, bo po pierwsze świadczy to o samoograniczeniu Moskwy, a po drugie, w obliczu wzrostu narodowej świadomości w państwach powstałych na gruzach ZSRR pomysł, że w oparciu o tę ideę można odbudować Imperium jest świadectwem braku realizmu. Zresztą, zdaniem piszących komentarz dziennikarzy, właśnie polityka Putina wobec Białorusi, wbrew temu co się sądzi na świecie jest świadectwem odchodzenia od imperialnych marzeń na rzecz dbania o własne, w tym i a może przede wszystkim ekonomiczne, interesy. Odmiennie niźli Stany Zjednoczone, Rosja koncentruje swą uwagę na obszarach w gruncie rzeczy nadgranicznych. Nawet Syria może być uznana za tego rodzaju państwo.

Ta erupcja publikacji w których zawarte są tezy w myśl których Rosja jedynie dba o własne interesy, nie marzy o ekspansji i jest gotowa pragmatycznie układać się z każdym, kto uzna jej suwerenność jest oczywiście elementem dyplomatycznej ofensywy Moskwy, obliczonej na poprawę relacji z szeroko rozumianą Europą. Być może jest to wyłącznie maskirowaka, za którą skrywa się chęć osłabienia więzi atlantyckich, może świadectwo nurtujących część rosyjskich elit myśli i poszukiwań wyjścia z niełatwej sytuacji, gospodarczego zastoju i cywilizacyjnego zacofania.

Ale są w Rosji tacy analitycy, jak np. Tatiana Stanovaya, której przemyślenia zawsze warto uważnie czytać (https://carnegie.ru/2020/02/27/ru-pub-81158), która uważa, że putionowska elita, mimo pozornej jedności jest dogłębnie podzielona. Przy czym, w jej opinii, obok innych linii pęknięcia zasadnicze znaczenie ma podział na konserwatywnych obrońców systemu (Patruszew, Wołodin, Bastrykin, Naryszkin, Zołotow) wywodzących się głównie z grupy siłowików (choć nie wszyscy siłowicy się do tego środowiska zaliczają) i technokratów. W ostatnich latach rośnie znaczenie i jednych i drugich, kosztem innych do tej pory wpływowych grup takich jak przyjaciele i koledzy Putina z Petersburga czy szefowie dużych korporacji państwowych i to co teraz obserwujemy, przy okazji transmisji władzy, to w gruncie rzeczy starcie tych dwóch trendów. W polityce zagranicznej, najogólniej rzecz ujmując pierwsza grupa jest bardziej ekspansywna, bo konfliktowanie się Rosji z Zachodem zwiększa popyt na wzmocnienie siłowych fundamentów systemu a ta druga, słabsza, ale, która obecnie przechwyciła inicjatywę, woli doprowadzić do „rozejmu”, bo to daje potrzebny jej czas. Ale raczej trzeba mówić o rozejmie, niźli o zasadniczym odwróceniu wektora rosyjskiej polityki zagranicznej, choć znów, nie ma mowy o planach imperialnych.

Dwa pozostałe dzisiejsze wydarzenia, o których wspominałem na początku, to z jednej strony posiedzenie kartelu OPEC, z drugiej zaś moskiewski szczyt Putin – Erdogan. W czasie pierwszego, w razie niepowodzenia rozmów z zmniejszeniu wydobycia ropy naftowej (a wczorajsze negocjacje zakończyły się fiaskiem) w pewnym sensie rozstrzygnięta zostanie przyszłość rosyjskiej gospodarki. Raczej na najbliższe miesiące, nie lata, ale zmiany ustrojowe w Rosji domkną się w okresie liczonym w miesiącach. Jeśli idzie o rozmowy z Turcją, to ich niepowodzenie może oznaczać dla Moskwy konieczność, i to ze stratą, rewizji dotychczasowej bliskowschodniej polityki. Zatem najprawdopodobniej dojdzie do kompromisu, który oznaczał będzie jakąś formułę zawieszenia broni oraz rozszerzenia tureckich stref bezpieczeństwa, do których mogliby zostać przemieszczeni syryjscy uchodźcy z Turcji. Taki plan poparła dyplomacja niemiecka, co może wpłynąć na jego przyjęcie przez Rosję, która może się też obawiać eskalacji działań zbrojnych, tym bardziej w sytuacji kiedy administracja amerykańska już zapowiedziała dostawy dla Ankary amunicji, a kwestia baterii Patriot, jest nadal nierozstrzygnięta. Innymi słowy fiasko, na obydwu tych polach, może być na rękę obrońców systemu, jak ich określa Stanovaya, zwolennikom konfrontacji Rosji z Zachodem, zarówno w planie ideowym, jak i całkowicie realnym, siłowym. A kompromis tym, którzy przeprowadzają transformacje systemu władzy w Rosji. Niedługo będziemy mieli informacje, która opcja zwycięża.


Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka